Rozdział dedykuję wszystkim komentatorom <3
_____________
- Koledzy - burknęłam z niedowierzaniem
- Koledzy - potwierdził Leon - W ogóle, co ty tu robisz? Zapraszałem cię? Po co tu przychodzisz? Po co mnie odwiedzasz? Nagle przejmujesz się moim losem? Czy litujesz się nad kaleką? Uwierz mi, że nie potrzebuję litości. Na pewno nie od ciebie. - wybuchł nagle chłopak. Zabolało mnie to.
- Sama nie wiem - usiadłam na łóżko obok niego. Chłopak wywrócił oczyma, lecz pozwolił mi pozostać na tym miejscu. Mógłby przecież mnie zepchnąć na podłogę... Nic nie sugeruję... - Chyba... - tłumaczyłam bardzo powoli - Chyba nie potrafię o tobie zapomnieć. To trudne... To, co nas łączyło to było piękne - wyznałam
- Violetta - westchnął głośno
- Daj mi skończyć - spojrzałam mu głęboko w oczy, jak kiedyś. - Sądzę, że skoro los znów nas spycha na ten sam tor, to..
- Jestem z Ludmiłą - przerwał mi mimo wszystko. Doprowadził siebie do pozycji siedzącej - wiesz o tym. To, co było to przeszłość. Spróbuj ułożyć sobie życie na nowo.
- Leon - ścisnęłam jego dłoń. On czuł, że tego potrzebuję. Wcale się nie wyrywał, lecz ocieplił swój wizerunek uśmiechem. Może lekko wymuszanym, ale zawsze coś. - Mam wszystko. Prawie wszystko. Pieniądze, mieszkanie, sławę, każdego kolesia u swych stóp, a mi zależy właśnie na tobie. Pójdę już. - zsunęłam dłoń z jego dłoni i pogładziłam nią swoje przedramię. To było żałosne. Brawo, Violka. Nigdy więcej nie będę żebrać o miłość. Dalej stałam przy jego łóżku. Nic mnie nie ciągnęło by opuścić ten pokój.
- Jutro zapewne stąd wychodzę - zakomunikował pośpiesznie, a ja jedynie skinęłam głową. No tak. Po co trzymać na obserwacji pacjenta, który dopiero się wybudził... - Może... - chwilę się zawahał. Zdążył szybko przeanalizować, czy jego pomysł ma jakikolwiek sens - może się spotkamy. Jeszcze przed wyjazdem do Buenos Aires? - spytał dość pewnie. Nabrałam rumieńców
- Jasne - odrzekłam chętnie. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia szpitalnego. Ludmiła. To ona stała tuż przed nami z zawiedzioną miną. Wyglądała jakby jej serce było ranione od wielu lat a to kolejny zawód. Pewnie pomyślała sobie coś w stylu Stara miłość nie rdzewieje, jak twierdzi przysłowie. Rzeczywiście źle to wyglądało z jej perspektywy.
- To oczywiste. Banalne wręcz. Wróciliście do siebie. - snuła swoją tezę. Prędko wybiegła ze szpitala, pozostawiając mnie w osłupieniu. Usłyszała prawdopodobnie końcówkę rozmowy. Leon podnosił się z łóżka.
- Co ty robisz? - spytałam i szybciutko pobiegłam go zatrzymać
- Muszę jej to wyjaśnić! - krzyknął Verdas
- Zostań, ja z nią pogadam - zaoferowałam. Nic innego mi nie pozostaje. Niech chociaż on będzie szczęśliwy, szkoda, że u boku Ludmiły... Chłopak nie zaprzestał swojej czynności. - Leon! - wydobyłam z siebie krzyk. On wzdrygnął - Załatwię to - wybiegłam za narzeczoną swojego ex. To skomplikowane koligacje... Tak, tak.
- Ludmiła! - wołałam ją - Lu... - zauważyłam piękne, złote loki. Zmniejszyłam odległość między nimi, a mną. - Ludmiła - dotknęłam jej przedramienia. Kobieta odwróciła się i ukazała swoją twarz, co było zaskoczeniem. - Ups, przepraszam. Pomyłka. - Właśnie, pomyłka. Całe moje życie to pomyłka. Przeanalizowałam cały plac przed szpitalem jeszcze raz. Wzrok zawiesił się na w 99 % prawidłowej osobie. Szpilki, zgrabne nogi okryte drogimi jeansami, oraz włosy zakrywające całe plecy. - Lu, to nie tak. - Przydreptałam do niej, prawdziwej niej z wyjaśnieniami. Blondynka w między czasie zdążyła się wpakować do auta i włożyć kluczyki do stacyjki. Chcąc bądź nie, rzuciłam jej się na maskę. Dziecinny pomysł, lecz skuteczny. Musiałam ją przecież jakoś zatrzymać, to jedyny sposób, jaki wpadł mi do głowy na szybko.
- Kobieto, wiesz, że nie mam skrupułów i bez problemu mogę odjechać z tobą na masce albo bez ciebie. - krzyknęła przez otwarte okno blondyna. To prawda, taka jest Ludmiła. Brak skrupułów. Powolutku zeszłam z czerwonej nawierzchni samochodu. Chcę żyć. W mgnieniu oka zwinna ja zdołałam usadzić swój tyłek na przednim siedzeniu obok kierowcy. - Czego ty chcesz?! - wrzasnęła głośno właścicielka auta
- Wyjaśnię ci coś - Ferro nałożyła czarne okulary na nos i zerknęła na swoje odbicie w lusterku
- Szczęścia - odrzekła, malując wargi czerwoną jak krew szminką
- Nie, właśnie nie. Ja i Leon...
- Starczy. Mam gdzieś te twoje nędzne tłumaczenia. Ja po prostu się tego spodziewałam. Wiedziałam, że nadejdzie taki dzień, w którym zjawi się jaśniepani Violetta i zepsuje mi moją bajkę, zabierze księcia i będzie żyła długo i szczęśliwie - rozsmarowała dokładnie szminkę po całej powierzchni ust, poprawiła swoje loki i zarzuciła je do tyłu. - A teraz wypad - gestykulowała rękoma prośbę, rozkaz, nakaz...
- Ale to nie tak. Choć raz mnie posłuchaj. Ja i Leon nigdy nie będziemy razem - przesylabowałam wypowiedziane zdanie tak, by jego sens dotarł do wszechwiedzącej Ludmiły - Owszem, mamy się jutro spotkać, ale jak przyjaciele. Ten ostatni raz przed wylotem do Argentyny. Jedno spotkanie i nic więcej. Jedna kawa, później jest cały twój. I tak więcej razy go nie zobaczę. - Lu opuściła okulary w dół i zmarszczyła brwi - Naprawdę - potwierdziłam
- Znaj moją dobroć. A teraz spadaj! - odpowiedziała z przekąsem. Gdy opuściłam jej własność, Ferro cisnęła gaz. Z piskiem zniknęła z parkingu przed szpitalem.
Niby normalne spotkanie przyjaciół. Violetta i Leon. Kiedyś trzy słowa zestawione ze sobą oznaczało miłość, troskę, zaufanie... Dziś nie wiadomo czy nawet jesteśmy odpowiednimi kandydatami na kolegów. Jedno spotkanie przed kolejną rozłąką znaczyło wiele. Wciąż skrycie liczyłam na happy end. Leon rzuci mi się w ramiona, uciekniemy razem na koniec świata, pobierzemy się w skryciu przed wszystkimi, wychowamy ładne dzieci, a na starość będziemy się śmiać z przeszłości. To był ten optymistyczny tok myślenia. Realia są znacznie oddalone od mych marzeń. Jestem tego świadoma. Pożegnamy się, wróci do Buenos Aires z tą szmatą i nawet nie zaproszą mnie na ślub. Spędzę cały życie z kotami... Najlepsze jest to, że mam na nie uczulenie... Po porannych przemyśleniach przy śniadaniu wybrałam się do swojego królestwa, pospolicie zwanego szafą. Nałożyłam na siebie czarny, luźny sweter, przylegające do ciała rurki w kolorze ziemi, a na stopy nasunęłam ciemne buty z czerwonymi sznurowadłami. Włosy tradycyjnie rozpuściłam. Nałożyłam delikatny makijaż i tak wyszykowana wyszłam z mieszkania. Zamknąć dom, zamknąć dom, zamknąć dom. Powtarzałam sobie, by nie zapomnieć. Wyjęłam z kieszeni klucz i wykonałam czynność. Szłam ulicą. Mój krok był dość pewny, ale z każdym kolejnym ta pewność znikała. Czułam się osaczona. Nie tak zwyczajnie, nie przez fanów. Czułam, że ktoś za mną podąża, obserwuje i śledzi każdy następny krok. Obejrzałam się za siebie. Na chodniku wędrowało mnóstwo ludzi. Nie ma w tym nic dziwnego. W Rzymie, zarówno jak w każdym innym mieście mieszkają ludzie. Mimo wszystko serce przyspieszyło tempo, a maluteńkie kropelki potu powolutku spływały po skroniach, oddech stał się dynamiczny. Co sekundę odwracałam głowę. Trach... Nagle coś sprawiło mi ból. Upadłam na ziemię.
________
1. Co się stało Vilu?
KOCHANI!!!! LODO W POLSCE!!!! JUŻ DZIŚ! AHAHAHHAHAHAAHAHAHHAHA
Jutro czat z nią w dzień dobry TVN. Ja będę! A wy?
Z tej całej radości dodaję rozdział. Taki trochę dziwny, ale rozdział.
Oczywiście dodam też reklamę: http://amor-violettapl.blogspot.com/ Nie ma jeszcze rozdziału, ale pracujemy nad tym. Są zakładki i tam co nieco przeczytacie. Historia będzie o życiu aktorów "Violetty" w czasie nagrywania 1 sezonu. Oczywiście pozmieniamy niektóre fakty. Jorge bez tej swojej dziuni ^^ Jakieś parringi będą. Ogl cały blog ma charakter rozrywkowy. Chcemy was rozbawić. Mam nadzieję, że was zainteresowałam i że wpadniecie, zaobserwujecie i będziecie czytać regularnie! <333
WE LOVE LODO! Ja chcę już jutro! Najlepsza niespodzianka. Ojejciu. Nadal nie wierzę! JAJAJJAJAJAJAJAJJAJAJAJ
Dobra ten. Przepraszam za... wszystko co znajduje się powyżej. Dziękuję za komentarze.
/// Ari ;)
Cudoo *_*
OdpowiedzUsuńCzyżby uderzyła w kogoś, bo tak ciągle odwracała głowę? C:
A może ktoś ją trzepnął łopatą w głowę :3?
Chociaż nie...
Za dużo ludzi :p
Obstawiam pierwszą opcję :)
Niestety mieszkam dalwko od Wawy i nawet nie będę mogła być na chacie, bo w tym samym czasie piszę próbny sprawdzian z angielskiego -_-
Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu a on się teraz mści XD :<
Ale potem na pewno obejrzę program z Lodo ^^
Ale wróćmy do rozdziału :)
Trochę mi szkoda Violi, bo w sumie to on okłamywał Violę wcześniej...
Ale ona nie dała mu tego wyjaśnić :(
Wtedy to potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby dała mu czas na wyjaśnienia, a nie wyjechała :(
Albo, gdy powiedziała, że całe jej życie to pomyłka :(
Jak sobie pomyślałam, co ona musi czuć, to prawie się popłakałam :(
Tak pięknie napisałaś ten rozdział ^_^
Tak... prawdziwie *.*
Ale strasznie mi też się szkoda zrobiło Lu.... :(
Ten wypadek, teraz powrót Violi :/
Kiedy mówiła, że wiedziała, że wróci jaśniepani Violetta i zabierze jej księcia itd. :/
A wiadomo, że to blog o Leonetcie i w końcu muszą być razem :(
Chyba, że to Lu go zdradzi lub zostawi lub coś w tym stylu :>
Nie mogą żyć w trójkąciku?! XD
Za bardzo się rozpisałam ;-;
Ale strasznie mnie wzruszył ten rozdział :)
Mam mega talent ^.^
Czekam na next'a :3
PS Pierwsza! Wreszcie mi się udało! :D
Tak, wiem, wygrywam worek internetów ^^
OMG JAKIE TO DUŻE :o
OdpowiedzUsuńNajdłuższy mój komentarz w historii, a uwierz, że było ich duuuużooo *___*
Zwykle piszę 1/2 lub 1/3 tego O.O
naprawdę świetny rozdział i chętnie wpadnę na nowy blog
OdpowiedzUsuńciekawe co się stał vilu pewnie wpadła w słup
kocham ten blog<3<3<3
ps. też nie mogę się doczekać lodo w tvn
O ktorej to bedzie w DDTVN???
OdpowiedzUsuń9.15 będzie z nią czat
UsuńAle świetny blog ! Cudny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga ;*
http://life-ludmi-ferro.blogspot.com/http://life-ludmi-ferro.blogspot.com/
Ps: Oglądałam wywiad z Lodo. Ale ona cudna !!<33
Ja tu wrócę
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuń