***
Cudem uniknęłam talerza lecącego w moją stronę, chyba talerza. Jeśli to nie był fart, to nie wiem... Wystarczyło bym odruchowo odsunęła głowę, a oszczędziłam swojemu nosowi bólu, z którym by się zetknął, jeśli ten talerz... naczynie... coś... trafiłoby na moją twarz. Ma się ten refleks szachisty, tak. Niestety, jest i również druga strona medalu. Przy moim jakże cudownym uniku wytrąciłam szklankę z napojem wprost na dywan. Chyba wolałabym oberwać tym talerzem... Można prosić o replay? Nie? Szkoda...
- Fede, kiedy przyszedłeś? - warknęłam rozdrażniona
- Dwa dodać pięć i trzy czwarte, no... jakąś minutę temu - przyłożył palec wskazujący na skroni, udając, że główkuje
- Dobra, okay - starałam się go uspokoić - Ale czemu rzucałeś we mnie talerzem? - ponownie wybuchłam, klęcząc na rozlaną colą po całym dywanie. Leoś odruchowo zbliżył się do mnie i pomógł mi podnieść szklanki, które o dziwo nie zbiły się po zderzeniu z podłogą
- Leon kazał - Włoch zgonił na przyjaciela. Przeszyłam ukochanego złowrogim spojrzeniem. Teraz będzie się tłumaczył, to będzie dobre. Kątem oka ujrzałam jak przyjaciel mojego chłopaka rozsiada się na sofę, zakładając nogi na stół.
- Leon... - wyszepnęłam. Oboje zaprzestaliśmy dotychczasowych czynności i jak na sygnał przywróciliśmy się do pozycji prostej. Verdas by załagodzić sytuację, ukazał przede mną białe jak perły zęby. - No słucham... - popędzałam go
- Bo wiesz... - uniósł kąciki ust jeszcze wyżej. Na jego polikach pojawiły się przesłodkie dołeczki. Cudem utrzymywałam pokerową twarz, by nie czuł się zbyt pewnie. To było trudne, uwielbiam gdy uśmiecha się w ten sposób. Wygląda wtedy jak niewinny dzieciaczek, na którego nie potrafię się gniewać. - Zauważyłem... - rozpoczął niepewnie, co wyglądało jakby wciąż wymyślał historyjkę - że koło ciebie... - ciągnął dalej - leci no ten - gestykulował rękoma bym dokończyła za niego. Wpasowałam się w jego ruchy i również kręciłam kółka dłońmi
- No ten, co?
- Mucha. Taka ogromna mucha - oszacował wielkość muchy na jeden metr, odzwierciedlając jej długość rękoma. Kręciłam sarkastycznie głową z głupawym uśmiechem. - Ale naprawdę była wielka. No i ja, Leon Verdas bohater, postanowiłem cię uratować, a ponieważ jestem tak utalentowany to rzuciłem tym talerzem żeby ją odgonić. Trafiłem w nią i po muszce. Ta dam? - rozłożył ręce niczym tancerz po zakończeniu występu. Ten uśmiech, ah... I tak wiem, że po prostu bawił się z Fede... Eh, taki czasem bywa, i tak go kocham. Bardzo, bardzo, bardzo! Oplotłam jego szyję i przycisnęłam się do niego. Tak, w jego uścisku mogłabym pozostać kilka dni, tygodni, a nawet miesięcy. - Fede, kupiła to - krzyknął do kolegi naprzeciwko. Odepchnęłam go delikatnie od siebie i wymieniłam z nim kpiący wzrok. Przymarszczyłam brwi i jedną dłoń oparłam o biodro. - Otworzę! - wykrzyknął na połowę domu i zbliżył się do drzwi. Czy tak w ogóle ktoś pukał albo dzwonił? - Fran, Ludmi i reszta tych no... - pstrykał palcami, opierając się o futrynę. Rzeczywiście oni tam stali... ale jak... jak on to zrobił? - Pacanów?! - krzyknął. Ludmiła przepchała się w drzwiach, wnosząc do domu kilkanaście toreb, którymi zasypała całą moją kanapę. Ja tylko z Federico'em oglądaliśmy jak w oczach znika nam cały salon. Heh, przynajmniej nie będzie widać plamy, jej.
- Przyniosłam bagaż podręczny. Zaraz Leon i Fede zniosą mi moje łóżko, laptopa, biurko, stół, zestaw fryzjerski oraz szafę - wyliczała na palcach blondyna. Włoch wraz z Argentyńczykiem wybuchli śmiechem
- Dobre, Ludmi - Fede poklepał byłą dziewczynę po ramieniu.
Koniec końców okazało się, że Ludmiła zgrywała się z chłopaków z tym całym łóżkiem i innymi zbędnymi bzdetami. Choć mój salon przez ponad godzinę tonął w torbach wszystkich uczestników nocowania, poświęciliśmy jednak chwilę na zakwaterowanie się, uporządkowanie wszystkiego oraz najważniejsze - udostępniliśmy przejście do pianina, które stało w centrum. Miejsce przy instrumencie zajął Leon. Ja stanęłam obok niego, Diego nastroił gitarę, tak samo jak Fede. Dziewczyny, Maxi i Broadway stanęli naprzeciw pianina.
- Zmęczyłem się, przerwa - zarządził Leon i zrzucił się głową na klawisze. Federico odłożył gitarę i skoczył na wolną kanapę.
- Super, piszemy piosenkę o mnie i z głowy. Pablo i Angie powiemy, że wszyscy się zgodzili - Ludmiła przepchała tyłkiem Leosia z jego miejsca i palcami nacisnęła na klawisze - Mam już nawet pierwszą zwrotkę - pochwaliła się
- Nie - krzyknął Leon i płynnym ruchem ręki zrzucił Ferro z siedzenia. Ta odgarnęła włosy sprzed twarzy, podniosła się i tupnęła nogą
- Nienawidzę cię - rzuciła
- Zarządzam koniec przerwy - ogłosił Federico, szarpiąc struny gitary
- Na na, na na... na na, na na... nanana na na, na naaaa - zanuciłam sobie podkład piosenki bardzo cichutko. Na razie wolałam nie przedstawiać melodii grupie, dopóki nie wymyślę czegoś sensownego
- To dobre - kręcił twierdząco głową Leoś. Chyba mnie usłyszał . Utopił wzrok w klawisze. Wytupał nogą rytm, a za chwilę odegrał fragment przed uczniami
- Świetne. On Beat, On Beta... o o o On Beat, On beat! - wymyślił oraz odśpiewał początek piosenki. Zaskoczyli mnie swoim tempem. Ledwie dorwali się instrumentów, a już komponujemy wspólnie utwory. Ten akurat wyobrażałam sobie jak żywiołowy, z powerem oraz melodią, która jak raz utknie w głowie to nie wydostanie się z niej dopóty dopóki tego nie odśpiewasz. Nie musiała minąć godzina, a nasza pierwsza piosenka była praktycznie gotowa, "On Beat". Ah, sam ten tytuł mówi wiele. Jest taki muzykalny, rytmiczny... Wychwalam tytuł, ale to tylko urywek jeszcze genialniejszego tekstu. Po ciężkiej pracy Olga przyniosła do salonu ciastka, czekoladowe, uwielbiane przez... w zasadzie każdego. W mgnieniu oka tacka pozostała pusta. Dosłownie wszyscy mieli ochotę na więcej wypieków od Olgi, niestety gosposia skorzystała, że Ramallo aktualnie był w domu i razem wyjechali na miasto po zakupy.
- Pyszne, mmm - oblizywał palce Włoch o starannie wystylizowanej fryzurze
- Wracajmy do pra... - starałam się popędzić całą ekipę. Może odrobinę przesadzałam... W końcu mamy gotową jedną piosenkę, zostały dwie oraz sporo godzin na ich skończenie, a chwila przerwy wyjdzie nam na dobre. Tak, jednak mimo tego chciałam napisać je jak najszybciej. W monecie gdy poganiałam moich kolegów ze studia, poczułam w kieszeni spodni wibracje komórki.
_____________
1) Kto dzwoni do Violi i w jakiej sprawie?
400 000 wyświetleń, jeje :D
Szkoła... buuuu
Violetta 3 w Polsce jejeje
Jutro poniedziałek buuu x3421
Kto chce wolne? Wszyscy? Tak myślałam.
Rajciu, jakie spóźnienie z tym rozdziałem o.O
Tylko 4 komki pod ostatnim, smuteczekkk ;((
Dobra, nie rozpisuje się. Do następnego
I kolejny boski rozdział!!!
OdpowiedzUsuńLeoś mnie rozwala!!!
Ta mucha była naprawdę ogromna!!
Leoś,najwspanialszy bohater wszech czasów rzucił w swoją dziewczynę talerzem by uratować ją przed "muchą''
Nadal nie mogę się ogarnąć ze śmiechu!!!
KOCHAM TO OPOWIADANIE!!
Nie mogę się doczekać next!!!
Mam nadzieje że wpadniesz do mnie!!
PS ja znowu pierwsza!!!
~nieogarniająca~DomciaVerdas~
PS:zostałaśnominowana do LBA na moim blogu
UsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńHejoł <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski jak zwykle <3
I jak zwykle czekam na next <3
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
Świetny ! <33
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam wszystkich do mnie :****
Czekam na next :) ( Pisz jak najszybciej ) Też jestem Arianator i Jorgista ;) Pozdrawiam http://vilu-polonia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSubcio
OdpowiedzUsuń