sobota, 27 września 2014

Rozdział 14: Podwójna randka

***
- Leon? - przybrała zdziwiony wyraz twarzy, gdy ujrzała swojego dawnego faceta z inną dziewczyną, podczas gdy ona wymyśliła randkę w dosłownie tym samym miejscu z jego przyjacielem. Skomplikowana sytuacja... niezręczna wręcz.
- Fran i Fede? - oddawał równe zaskoczenie w ich kierunku Verdas. Był skołowany. To dobre określenie. Nie przewidział podobnej sytuacji. Planował wspólne popołudnie z Violettą. Z obliczeń wynika, że ich wspólne popołudnie zamieni się w podwójną randkę.
- Cześć - przywitała się Castillo i pomachała do zmierzających w ich kierunku znajomych z obozu. By załagodzić nieco atmosferę Włoszka wyszczerzyła białe perełki w jej kierunku, a następnie udała się na stronę z Leonem.
- Nie możecie płynąć tą samą łódką z nami - zabroniła szatynka, a chłopak przyjął kpiącą postawę ciała. Ręce złożył na biodrach, a sekundy później się zaśmiał
- Byliśmy tu pierwsi - zauważył słusznie
- Racja, ale... Leon, proszę. - nie posiadała odpowiednich argumentów by go przekonać, więc skorzystała z najbardziej upokarzającego wariantu, czyli litości. Verdas pokręcił przecząco głową - płyniemy pierwsi - Szatynka porwała za rękę Federico, który właśnie żalił się Violettcie o swoim zgubnym losie bez Ludmiły. Viola początkowo tylko udawała zainteresowaną, ale gdy ten wreszcie się rozwinął, nawet było jej żal przystojniaka.
- Goń ich - rozkazał Leon pannie Castillo, gdy wyczuł zamiary swojej byłej. Sam ruszył galopem za nimi. Cała trójka wskoczyła naraz do łódki, poza Violettą, która nie do końca odnajdywała się w tej sytuacji. - Nie mam zamiaru stąd wyjść - oświadczył Verdas i usiadł sobie po turecku na podłogę.
- Ja też nie - uczyniła to samo jedyna dziewczyna na pokładzie. Przechyliła głowę do góry i pociągnęła za sobą Feder'a. W międzyczasie Violetta zdążyła dojść do pozostałych uczestników podwójnej randki. Z własnej perspektywy, choć również biorąc pod uwagę relacje całej grupki, oceniła sprawę.
- Może po prostu popłyniemy razem? - zaproponowała. Leon nie widząc innego sposobu na dojście do porozumienia tak, by obie strony pozostałe zadowolone, zgodził się na pomysł przepięknej brunetki
- Niech będzie - przyznał łaskawie
- Okay... - jęknęła Francesca.
- A o co się tak w ogóle kłóciliście? - zadał pytanie niedoinformowany Włoch

Godziny przemijały jedna za drugą, a cała czwórka pozostawała w przekonaniu, że ich rejs trwa minuty... Wynajęli łódkę na dwie godziny, ale pomińmy ten fakt. Leon próbował zaimponować Violettcie, docinając Feder'owi, a Feder po prostu uwielbiał rywalizację. Z tej racji co moment dochodziło do sprzeczek i różnorakich kłótni o głupoty. "Jestem bardziej przystojny", "Mam lepszy głos", "Ładniej tańczę" i tego typu przechwałki.
- Mam lepsze włosy - w końcu padło hasło z drażliwego tematu dwójki. Leonowi załączył się "tik ruszającego oka". Ze złości pchnął lekko przyjaciela, który na nieszczęście wypadł przez burtę łódki. Natychmiastowo zaczął sygnalizować, że nie potrafi pływać. Dziewczyny aż załkały.
- Leon, ratuj go! - wykrzyczała wreszcie Francesca w obawie o swojego towarzysza. Chłopak wyjął jedynie komórkę z kieszeni i zdjął bardzo drogi zegarek. Buty również pozostały na pokładzie. Bez chwili wahania dał nura do wody. Podpłynął do niego i objął go w tali.
- Żyjesz, stary? - Włoch zaczerpnął powietrza i odpowiedział na zapytanie kolegi
- Heh, umiem pływać. Teraz twoja fryzurą jest kiepska - skrytykował go i samodzielnie zbliżał się do ścianki łódki. Wyciągnął dłoń do swojej rodaczki by miał szansę wdrapać się na pokład. Szatynka postanowiła podać mu rękę w ramach pomocy. Dowcipniś wykorzystał sytuację i chwycił ją mocno, następnie pociągnął w swoją stronę. W efekcie 3/4 wszystkich pasażerów łódki wylądowała w wodzie. Viola domyśliła się, że będzie kolejną ofiarą tego żartu. Nie pisała się jednak na kąpiel w zimnej wodzie na środku dolnego biegu rzeki, co oznacza, że jej prądy były bardzo słabe. Szybciutko przebiegła na drugą stronę pojazdu i tam zaprzeczała swojego udziału palcem wskazującym, machając nim w stronę Leona. Brunet mrugnął do Feder'a. To był znak, a Violetta doskonale go wyczuła. Stwierdziła, że i tak prędzej, czy może później zmierzy się z chłodną wodą. Bez pomocy kogokolwiek wskoczyła na bombę do zbiornika. Sekundy później wynurzyła się spod tafli i odgarnęła włosy. Los tak chciał, że zaczerpnęła powietrza tuż przed postacią Verdasa. Wymienili się nawzajem spojrzeniami.
- Co mi teraz powiesz? - zapytał, łapiąc ją w talii. Castillo przyłożyła palec do skroni i teatralnie gestykulowała myślenie.
- Pocałuj mnie - nie czekała wieków by jej prośba została spełniona. Pocałunek nastąpił natychmiastowo. Był delikatny, słodki i wyjątkowy ponieważ rozpoczął nowy rozdział w życiu dwójki.
_________
Bez pytania xD

Ally zaszalała. Pocałunek Leonetty, mm. XD Kochani, stwierdziłam, że limit komentarzy jest totalnie bez sensu. Ally nigdy takiego czegoś nie robiła, a ja wyskoczyłam z debilnym pomysłem. Trochę mało komentarzy pod ostatnim rozdziałem, ale no trudno.
Czy tylko ja mam taką masakrę w szkole? W październiku mam zapowiedziane już 9 prac klasowych... A do tego codziennie po 2 kartkówki piszemy. Nauczyciele, ogar, no!
Wyczekujcie kolejnego rozdziału!
///Ari :*

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 13: Droga do serca

***
3 tygodnie później

To niewiarygodne jak bardzo moje życie zmieniło się w miesiąc. Tak, w miesiąc. To nie pomyłka. Mogę się bawić, śmiać, tańczyć i śpiewać, lecz od teraz moje serce zawsze będzie bić w rytm twojego imienia, Leon. 
Violetta zamieściła kolejnego posta na blogu. Tym razem w jego treści nie było żadnego filmiku z coverem lub własnym utworem muzycznym. Czytelnicy od razu połapali się, że ich idolka przeżywa problemy miłosne. Z góry posypały się komentarze pocieszające, typu "Nie warto płakać przez faceta" lub tym podobne. Violetta mimowolnie uśmiechnęła się do monitora. Czuje wsparcie w fanach. To magiczne uczucie. Nagle dzwięk komórki wyrwało dziewczynę z intensywnego wgapiania się w literki wyświetlone na ekranie. "Leon", przeczytała i poczuła motylki w brzuchu. Odebrać, czy odrzucić? Trudziła się pytaniem, do momentu aż muzyczka sama nie ucichła. "I po problemie", dodała w myślach. Ponownie przyłożyła palce do klawiszy i wystukiwała kolejne wyrazy. Sytuacja podobna do poprzedniej. Telefon ponownie się podświetlił i ukazał numer Leona. Viola tym razem odważyła się odebrać.
- Słucham? - odezwała się obojętnym głosem, fałszywie obojętnym
- Otworzysz? - usłyszała z głośnika
- Co?
- Drzwi - wyjaśnił i rozłączył połączenie. Violetta choć początkowo nie potrafiła się połapać w całej tej sytuacji, ostatecznie podeszła do drewnianej powłoki. Pociągnęła za klamkę. Ku zdziwieniu przed jej postacią stał Verdas z kwiatami, trzymanymi w dwóch dłoniach, które zasłaniały jego kraciastą koszulę. Brunetka aż zaniemówiła. Czuła, jak jej ręce drżą, a serce wali jak szalone. Nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji. Nie była zakochana i nie ma pojęcia, jak się zachowywać w towarzystwie kogoś, kogo się darzy szczególnym uczuciem. W życiu nie dostała choć jednej róży, a teraz ma odebrać cały bukiet.
- Leon - rozpoczęła, a on onieśmielił ją swoich cudownym uśmiechem - idź - zamknęła mu przed nosem drzwi od własnego pokoju. Spanikowała. Sekundy później skarciła samą siebie, klepiąc się w czoło otwartą dłonią. Uchyliła lekko drzwi. Zrobiła to ostrożnie, jak gdyby powolutku uchylała drzwi do swego serca, nie pomieszczenia. - Wejdź, przepraszam - zaprosiła go ręką. Brunet uspokoił Castillo ciepłym uśmiechem.
- Te kwiatki... są dla ciebie - wręczył jej pęk kwiatków... roślinek... chwastów - Tak naprawdę są z ogródka sąsiada - wyznał nieśmiało. Dziewczyna z gracją damy przyjęła prezent od chłopaka
- Dziękuję - ubrudziła policzek gościa od jej szminki
- Drzwi balkonowe były otwarte, a twoja mama powiedziała mi, że jesteś na górze. Pomyliłem twój pokój z łazienką, ale jakoś tu trafiłem - zwierzył się ze szczegółami. Blogerce kilka razy przechodziło przez głowę pytanie, które warto zadać. "Po co przyszedłeś", lecz nie chciała by to zabrzmiało jakby miała o to do niego żal, więc zrezygnowała. Muzyk wyciągnął dłoń przed siebie. Wyglądało to tak, jakby prosił nastolatkę do tańca - Ufasz mi? - upewnił się
- Nie wiem... - przymrużyła oczy w nadziei, że to pomoże jej odgadnąć zamiary faceta
- Ufasz? - zawtórował pytanie. Viola skinęła głową. Była pewna, że to jedyny sposób, by zaspokoić swoją ciekawość

***
Leżał na swoim pojedynczym łóżku. Izolację od środowiska zewnętrznego stanowiły słuchawki, choć pewnie ściany też stanowiły "jakąś tam część pomocną". Niby nic szczególnego nie robił, nic co wymaga wysiłku fizycznego. Psyche miał zrytą, choć właściwie to raczej złe określenie. W głowie wytwarzał retrospekcje, wspominał i tym samym się dołował. Bardzo przeżył to zerwanie. Ludmiła dla innych jest jadowitą żmiją, ale dla niego "była" promyczkiem rozświetlającym ciemne pomieszczenie, jakim jest jego serce. Nie wstrzykiwała trucizny, wręcz przeciwnie. Włoch wyczekiwał telefonu, wyjaśnień od ukochanej, choć może jednak nie. I tak znał prawdę, więc po co wyjaśnienia? By jeszcze raz wszystko sobie przypomnieć?
- Puk-puk - usłyszał wyrazy dźwiękonaśladowczy, wydobywający się z ust przemiłej Włoszki. Właśnie, usłyszał. Dlaczego, przecież ma słuchawki na uszach? Tak, ma słuchawki, ale kto powiedział, że z włączoną muzyką? W ten sposób odgania od siebie rodziców, którzy o nic nie mogą go wtedy prosić, i tak się nie doproszą. W ciszy potrafi się skupić i rozkminić "co, jak, dlaczego?"
- Fran, nie mam nastroju - próbował ją spławić
- Mam ciastka z czekoladą - poruszyła plastikowym pudełeczkiem, dzięki czemu do uszu Feder'a doszedł dźwięk łamanych wypieków. Usiadł na łóżku i dłonią poklepał miejsce obok niego, by dziewczyna mogła je zająć. Odruchowo otworzyła opakowanie z pysznościami i poczęstowała nimi przyjaciela. - Dobra, a teraz opowiadaj, czemu jesteś taki przybity? To, że zerwałeś z Ludmiłą, to wie każdy, ale dlaczego to zrobiłeś?
- Pamiętasz Elzę z obozu? - zapytał z pełną buzią
- Brązowe włosy, piegi, chwaląca wciąż Ludmiłę, szczupła, zgrabnie się poruszająca, i kręcąca się wciąż za tobą? No... może przewinęła mi się raz, czy dwa razy przed oczyma. No i co z nią? - dociekała szatynka
- No... to ona - Federico zapychał sobie jamę gębową kolejnymi ciastkami
- Co "to ona"?
- No to Ludmiła. Moja Ludmiła - Francesca wytrzeszczyła oczy. Nim cokolwiek wyjąkała, Włoch kontynuował - Wtedy jak ją wyrzucili na wyjeździe ze studia za rozwalenie występu na plaży przed szychami z show-biznesu, ona nie wróciła do domu, tylko kupiła perukę i przebrała się właśnie za Elzę. Makijaż i fakt, że jest wspaniałą aktorką załatwił za nią resztę. Podała inne nazwisko i przedstawiła się wszystkim jako miejscowa gwiazda. My ją przyjęliśmy ciepło, a ona owinęła sobie nas wokół palca, podkładała nam kłody pod nogi, a my nie byliśmy tego świadomi. Robiła to żebyśmy my również wylecieli. Rozkochała mnie w sobie. Zaufałem jej i nawet byłem gotowy zostawić Ludmi dla niej. Oczywiście prawda wyszła na jaw, ale ja nie mogłem uwierzyć, że moja Lusia jest na tyle podła by zniszczyć ten wyjazd i nas wszystkich. Za bardzo mnie zauroczyła ta cała "Elza". Musiałem jednak to wyjaśnić, ale ona wywracała kota ogonem i bezczelnie kłamała. Ludmiła to zła osoba. Najgorsze jest to, że jestem tego świadomy, ale i tak nie mogę przestać o niej myśleć. Jej śmiech mnie uspokajał, a gdy śpiewała czułem, że za każdym razem robi to dla mnie i jesteśmy sami, i... - przyspieszył tempo mówienia do momentu, gdy nie zapchał się wypiekiem, który wpadł " w nie tą dziurę".
- Spokojnie - poklepała rodaka po plecach, aż ten przestał kaszleć. Po chwili ścisnęła dłonie przystojniaka i przytuliła go do siebie - Ludmiła nie jest zła, może zagubiona, ale nie zła. Będzie dobrze - wyszeptała
- Ciągle o niej myślę
- To przestań - nakazała
- Oddychasz? To przestań - odsunął od siebie Francesce i zatopił wzrok w podłogę
- Nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Pójdziesz gdzieś ze mną? - zaproponowała wspólny wypad
- To chyba nie najlepszy pomysł. Wolę zostać tutaj i słuchać muzyki, w spokoju - wymigiwał się Feder, lecz bez sukcesu. Francesca jako jego przyjaciółka nie poddawała się po jednej nieudanej próbie i spalonym pomyśle
- Będą tam... ciastka - wymyśliła szybko, a jemu zaświeciły się oczy. W ten sposób szatynka i Federico szli wzdłuż chodników do celu. Dziewczyna zaplanowała tę nieoficjalną randkę wcześniej. Prowadziła Włocha w kierunku rzeczki, na której obrzeżasz cumowały łódki.
- Daleko jeszcze? - stękał zmęczony były chłopak Ludmiły Ferro
- O tutaj - rozłożyła ręce by pochwalić się swoim pomysłem przed chłopakiem.
- Oni też tu mają być? - wskazał parę. Francesca wzrokiem powędrowała za palcem przyjaciela z jak zwykle nienagannie ułożoną fryzurą
_________________
1) Co zaplanował Leon dla Violetty?
2) Jaki parring zobaczył Federico?

Tutaj Ariana, znów. Rozdział pisany przez Ally, ale uwaga.. Ja właśnie zaczynam pisać rozdział 30(rozpoczynający sezon drugi historii). Nie chce wam za dużo zdradzać, ale 2 sezon będzie się totalnie różnił od tego pierwszego. Będzie z pazurem. Myślę, że wam się spodoba. Ok, ponieważ całkiem nieźle wam idzie nabijanie wyświetleń i komentarzy, a ten blog małymi kroczkami powraca, postanawiam, że zwiększę trochę minimum komentarzy. Podoba się nowy wygląd bloga? Starałam się. Mi osobiście nawet się podoba. Dzięki za uwagę, kocham! 
11 komentarzy od 11 różnych osób (co najmniej) = kolejny rozdział 

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 12: Powrót

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
***
Słońce chowało się za horyzont. Znikało bardzo szybko, by ustąpić miejsca księżycowi. Autokar jechał w kierunku Studia. Tym razem atmosfera w nim panująca zmieniła swe oblicze o 180 stopni.

 Ya se donde quiero ir, 
Ya tengo claro que quiero decir,
Es un estado que me hace bien,
Biene de golpe me vas a entender. 

Ahora te toca a ti, 
Ya tienes claro que debes decir, 
Esa alegria y ese bienestar, 
Van convirtiendo esa Superstar. 

Ref.: Ya siento la energia,
Que buena compañia, 
Se siente el escenario, 
Y el grito necesario. 

Euforia!!! Te da la gloria, 
Grita!!! La gente grita, 
Canta!!! Siente la euforia, 
Porque asi queremos cantar... 
Euforia!!! Te da la gloria, 
Grita!!! La gente grita, 
Canta!!! Siente la euforia, 
Porque asi queremos cantar...

Śpiewali  razem piosenkę, skomponowaną przez wszystkich na wspólnym wyjeździe. Osiągnęli to, czego pragnął cały personel studio On Beat - nareszcie zaczęli współpracować. Owoce ich pracy są równie soczyste co pomarańcze. Na większości z uczestników wycieczki uśmiech wymalowany jest od ucha do ucha. Są jednak dwie osoby, które będą pamiętać ten wyjazd jako najgorszy koszmar. Koszmar z pozoru wydający się zwykłym snem... Koszmar, z którego trudno jest się wybudzić.

***
- A pamiętacie, jak Leon biegał po plaży na samych bokserkach bo wiatr zwiał mu wszystkie rzeczy z plaży? - Maxi wspominał ze śmiechem scenkę z obozu, zwracając się do swojej wzbogaconej w nowe osoby paczki
- Ha, tak. Nie zapomnijmy kto rozpłakał się kiedy zwiała mu czapka do wody - burknął Verdas, a raper przyjął podirytowaną minę. Relację dwóch chłopaków po tygodniu zostały złagodzone. Można by rzec, że są nie tyle co tylko pokojowe, ale i również przyjacielskie.
- Tak, frajerzy - Fede wybuchnął piskliwym śmiechem, przypominającym odgłosy delfina.
- Ale ty... - zaczęli chórem pozostali koledzy, lecz chłopak z fryzurą, nad którą pracował okrągłe dwie godziny, przyłożył im palce wskazujące do ust.
- Nikt ma się nie dowiedzieć, jasne?! - wykrzyknął poddenerwowany, a bruneci przytaknęli głowami
- Nosiłeś majtki na głowie - szybko wygadał Leon. Włochowi włączył się tik "ruszającego oka". Wściekł się na swojego przyjaciela. Okazał swą złość goniąc go po całym wolnym placu przed budynkiem ich szkoły. Jego nogi na przemian się "wyprzedzały" w bardzo szybkim tempie. Raz lewa była z przodu, a ułamek sekundy później to prawa "wygrywała". Świetny muzyk mimo doskonałej sprawności fizycznej Leona nie chciał odpuścić, nawet gdy złapała go kolka, a do tego dostał zadyszki. Niestety, zdołał przebiec jeszcze jakieś 5 metrów i ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Zatrzymał się i łapał oddech, wpatrując się w ziemię.
- Możemy porozmawiać? Chcę wszystko wyjaśnić - ujrzał złote balerinki. Wyprostował plecy i spojrzał dziewczynie w oczy
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia, a ty nie masz czego wyjaśniać. Jesteś złą osobą, a to, co zrobiłaś nie mogę ci bynajmniej teraz wybaczyć. Przepraszam, muszę wracać już do domu - wyminął ją z obojętnością. Jego gesty również nie świadczyły o tym, że którekolwiek z wymówionych słów były nieszczere. Podszedł do autokaru i wyjął swoje walizki. Poczekał kilka minut na rodzica z samochodem i razem z nim wrócił do domu.

***
Ręce miała złączone ze sobą, a jej ciało zostało ustawione zaraz za walizką z brudnymi ubraniami z całego tygodnia. Czekała na matkę aż ją odbierze spod budynku, który organizował wyjazd. Nie było jej dane długo stać bezczynnie, wgapiając się jedynie w przemijające ją auta.
- Wsiadaj - uchyliła lekko szybę i zaprosiła córkę do pojazdu. Ta rozpromieniła się na jej widok. Szybciutko zaniosła torbę do bagażnika, a sama usadowiła się na miejscu pasażera. Stęskniona za Esmeraldą, przytuliła ją z całych swoich sił - Już... spokojnie... tlenu... - symulowała atak duszności jej matka. Violetta natychmiast wypuściła ją ze swoich objęć. Przełożyła pas przez ciało i usiadł prosto w oczekiwaniu na szybki powrót do domu
- Nawet nie wiesz, jak tęskniłam... - odezwała się wreszcie Castillo
- A jak my tęskniliśmy. Tak pusto w domu bez ciebie. Nie uwierzysz, co zrobił ojciec... - rozpoczęła streszczać wydarzenia z caluteńkich 7 dni. Po kilku zdaniach Violetta się wyłączyła. Ciałem nadal siedziała grzecznie w samochodzie, ale myślami wciąż wspominała niesamowity wyjazd. Niekiedy banan zagościł jej na twarzy, niekiedy nawet coś szepnęła pod nosem, pośpiewywała... - Założę się, że teraz myślisz o chłopaku, którego słyszałam w słuchawce, kiedy do ciebie dzwoniłam.
- Mamo... - jęknęła ze zdenerwowania
- Doskonale cię znam - nie skłamała żona Germana Castillo - To... jak ma na imię? Kiedy go poznamy? Jesteście parą? - zasypywała córkę masą pytań
- To nie istotne, mamo. Ja z nim nie będę - oświadczyła z niepewnością w głosie
- Ma inną dziewczynę... - usiłowała zrozumieć nastolatkę
- Za dużo chcesz wiedzieć - oburzyła się młoda Castillo. Głowę skierowała do okna, a wzrok utopiła w wciąż zmieniający się obraz za oknem.
_______________
1) Kto jest smutny?
2) Z kim rozmawiał Federico?
3) Co ta dziewczyna zrobiła, że Włoch zareagował tak, a nie inaczej
4) Kogo miała na myśli Violetta?

Ten rozdział osobiście mi nie przypadł do gustu, ale zapewne Ally chciała was wprowadzić w tajemniczość. Zaraz po jego przeczytaniu weszłam na kolejny bo chciałam znać odpowiedź na zadane pytania. Jestem z was dumna. Blog odżywa, obserwatorzy przybywają, a wyświetlenia lecą w górę jak szalone. Czy jedno "dziękuję" wystarczy? Pewnie nie... W takim razie dam dwa razy "dziękuję" i będziemy kwita. Żartuję. Obiecuję natomiast, że dopóki wszystko rozwija się tak dobrze, nie zostawię was. Jestem mega szczęśliwa. Do zakładki w dalszym ciągu zapraszam *KLIK*
10 komentarzy od 10 różnych osób = kolejny rozdział 

środa, 17 września 2014

Rozdział 11: Pocałuj mnie

***
- Niedźwiedź? - upewniała się brunetka
- Jak będziesz tak głośno to cię zje - wyszeptał Verdas i schował dziewczynę za swoje ciało. Violetta mimo iż Leon jest dla niej obcym człowiekiem, poczuła się bezpiecznie. Chyba jeszcze z żadnym chłopakiem nie rozmawiała tak swobodnie. Nawet przy ojcu czuje presję, a z młodym muzykiem? Zero. "Jest wyjątkowy", to zdanie często powtarzała w myślach.
- Jak wepchnę ciebie przed siebie to ciebie zje, a ja ucieknę - zaśmiała się. Brunet już nie wytrzymał jej ciągłego gadulstwa. Przyłożył jej dłoń do ust, by ta wreszcie się zamknęła.
- Co mam zrobić żebyś na chwilę się uciszyła, hę? - odsunął lekko rękę
- Pocałuj mnie! - rozkazała śmiało córka inżyniera, po czym zachichotała. Verdasa oczy przybrały wielkość monet - Żartowałam - szturchnęła go, a on speszony nieśmiało się zaśmiał. Wywrócił oczami zaskoczony całą tą akcją. - Myślisz, że to wilk?
- Nie, Violetta! - krzyknął Leon - To nie żadne zwierzę, bo jeśli byłoby to zwierzę to dawno by nas pożarło - wciąż mówił bardzo głośno. Przyspieszonym marszem podszedł do krzaczka naprzeciwko dwójki, skąd dobiegały odgłosy i przesunął płynnie gałąź, spod której wyłoniły się postacie zarówno uczniów, jak i nauczycieli wgapionych w ciekawą scenę Leona i nowej uczennicy. Brakowało jedynie blondynki i Federico, którzy pozostali obok obozowiska. - Ładnie to tak podglądać? - złożył ręce na klatce piersiowej, a Violetta z zarumienionymi policzkami podeszła do grupy.
- Się zgubiliśmy - tłumaczyła Angie
- Bzdura! Podglądaliśmy was! - zabłysnął swą szczerością Gregorio. - Szczerze? Liczyłem na pocałunek, a nie śmiech, jakbyście na haju byli
- Gregorio! - przystopowała go druga opiekunka
- Tak, tak. - pokiwał na nią ręką.
- Ty i Violetta to coś poważnego? - zapytała Francesca, podchodząc do muzyka nieradzącego sobie ze spacerami po lesie
- Nie, ale gdyby nawet to... Jesteś zazdrosna? - poruszył brwiami i zderzył się z nią barkami
- Nie! - zaprzeczyła zdecydowana - Byłabym szczęśliwa, wiedząc, że już nie cierpisz... i to z mojego powodu. Pragnę byś był z kimś, kogo pokochasz bardziej ode mnie, na przykład tę dziewczynę. Poza tym Diego was zobaczył. Jego mina była bezcenna, kiedy Viola zaproponowała pocałunek. Ktoś tu się zakochał - zaśpiewała. Włoszka była pewna, że Verdas zrobi wszystko, by jego odwieczny wróg cierpiał.
- Mówisz? - zadumał się - Mam plan - skierował w stronę szatynki cwany uśmiech, który sugerował wiele, albo jeszcze więcej.

***
- Czemu się śmiejesz? To nie było zabawne - stopował dziewczynę, wyglądającą, jakby się dusiła... ze śmiechu - Ludmiła! - zastosował metodę "kto głośniej", a blondi zamilkła
- Fede, niezły żart. Zdradzę ci sekret. Kocham siebie, ubrania, muzykę i ciebie. Wiem co to miłość. Jeśli chcesz pouczać Ludmi, najwyraźniej nie czujesz tego, co ona. To ja powinnam uczyć ciebie, jak kochać, złociutki - przejechała palcami po jego nosie. Machnęła włosami w kierunku jego twarzy... po raz kolejny. Ten zdezorientowany ujrzał po raz drugi dnia dzisiejszego burzę włosów, zmierzającą w jego kierunku.
- Dużo pracy mnie czeka - westchnął głośno

***
Po męczącym dniu pełnym niespodzianek i niespodziewanych zwrotów wreszcie nastała noc. Trzeba zaznaczyć, że wyjazd trwa 7 dni, a już w pierwszym nauczyciele zdążyli zgubić dwójkę uczniów na dość długi okres czasu. Gdy księżyc zastąpił słońce, nadszedł czas na rozpakowanie się i przydzielenie pokoi. Zgodnie z losowaniem i regulaminem nikt nie ma prawa zmienić partnera, z którym do końca wycieczki jest zmuszony dzielić pomieszczenie do spania i łazienkę. Wieczór, 20.00. Obozowicze zostali skompletowani i usadzenia na stołkach na plaży, by usłyszeć ostatecznie z kim będą "mieszkać".
- Pragnę zaznaczyć, że losowanie nie jest ustawione. Dobrze, zaczynamy. - uczniowie podchodzili kolejno do kuli, na kształt okrągłego akwarium i odczytywali imiona z karteczek. Dziewczyny wybierały dziewczyny, chłopacy chłopaków. - Diego i Leon - organizatorka odczytała imiona pierwszych współlokatorów.
___________
1) Na czym polega plan Leona?

Czy ktoś potrafi i chce wykonać szablon na tego bloga? Jak coś to pisać do mnie pod rozdziałem albo w nowej zakładce "pytania do Ariany" *KLIK*, tam możecie się pytać o co chcecie. O bloga, o Violettę, o moje życie prywatne albo po prostu trochę popisać i poznać mnie lepiej. Dziękuję za komentarze od was. Coś czuję, że ten blog powróci do swojej świetności szybciej niż sądziłam! Bardzo mnie to cieszy. 143 obserwatorów? Nieźli jesteście. Rozdział jak na razie pisany ciągle przez Ally. Na moje "dzieła" chwilę jeszcze trzeba poczekać. Tworzę, tworzę, ale to ciężko idzie z ograniczonym czasem na kompa, dzięki mamuś! 
A te pytania co są pod rozdziałem, to tak sądzę, że Ally chyba je dała żeby na nie odpowiadać albo może to taka zagadka rozdziału... Nie wiem w sumie co tam siedziało w głowie naszej bloggerce O.o
To co? Standardowo
10 komentarzy od 10 różnych osób = kolejny rozdział 

///Ari <3

sobota, 13 września 2014

Rozdział 10: Z(a)gubieni

***
Oddzielające ją od chłopaka ust centymetry to kwestia kilku sekund by pokonać tę odległość. Violetta nie chce by Verdas ucierpiał od upadku, który sama spowodowała. Sztuczne oddychanie to najczęściej pokazywana forma pomocy w telewizji, dlaczego teraz miałoby nie zadziałać? Centymetry, albo może nawet mniej, a ich usta by się spotkały. Nie w czułym pocałunku... Leon otworzył gwałtownie oczy.
- Bu - krzyknął, a brunetka wyprostowała plecy przestraszona. Spojrzała na ucznia Studia chłodnym spojrzeniem - Domyślałem się, że mnie uwielbiasz, ale nie wpadłem na pomysł, że jesteś we mnie zakochana
- Jesteś idiotą! Idiotą, rozumiesz? - wybuchła brunetka - Myślałam, że coś ci się stało, a ty... Uhh... - jęknęła i podniosła się z klęczek. Skręciła w przypadkową dróżkę i wędrowała wzdłuż niej.
- Znów mam cię gonić? - zapytał retorycznie i ponownie już dnia dzisiejszego ruszył za wcześniej nie znaną dziewczyną. Czuł się za nią odpowiedzialny. Jak brat za siostrę.
- To było podłe - rzuciła, gdy usłyszała zbliżające się kroki chłopaka - Ja martwiłam się o ciebie - mówiła, wciąż nie nawiązując kontaktu wzrokowego
- Martwiłaś się o idiotę? - wyprzedził dziewczynę i spojrzał jej w oczy
- No jasne! Ale ja nawet o liściach, które spadają z drzew jesienią się martwię, więc to nic nie znaczy - ominęła jego spojrzenia, wskazując ręką na opadający powolnie listek
- Tyle, że mnie uwielbiasz, a tego liścia masz gdzieś, prawda? - ponownie wlepił jedną ze swoich cudownych min do umysłu Violi
- Tak... - rozmarzyła się - Nie! Nie! Nie patrz się tak na mnie. Przez ciebie mówię, czego w ogóle nie chcę. N..nie!
- Ja ci się podobam - zaśpiewał
- Nie, Leon. Oczarowała mnie twoja muzyka, a nie wygląd - przyznała, spuszczając głowę w dół. Automatycznie zaczęła bawić się palcami i co chwile na nie zerkała.
- Nawet mnie nigdy nie słyszałaś...
- Słyszałam. Byłam w studio, a ty grałeś na gitarze i śpiewałeś piosenkę o miłości. Twoja dziewczyna zapewne była zadowolona, gdy ją jej pokazałeś. Jest piękna.
- Nie mam dziewczyny. Już nie. - cicho dopowiedział ostatnie zdanie. Sam nie miał zielonego pojęcia dlaczego zwierza się kompletnie obcej dziewczynie ze swoich sercowych spraw. Nie znał nawet jej imienia... A o tym, co łączy go z Francescą boi się zdradzić nawet Feder'owi, którego zna od bardzo, bardzo dawna. - Właśnie, właśnie... Niezainteresowana, jak masz naprawdę na imię? - znów na jego twarzy wykreował się cwaniacki uśmiech
- Violetta - odrzekła dumnie - Leon, mam pytanie... - przybrała błagalny wyraz twarzy
- Ciiii... - przyłożył palec do jej ust
- Le...
- Cicho bądź - uciszył ją szeptem - Słyszysz?
- Co?
- Ktoś lub coś się tu do nas zbliża...

________
1) Co, lub kto zbliża się do "Leonetty"?

Kolejny rozdzialik by Ally. 
Anonimku, dziękuję za spam, ale tym razem:
 Kolejny rozdział pojawi się, jeśli pod tym postem będzie co najmniej 10 komentarzy od 10 różnych osób
Mało osób głosuje w ankietach :( Wiem, że jeszcze nie każdy mnie tu polubił, ale współpracujcie ze mną. Mi też smutno, że Ally nie odpisuje na komentarze i pewnie nawet nie zagląda na tego bloga. Musimy uszanować jej decyzję i żyć dalej. Spróbujmy na nowo odbudować tego bloga i przywrócić mu dawną świetność. Proszę!
Kocham was. Zabieram się za pisanie rozdziału 25. Wyczekujcie kolejnego. 
///Ariana

środa, 10 września 2014

Rozdział 9: Droga do miłości jest skomplikowana

***
- Przyznaj, że się zgubiliśmy, niezainteresowana - nalegał Leon, składając ręce na klatce piersiowej z ciałem opartym o pień drzewa. Wyczekiwał momentu, gdy Castillo przyzna mu racje, a on wreszcie jej zaimponuje, odnajdując drogę do zakwaterowania całej grupy. Brunetka natomiast, która na pierwszy rzut oka zdawała się być kompletnie niewzruszona tą sytuacją, w rzeczywistości nie miała pojęcia którędy należy iść dalej.
- Tędy - wskazała chyba po raz setny kolejny przypadkowy kierunek
- Tędy? Szliśmy już tą trasą. Patrz, nawet tu leży moja butelka po coli - Verdas podniósł z gleby porośniętej mchem plastik, zaświadczający o tym, że chłopak nie dba zbyt o środowisko. Potrząsał kilka razy butelką przed twarzą dziewczyny i z powrotem rzucił ją na ziemi, by niszczyć planetę. - Zgubiliśmy się, mówiłem. Miałem racje, a ty nie. - nastała chwila ciszy, którą koniecznie musiał przerwać Leon - Teraz jest ten moment, w którym błagasz mnie żebym zaprowadził nas dobrym szlakiem do reszty. Możesz użyć zdrobnień jak Leoś, Leonku, Leosiu...
- Leon - przystopowała chłopaka
- Tak też może być... Mów dalej - gestykulował rękoma
- Znasz drogę? - zapytała bezradna
- Nie - odparł z głupawym uśmiechem na twarzy
- A ciebie co tak bawi? Człowieku, jesteśmy sami w lesie i nie mamy pojęcia jak wrócić do reszty grupy, zgubiliśmy się! To nie jest śmieszne! - podniosła głos szczupła nastolatka
- Ha, teraz masz sporo czasu by mnie wreszcie polubić, prawda? - poruszył zabawnie brwiami i zbliżył się do Violetty. Ta natomiast odepchnęła go obydwoma rękoma, czego skutkiem był upadek Verdasa. Chłopak przed twardym lądowaniem na ziemię najpierw uderzył głową w kamień, a następnie zemdlał, co wywnioskowała młoda Castillo po zamkniętych oczach bruneta.
- Wstawaj - szturchnęła go nogą, jak jakiegoś śmiecia. - Leon, wstawaj! - wypowiedziała z dużo większym zainteresowaniem. Kolejne zawołania pełniły rolę pewnej paniki, że przez nią jemu się coś stało. - Proszę cię, nie żartuj sobie - uklęknęła przed postacią męską i lekko poklepała go po policzkach. W tym momencie czuła strach, olbrzymi strach, który z każdą sekundą jedynie się mnożył... potęgował.
Przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej by sprawdzić czy oddycha, a serce nadal bije. Nigdy wcześniej nie znalazła się w podobnej sytuacji. Podpatrzyła jedynie interwencje lekarzy w przeróżnych filmach medycznych, oglądanych często przez domowników. Serce bije, nie czuję jak oddycha, stwierdziła. Wyprostowała plecy. W jej czaszce już wytwarzały się retrospekcje z seriali. Miała zamiar odwołać się do nich z zapytaniem "co dalej". - Już wiem! - zakrzyknęła z ulgą i nachyliła się do Verdasa. Kiedy dzieliły ją centymetry od ust chłopaka, wydarzyło się coś, czego się raczej nie spodziewała...

***
Dziewczyna zaczęła biec w przeciwną stronę. Chłopak nim mrugnął zauważył tylko czochrane przez wiatr włosy, który wiły się w każdą możliwą stronę. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, wydobyć z siebie choć słowa. Nie gniewał się na Ludmiłę. Rozumiał, że dopiero od niedawna zaczyna rozumieć czym jest miłość, bądź nigdy tego nie poczuła, lecz stara się zatrzymać przy sobie swojego opiekuna. Odwrócił głowę ostatni raz w kierunku morza i poszedł swoim normalnym tempem. Dołączył do grupy oraz swojej ukochanej. Nauczyciele starali się zorganizować jakoś zebranych. Wpadli na pomysł by połączyć ich w pary. Angie szybko zliczyła wszystkich obecnych.
- Trzydzieści dwa, Gregorio - zakomunikowała opiekunowi
- Trzydzieści dwa? - skrzywił się
- Trzydzieści dwa - potwierdziła koleżanka z pracy ze stoickim spokojem - Chwileczka... Kogoś brakuje... - zamyśliła się - Kogoś brakuje! - wykrzyknęła przerażona.
- Lu - Feder szturchnął łokciem swoją dziewczynę, która obserwowała cały ten teatrzyk ze skupieniem. Uwielbiała bowiem, gdy ktoś cierpiał
- Przynieś popcorn - rozkazała, wymachując rękom
- Chcę cię nauczyć kochać - postanowił Włoch, spoglądając na dziewczynę z troską. Czekał aż ta zrobi do niego maślane oczka i rzuci mu się na szyję. Widział podobną scenie w filmie, więc postanowił zgapić pomysł. Pięknooka zarzuciła na niego jedynie swój wzrok. Chwileczkę trzymała go w niepewności. Feder'owi zaświeciły się oczy niczym kryształki. Wyczekiwał na reakcję ukochanej, która nastąpiła sekundy później.
_______
1) Co się wydarzyło, czego Violetta się nie spodziewała?
2) Jaka była reakcja Ludmiły na wieść, że Feder chce ją nauczyć kochać?

(To, co jest pochyłą czcionką to ja (Ariana) piszę) Rozdział napisała Ally, ja tylko publikuję. W prawdzie nie było 30 komentarzy, ale połowa tego, jednakże mam ograniczony dostęp do komputera, więc albo dziś, albo za tydzień... 
Przypominam iż to jest kontynuacja 3 historii. Ci, którzy nie bardzo się orientują, zapraszam tu *KLIK
Wciąż negocjuję z Ally powrót, ale ona nie chce. Jakieś pomysły żeby wróciła? Może spam pod tym postem z błaganiem i powodami by została? Ja, tak samo jak wy za nią tęsknie!
Z tego co pamiętam Ally często pisała pod kreską coś zabawnego z jej życia, ale u mnie w sumie nic się nie dzieje. Szkoła, dom, nauka, szkoła dom, nauka x10 miesięcy. 
Porobię zaraz ankiety z pytaniami do was. 

Minimum 10 komentarzy i następny rozdział się pojawi. 
Minimum 10 komentarzy od 10 różnych osób i następny rozdział się pojawi. 

piątek, 5 września 2014

Hej, wyjaśniam.

Cześć wszystkim czytelnikom bloga "All you need is love" <3
Może najpierw się przedstawię i dopiero później przejdę do wyjaśnień.
Jestem Ariana, pewnie dlatego, że ją ubóstwiam.(Arianę Grande) Tak samo jak jej rolę "Cat" oraz "Problem".
Skończyłam 13 lat. Należę do Fandomów takich, jak:
#Arianators
#Cules
#Lodofanaticas
#Jorgistas
#Rossanators
#Selenators
#Saszanators
Jejciu, dużo tego. Uwielbiam piłkę nożną, a moją ulub. drużyną, co widać po fandomie jest FC Barcelona. Nie mogę stwierdzić, że kocham najbardziej Messi'ego, czy Neymar'a, bo prawdziwy fan szanuje, kocha, kibicuje i uwielbia całą drużynę.

Teraz pewnie kwestia "co ona tu robi?"
Pamiętacie Ally? Eh, pewnie tak. Dziewczyna lekko niezdecydowana jest, co sama przyznaje bez bicia. Napisałam do niej na poczcie o tym czemu usunęła tego bloga. Ona mi odpisała "Nie chcę was zawodzić." Na co ja odpisałam, że niby czym nas zawodzi. Wtedy ona się rozpisała, ale główna puenta jest taka, że usunęła bloga by nie odchodzić, powracać i tak ciągle, bo jak to ujęła "to denerwujące i dziecinne". Nie miała sił na blogowanie, do tego nauka i pod wpływem chwili usunęła. Skróciłam naszą pogawędkę wam. Ale teraz najważniejsze. Zapytała się mnie czy czytałam bloga, a ja zgodnie z prawdą stwierdziłam, że tak. Potem ona poprosiła mnie bym... poprowadziła go za nią. To był szok! Przyjęłam ofertę, choć nie mam pojęcia jak się spiszę.
Długo czytam tego bloga, bo bodajże od 25 rozdziału opowiadania pierwszego (które na nowo przeczytałam z 10 razy). Załatwiłyśmy szybko formalności i jestem.
Od dzisiaj ja jestem administratorem tego bloga. Ku mojemu zdziwieniu Ally napisała parę... dużo rozdziałów. Postanowiła kontynuować 3 historię i napisała ją aż do 23 rozdziału. Opublikuję je dla was, napisane własnoręcznie przez BYŁĄ administratorkę. Ally odeszła, nie wróci, ale ja chciałam, żeby nie usuwała swojego konta (może zmieni zdanie), na co ona powiedziała "rób co chcesz".
Ci, którzy w dalszym ciągu mają ochotę na czytanie tej historii, zapraszam!
Czy przez te usunięcie ktoś tu jeszcze jest?
Minimum 30 komentarzy pod postem? 
Właśnie zaczynam 2 klasę gimnazjum, nauka itd. Dlatego rozdziały będę dodawała co 2/3/4 dni, bo mam ograniczony dostęp do kompa, niestety.
Po 23 rozdziale wezmę sprawy w swoje ręce i postaram się coś dla was o własnych siłach napisać. Trochę podpatrzyłam Ally i mam nadzieję, że nie odczujecie wielkiej różnicy.
Długi post, ale ma ważne informacje.

Ktoś dotrwał?

Zostanę jeśli będzie minimum 30 komentarzy pod tym postem. 

 Nigdy wcześniej nie znalazła się w podobnej sytuacji. Podpatrzyła jedynie interwencje lekarzy w przeróżnych filmach medycznych, oglądanych często przez domowników. Serce bije, nie czuję jak oddycha, stwierdziła. Wyprostowała plecy. W jej czaszce już wytwarzały się retrospekcje z seriali. Miała zamiar odwołać się do nich z zapytaniem "co dalej". - Już wiem! - zakrzyknęła z ulgą i nachyliła się do Verdasa. Kiedy dzieliły ją centymetry od ust chłopaka, wydarzyło się coś, czego się raczej nie spodziewała...
______
Przedsmak 9 rozdziału napisanego jeszcze przez Ally

///Ariana