Zwyczajny autokar z grupką ludzi, bo w sumie tak to właśnie wygląda. W pojeździe daremnie jest szukać przyjaźni, czy nawet szacunku. Każda pojedyncza osoba traktuje drugą w wrogi sposób. Nienawiść wstąpiła w atmosferę, zastąpiła azot, liczący w składzie procentowym aż 78 jednostek. Pozostałe 22% to gazy szlachetne oraz tlen, niezbędny do przeżycia. W zasadzie tylko on - tlen był czymś podzielny dla każdego z pasażerów. Angie zatopiła twarz w książce, a Gregorio sms-ował z mamą. "Tak bardzo tęsknię za tobą i misiem Ted'em", napisał. Uczniowie na przemian albo głowę oparli o szybę i po prostu sen ich porwał w tajemniczą podróż po różnych krainach z dala od realnego otoczenia, albo nabijali level'e w grach na komórce, co udzieliło się Maxi'emu, lub ostatnia opcja - wytwarzali przeróżne retrospekcje, jak Leon. Francesca była jedynym powodem wyłączenia się dla reszty świata. Tych romantycznych chwil nie przeżyli zbyt wiele, ale dla Verdasa nawet niewinne dotknięcie dłoni było czymś na wagę złota. Człowiek tak ma, że docenia kogoś dopiero po stracie. "Nie kocham cię, Leon", doszedł wreszcie do najbardziej bolesnego wspomnienia.
- Au - zawył, lecz nie z powodu przeszłości. Odczuł raczej ból fizyczny. Coś jak oberwanie kościstą ręka w czubek głowy... Zgadza się. Leon oberwał kościstą ręką w czubek głowy. - Feder, ty patafianie nieogolony - podniósł swój tyłek z fotela i odwrócił ciało do tyłu, by spotkać się wzrokiem ze swoim najlepszym kumplem, który w tym momencie go zdenerwował. Włoch siedział wraz ze swoją najukochańszą dziewczyną, jednak rozmowa niezbyt się kleiła. Ludmiła nałożyła na oczy przepaskę i zasnęła.
- Ty przylizana lamo - wyzwał Włoch, po tym jak Verdas skleił mu wewnętrzną część dłoni do polika
- A twoje włosy to wcale nie są tak dobrze ułożone - odgryzł się brunet
- Nie e, moje robiłem dwie godziny i co ty na to? - przyjął minę pewniaka
- Ha, ja moje trzy i używam codziennie najdroższej odżywki. O tak, właśnie tej, na którą zbierałeś tak długo, szukając u każdego drobniaków pod fotelem.
- Leon, błagam cię... Codziennie wstawałem wcześniej, ubierałem się, wychodziłem z mojego domu, wchodziłem do ciebie oknem, układałem sobie fryzurę TWOJĄ odżywką, tak, tą nową, zjadłem u was śniadanie, wróciłem do siebie, przebierałem się w pidżamy, wtedy wskakiwałem do łóżka i rano wychodziłem do Studia z tym oto cudeńkiem na głowie. Przy okazji, wasz toster słabo opieka - zaskarżył Federico i z chytrym uśmieszkiem potarł złowieszczo dłoń o dłoń.- To dlatego czasem budziłem się z dorysowanymi wąsami - zrozumiał Verdas, a Włoch twierdząco pokiwał głową - Używałeś mojej odżywki?!?! - zareagował ze spóźnieniem - Zapłacisz za to, gnoju. - w ten oto sposób rozpoczęła się mała bójka pomiędzy przyjaciółmi. Ten widok nie jest niczym nowym. Nawet nauczyciele uważają, że takiego typu potyczki są w ich wieku normalne.
***
Spowolniona prędkość poruszania się autobusu mogła świadczyć o czterech okolicznościach. Pierwszą to krótki postój spowodowany zmianą sygnalizacji świetlnej na kolor czerwony, drugi to zatrzymanie się na stacji benzynowej by uczniowie mogli załatwić swoje potrzeby, wypadek lub ta mniej drastyczna opcja, najprzyjemniejsza - osiągnięcie celu. Każdy z uczestników oderwał wzrok od dotychczasowego zajęcia. Ich oczy radośnie zwiesiły się w krajobraz za oknem. Plaża, domki letniskowe, drzewa, morze.
- To na pewno tutaj - stwierdziła wesoła Francesca, opuszczając autokar pełna podziwu. Rozglądała się na wszystkie strony by dojrzeć nawet najmniejszego skrawka piękna, otaczającego wszystkich wokół.- Masz rację. To będzie super tydzień - wyraził swoją opinię Leon, który wyszedł z pojazdu jako drugi. Już chciał zbliżyć się do szatynki, musnąć wargami jej policzek, odgarnąć włosy za ucho bądź poczuć ciepło jej ciała poprzez przytulas. Chłopak wycofał się kilka kroków ponieważ był świadomy, że ich związek to przeszłość i choć są przyjaciółmi, nie może pozwolić sobie na takie zbliżenie ponieważ rana po jej stracie nigdy się nie zagoi. Idąc do tyłu, nie patrząc za siebie, Verdas wpadł na pewną osobę. Pierwsi uczniowie jakich miał na myśli to Ludmiła, bądź Federico. Gdy spojrzał za swoje plecy jego oczom ukazała się brunetka. Dokładnie ta sama, która z niewyjaśnionego dla niego powodu nie darzy go sympatią.
- Sorry - rzucił szybko
- Prawie uwierzyłam, że ci na serio jest przykro - odrzekła bez rysy uśmiechu na twarzy
- Słucham? - oburzył się
- Nic, nic. - Violetta usiłowała spławić chłopaka
- Nie lubisz mnie, prawda? - zapytał odważnie, lecz ta wyminęła go bez nawiązania kontaktu wzrokowego - Ale dlaczego mnie nie lubisz? Mnie wszyscy lubią... - rozłożył ręce zmieszany całą sytuacją
- Uwierz mi, nie wszyscy - odburknęła Ludmiła, przechodząc obok niego z gracją. Kobieta pozostawiła za sobą zapach najdroższych perfum w kraju, a następnie zniknęła, poruszając się w kierunku plaży. Samotnie.
- Hej... Dlaczego mnie nie lubisz? - brunet dalej ciągnął temat. Nie potrafił przyjąć do świadomości, że istnieje dziewczyna na świecie, która nie uległa jego urokowi. Absolutnie wszystkie laski ślinią się do niego, gdy stoi obok któreś. Wyjątek stanowi Ludmiła, Francesca, a teraz i również Violetta. - Hej, niezainteresowana, poczekaj. Wyjaśnij mi to - szedł w jej kierunku, podczas gdy Castillo coraz bardziej oddalała się od grupy. W tym momencie najwidoczniej nie przemyślała konsekwencji. Nie uświadomiła sobie, że w lesie, do którego zmierzała może się zgubić. Po prostu wyłączyła rozsądek, ponieważ stwierdziła, że powrót będzie nadzwyczaj łatwy. Verdas natomiast nie odpuszczał. - Skąd bierzesz tyle siły na taki marsz? No zaczekaj, proszę. Porozmawiajmy. Dlaczego tak, jak wszystkie nie uważasz, że moja uroda powala na kolana? - córka inżyniera przystanęła. Czuła się wyczerpana wędrówką po lesie oraz do jej mózgu zaczęły napływać informację, że źle postąpiła, oddalając się od grupy.
- Bo ja nie jestem każda. Le... Leon, czy jak ci tam na imię, nie idź za mną, tylko o tyle cię proszę.- Dobra, okay... jak wolisz. To którędy wrócisz do autokaru? Chętnie wybiorę się tą samą drogą. - skrzyżował ręce i przygniótł nimi swoją koszulę. Brunetka rozejrzała się dookoła i wskazał bezradnie kierunek, z którego przyszli
- Tędy - przeszła obok chłopaka z głową uniesioną do góry, by udowodnić mu, że nie straciła orientacji w terenie i wie jak wrócić do grupy.
- Okay, skoro tak uważasz - obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i dalej podążał za dziewczyną. Był niemal pewny, że i tak zabłądzą, wtedy będzie mógł pochwalić się swoimi umiejętnościami. Doprowadzi nieznajomą do obozowiska, przez co będzie spostrzegany jako bohater. W ten sposób brunetka zobaczy w nim odwagę i dołączy do listy "fanki Leona Verdasa", co było od początku jego celem.
***
- Ah... Plaża, słońce, morze i ja - wyszeptała Ludmiła, stojąc bez butów na gorącym piasku.
Wiatr zagarniał jej włosy do tyłu. Wzrok mierzył powierzchnię wody, a w dłoniach zaciśnięte zostały sznurki od sandałów, które jako obuwie teraz były jej zbędne. Niby słońce jest w zenicie i oddaje więcej ciepła niż w pozostałych częściach dnia, jednak mimo wszystko chłodny powiew wiatru ochładza każdy zakątek. Porównanie promieni ciepła z chłodnymi poziomymi falami powietrza doskonale opisują relacje Federico - Ludmiła. Ona przy każdym spotkaniu z nim czuje ciepło, bezpieczeństwo i zapewnienie, że następnego dnia będzie przy niej, lecz Ferro swoim zachowaniem mimowolnie ochładza uczucia tej pary. Czasem z jej ust wymsknie się słowo, którego sekundy później żałuje, niekiedy gniewem urazi Włocha. Dokładnie tak, jak wiatr drzewo. Przecież robi to niechcący, ale oderwanych gałęzi niczym nie da się przytwierdzić z powrotem do pnia.
- Czemu odeszłaś od wszystkich? - usłyszała piękny, wyrazisty, melodyjny, znajomy głos.
- Może chciałam pobyć odrobinę sama? - Federico stał za nią. Owinął ręce wokół jej ciała a swój podbródek złożył na ramieniu blondynki.
- Chciałaś od nas uciec? Coś się stało? - ścisnął ją mocniej w tali. Miły gest, świadczący o tym, że w jego objęciach nic jej nie grozi.
- Nie. Po prostu samej lepiej mi się myśli.
- Okay. Rozumiem. W takim razie zostawię cię samą - zluźnił uścisk i w ślimaczym tempie usiłował wycofać się, lecz ktoś mu na to nie pozwolił. Mała korekta. Nie ktoś, ale coś. Miłość. Przecież Ludmiła i Federico to tak naprawdę dwójka obcych sobie osób. Jedyne, co ich łączy to wciąż rozrastające się uczucie, wzmacniane każdym dniem. Pomimo przeciwieństw charakteru oni czują, jakby los skazał ich na bycie razem.
- Zostań. Liczyłam na to, że przyjdziesz - poprosiła i stanęła twarzą w twarz z Włochem. Rzuciła sandały, które utwierdzone były w jej uścisku. Chwyciła delikatnie jego dłoń i spojrzała w oczy. Kobieta skinęła głową kierunek, który miał oznaczać ich trasę spaceru po plaży. - Federico? - zaczepiła - Za co ty mnie kochasz? Za wygląd? Popularność... Na pewno nie za charakter. - stwierdziła smutno i spuściła głowę, dalej krocząc po nieco chłodniejszym teraz piasku
- Powodów jest mnóstwo, więc wymienię te najważniejsze. Uwielbiam to gdy zatracasz się w muzyce - zbliżył się nieco do jej ciała. Oczy zostały skierowane na jej krwistoczerwone usta. Pożądał jej pocałunku - To jak się śmiejesz. Kocham cię za twoją wytrwałość w tym co robisz, za talent, za to, że mimo swoich zachowań przy mnie starasz się być inna. Nikt poza naszą dwójką nie wie jaka jesteś. Chowasz swój lęk pod maską kobiety twardej, niezależnej, obojętnej, aroganckiej... Wiesz, że nie musisz? Dopóki mamy siebie nigdy nie zaznasz bólu. - Ludmiła chaotycznie patrzyła na przekonanie wyrysowane na twarzy jej chłopaka. Federico znał ją doskonale. Nie interesowało ją jak to uczynił. Najwyraźniej wysłał do jej mózgu szpiega, który wybadał supernovą lub po prostu szczerze się w niej zakochał. Dziewczynie cisnęły się łzy do oczu, lecz to nie pora na płacz. Jest szczęśliwa, a łzy są według niej oznaką cierpienia. Był jeden sposób by powstrzymać słone krople. Diva szkoły wtuliła się w ciało Włocha.- Chciałabym kochać cię tak, jak ty mnie, ale prawda jest taka, że nikt mnie nigdy nie zmieni. Zawsze będę Ludmiłą i nie potrafię tego zmienić. Przepraszam.
___________
To bez sensu. Nie chodzi mi to o rozdział jako jednostkę, ale o cały ten blog.
Ciągnę go dłuuugo, ale z każdym dniem wydaje mi się coraz bardziej bez sensu.
Kocham pisać, lubię ten serial, ale uważam, że to chyba nie idzie mi tak, jakbym chciała.
To nie spontaniczna decyzja. Myślałam nad tym.
Najlepsze jest to, że mam pomysł na historię i zostawiam wam niedosyt jeśli chodzi o Leonette i ich zagubienie w lesie... W czym problem, się pytacie?
W tym, że czuję, że to nie fair w stosunku do was. Wy wchodzicie na tego bloga i komentujecie moje bazgroły natomiast ja wam się nie odpłacam. Przyznaję, mam inne zainteresowania poza światem komputerów, blogami, pisaniem, czytaniem, "violettą".
Dodam jeszcze jeden post, bo pewnie nie czytacie tego pod kreską, a to wyjątkowo ważne.
Najlepiej... skomentujcie rozdział, o ile możecie, a następna notka będzie... krótka, zdecydowanie.
Hy... hy.. hyhy...








