piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 21: Mamy dwie doby

***
- Z racji takiej, że ja i Angie mamy was już totalnie dość, zostawiamy wam zadanie, które musicie wykonać w 48 godzin. My musimy wyjechać na... - przerwał swoją wypowiedź Gregorio i zagubionym wzrokiem zerknął na nauczycielkę obok. Zakłopotanie na twarzy kobiety wnioskowało jedynie tyle, że ma zamiar calusieńką grupę perfidnie okłamać. - ymm - mężczyzna pojękiwał, czyli wprost przedłużał czas na udzielenie dalszej informacji, fałszywej informacji
- na szkolenie - palnęła w pośpiechu Angie, w nadziei, że nikt z zebranych nie podejrzewał ich o łganie. Każdy z uczniów po kolei spoglądali na siebie z kpiną. Nie trzeba było być geniuszem bądź szanowanym detektywem by wykryć kłamstwo. Przewróciłam oczyma i poruszyłam brwiami na znak, że wcale się nie nabrałam. Zresztą... jak wszyscy tu zebrani.
- Tak, właśnie - przytaknął profesor - Teraz możecie wrócić do domu - głośne wiwaty mówiły same za siebie. Pomysł z dwudniowym odpoczynkiem odpowiadał nam. Znaczy...  Zajęcia z Gregorio i Angie mi się podobały, nie mam im nic do zarzucenia... Niekiedy oczywiście ich zachowanie, ale i również zachowanie między innymi Feder'a oraz Ludmiły doprowadzają mnie szału, ale zapisałam się do Studia by spełniać marzenia, poznać ludzi, śpiewać i tańczyć. Nie potrzebny mi odpoczynek... - Spokój - krzyknął. Z paniką w oczach spojrzał na Ludmiłę. Chyba w trosce o to czy nie rozpęta kolejnego zamieszania. Przecież jak można krzyczeć na Ludmiłę, prawda? Przecież jest supernovą, jest idealna, jest gwiazdą, bla, bla, bla. To nie tak, że nie lubię Ludmi. Po prostu... przy najbliższej okazji bez żadnych skrupułów mogłabym grzmotnąć ją którąś z tych gwiazd, które widzi jak opowiada o wszechświecie...- Chciałem wam powiedzieć, że macie dwie doby na napisanie trzech piosenek, które zaprezentujecie na przedstawieniu w studio w tę sobotę
- W tę sobotę? - wykrzyczała zszokowana Camila i chwyciła się za głowę
- Gregorio - błagalnie zawyła Francesca, która również uważała, że dwa dni na napisanie piosenek oraz na próby to o wiele za mało. Mieli racje. Nie wyrobimy się.
- Angie, Gregorio. Te pozery nigdy nie zdołają napisać trzech fantastycznych piosenek w dwa miesiące, a co dopiero w dwa dni? Ja tu jestem gwiazdą i to ja powinnam zarówno śpiewać, napisać jak i zaprezentować wszystkie trzy piosenki. Mam już nawet tytuł jednej, "stworzona by błyszczeć", hm- Ludmiła ciągle się uśmiechała, marszcząc przy tym nos. Zaakcentowała ostatnie słowa, co dodało pewności jej wypowiedzi. Jej twarz przypominała szczurka, ale mniejsza o skojarzenia.
- Nie, Ludmiła. Ja też chcę napisać swoją piosenkę i ją zaśpiewać - Leon poderwał się nagle, by jak zwykle rozpocząć kłótnie z panną Ferro.
- Ja również - stwierdził Federico z cwaniackim uśmiechem.
- Skoro oni piszą, to ja też chcę - oznajmił Diego, na którego wszyscy skupili swój wzrok. Posiadał swoją chwilę by zabłyszczeć, w końcu nie codziennie się zdarza by wszyscy z klasy, a w szczególności elita spoglądali tylko i wyłącznie na niego. Lu usiłowała zamrozić go wzrokiem. Gdyby tylko była obdarzona nadnaturalnymi mocami... wtedy każdy z niewyjaśnionych przyczyn by ustąpił jej miejsca na scenie - Albo i nie... - wycofał swoje wcześniejsze słowa szatyn. Chwile odczekał aż oczy kolegów powędrują na inny obiekt, ponieważ czuł się nieswojo.
- Viola też powinna - wywołał moje imię Leoś. Wyszczerzyłam w jego kierunku wdzięcznie ząbki. Diego zakaszlał.
- Co ma ten frajer, czego ja nie mam? - szepnął pod nosem Hernandez - włosy, pieniądze, ciuchy, uśmiech, nazwisko? - dręczył się pytaniem. Wszystko słyszałam, ale nie do końca rozumiałam sens jego słów.
- Violette - Verdas postanowił oszczędzić mu kilku dni nad rozkminą, co posiada, a czego nie. Diego spuścił wzrok na czubki swoich sportowych butów. Leon zatryumfował. Chyba się nie lubią.
- Gregorio, to... - rozpoczęła na nowo temat Fran. Gdy nauczycieli nie posiadała w zasięgu wzroku, zaczęła rozglądać się na wiele stron za nimi, lecz ci jakby rozpłynęli się. Na placu pozostaliśmy sami z wydzielonym zadaniem, odmiennymi poglądami oraz złością i zazdrością, przepełniającą wielu z nich. Niby po wyjeździe integracyjnym wiele się zmieniło, niestety... Wiele to czasami i tak za mało.

***
Po jakieś godzinnej kłótni przed szkoła NARESZCIE doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Przez 60 minut wybraliśmy dom, w którym zabierzemy się za komponowanie, próby oraz wytypujemy osoby, które wykonają nasze utwory na sobotnim spektaklu. Potrzebny był nam dom ze stałym dostępem do lodówki, pianina, gitary oraz z miejscem na śpiwory, gdyż potrzeba nam niemalże całych dwóch dób. Wiadomo jest oczywiście, że odliczymy od tego czas na sen, ale im dużej będziemy razem, tym szybciej to skończymy. Zaproponowałam, że mój dom byłby idealnym zakwaterowaniem. Tata i mama pracują i w mieszkaniu są tak praktycznie jedynie rano i wieczorem, lodówka oraz gosposia jest, instrumenty są, co sprawia, że panują tu idealne warunki, więc dlaczego nie? W mgnieniu oka wróciłam do domu. Poinformowałam Olgę, Ramallo o nocce. Zadzwoniłam do matki, która wyraziła zgodę. Wbiegłam na górę do siebie do pokoju, by poszukać jakiego śpiwora, czy coś. Podłączyłam słuchawki do mp3, które następnie włożyłam do ucha. W rytm muzyki podrygiwałam, wywalając z szafy ubrania, twierdząc, że na samym dnie znajdzie się jakiś śpiwór. Jakiś się tam znalazł, lecz bałagan, który zostawiłam po sobie był przeogromny i szanse na to, że zdołam go ogarnąć przed przybyciem znajomych był jak 1:400000... Wyjęłam z biurka białą kartkę oraz czarny marker. Trzymając zatyczkę w buzi, napisałam bardzo wyraźnie "Teren skażony, nie wchodzić".
- No i super - pochwaliłam swoją pracę. Prędko zawiesiłam ogłoszenie na drzwiach. "ding-dong", rozbrzmiał dźwięk dzwonka. "Ciekawe kto przyszedł pierwszy? Oby nie Ludmiła, oby nie Ludmiła...", modliłam się w myślach. Zbiegłam po schodach w nadziei, że moje przypuszczenia nie znajdą swojego potwierdzenia.
- Hej, piękna - zakrzyknął brunet, który bez oczekiwanie na jakiegokolwiek domownika, wlazł sobie do mojego domu jak gdyby był już stałym bywalcem.
- Dla ciebie pani piękna - chrząknęła Olga, mierząc Leona wzrokiem. Poruszyła brwiami i pokierowała w moją stronę kciuki uniesione w górę.
- Leoś - ukazałam mu rząd zębów. Pobiegłam w jego stronę i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak uniósł mnie w górę i okręcił się wraz ze mną dookoła własnej osi. Nasze spojrzenia nieustannie się wymieniały. - Napijesz się czegoś? - podtrzymywałam rozmowę
- Coli? - zaproponował, badając czy posiadamy ją na stanie.
- Chwilunia - poprosiłam by czekał, unosząc dwa palce wskazujące w górę. Wybrałam się do lodówki po dwie szklanki coli. Nalałam napój do kubeczków, tak by nie rozlać. W końcu ze mną i moim szczęściem nic nie wiadomo. Mogę trzymać litr coli w ręce, a nagle ni stąd, ni zowąd okaże się, ze zalałam ją cały dom. Tak, tak... Violetta potrafi, powiadają. Trzymając dwie szklanki w dwóch dłoniach usunęłam się z kuchni, niosąc je do salonu. Cały wzrok skupiałam na naczyniach. Nie chciałam żeby choć jedna kropelka wydostała się na dywan, bo Olga by tego nie przeżyła. "Wiesz jak trudno się zmywa plamy z dywanu", wyobrażałam sobie już ją w fartuchu, z miotłą i złością na twarzy i gdy przemawia do mnie tym karcącym głosem... Nieprzyjemne uczucie.
- Uwaga! - usłyszałam ostrzeżenie, padające z ust mojego chłopaka. Natychmiastowo usiłowałam wybadać wzrokiem konkretnie na co mam uważać.
____________
1) Na co uważać ma Violetta?

Rozdział z dłuuuuugim opóźnieniem. Sami wiecie - szkoła. Eh, szkoda gadać/pisać. Do next. 
Niedługo 400 000 wyświetleń ;) Nic nie przygotowałam. Żadnego OS, zabawy... nic ;( Pseplasam. Może coś wymyślę, ale pewnie nie. Wystarczy sam post z podziękowaniami? XD Oks, wyczekujcie kolejnego posta. Buziaki!
///Ari <3

4 komentarze:

  1. Zaczełam czytać to opowiadanie kiedy na blogu nie pojawiały się żadne wpisy dlatego nigdy nie komentowałam ponieważ i tak nikt by tego nie przeczytał a dzisiaj BUM chciałam sobie jeszcze raz od nowa przeczytać to opowiadanie które znam na pamięć a tu nagle tyle nowych postów!!!!To jest jeden z najlepszych blogów świata i bardzo się cieszę że przejęłaś go i nadal mogę czytać tak doskonałe opowiadanie!!!!Do dzięki temu blogowi zainteresowałam się bloggerem dlatego od dziś codziennie będę komentować!!Ta historia jest za razem magiczna zabawna boska genialna romantyczna rozwalająca system cudowna no i taka PLUM!!Gdy to czytam po prostu to tak jakbym wchodziła do ich historii!!!To w jaki sposób postacie są opisane....ach...zazdroszczę.....
    Buziaczki :**
    <3

    ~nieogarniająca~DomciaVerdas~

    PS: pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ^^
    rozdział super ^^
    nie komentowałam ?
    to bardzo przepraszam :)
    na co uważać ma Violetta ? :o
    zazdroszczę talentu :)
    http://opowiadanietini.blogspot.com/
    zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! daaaj nowy rozdział !!♥

    OdpowiedzUsuń