
Francesca była jedynym powodem wyłączenia się dla reszty świata. Tych romantycznych chwil nie przeżyli zbyt wiele, ale dla Verdasa nawet niewinne dotknięcie dłoni było czymś na wagę złota. Człowiek tak ma, że docenia kogoś dopiero po stracie. "Nie kocham cię, Leon", doszedł wreszcie do najbardziej bolesnego wspomnienia.
- Au - zawył, lecz nie z powodu przeszłości. Odczuł raczej ból fizyczny. Coś jak oberwanie kościstą ręka w czubek głowy... Zgadza się. Leon oberwał kościstą ręką w czubek głowy. - Feder, ty patafianie nieogolony - podniósł swój tyłek z fotela i odwrócił ciało do tyłu, by spotkać się wzrokiem ze swoim najlepszym kumplem, który w tym momencie go zdenerwował. Włoch siedział wraz ze swoją najukochańszą dziewczyną, jednak rozmowa niezbyt się kleiła. Ludmiła nałożyła na oczy przepaskę i zasnęła.
- Ty przylizana lamo - wyzwał Włoch, po tym jak Verdas skleił mu wewnętrzną część dłoni do polika
- A twoje włosy to wcale nie są tak dobrze ułożone - odgryzł się brunet
- Nie e, moje robiłem dwie godziny i co ty na to? - przyjął minę pewniaka
- Ha, ja moje trzy i używam codziennie najdroższej odżywki. O tak, właśnie tej, na którą zbierałeś tak długo, szukając u każdego drobniaków pod fotelem.

- To dlatego czasem budziłem się z dorysowanymi wąsami - zrozumiał Verdas, a Włoch twierdząco pokiwał głową - Używałeś mojej odżywki?!?! - zareagował ze spóźnieniem - Zapłacisz za to, gnoju. - w ten oto sposób rozpoczęła się mała bójka pomiędzy przyjaciółmi. Ten widok nie jest niczym nowym. Nawet nauczyciele uważają, że takiego typu potyczki są w ich wieku normalne.
***
Spowolniona prędkość poruszania się autobusu mogła świadczyć o czterech okolicznościach. Pierwszą to krótki postój spowodowany zmianą sygnalizacji świetlnej na kolor czerwony, drugi to zatrzymanie się na stacji benzynowej by uczniowie mogli załatwić swoje potrzeby, wypadek lub ta mniej drastyczna opcja, najprzyjemniejsza - osiągnięcie celu. Każdy z uczestników oderwał wzrok od dotychczasowego zajęcia. Ich oczy radośnie zwiesiły się w krajobraz za oknem. Plaża, domki letniskowe, drzewa, morze.

- Masz rację. To będzie super tydzień - wyraził swoją opinię Leon, który wyszedł z pojazdu jako drugi. Już chciał zbliżyć się do szatynki, musnąć wargami jej policzek, odgarnąć włosy za ucho bądź poczuć ciepło jej ciała poprzez przytulas. Chłopak wycofał się kilka kroków ponieważ był świadomy, że ich związek to przeszłość i choć są przyjaciółmi, nie może pozwolić sobie na takie zbliżenie ponieważ rana po jej stracie nigdy się nie zagoi. Idąc do tyłu, nie patrząc za siebie, Verdas wpadł na pewną osobę. Pierwsi uczniowie jakich miał na myśli to Ludmiła, bądź Federico. Gdy spojrzał za swoje plecy jego oczom ukazała się brunetka. Dokładnie ta sama, która z niewyjaśnionego dla niego powodu nie darzy go sympatią.
- Sorry - rzucił szybko
- Prawie uwierzyłam, że ci na serio jest przykro - odrzekła bez rysy uśmiechu na twarzy
- Słucham? - oburzył się
- Nic, nic. - Violetta usiłowała spławić chłopaka
- Nie lubisz mnie, prawda? - zapytał odważnie, lecz ta wyminęła go bez nawiązania kontaktu wzrokowego - Ale dlaczego mnie nie lubisz? Mnie wszyscy lubią... - rozłożył ręce zmieszany całą sytuacją
- Uwierz mi, nie wszyscy - odburknęła Ludmiła, przechodząc obok niego z gracją. Kobieta pozostawiła za sobą zapach najdroższych perfum w kraju, a następnie zniknęła, poruszając się w kierunku plaży. Samotnie.


- Dobra, okay... jak wolisz. To którędy wrócisz do autokaru? Chętnie wybiorę się tą samą drogą. - skrzyżował ręce i przygniótł nimi swoją koszulę. Brunetka rozejrzała się dookoła i wskazał bezradnie kierunek, z którego przyszli
- Tędy - przeszła obok chłopaka z głową uniesioną do góry, by udowodnić mu, że nie straciła orientacji w terenie i wie jak wrócić do grupy.
- Okay, skoro tak uważasz - obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i dalej podążał za dziewczyną. Był niemal pewny, że i tak zabłądzą, wtedy będzie mógł pochwalić się swoimi umiejętnościami. Doprowadzi nieznajomą do obozowiska, przez co będzie spostrzegany jako bohater. W ten sposób brunetka zobaczy w nim odwagę i dołączy do listy "fanki Leona Verdasa", co było od początku jego celem.
***
- Ah... Plaża, słońce, morze i ja - wyszeptała Ludmiła, stojąc bez butów na gorącym piasku.
Wiatr zagarniał jej włosy do tyłu. Wzrok mierzył powierzchnię wody, a w dłoniach zaciśnięte zostały sznurki od sandałów, które jako obuwie teraz były jej zbędne. Niby słońce jest w zenicie i oddaje więcej ciepła niż w pozostałych częściach dnia, jednak mimo wszystko chłodny powiew wiatru ochładza każdy zakątek. Porównanie promieni ciepła z chłodnymi poziomymi falami powietrza doskonale opisują relacje Federico - Ludmiła. Ona przy każdym spotkaniu z nim czuje ciepło, bezpieczeństwo i zapewnienie, że następnego dnia będzie przy niej, lecz Ferro swoim zachowaniem mimowolnie ochładza uczucia tej pary. Czasem z jej ust wymsknie się słowo, którego sekundy później żałuje, niekiedy gniewem urazi Włocha. Dokładnie tak, jak wiatr drzewo. Przecież robi to niechcący, ale oderwanych gałęzi niczym nie da się przytwierdzić z powrotem do pnia.
- Czemu odeszłaś od wszystkich? - usłyszała piękny, wyrazisty, melodyjny, znajomy głos.
- Może chciałam pobyć odrobinę sama? - Federico stał za nią. Owinął ręce wokół jej ciała a swój podbródek złożył na ramieniu blondynki.
- Chciałaś od nas uciec? Coś się stało? - ścisnął ją mocniej w tali. Miły gest, świadczący o tym, że w jego objęciach nic jej nie grozi.
- Nie. Po prostu samej lepiej mi się myśli.
- Okay. Rozumiem. W takim razie zostawię cię samą - zluźnił uścisk i w ślimaczym tempie usiłował wycofać się, lecz ktoś mu na to nie pozwolił. Mała korekta. Nie ktoś, ale coś. Miłość. Przecież Ludmiła i Federico to tak naprawdę dwójka obcych sobie osób. Jedyne, co ich łączy to wciąż rozrastające się uczucie, wzmacniane każdym dniem. Pomimo przeciwieństw charakteru oni czują, jakby los skazał ich na bycie razem.
- Zostań. Liczyłam na to, że przyjdziesz - poprosiła i stanęła twarzą w twarz z Włochem. Rzuciła sandały, które utwierdzone były w jej uścisku. Chwyciła delikatnie jego dłoń i spojrzała w oczy. Kobieta skinęła głową kierunek, który miał oznaczać ich trasę spaceru po plaży. - Federico? - zaczepiła - Za co ty mnie kochasz? Za wygląd? Popularność... Na pewno nie za charakter. - stwierdziła smutno i spuściła głowę, dalej krocząc po nieco chłodniejszym teraz piasku

- Chciałabym kochać cię tak, jak ty mnie, ale prawda jest taka, że nikt mnie nigdy nie zmieni. Zawsze będę Ludmiłą i nie potrafię tego zmienić. Przepraszam.
___________
To bez sensu. Nie chodzi mi to o rozdział jako jednostkę, ale o cały ten blog.
Ciągnę go dłuuugo, ale z każdym dniem wydaje mi się coraz bardziej bez sensu.
Kocham pisać, lubię ten serial, ale uważam, że to chyba nie idzie mi tak, jakbym chciała.
To nie spontaniczna decyzja. Myślałam nad tym.
Najlepsze jest to, że mam pomysł na historię i zostawiam wam niedosyt jeśli chodzi o Leonette i ich zagubienie w lesie... W czym problem, się pytacie?
W tym, że czuję, że to nie fair w stosunku do was. Wy wchodzicie na tego bloga i komentujecie moje bazgroły natomiast ja wam się nie odpłacam. Przyznaję, mam inne zainteresowania poza światem komputerów, blogami, pisaniem, czytaniem, "violettą".
Dodam jeszcze jeden post, bo pewnie nie czytacie tego pod kreską, a to wyjątkowo ważne.
Najlepiej... skomentujcie rozdział, o ile możecie, a następna notka będzie... krótka, zdecydowanie.
Hy... hy.. hyhy...