wtorek, 21 października 2014

Rozdział 20: Spóźniona

***
Czułam, że ciekawość próbuje zwyciężyć ponad wszystko. Toczyło walkę z rozsądkiem, który mówił, że sama obecność Leona mi wystarcza. Po prostu, ja i on, a reszta to tylko dodatki. Fakt faktem to co dla mnie przygotował było niesamowite. Czy istnieje takie określenie jak coś niesamowitniejsze od niesamowitości? Chyba nie... Jednak z mojego punktu widzenia miałabym prawo nazwać Leona najniesamowitniejszogenialowspaniałoromantycznowyjątkowocudownym facetem na Ziemi i sądzę, że każdy kto by go poznał, przyznał mi by rację. Z nim wszystko jest takie proste i... nieskomplikowane. Kocham Larę jako przyjaciółkę, ale to zupełnie inne uczucie niż darzę Leona.
- Chcesz wiedzieć co to za niespodzianka? - wymachnął dłonią przed mymi oczami. Chyba odrobinę się rozmarzyłam i kompletnie zapomniałam, że on siedzi tuż obok mnie. Ups. Skinęłam głową. Chłopak wstał z koca i wyciągnął ku mnie rękę. Dotknęłam jego dłoni i również usunęłam swoje ciało z materiału. Przystojniak nadstawił łokieć, a ja bez zawahania przełożyłam pod nim rękę. Szliśmy i szliśmy. Momentami twierdziłam, że mój chłopak chce mnie zaciągnąć do Brazylii... Nie nudziłam się, zwyczajnie nogi nie marzyły o wędrówce... długiej wędrówce.
- Leoś - jęknęłam, a on skupił wzrok na mnie. Wyraził mimiką twarzy, że mam kontynuować - Nogi mnie bolą - wyznałam bez owijania w bawełnę.
- Jeszcze kawałek i dojdziemy - uzyskałam informację, która tłumaczona na mój język oznacza "nie denerwuj mnie, będziemy szli jeszcze bardzo długi odcinek drogi i nie jęcz". Tak właśnie przekształciłam sobie to zdanie. Leon nie wypowie mi tego wprost bo... bo po prostu taki jest.
- Leon - stanęłam i spuściłam na dół ramiona z miną zbitego pieska. Odchyliłam do tyłu głowę, ukazując jak bardzo zmęczenie dało się we znaki. Brunet przewrócił oczami, co najwidoczniej było dobrą wróżbą dla mnie. Chłopak zbliżył się do mojego ciała i biorąc głęboki wdech, zdecydował się mnie nieść na plecach aż do końca trasy. Nie podważałam jego decyzji, wręcz przeciwnie. Ścisnęłam go bardzo mocno, bym nie spadła. Bardzo odpowiadała mi taki środek transportu. "Czy masz już dość silników, benzyny i ciągłego stania na czerwonych światłach? Czy ciebie też denerwuje warkotanie motocykli, spaliny samochodu bądź ciągłe przebieranie nogami na rowerze? Jeśli tak to mamy idealnie rozwiązanie. Leon - jako przyszłość motoryzacji. Już dość ze stacjami benzynowymi i zakazami. Leon Verdas do nabycia u rodziny Verdas." Nie, nie, żartuję. Leoś jest tylko mój. Poza tym nie spełnia nawet kryterium 10km/h, więc i tak by nie wypaliło.
- Jesteśmy - wyprostował się, a ja zeskoczyłam na ziemię. Rozejrzałam się dookoła. Słyszałam w tle ciche stękanie Verdasa.
- Hmm - westchnęłam - Czy mi się wydaję, czy szliśmy dwa razy dłuższą drogą do ulicy, skąd odbierze mnie mama? - wydedukowałam jedno z najbardziej prawdopodobnych rozwiązań. Zerknęłam na Leona, który stał ugięty w pół, łapiąc oddech - Jejciu, kochanie - ułożyłam dłoń na jego plecach - Mogłeś mówić, że jestem za ciężka
- Co? - ponownie przyjął prostą pozycję ciała - drobniak mi wypadł z kieszeni i ten... no. - schował monetę do kieszeni, a ja wypięłam w jego stronę język. Zapewne kłamał. Nie chciał żebym dalej kwestionowała jego siłe, więc wymyślił sobie wymówkę z pieniędzmi. - I tak, przeszliśmy dłuższą drogą bo myślałem, że spacer będzie idealnym dopełnieniem naszej randki, ale nie przewidziałem, że kogoś z nas dwóch zaczną boleć nogi. Podpowiem, że tym kimś nie byłem ja
- Moim skromnym zdaniem ta randka była najlepszą ze wszystkich moich randek - ogłosiłam zgodnie z prawdą - zapewne dlatego, że to była moja pierwsza - dodałam nieśmiało i dużo ciszej. Przystojny brunet mimo wszystko zrozumiał co mu przekazałam. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek. - Leoś, bardzo mi na tobie zależy. Jesteś moim pierwszym chłopakiem, pierwszym z którym wszystko jest tak na poważnie. Wiem, że będziemy się kłócić i że czasami będziesz miał mnie dość, ale... Leon, proszę. Nie zrań mnie na tyle żebym żałowała, że cię poznałam. Domyślam się, że to co łączyło cię z Francescą było dla ciebie bardzo ważne. Nie baw się ani jej uczuciami, ani moimi. Nie chce być zabawką na pocieszenie albo przedmiotem, który ma wzbudzić jej zazdrość. Chcę cię kochać i być kochana - starałam się mówić przekonująco. To dla mnie ważne. Nie mam zamiaru robić sobie nadziei i zakochiwać się w nim z każdym dniem coraz bardziej aż w końcu on złamie mi serce, a jedno z moich obaw okazałoby się już nie tylko wytworem wyobraźni.
- A ja chcę być z tobą - uspokoił mnie. W duchu modliłam się by zaraz za tym stwierdzeniem nie pojawiło się żadne "ale", które prawdopodobnie zepsuło by cały dzisiejszy dzień. - Tak, Violetto. Kocham cię. - wypowiedział nieco dziwnie. Tak jakby nie kierował tego do mnie, ale do siebie, jakby sam sobie dopiero teraz to uświadomił - Francesca była ważna, ale to należy do przeszłości. Te uczucie minęło. Teraz mam ciebie. - utopił swój wzrok w mych tęczówkach, trzymając mnie za dłonie. Ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Przymknęłam oczy. Wyczułam, że on się do mnie zbliża i że chce przypieczętować tę randkę całusem. Czekałam na to. Niewiele brakowało, a pragnienie jego ust zostałoby zaspokojone. Błysk reflektorów rozświetlił ciemność, jaką stworzyłam, nakładając na gałki oczne powieki. Natychmiastowo odskoczyłam od chłopaka. Leon tylko skwasił się na twarzy i podrapał swój tył głowy.
- Tak. Moja mama już jest - wskazałam kciukiem znajome auto, informując przy tym Leona. On nie wyglądał na specjalnie uradowanego. Pomachałam mu na pożegnanie, z wciąż towarzyszącym mi bananem na twarzy. Następnie otworzyłam drzwi żelaznego pudła i zapakowałam się do środka.

Po powrocie nie mogło się obyć bez pytań z kim, gdzie i dlaczego tak długo byłam. Mój tata chwilami jest zbyt ciekawski, niestety, choć z drugiej strony stokrotnie wolę go takiego niż gdyby kompletnie nie uczestniczył w moim życiu. Udzieliłam mu wymijających odpowiedzi, którego go nie usatysfakcjonowały. Trudno, na ten moment zdanie "chcę mi się spać" powinno mu wystarczyć. Podreptałam na górę. Rzuciłam torebkę na łóżko i wparowałam do garderoby w celu zmiany ubrania na pidżamę. Uwielbiam moje sukienki, ale taka milusia, luźna i słodziaśna pidżamka jest o wiele wygodniejsza. Poczułam się, że zmęczenie wręcz rozkazuje mi położyć się spać, jednak uzależnienie od bloga oraz fanów było silniejsze. Szybciutko zalogowałam się na moje konto i sprawdziłam ile mam wyświetleń. 30 658 231, "naprawdę nieźle", stwierdziłam. Podparłam brodę o wewnętrzną część dłoni. Nawet nie zorientowałam się kiedy moje oczy zaczęły się przymykać. Trwało to moment, a ja zasnęłam na siedząco.

Ta noc minęła mi strasznie. Przez pozycję, w jakiej spałam nabawiłam się okropnego bólu pleców.
- Ałć - zajęczałam po rozprostowaniu się. - Nigdy więcej - przysięgłam, odchodząc od biurka. Z myślą, że godzina nie spłatała mi figla, w rutynowym, porannym tempie odwiedziłam moją garderobę. Wybrałam dla siebie zestaw, zwinęłam torebkę wraz z komórką z łóżka. Przełożyłam pasek przez ramię i postukując obcasem o drewno, zeszłam na dół. Przy stole nie było żywej duszy, nawet śniadanie zniknęło. - Olga? - zapytałam, a gosposia wychyliła się zza futryny, oddzielającej salon od kuchni
- Tak? - wycierała szmatką mokry talerz
- Gdzie wszyscy?
- W pracy - poinformowała mnie. Już chciałam zadać kolejne pytanie odnośnie śniadania, ale szatynka uprzedziła mnie - A ty nie w Studio?
- Zaraz wychodzę - uspokoiłam ją, wciąż będąc w przekonaniu, że zostało mi 45 minut do rozpoczęcia zajęć
- Zaczynacie dziś później? - Olga dalej zasypywała mnie pytaniami, które dawały mi coraz więcej do myślenia.
- Nieee... - przeciągnęłam samogłoskę. Poskładałam całą wypowiedź w całość. Rodzice są już w pracy, a zaczynają ją o tej samej godzinie, co ja lekcje z Studio, Olga zmywa naczynia po śniadaniu, które rutynowo zostało rozłożone tak, byśmy zjedli je całą rodziną, do tego te pytania, czy zaczynam zajęcia później... Wszystko jasne. Panicznie wyjęłam komórkę z torby by sprawdzić czy jestem spóźniona. - Już 11? - krzyknęłam. Biegiem zerwałam się w kierunku szkoły. Musiałam zaspać. Felerny budzik, ugh. Na szczęście przystanek umiejscowiony jest niedaleko mojego domu. Szybko złapałam autobus, który podążał akurat pod same mury On Beat Studia. Po drodze przeglądałam masę sms'ów jakie zostawili mi na przemian Leon i Lara. Martwili się dlaczego nie dotarłam na 3 lekcje. Nie posiadałam czasu by odpisywać na każde po kolei, więc wysłałam jedną wiadomość. "Zaspałam, zaraz będę", napisałam. Wysiadając z publicznego środka transportu, zauważyłam jak tłum ludzi zbliża się do mnie. Część po prostu wsiadła w autobus, ale ta znacznie większa grupka stanęła przy mnie. Naliczyłam, że to zbiorowisko składało się z calusieńkiej mojej klasy. Przyszli mnie przywitać? Jak miło.
- Violuś - krzyknął Leon i niemalże automatycznie mnie przytulił. Te ciepło, zapach jego perfum oraz jego bliskość... Uwielbiam gdy to robi.
- Co się dzieję? Czemu wszyscy tu czekamy i na co? - upraszałam się o odpowiedź na trapiące mnie pytania. Wytypowałam wzrokiem mojego chłopaka, jako tego, który miał mnie doinformować.
- W sumie to nikt nie wie. Wydaję mi się, że to Gregorio i Angie czegoś od nas chcą. To chyba coś poważnego bo słyszałem kłótnie pod pokojem nauczycielskim - rozjaśnił mi brunet.
- Coś na zasadzie "Jam jest Gremlin, przywódca rodu gregoriów spod gatunku siępodupiępodrapię... A ja jestem Angeles, przywódczyni plemienia ,,zniszczę gregoriowy ród siępodupiępodrapię ponieważ mam tajną broń, którą jest drapaczka i posiadam dłuższą nazwę, więc jestem ważniejsza"", tak, ja też słyszałem ich historię - próbował nas rozbawić Federico. Parsknęłam śmiechem, nie z jego jako takiej humorystycznej opowieści, lecz z nauczyciela i nauczycielki przebranych za greckich bogów z gniewną miną.
- Federico, po lekcji do dyrektora - krzyknął mu do ucha mężczyzna, a ten aż się zaczerwienił. Chwyciłam się za małżowinę ponieważ również i mnie drażnił ten krzyk.
- Mówiłem, że to prawda - dodał cicho Włoch
- Federico! - wrzasnęła równie rozwścieczona Angie. Zabolało mnie drugie ucho.
- Po co my tu jesteśmy? - usłyszeliśmy głos spośród tłumu. Nauczyciele ubrani w białe szaty wreszcie ochłonęli. Gregorio ujął do ręki mikrofon, a po sprawdzeniu głośności urządzenia, zaczął stopniowo rozjaśniać nam powód zgromadzenia.
_________
1) Jaki jest powód zgromadzenia?

Rozdział pisany oczami Violi. Podoba się? Mi chyba wygodniej się pisze w trzeciej osobie XD 
Dobra, nie przedłużam bo i tak nie mam nic mądrego do napisania, tak, tak. Pa. 
///Ari :D 

poniedziałek, 20 października 2014

Zabawa - wykreślanka Tini

Wykopaliście najlepsze zdjęcie :( Wy... wy.. Ah, trudno. Życie. (w sumie wszystkie mi się podobały XD)
Następna wykreślanka z Lodo
Które zdjęcie następne ma odpaść? 
Info o rozdziale: 
- Ally od 20 rozdziału postanowiła pisać w pierwszej osobie oczami Violi. 
- W rozdziale brak Femiły. 
Wczytajcie się w nie i napiszcie w komentarzu czy wolicie w pierwszej osobie żebym pisała, czy w trzeciej. Ja dopiero dobrnęłam do napisania 32 rozdziału. W sumie to go zaczynam, ale cii i pisze w 3 osobie ;)



piątek, 17 października 2014

Rozdział 19: Druga pierwsza randka

***
- Trzecia pierwsza randka? Co? - rozbawiło to bardzo Violę. Dziewczyną zachichotała, zasłaniając sobie usta. - Leon... - ukazała swoje białe ząbki i wtuliła się jeszcze bardziej w ciało ukochanego - widzisz? Za to cię kocham. Umiesz mnie rozśmieszyć i dbasz o mnie. Wiem, że nie umiałbyś mnie w jakikolwiek sposób zranić. - zacisnęła uścisk.
- Violetta, ty chyba czegoś tu nie rozumiesz. Gdzieś zniknęły wszystkie rzeczy, które przygotowałem dla nas. - córka inżyniera odsunęła czaszkę od umięśnionego ramienia faceta. Zmarszczyła brwi, stając naprzeciw jego.
- Gdzie zniknęły? Wyparowały? Leoś,w sumie... bez tego jest też fajnie. Ja mam ciebie, a ty masz mnie i nic więcej mi nie potrzebne. - uspokoiła go ciepłymi słowami. Mimo tego z buzi Leona wciąż nie schodził grymas. Tyle starań na marne.
- Miało wyjść idealnie - rzucił smutnie.
- I wyszło - po raz kolejny starała się udowodnić ukochanemu, że to nie miejsce ani gadżety sprawiają, że czuje się kochana, ale osoba u jej boku. Cała jej wypowiedź była całkowicie szczera.
- Chwileczkę - podniósł radośnie palec wskazujący do góry. - Jeden skręt w lewo, potem prawo i prosto. Pomyliłem się - przypomniał sobie. Ujął dziewczynę za rękę i zaczął ciągnąć ją za sobą, nie uświadamiając wybranki jaki jest konkretny cel ich pośpiechu
- Zwolnij - wołała Violetta, której nie podobał się ten sposób poruszania się. Ciężko jest skakać po trawie w butach na podwyższeniu, do tego mając na uwadze, że w każdej chwili może wpaść na kamień i wylądować na glebie. Stanowczo była przeciwna tej pogoni... w zasadzie nie domyślała się za czym. Verdas nie bardzo przejął się pojękiwaniem Violi. Uważał, że skoro samo jego towarzystwo jej wystarczy i nic innego nie ma znaczenia, to w tej sytuacji nie powinna zabierać głosu. W końcu są razem... - Leon - wydusiła zdyszana. Chłopak nieznacznie zwolnił. Dostrzegł kałużę, która wcześniej wydawała mu się być kępką trawy. Oboje biegli prosto na nią. Leon gwałtownie zahamował, lecz Violetta nie miała tyle szczęście. Wykonała o dwa kroki więcej niż jej chłopak, a tym samym poślizgnęła się na plamie błota i upadła tyłkiem w kałużę. Jej obawy się potwierdziły. Cudownie. Młody muzyk odliczał w głowie sekundy nim rozpęta się kłótnia. 3... 2... 1... - Leon! - wrzasnęła Castillo. Chłopak automatycznie przy niej uklęknął. Wina leżała zdecydowanie po jego stronie.
- Sorki, Violuś - wyciągnął w jej kierunku dłoń. Dziewczyna chwilę się wahała czy skorzystać z pomocy czy odpłacić się ukochanemu w podobny sposób. Brunetka przyjęła  jego ofertę. Nie jest zbytnio mściwa. Chłopak doprowadził ją do prostej postawy. - Ha, Viola, jesteśmy praktycznie na miejscu
- Nie obraź się, ale jestem cała przemoczona, zimno mi i nie mam ochoty siedzieć w tych ubraniach kilka godzin. Wolę wrócić do domu - przejechała wewnętrzną częścią dłoni po swoich ramionach. Leon skinął głową. Zdjął z siebie rozpinaną koszulę i okrył nią swoją dziewczynę. Sam został w białym podkoszulku. Przewiewny, cienki materiał to nie to samo co ciepła bluza, ale może choć w małym stopniu uchroni córkę inżyniera przed chorobą. Violi zrobiło się żal ukochanego. Przygotowywał dla niej niespodziankę naprawdę długo, a teraz ona nawet nie ujrzy i nie pochwali go za to. - Leoś, w sumie to ubrania wyschną, a skoro twierdzisz, że jesteśmy prawie na miejscu...
- Nie, jeszcze się przeziębisz - zatroszczył się o nią. Obtulił ukochaną ramieniem i kierował jej ciało w przeciwną stronę. Ta jednak zaparła się nogami o glebę i stawiała opór.
- Ale ja chcę, Leon. Chcę zobaczyć, co dla nas przygotowałeś.
- Tak, a jak zachorujesz to nie pozostawisz mi wyboru - Viola zwróciła ku niemu zaciekawiony jego odpowiedzią wzrok - Będę musiał wszystkim mówić, że jesteś chora z miłości do mnie - podsumował. Violetta wykonała kołowrotek oczyma - No co? - wzruszył ramionami

Mina Violetty, gdy odkryła czarujące miejsce, zdecydowanie była warta tylu godzin przygotowań. Piknik wyszedł lepiej, niż planował to pomysłodawca całej randki. Cały prowiant został spożyty, a skórki od pomarańczy posłużyły za szeroki uśmiech przystojniaka. Zielona pozostałość po arbuzie stanowiła większy opór, ale ostatecznie również wylądowała na miejscu śnieżnobiałych zębów Verdasa. Oczywiście, jak na artystów przystało nie mogło się obyć bez odśpiewania piosenki.

Jeśli to miłość to nic więcej nie trzeba
nic, nic więcej.
Jeśli to miłość zapomnij o kalendarzu
I nic, nic nad to
Dokąd ja idę idziesz też ty
będziesz mi towarzyszyć
Dokąd pójdziesz pójdę ja
i będę za tobą iść.

Miłość wisi w powietrzu,
zbliż się do mnie,
Stawiasz na to co czuję
Miłość wisi w powietrzu,
zaufaj mi.
Zaraz zobaczysz że czas nie istnieje
tylko przeznaczenie, które na zawsze nas połączyło.

Jeśli to miłość to nic więcej nie trzeba
nic, nic więcej.
Jeśli to miłość zapomnij o kalendarzu
I nic, nic nad to
Dokąd ja idę idziesz też ty
będziesz mi towarzyszyć
Dokąd pójdziesz pójdę ja
i będę za tobą iść.
[...]
Dziewczyna wzruszyła się zarówno przesłaniem utworu, jak i faktem, że chłopak skomponował go tylko i wyłącznie dla niej. Bez zastanowienia wtuliła się w ciało chłopaka. Kompletnie zapomniała o przemoczonym własnym ubraniu. To nie odgrywało większego znaczenia. Pamięć na telefonie dwójki w ciągu całego dzisiejszego dnia zmniejszyła się. Leon robił zdjęcia Violettcie z zaskoczenia. Gdy dziewczyna się zorientowała, zaatakowała jego by odebrać mu komórkę. Nie obyło się również bez sefie dwójki, które robili sobie dosłownie co kilka minut.
- Najlepsze zostawiłem na koniec - szepnął do ucha. Pięknookiej bez żadnej kontroli pojawił się uśmiech na twarzy.
________
1) Co jeszcze przygotował Leon?

Sweet randeczka by Ally. Czy u Leonetty nie jest przypadkiem zbyt kolorowo? XD
W ogóle ten, dzięki za komentarze :D Nie wiem co tu pisać. Ally zawsze miała coś mądrego lub mniej mądrego do napisania, a ja... no ten, no. No. Poinformuje może wszystkich o czymś, czego pewnie nikt nie wie. DZIŚ PIĄTECZEK! Oh yes. Czujecie to? Hehs, ja nie. Chora... Dobra, bezsens. Kończę. Cześć. Do następnego. 
///Ari <3

wtorek, 14 października 2014

Zabawa - wykreślanka Tini

Nanana, odpadło kolejne zdjęcie Tinity (z sesji do magazynu "El Planeta Urbano"), które miało numer 6. Szkoda, ładne zdjęcie, ale cóż. Wasz wybór XD 
Lecimy dalej. Głosować w komkach, które eliminujemy jako następne. 
Podoba wam się zabawa? Czy po Tini chcielibyście Lodo? A może dla odmiany jakoś chłopaka... Jorge? Chętnie poznam wasze opinie.
Nwm czy dam radę opublikować w tym tygodniu rozdział. Czekajcie. 
Papapapa <3



niedziela, 12 października 2014

Rozdział 18: Przygotowania do randki

***
Brunetka wciąż wymieniała spojrzenie ze swoją kuzynką. Ciężko było odgadnąć jakie emocje w niej drzemią. Jej wyraz twarzy nic nie przedstawiał, no może poza obojętnością w oczach. Violetta rozłożyła ręce wzdłuż swojego ciała.
- Violetta, jesteś dziewczyną Leona? - oczekiwała natychmiastowego udzielenia informacji. Obydwie stały niczym przytwierdzone podeszwami do podłoża. Nie wykonały żadnego ruchu stopami. Niezręczna cisza po zadanym pytaniu coś oznaczała. - Violetta! - poganiała Lara
- Tak, ale nie rozumiem dlaczego masz do mnie o to pretensję - automatycznie rozpoczęła ciąg tłumaczeń, który mógłby trwać dłużej gdyby nie interwencja kuzynki
- Okay - wzruszyła ramionami, będąc skora zakończyć rozmowę
- Lara - zawołała Vilu i przydreptała bliżej krewnej - Czujesz coś do Leona?
- Nie - zaprzeczała, wyglądając na pewną swych słów. Pogłaskała ramię brunetki i przekręciła głowę w lewo, nadając swojej twarzy życzliwości - Uważaj na niego, jasne? Nie zawsze serce jest dobrym doradcą, a ludzie nie koniecznie są takimi, za jakich ich mamy. - poklepała przykryte wcześniej dłonią miejsce i pomachała na pożegnanie. Violetta z grzeczności powtórzyła gest. "Co oznaczają słowa Lary, ona coś wie i nie chce żebym się od niej dowiedziała. Czy Leon jest w stanie mnie zranić, a może mówiła o kimś innym? Może mnie okłamała, mówiąc, że nic nie czuje do niego? Nie, to nie w jej stylu. Lara często kłamie, ale mnie jeszcze nigdy nie oszukała, tak sądzę. Powinnam chyba sama dojść do prawdy, choć zapewne nie dam rady... Czy jak zapytam Leona o tę rozmowę, powie mi wszystko? Ale jeśli nic nie ma do ukrycia wyjedzie na to, że mu nie ufam... Co mam teraz zrobić? Zostawić to tak i udawać, że nic nie słyszałam? To chyba najlepsze rozwiązanie",  rozmyślała o dalszym postępowaniu. Płaszcz tchórzostwa został zarzucony na plecy Castillo, wybrała bowiem najłatwiejszą drogę bez obawy o przyszłość.

***
Poprawiał ostatnie dekoracje, pragnąc by ta randka wyszła idealnie. Postanowił zadbać nawet o szczegóły. Wmówił Federico, że dziś wyjeżdża z Buenos Aires na wystawę motorów, to pierwsze co przyszło mu do głowy. Choć Verdas nigdy nie pokazywał zainteresowania do motocross'u jego przyjaciel z łatwością uwierzył w zmyłkę, to samo z Francescą oraz innymi, którzy mogliby rozpocząć poszukiwania bruneta w obrębie miasta z jakąś sprawą. Te popołudnie należało do Violetty.  Wybrany park był w sporej odległości od szkoły muzycznej Studio OnBeat. Wszystko w wierze, że nikt nie zdoła przeszkodzić dwójce na ich drugiej pierwszej randce. Piknik nie jest wyszukanym pomysłem na tego typu spotkanie, pokusiłabym się rzec, że to bardzo oklepane, lecz otoczenie oraz dalszy plan działania nie należał do tych ściągniętych z romantycznych filmów. Jedno pojedyncze drzewo, z którego leniwie spadały kolorowe liście, zielona polana, a pod konarami umieszczony koc, przykryty setkami balonów. W centrum stał zapakowany prowiantem wiklinowy koszyk. Od koca prowadziła dróżka, która przez pierwszą godzinę randki musi pozostać zagadką. Leon porozwieszał kolorowe lampki pośród gałęzi drzew. Trochę z tym zachodu, ale efekt był zachwycający. Przygotowanie wszystkiego zajęło mu trzy godziny, dokładnie tyle wystarczyło jego wybrance by się ubrać, umalować, ułożyć fryzurę, porozmawiać z rodzicami, ponarzekać, że Leon nie napisał sms'a z adresem miejsca randki, jak obiecał oraz zamartwianie się tym, że rozmowa Lary chyba wcale nie była bez powodu. "Wystawił mnie", przeszło przez myśl Violi. Trzymając telefon w uścisku dłoni, szła po schodkach na górę by przywrócić się do poprzedniego wyglądu. Drink-drink, uratował Leona przed grubymi tłumaczeniami sms. " Park przy ulicy Maradony 35", odczytała.
- Aaa - pisnęła ze szczęścia. Zmieniła swój tor ruchu i rzuciła się na szyję ojca - Napisał - wrzasnęła Germanowi do ucha.
- Violetta - skarcił córkę i odkleił ją od siebie. Chwycił się za małżowinę i przeszył dziewczynę chłodnym spojrzeniem - Kto napisał?
- Lara - palnęła bez zastanowienia
- Od kiedy Lara to chłopak? - skrzywił się inżynier i spiorunował nastolatkę jeszcze bardziej karcącym wzrokiem
- Przejęzyczyłam się. - kłamała pięknooka, lecz po minie taty domyślała się, że coś kiepsko jej to idzie - Bo ten... - wymachnęła rękom. Nagle Esmeralda pojawiła się jak grom z jasnego nieba, jej wybawienie. - Lara napisała, żebym do niej wpadła bo ma dla mnie niespodziankę, a mama obiecała, że mnie do niej zawiezie, prawda? - postanowiła wykorzystać tę szansę. Matce może opowiedzieć o tym, że od niedawna spotyka się z Leonem, ale boi się reakcji nadopiekuńczego taty, który nigdy w tym domu nie widział gości płci męskiej z interesem do jego córki. Zawsze przychodzą biznesmeni z ofertami dla inżyniera.
- Tak, chodź bo się spóźnimy - kobieta poparła swoje oczko w głowie, w nadziei, że Viola dostarczy jej trochę akcji z życia wziętych.

Przejazd samochodem minął szybko. Pół godziny wystarczyło by Esmeralda dowiedziała się o Leonie, Diego'u, randkach, elicie, studio, Larze... wszystkim. Kobieta doskonale zrozumiała powód, dla którego oszukuje ojca i mając świadomość, że to złe, mimo wszystko stwierdziła, że Violetta wybrała właściwą decyzje. Auto stanęło, matka zaciągnęła ręczny. Leon stał tuż obok kupy żelaza. Po chwili drzwi się otworzyły, a z nich wydostała się jedna postać, to samo zdarzyło się z przeciwnej strony. Pani Castillo wyciągnęła ze sobą parasolkę. Niczym tygrysica czapnęła nastolatka za dłoń i przycisnęła mu trzonek od parasolki pod szyję.
- Mamo! - wyraziła swoje oburzenie córka i w natychmiastowej reakcji podbiegła do kobiety - Zostaw go - Leon zakaszlał
- Zrobisz jej krzywdę albo ją zranisz to uwierz mi, że wiem jak się posługiwać wszystkimi narzędziami kuchennymi. Znam nawet technikę jak unieruchomić człowieka zwykłym długopisem, także uważaj - zagroziła chłopakowi, kompletnie ignorując niezadowoloną córkę.
- Zostaw go! - rozkazywała krzykiem Vilu. Wreszcie jej błagania zostały wysłuchane, a parasolka swoim czubkiem wylądowała na ziemi.
- Pamiętaj - palcem środkowym oraz wskazującym zasygnalizowała, że ma ucznia studio na oku. Wsiadła w samochód i tyle było ją widać.
- Miła ta twoja mama - pomasował swoją szyję
- Ciesz się, że nie przedstawiłam cię mojemu tacie - oczy Leona przybrały wielkość monet
- Zgrywasz się - parsknął pełen nadziei, że to tylko taki nieśmieszny dowcip, którym jego ukochana chce go nastraszyć
- Niestety nie - poklepała go po głowie dla otuchy
- Ej, układałem to włosy bardzo długo - zawył poprawiając natychmiastowo swoje lśniące włosy
image- Przestań się pindrzyć bo pomyślę, że przyszłam na randkę z przyjaciółką, a nie chłopakiem - dogryzła mu z przekonaniem, że Leoś zaprzestanie układaniu fryzury na nowo. Jej założenie potwierdziło się
- He, he, he - symulował udawany śmiech. Objął Violettę ramieniem i zaczął ją prowadzić do miejsca, które dostosował do ich wspólnej randki. Droga dłużyła się w nieskończoność. Verdas stracił odrobinę orientacje, jednak jego przeczucie twierdziło, że marsz zajął im zbyt wiele czasu. Na szczęście rozpoznał wysokie drzewo w oddali, już wiedział jak dalej iść. Podwyższyło mu to samoocenę, która już wcześniej przekraczała granicę normy.
- Daleko jeszcze? - dopytywała Vilu, gdy dzieliło ich kilkanaście kroków od rośliny ze zdrewniałą łodygą. Na skroniach Verdasa pojawił się pot.
- Co powiesz na trzecią pierwszą randkę?
_________
1) Czy Lara wie o czymś, o czym nie wie Vilu?
2) Czy ma to jakikolwiek związek z Leonem?
3) Czyżby kolejna randka Leonetty nie wypaliła?

Ta dam! Kolejny rozdział. Późno. Trudno. Bywa. Z każdym rozdziałem wydaje mi się, że to wszystko jest bez sensu. Jest mało komentarzy, co wydaje mi się być równoznaczne z tym, że publikuję rozdziały dla paru osób. Jestem im wdzięczna, że zostawiają choć "<3" bo wiem, że nie robię tego sama dla siebie. Wiem, że rzadko tu zaglądam... Siła wyższa. Ten tydzień mam trochę luźniejszy. tylko jedna praca klasowa z matematyki... Proszę o zostawienie w komentarzu linku do własnych blogów. Zajrzę, skomentuję rozdział, może nawet zaobserwuję, jeśli mnie zaciekawi blog. 
Pracuję także nad projektem, który na razie jest tajemnicą. Nie chcę wam za dużo zdradzać, bo nawet nie wiem do końca, czy to wypali. Dziękuję czytelnikom wszystkim, nie zapomnijcie o tych linkach. Ariana pozdrawia <3
///Ari <3

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 17: Nieporozumienie

***
Od kiedy tylko przekroczył próg szkoły, wzrokiem wyszukiwał Violetty. Ten sms nie dał mu spać w nocy, a więc to chyba znak, że trzeba w tej sprawie wiele omówić i wyjaśnić. 
- Fran, widziałaś gdzieś może Violę? - poprosił o pomoc napotkaną na korytarzu przyjaciółkę. Włoszka pokręciła głową na boki, uniosła się na palcach i zerknęła za plecy Leona
- Jest za tobą - wskazała - Powodzenia - podśpiewała i okręcając się na pięcie, obrała przeciwny kierunek co Verdas. 
- Leoś - wyszczerzyła się na widok swojego chłopaka brunetka i czekała z otwartymi ramionami. Muzyk z fochem podszedł bliżej dziewczyny, krzyżując ręce na wyprasowanej kraciastej koszuli, stanowiącej jego ulubiony zestaw wraz z drogimi jeansami. Castillo demaskując widoczną obrazę na jej osobę również przestała się uśmiechać - O co chodzi? Coś się stało? 
- Ty mi powiedz 
- Nie rozumiem - pisnęła niedoinformowana 
- Sms... - podał kolejną wskazówkę dla piękności, która nawet wtedy skrzywiła się, nie pojmując swojego faceta
- Nadal nie wiem o czym mówisz... Leoś, to przez piosenkę Diego'a? Sam wiesz, że zachowałeś się wstrętnie, a ja nie mogłam cię za to po... - obserwowała, jak Verdas wyciąga z kieszeni telefon. W chwili gdy znalazł odpowiedniego sms'a, przerwał jej tłumaczenie
- Proszę - podał jej swoją komórkę do odczytania wiadomości. Szybko przesuwała wzrok po ekranie.
- To nie ja ci to napisałam, okay? - broniła siebie. Nie pragnęła kłótni, ale również nie miała zamiaru przepraszać za coś, czego nie zrobiła 
- A kto? Może ojciec ukradł twój telefon i mi to wysłał? - wcale nie krył się ze złością, ale widząc reakcję dziewczyny zaczynał wierzyć, że nie kłamie. Violetta wyjęła z torebki swojego smartphone'a, wytwarzając w umyśle retrospekcje. - Viola? - Leon położył dłoń na jej ramieniu, sądząc, że coś z nią nie tak. Stała bowiem jak wryta, nawet nie mrugnęła
- Tak! - wykrzyczała po chwili zastanowienia - To mój ojciec ci to wysłał - potwierdziła sarkastyczne przypuszczenia ucznia Studia. 
- Co? 
- Tak. Poszłam się kąpać i zostawiłam komórkę w salonie, tam gdzie rodzice oglądali film. Gdy wróciłam mama spała, a tata dziwnie się na mnie patrzył i pytał czy przypadkiem nie chcę mu o czymś powiedzieć... Telefon leżał na kanapie, wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz jestem wszystkiego pewna. Leon - ścisnęła jego dłonie by trochę złagodzić sytuację - to nieporozumienie. Musisz mi uwierzyć. Nie mam pojęcia co strzeliło mojemu ojcu żeby sprawdzać mój telefon, a tym bardziej odpisywać na sms'y - zacisnęła uścisk jeszcze bardziej, wyczekując na decyzję chłopaka.
- Wierzę ci, Violu - przyciągnął ją do siebie i przytulił. Castillo była bardzo zaskoczona jego spontanicznością. Odetchnęła z ulgą. Leon byłby idiotą gdyby na początkowym etapie ich znajomości postanowił nie ufać swojej sympatii i bez żadnych skrupułów rozwaliłby ich kwitnący związek przez wścibskość ojca drugiej połówki. - to do zobaczenia w parku - wyszeptał jej na ucho i odkleił się od jej ciała. Brunetka uniosła brew do góry.
- Co będzie w parku? - ciekawość zwyciężała ponad wszystko. Domyślała się, że te zdanie ma jakieś powiązanie z ich zaległym lotem balonem, nie myliła się.
- Nasza druga pierwsza randka - uzyskała w odpowiedzi. Verdas puścił do niej oczko i w doskonałym nastroju udał się na zajęcia z Angie, na które i tak był już spóźniony. Viola przyłożyła dłonie do miejsca, w którym znajduje się serce i radośnie się okręciła wokół własnej osi.
- A więc ty i Leon? - z buzi dziewczyny zmyła się radość

***
Włoszka czuła się winna całemu zdarzeniu. Na szczęście nic poza zdartym kolanem i lekkim szokiem nic nie dolega Ludmile... Od wypadku minął dzień, a wciągu tych 24 godzin Fran zdążyła zadzwonić do dziedziczki rodzinnego majątku Ferro ponad 15 razy, bez skutku. Lekarze zatrzymali blondynę na obserwacji pod czujnym okiem psychologa, jak donoszą plotki. Podobno z tego również powodu nie pojawiła się w Studio, czyli jej królestwie. Szatynka zwątpiła, że omijała by zajęcia tylko ze względu na średniej wielkości strupek na kolanie, przecież znała ją jak własną kieszeń i oczywiste było dla niej, że dla Ludmiły muzyka jest ważniejsza niż... niż rodzice nawet. Od razu po 6 godzinach w Studio OnBeat szatynka popędziła do przyjaciółki z wizytą. Gosposia z uśmiechem na twarzy wpuściła znajomą osobę do domu pracodawców, którzy aktualnie wyjechali... normalka. Nigdy ich nie ma we własnym mieszkaniu i choć Francesca przyjaźni się z Ludmiłą od kilku lat nadal nie może zapamiętać imienia jej matki. 
- Puk-puk - wymówiła, stukając kosteczką dłoni w drewnianą powierzchnię. Uchyliła drzwi i zajrzała do poszkodowanej. Nie była sama. Siedziała na łóżku i ściskała ręce jej dawnego chłopaka, usadzonego na krzesełku obok. Szatynka uznała swoją obecność za niepotrzebną. Wycofała się, lecz było za późno. Oboje wiedzieli, że Lu ma gościa. 
- Wejdź - nakazała blondynka. Włoszka z grzeczności powróciła do pokoju. Stanęła na końcu pomieszczenia i splotła ze sobą dłonie 
- Hej - przywitała się z dwójką - Jak się czujesz? - zapytała o stan zdrowia i zbliżyła się do ślicznotki i przystojniaka. 
- Masz szczęście, że moja twarz na tym nie ucierpiała, bo uwierz mi, że by się to dla ciebie źle skończyło - przestrzegła brązowooką zdenerwowanym głosem - To wszystko przez was! - wykrzyczała - Jesteście parą?
- Nie - odpowiedzieli jednogłośnie Włosi, co widocznie uspokoiło mieszkankę tego domu. Jej żyła na czole przestała pulsować, stąd te wnioski. - Ale... widziałam was... 
- Ludmiła - rozpoczęła wyjątkowo miłym i spokojnym głosem Fran - to nie była randka 
- Randka?! - wybuchła Ferro. Powstała z dotychczasowego siedzenia i poraziła złowrogim wzrokiem gości - O jakiej randce ona mówi, Federico? - starała się zamaskować całą złość, ewidentnie jej to nie wychodziło. Przysunęła twarz do twarzy Włocha, a ten natychmiast się odsunął, jakby bał się jej oczu, które gdyby mogły już dawno zabiłyby większość wyrzutków społeczeństwa, posiadających odwagę zaleźć jej za skórę 
- Żadnej - wydukał przestraszony, lecz jego ton głosu nie przekonał dziewczyny nawet odrobinę - Przecież Fran to przyjaciółka, nie jest tobą... dawną tobą i nigdy nie mógłbym się umówić z nią na taką prawdziwą randkę, prawda Fran? - zwrócił się rodaczki, która jak dotąd była bardzo optymistycznie do niego nastawiona. Jej wyraz twarzy zmienił się w ułamku sekundy, z uśmiechu w smutek. 
- Tak... tak... - przytaknęła z udawaną radością - Muszę iść - dotknęła klamki 
- Dopiero co przyszłaś - zauważył słusznie Federico. Szatynka odwróciła się do dwójki i pokiwała głową
- Wiem, ale mama mnie prosiła żebym wróciła wcześnie. Rodzinne sprawy - wymigiwała się z wciąż nienaruszonym bladym uśmiechem. Częsty bywalec oraz mieszkanka tego domu zrozumieli jej nagłą potrzebę wyjścia i nie zatrzymywali jej więcej. Najweselsza dusza z całej szkolnej elity wybiegła z willi Ferro z niepohamowanymi łzami. - Wiedziałam, że to zbyt piękne by mieć go dla siebie, wiedziałam no - łkała pod nosem - On kocha Ludmiłę i zawsze tak będzie, a ja... ja nie jestem ją - ciągnęła dalej temat, przysiadając na ławeczce w parku - Byłam głupia, myśląc, że mam szansę. Do tego potrzebuję pomocy bo gadam sama ze sobą - otarła łzy. Podniosła swój tyłek z drewnianych belek, w zamiarze udania się do własnego domu. Nic nie stało jej na przeszkodzie by wykonać swój zamiar.
___________
1) Kto wypowiedział zdanie "a więc ty i Leon?"

Na dole zabawa, zapraszam do poprzedniego posta. Chyba wam się spodobało, co mnie cieszy. Sama się sobie dziwię, jak daję radę pogodzić wszystkie obowiązki. A co u was? Też macie co najmniej 3 prace klasowe na każdy tydzień + masę kartkówek, a wracając do domu nie wiecie w co włożyć ręce, bo tak tego dużo, lecz mimo wszystko nie robicie nic? Jeśli tak to piąteczka!  Ostatni gifek z Lusią *o* Dziękuję wszystkim czytelnikom <3 Pomyślę nad napisaniem OP. Tylko problem, że nie mam pomysłu na niego. Jak coś mi wpadnie do główki i będę miała dużo czasu wolego to coś nabazgrolę, żebyście sami zobaczyli jaki mam styl pisania XD No to do następnego postu (zapewne będzie to część dalsza wykreślanki)
///Ari <3

poniedziałek, 6 października 2014

Zabawa

Heeeej, miśki!
Mam dla was propozycję. Chcecie jakąś zabawę? A mówiąc jakąś mam na myśli wykreślankę ze zdjęć?
Załóżmy, że odpowiedź brzmi tak. Stwierdziłam, że to może jakoś nas tak zbliży. No wiecie, więcej postów itp. Jak się wam nie spodoba bo będzie mało komów to ją usunę. Proste? Proste. Zasady są banalne. Po prostu macie pod tymi bazgrołami kolaż ze zdjęć, a wy wykluczacie te najbrzydsze, by w końcowym efekcie zostały dwa, z czego jedno wygra. Dam, dam, dam! Ok, ok. Zaczynamy. Lecimy najpierw z Tini, co wy na to? Załóżmy, że odpowiedź znów brzmi tak. W komentarzach wpisujcie numerek zdjęcia, który ma odpaść. Do następnego posta <3

sobota, 4 października 2014

Rozdział 16: Piosenka

***
Wyostrzyła wzrok, a gdy uświadomiła sobie, że Federico wraz z Francescą idą w jej stronę, a dokładnie w stronę domu jej byłego, natychmiastowo odskoczyła. Schowała się za krzakiem w mini ogródku włoskiej rodziny. Odgarnęła włosy za ucho w przekonaniu, że to pozwoli jej usłyszeć rozmowę przyjaciółki i ukochanego w lepszej jakości. Szatynka odprowadziła swojego kumpla pod same drzwi. Wzniosła się na palce i lekko zakołysała.
- To do jutra - rzuciła szybko, podnosząc dłoń
- Fran - usłyszała w momencie, gdy wykonywała obrót
- Słucham? - zapytała zainteresowana z malutkim uniesieniem kącików ust do góry. Zawsze samo z siebie tak jej wychodziło, gdy Feder odezwał się do niej. To z jego powodu nie potrafiła pokochać Leona. Bardzo trudno jest oszukać serce. Można ciągnąć związek nieoparty na miłości długo, ale nigdy obie strony nie zaznają dzięki temu szczęścia. Chciała zapomnieć o Włochu, choćby dlatego, ponieważ był chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki, a kodeks przyjaźni zabrania kradnięcie sobie faceta. Poza tym czułaby się źle z myślą, że Ludmi cierpi. Mało tego, Federico świata nie widzi poza panną Ferro. Ich relacja aktualnie jest bardzo skomplikowana, ale Fran wie, że i tak wrócą do siebie.
- Dzięki - włożył jedną rękę do kieszeni, drugą przejechał sobie po włosach. Ostatnia czynność sprawia, że dziewczynie uginają się pod sobą nogi. Tym razem również nie potrafiła utrzymać równowagi. Jej stopa ześlizgnęła się z podwójnego schodka. Zaraz za jedną kończyną na glebie pojawiła się druga, następnie plecy oraz reszta ciała smukłej piękności. Czuła upokorzenie. Jej poliki spłonęły rumieńcem. Jakby tego było zbyt mało "książę z bajki" wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Włoszka natychmiastowo usiłowała wstać.
- Ał - jęknęła, poruszając nogą. Brunet zeskoczył ze schodków i klęknął przed przyjaciółką.
- Dzwonić po pogotowie? - spytał troskliwie
- Nie, to niepotrzebne. Pomóż mi wstać - wyciągnęła rękę przed siebie, a Włoch mocno ją chwycił. Usiłował postawić Francesce na równe nogi, niestety zamiast tego sam się przewrócił... na nią. Oboje parsknęli śmiechem. Całą sytuację oglądała z boku Ludmiła. Zupełnie inaczej odebrała komizm akcji. Wyłoniła się zza roślinki i stanęła przed uradowaną dwójką ważnych dla niej ludzi. Dłonie złożyła na biodra, a jej wyraz twarzy wytworzył oburzenie.
Szatynka błyskawicznie odepchnęła od siebie ex faceta supernovej.
- Co to ma znaczyć, Fran? - warknęła obrażona - Przecież wiesz, jak bardzo go kocham, a mimo wszystko chcesz mi go odebrać?  Federico jest MOIM chłopakiem, moim. - podkreśliła charakterystycznie słowo "moim", wskazując palcami na samą siebie - A ty Fede, złamałeś mi serce - wyznała cicho. Zerwała się biegiem w kierunku ulicy, zostawiając dwójkę ludzi pochodzących z Włoch w osłupieniu. Oboje czuli się niezręcznie i głupio. Spuścili głowy do dołu.
- Chyba pójdę już do domu
- A twoja noga? - zamartwił się przystojniak
- Przestało trochę boleć. Pa - poinformowała cicho, jak gdyby nadal bała się furii Ludmiły, słyszącej choć jedno słowo skierowane do "jej chłopaka". Wykonała ledwie krok, a w całej okolicy rozległ się pisk opon z oddali. Włoszka panicznie spojrzała na Feder'a, który również wyglądał na przestraszonego - Myślisz, że to... - nie zdążyła dokończyć swojej wypowiedzi, a muzyk ruszył biegiem tą samą trasą, co niedawny gość. Francesca w obawie o przyjaciółkę próbowała dogonić chłopaka.

***
- Diego? - upewniała się, spoglądając na jego twarz.
- Jestem jeszcze ja, Leon. Jakby ktoś nie pamiętał - zakomunikował, patrząc prosto w oczy gościowi Castillo. Viola szturchnęła swojego chłopaka łokciem w brzuch i zbliżyła się do Hernandez'a.
- O co chodzi? - zaciekawiła się jego dość późną jak na odwiedziny wizytą. Diego w dłoniach trzymał kartkę z nutami.
- Napisałem duet na zajęcia dla Angie i pomyślałem... - zaczął nerwowo, wymieniając wzrok raz z Violettą, raz z jej kolegą
- Chętnie ją zaśpiewamy, prawda Violuś? - obtulił swą dziewczynę ramieniem i przycisnął do siebie bardzo mocno. Wyrwał nuty oraz słowa i zaczął je czytać w myślach, linijka po linijce. Dziewczyna tylko nieśmiało uśmiechnęła się do faceta naprzeciwko. Tylko ten gest mógł rozpromienić jego twarz, przypominającą dziecko, któremu ukradli słodycze. Hiszpan straszliwie bał się przeciwstawić Verdasowi. On jest królem, a Diego pionkiem. - Yo soy asi - przeczytał głośno i podśmiewał się pod nosem
- Co cie tak bawi? - zabłysnął odwagą nastolatek
- Nic, nic - zbył go Leon - Ta nutka nie w moim stylu, ale moja ukochana Violka... - nie zdołał dokończyć wypowiedzi. Rockowy muzyk czuł, że wszystko się w nim gotuje. Miał ochotę wygarnąć znajomemu z klasy, ale to zbyt ryzykowne. Potem jego zachowanie może mieć fatalne skutki. W końcu elita ma multum przywilejów, bez problemu zadziałby na nauczycieli tak, że kariera muzyczna Hernandeza zakończyłaby się już na etapie szkoły. Jedna, głupia piosenka nie jest tego warta. Ale... czy tak naprawdę chłopaka boli tylko to, że Verdas przywłaszczył sobie jego utwór? Tu chyba rozchodzi się o coś lub kogoś innego... kogoś, kto zdecydowanie jest więcej wart od marzeń związanych z muzyką
- Napisałem to dla mnie i dla Violetty - pisnął, a sekundy później żałował swoich słów
- Zapamiętaj, Violetta chodzi teraz ze mną i nie masz prawa śpiewać z moją dziewczyną żadnych piosenek o miłości, kapujesz? - Leon płynnym ruchem dwóch rąk z łatwością przedarł na pół papier z zapiskami, co zasmuciło adoratora jego dziewczyny
- Tobie chyba naprawdę odbiło! - wrzasnął
- Leon! - wykrzyknęła śliczna dziewczyna, czyli oczywisty powód ich sporu - Zwariowałeś? - zwróciła się do chłopaka, który pod jej wpływem podkulił ogonek - Nie, nie wierzę. Zepsułeś jego piosenkę...
- W domu mam kopię - pocieszył sam siebie autor "yo soy asi"
- Ha, słyszałaś?! Ma kopie - członek najsławniejszej w całym studio elity próbował wybrnąć z dość niekorzystniej dla niego sytuacji.
- Ale to nie zmienia faktu, że zachowałeś się okropnie - skarciła go przerażająco srogim głosem. Aż trudno uwierzyć, że taka chudzina posiada w sobie tak ostre brzmienie - A ty Diego... Sądzę, że Leon ma po części rację. Nie powinnam śpiewać z tobą duetów o miłości, przepraszam. - uświadomiła adoratora, na co ten skinął głową - Do jutra - pożegnała dwójkę mężczyzn i samotnie zniknęła za drewnianymi drzwiami
- Następnym razem nie będę taki miły - ostrzegł swojego konkurenta - Violetta kocha mnie. Chce faceta, nie lalusia w za ciasnych jeans'ach... - zmierzył jego postawę ciała od góry do dołu wzrokiem. Wykonał obrót na pięcie i szybko wrócił do domu. Przed samym spaniem wysłał do ukochanej sms'a o treści "Kocham cię, dobranoc". Ułożył głowę na poduszkę, a telefon odłożył na półkę nocną, gdzie jest jego miejsce. Zamknął oczy. Gdy był na etapie zasypiania usłyszał dwa sygnały, oznaczające tyle, co że po prostu Violetta mu odpisała. Odblokował telefon i otworzył wiadomość. "Mam cię dość, odczep się ode mnie wreszcie", przeczytał. Spodziewał się raczej słodkiego "Ja ciebie też" lub "Już tęsknie", ale jego dziewczyna znacząco postawiła na oryginalność. To niemożliwe, że te kilka linijek było dla niej aż na tak wysokim poziomie ważności. Pół nocy zastanawiał się z jakiego powodu nastolatka wysłała do niego tak niemiłą wiadomość... Dopiero około trzeciej zmęczenie zwyciężyło nad umysłem przepełnionym kolejną nieszczęśliwą miłością
_________
1) Czy coś stało się Ludmile?
2) Dlaczego Violetta napisała do Leona tak chamsko?
3) Czy to przez piosenkę Diego'a, w której okazuje jej miłość?

Smutam. Coraz mniej komentarzy.. :( To opowiadanie nie jest w moim stylu. Ja lubię bardziej ostre akcje, takie kryminalne, ale czy kryminał pasuje do telenoweli dla nastolatek? Eh, nie wiem. Dopiero w 2 sezonie tego opowiadania "Como quieres" może coś namieszam. Violetta jako złodziejka? Hah, co wy na to? Znudził mi się już wizerunek tej grzecznej dziewczynki.. XD Styl Ally jest taki cukierkowy, więc musiałam się dopasować do 29 rozdziału, a co dalej? Pasuje wam Violetta w nieco innym wydaniu? Czekam na wasze opinie. Komentować, luuuuudzie <3
///Ari jestem <3

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 15: Fede z obrazka

***
Jak się czuła po stracie wszystkiego w co wierzyła, wszystkiego co kochała i wszystko, co stawało niewiele ponad nią samą? Musi pożegnać się ze Studiem, zapomnieć o wymarzonym chłopaku oraz samotnie dążyć do osiągnięcia sukcesu. Czy mimo tego ma udawać optymistkę i twierdzić, że jest supernovą, gdy nie posiada w sobie blasku?
- Federico... - zerknęła na wspólne zdjęcie na półce nocnej.
- Ludmiła - usłyszała, a jej wzrok automatycznie powędrował na drzwi. Odczekała krótką chwilę. Gdy zauważyła, że żadna postać nie wyłoniła się, zerknęła na okno, spod którego wciąż nie było widać żywej duszy. Jej serce przyspieszyło.
- Kto to? - zapytała
- Spójrz na zdjęcie - obiło się o jej uszy. Nie wiedzieć czemu zaufała głosowi i rzeczywiście spojrzała na fotografię, przedstawiającą szczęśliwą Ludmi i zakochanego Fede.
- To niemożliwe - podsumowała i wykonała ruch w kierunku ramki, by ją odwrócić do tyłu
- Czekaj - wypatrzyła ruch warg Feder'a ze zdjęcia. Oczy blondynki przybrały wielkość monet. Potrzęsła głową z niedowierzania.
- Ja śnię, prawda? - upewniała się. Włoch przytaknął.
- Ludmi... - rozpoczął swój monolog - wiem, że mnie kochasz. Znaczy tego prawdziwego Federico, nie tego ze zdjęcia. Ale prawda jest taka, że nic dobrego do tego związku nie wnosiłaś. On był skazany na porażkę, przez ciebie. - wytworzył na twarzy blondyny niezadowolenie. Gdy ta chciała się wciąć, on kontynuował - Faktem jest również to, że nieważne, jak bardzo mnie zranisz ja i tak nie potrafię wyrzucić sobie ciebie z głowy. Ludmiła, nie czekaj aż o tobie zapomnę, a nasz związek stanie się historią. Zadzwoń do mnie i poproś o rozmowę. Wyjaśnij mi, jak ważny jestem dla ciebie, bo jestem, prawda? - zadał pytanie. Lu pokiwała głową
- T... tak - zająkała się
- Gdy ten sen się skończy, pójdziesz do mojego domu. Ja na ciebie czekam.

Lu wybudziła się. Głośno oddychała, jak gdyby nawiedził ją koszmar. Uznała sen za wyraźny znak. Wierzyła w to, że dostała podpowiedź z niebios, jak odzyskać dawne życie. Ten cały pomysł z Elzą... to jakiś głupi wymysł, który doprowadził do tragicznego skutku. Wyskoczyła z domu tak, jakby stanął w ogniu. Szybkim tempem przechodziła przez uliczki i pasy. Gdy wreszcie stanęła przed domem Włocha, lekko spanikowała. Wycofała się dwa kroki. "I tak nie będzie chciał gadać, a błaganie go o powrót do mnie nie jest w stylu supernovej". Już w jej głowie zrodziły się wątpliwości, już miała brać nogi za pas i wrócić do posiadłości Ferro, coś jednak spowodowało, że stała jak wryta w tym samym miejscu.

***
Podsumowując, dzisiejszy dzień był najbardziej magicznym, romantycznym, a zarazem bardzo wesołym dniem w życiu Violi. A ten pocałunek... to jak wisienka na torcie. Nie jest do końca przekonana, czy Leon okaże się być jej wymarzonym księciem, lecz teraz wie, że jest po prostu szczęśliwa. Para powolnym krokiem zmierzała do domu Castillo ze splecionymi ze sobą rękoma. Oboje byli zmęczeni po całym dniu, jednak to nie jedyny powód, dla którego ich tempo chodu jest aż tak spowolnione. Wynikało to raczej z chęci bycia ze sobą jak najdłużej to możliwe.
- Nie do końca tak planowałem tę randkę - mimowolnie na twarzy Violetty ukazał się wyraz radości, gdy jej chłopak wypowiedział słowo "randka". To tak pięknie brzmiało z jego ust, uważała.
- Mnie się bardzo podobała
- Ale to nie wyszło tak, jak chciałem... - stwierdził smutno - Miały być balony, rejs, piosenka, gitara, potem zachód słońca, i jeszcze więcej balonów. Nawet wykupiłem lot tym największym - córka inżyniera wyobraziła sobie całą scenerię w myślach.
- Lot balonem? - zauroczyła się w pomyślę
- Tak - potwierdził - Ale potem zjawili się moi przyjaciele i wszystko nam zepsuli - zdołował się Leon i spuścił smutno wzrok. Viola zwolniła tempo marszu do minimum. Ujęła twarz niezadowolonego ukochanego w dłonie i skierowała ją w swoją stronę tak by ich oczy spotkały się nawzajem.
- Leon, nikt niczego nam nie zepsuł. Wyszło idealnie. Było bardzo wesoło. Zresztą, polubiłam twoich znajomych. Uśmiechnij się wreszcie, przecież możemy nadrobić naszą pierwszą randkę na drugiej? - zaproponowała, wspinając się na palcach. Przygryzła wargę, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Tak - chłopak skinął głową - to dobry pomysł - poparł
- A gdzie uśmiech? - domagała się nieodłącznego elementu na twarzy przystojniaka. Ten natychmiastowo wywrócił swój grymas do góry nogami. Kolejno przytulił mocno swoją dziewczynę.
- Violetta - usłyszeli głos z charakterystyczną dla niego ostrością, złością i pogardą
__________
1) Co się stało z Ludmiłą?
2) Kogo usłyszała Leonetta?

Kochani, smutam. Coraz mniej komentarzy... :(((( Ogl to chcę was przeprosić za moją nieobecność, ale dziś miałam dwie prace klasowe. Co z tego, że może być tylko jedna? Pff! Do tego kartkówkę z matematyki, urwanie głowy normalnie! Staram się zaglądać na bloga tak często, jak to możliwe, ale no... nie moja wina, że nauczyciele mnie nienawidzą. Uparli się na mnie. Co najmniej raz w dniu ktoś woła:
- Marta (moje imię, uhhh), do odpowiedzi. 
A ja takie tak super, extra. (sarkazm). Dziś spędziłam całe popołudni z fizyką, mm... 
Sami widzicie, że no mój grafik jest tak zapełniony... Chciałam stworzyć drugiego bloga, takiego, w którym pisałabym razem z wami, ale no... Czasu nie mam. Październik zawsze najgorszy! 
Dziękuję komentatorom, którzy doceniają pracę zarówno Ally, jak i moją, bo ja też kontynuuję historię. Idzie to wolno, ale idzie. Następny rozdział postaram się dodać wcześniej. W sobotę, może niedzielę. Komentujcie, ploooooooose <3
Muy bien, adios amigos <3
/// Ari ;)