- Narzeczoną? - spytałam z niedowierzaniem. W sumie to odpowiedź na zadane wcześniej pytania, ale... dlaczego wybrał ją? Nie mogłam w to uwierzyć. To się nie układało w logiczną całość. - Ludmiła?! - wybuchłam. Wspomniana dziewczyna puściła dłonie ukochanego i odwróciła głowę w kierunku hałasu. Usłyszała swoje imię. Wstała ze stołka, umieszczonego obok łóżka Leona.
- Cześć - mruknęła pod nosem blondynka
- Śmieszne - parsknęłam - to chyba jakaś ukryta kamera. To nielogiczne. Wrabiacie mnie - wydobywałam z siebie ironiczny śmiech. Tak, to było nielogiczne. Ludmiła i Leon pięć lat temu żyli jak pies z kotem. Kłócili się o drobnostki, nienawidzili swojego towarzystwa, a teraz Leon oświadczył się swojemu dawnemu wrogowi? - Szkoda, bo nie dałam się na to nabrać. - popatrzyłam z pogardą na Francescę, jakby to ona była sprawczynią całej intrygi. Włoszka spuściła głowę
- To nie tak. Kocham Leona - wyznała cicho Ludmiła.
- A Federico? Co z nim? Podobno tak bardzo go kochałaś! - Wciąż krzyczałam. Chyba zapomniałam się, że jesteśmy w szpitalu, w budynku, w którym należy zachowywać ciszę.
- Federico... - wtrąciła się szatynka - jest ze mną - dopowiedziała szybko. Uniosłam brwi do góry. Kolejne zaskoczenia dnia dzisiejszego. Normalnie jakiś rekord.
- Zresztą, czemu my się jej tłumaczymy? - zwróciła się blondi do swojej koleżanki. - Minęło pięć lat. Zostawiłaś Leona, Studio, w zasadzie to wszystko i bez pożegnania wyjechałaś. Wiesz, co się działo z twoimi rodzicami i Leonem po tym wyjeździe? - mina mi zrzedła - No właśnie. Miałaś ich w dupie. Teraz nie miej pretensji do nas, że jesteśmy szczęśliwi. Straciłaś go.
- Kto powiedział, że ja chcę do niego wrócić? - parsknęłam śmiechem. Ludmiła spiorunowała mnie wzrokiem. Wyminęła mnie tak, by nasze barki się zderzyły. Dorośle. Szła wzdłuż korytarza, zniknęła za rogiem. Francesca w dalszym ciągu stała za mną Wymieniłyśmy ze sobą wzrok. Obejrzałam się za siebie. Zerknęłam na nieprzytomnego jeszcze Leona. Później znów na Włoszkę. Ta natomiast pokręciła przecząco głową
- Nie mieszaj się. Oni są na serio szczęśliwi. Zapomniał o tobie. - wciąż utrzymywałam mimikę niewzruszoną, obojętną, neutralną.
- Leon nic dla mnie nie znaczy! - wrzasnęłam - nic - powtórzyłam głośniej. Opuściłam szpital. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Wciąż zastanawiało mnie od kiedy Leon i Ludmiła są ze sobą tak blisko. Jak? Niby przeciwieństwa się przeciągają, ale... bez przesady. Po co poszłam do tego cholernego szpitala? Dobrze mi się żyło samotnie, bez jakichkolwiek donosów o przeszłości. Teraz moja głowa znów jest pełna głupich przemyśleń. - co by było gdyby... Wieczorem powinnam znaleźć się na próbie do trasy koncertowej, w której miałam odwiedzić stolice najsławniejszych państw, między innymi Buenos Aires. Czy wypełniłam swoje obowiązki? Otóż nie. Siedziałam samotnie w swoim ogromnym salonie na skórzanej kanapie i wgapiałam się w telewizor, wyłączony telewizor. Wypalałam papierosa, to już mój nawyk.
- On i Ludmiła? - analizowałam - Leon... i Ludmiła parą? - te kilka słów nijak nie składało się w sensowną całość. Gwałtownie poderwałam się z kanapy. Energicznym marszem powędrowałam do drzwi, które za sobą zatrzasnęłam. Minęło kilka minut, a znów przyglądałam się swojemu dawnemu ukochanemu.
- To nie jest pora odwiedzin - usłyszałam chłodny niczym zima głos pielęgniarki za sobą
- Dla mnie zawsze jest pora. - burknęłam i zagłębiłam się do pokoju Verdasa. Zajęłam miejsce tuż obok niego.
- Mówiłam, że odwiedzający nie mają tu wstępu. Proszę wyjść - skinęłam głową na denerwującą pracownicę szpitala - Sama pani chciała - kobieta zniknęła za progiem drzwi. I z głowy. Dotknęła najdelikatniej jak potrafię opuszkiem swojego palca dłoń Leona.
- Hej - szepnęłam - Dawno się nie widzieliśmy. - stwierdziłam, nie oczekując na jakąkolwiek odpowiedź. - Ciężko mi to przyznać, ale... tęskniłam. Brakowało mi ciebie. Teraz, gdy tu jestem obok ciebie czuję... nie, to głupie. Ja gadam sama do siebie. - podniosłam swoje ciało z łóżka szpitalnego. Karciłam samą siebie w myślach za to, że się tu zjawiłam. Żałobnym krokiem szłam w stronę drzwi. Coś mnie podkusiło, by odwrócić głowę i ostatni raz zerknąć na narzeczonego Ludmiły. Posłuchałam wewnętrznego głosu, zawsze tak robię.
- Kto ty? - nieprzytomny chłopak powoli otworzył oczy. Komuś mogłoby się zdawać, że to ja dałam mu siłę by wreszcie się ocknął po wypadku. Ale nie, ja tak nie myślę, skądże... To było coś niezwykłego, magicznego. Pewnie przesadzam. Leon mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Wyglądałam... inaczej, zmieniłam się od naszego ostatniego spotkania. Minęło 5 lat... Fryzura, ubiór, makijaż. Wszystko uległo zmianie. Jedna łza spłynęła po jego policzku. Sama już nie wierzyłam w to co widzę. Leon Verdas płacze? Coś go boli? Nie rozumiem.
- Leon - ponownie usiadłam na łóżku, mocno ściskając jego dłonie.
- Panienko, proszę opuścić szpital lub panience pomożemy - w drzwiach stanął wezwany zapewne przez pielęgniarki ochroniarz.
- Jeszcze chwileczka - szepnęłam, pragnąc krótkiej rozmowy
- Idź - zażyczył Leon, wyzwalając dłonie ze splotu.
- Dobrze
Kolejny dzień zaczął się normalnie, rutyna. Violetta po raz kolejny zrezygnowała z próby do trasy koncertowej, a w zamian tego postanowiła odwiedzić szpital. Czemu? Nie wiem. Zgłupiałam. Nie jest to chyba tajemnicą, że zmierzałam tam w jednym celu. Leon - to ten cel. Dotknęłam dłonią drzwi, które delikatnie, bezszelestnie pchnęłam. Przeanalizowałam ludzi, którzy stali nad łóżkiem bruneta.
- Ten wypadek to dopiero początek. Jeśli nie spłacisz długu to nasz szef osobiście się z tobą rozprawi. Kasa ma być na jutro! - krzyknął jeden z umięśnionych łysolów. Goście nie wyglądali na typowych kolegów Leona. On ma chyba jakieś problemy. Wyglądali jak mafia. Zachowywałam się cichutko jak myszka. Nawet oddech starałam się możliwie spowolnić.
- A jeśli nie, to wiesz... - kiwnął głową do góry drugi. Leon zachowywał kamienną twarz. W żaden sposób nie okazywał strachu. - Twoja dziunia? - spytał po chwili mężczyzna i wymienił ze mną wzrok. Przestraszyłam się, odczuwając ból w brzuchu. Złączyłam dłonie i spuściłam wzrok. Kim oni są? - Ładna - podszedł do mnie i ścisnął me poliki. - Szkoda by było gdyby coś jej się przypadkiem stało... - rzucił ironicznie. Przycisnęła język zębami. Już chciałam nawrzucać przemiłym kolegą, lecz... boję się o Leona. To nie jego środowisko. Coś tu nie gra. Oni są niebezpieczni. Mięśniak zagarnął wzrokiem kolegę. Obydwaj panowie opuścili salę.
- Kim oni byli? - odważyłam się wreszcie
- Koledzy - szepnął zapatrzony w ścianę Verdas
- Mhm... - westchnęłam sarkastycznie
______________
1) Kim są ci panowie?
Otóż słuchajcie wszyscy tu zebrani. To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jestem z niego dumna :P Dziwnie to brzmi. Tak samą siebie chwalić XD Ymm, tak niedługo znów przerwa w emisji 'Violetty'. Buuu!
Ciekawe co ja będę robić po powrocie do domu? Szkoła. Nie, nie. Szkoda słów.
Błagam nie streszczać mi w komentarzach co się wydarzy w kolejnych odcinkach. Specjalnie nie oglądałam po hiszpańsku, plis! Ogólnie to mam blokadę twórczą. Mam napisanych kilka rozdziałów, ale muszę "oszczędzać" z ich dodawaniem aż wena nie wróci. Wszelkie sugestie pisać w komentarzu, od tego są przecież. Uwielbiam słuchać pochwał, jak każdy, ale słowa krytyki są również bardzo istotne. SIĘ ROZPISAŁAM!
Dobra, jeśli ktoś wytrwał to jest bossem, po prostu.
Żegnam, całuję.
///Ari <3
Boski :3
OdpowiedzUsuńDoczekałam się ;)
Tak trzymałaś w napięciu, że normalnie, ledwo co stoję na nogach w tym momencie, no dobra, w tym momencie siedzę i piszę. xd
Ludmiła...?! Narzeczoną Leóna?! Z którym jeszcze dawniej nie mogła przebywać i oddychać tym samym powietrzem?! Ogólnie, darła z nim koty! A teraz mają się ku sobie... No nie wierzę, help me - mdleję.
Myślałam, że Federico jest zrozpaczony, a on tymczasem jest w związku z Fran.
Violetta, dlaczego wyjechałaś? Na aż tyle. Mogłaś na miesiąc. A może już wtedy León byłby z nią? Nawet nie wypowiem jej imienia. Może histeryzuję, ale dziwnie się czuję... On i ona. Dwa zupełnie inne światy. Dobra, koniec o Leómile.
"Koledzy" Verdasa są naprawdę "mili". Zrobią coś Violetcie, jak ten nie odda im żądanej kasy. To se wybrałeś "przyjaciół" León. Szczere gratulacje ;)
Okay, nie będę wścibska. To był twój wybór León i twoi "koledzy", nic już nie mówię. Życzę szczęścia w przyszłości z tymi łysolami :* Mam nadzieję, że nic tobie nie zrobią, bo wiesz... wyglądają groźnie xd
Cóż napisać więcej?
Świetny rozdział, zazdroszczę pomysłów :*
Czekam na kolejny ;)
Pozdrawiam
~Katy<3
Jej prześliczny naprawdę kocham ten blog ♥
OdpowiedzUsuńLudmiła narzeczoną Leona ??????
Viola obudziła Leonka <333 Jejku naprawdę nie potrafię się na chwalić. Codziennie wchodziłam na ten blog i czekałam z nadzieją ze jest rozdział aż w końcu się doczekałam ♥
Jak juz pewnie mówiłam cudo.
Czy mogę mieć prośbę, żeby w następnym było więcej Fedecesci ?
Tak więc pozdrawiam, życzę weny i czekam na next. Całuski Sofia :****
PS. Zapraszam do mnie fesecescaforever.blogspot.com
Liceum na szczerą opinie :)
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńhah Dotrwałam do końca notki :D
Genialny!!!!
OdpowiedzUsuńxxAlex
Super rozdzial!!!! Juz nie moge doczekac sie kolejnych odcinkow. Ale sie ciesze ze w 60 odcinku moja kochana leonetta sie pocaluje:-)
OdpowiedzUsuń