poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 27: Niedopasowany duet

***
- Leon - przeniosła swój wzrok Angie na przystojniaka z gitarą - Otworzysz cały koncert "Voy por ti" - zakomunikowała. Ścisnęłam mocno mojego chłopaka - Ludmiła, ty będziesz następna z "Destinada a brillar"
- Super! Wiedziałam, że mam talent. - znów zaczęła gwiazdorzyć... Wykonałam kołowrotek oczyma - Wy nie mieliście choćby najmniejszych szans by mi dorównać. Jestem po protu stworzona do blasku, wiadomo było, że nikomu bardziej poza mną nie należy się to wyróżnienie. Dlaczego? Bo jestem utalentowana - blondynka już teraz traktuje siebie jako lepszą od pozostałych, równie zdolnych uczniów. Co się stanie po koncercie? Będzie na siłę im wciskać autografy na swoim zdjęciu? Nie, to zbyt mało kreatywne jak na nią. Wybuduje sobie pozłacany pomnik i ustawi go przed szkołą? Tak, to w jej stylu.
- Ludmiła, uspokój się - podniosła głos nauczycielka na dotychczasową gwiazdę tej szkoły. To było dziwne. Zdaje mi się, że postawiła się jej po raz pierwszy. Co jeszcze dziwniejsze - Ferro odpuściła. Bała się o to, że straci rolę? - Następnie na scenę wejdą wszyscy z "euforią". - i znów głośne oklaski zagłuszyły cichy głos Angie - Później zrobimy duet. Ludmiła, Leon zaśpiewacie "Amor en el aire", dobrze? - oczy wyszły mi na wierzch. Przecież oni nie potrafią wysiedzieć pół godziny w jednej sali bez sprzeczki... Skąd pomysł, że zgodzą się na śpiewanie piosenki o miłości w duecie?
- Nie, nie, nie, nie i nie! A dla pewności: NIE! - Ferro natychmiastowo zareagowała. Każdy z zebranych wywnioskował, że jej sprzeciw zmieni decyzję organizatorów. Przecież to panna Ferro, więcej nie trzeba nic dodawać.
- Ludmiła ma rację. My nie możemy tego śpiewać razem. Ja się nie zgadzam - poparł przedmówczynię Leon. - Tę piosenkę napisałem dla Violetty i tylko z nią będę ją śpiewał. - dodał po chwili. Imponował mi swoją postawą, ale z drugiej strony... To tylko koncert. On nic nie oznacza. Nie muszą się przecież ani całować, ani udawać, że są parą. Wychodzą na scenę, śpiewają piosenkę, ukłon. Tyle. Cała filozofia. Tylko... czemu tak okropnie się czuję? Jak można być zazdrosnym o coś, co tak naprawdę nie istnieje?

- Viola, wariujesz - podśpiewałam sobie pod nosem
- Co? - mruknął Leon
- Nic, nic - szepnęłam speszona
- Albo godzicie się na nasze warunki, albo was zastąpimy, a wy nie wystąpicie w żadnej z piosenek - zagroził poważnym tonem głosu nauczyciel. Nie mam zamiaru pozwolić na to, by Leon zaprzepaścił taką szansę wykazania się przed publicznością przez durny spór... Wiem, że jego decyzja również opiera się na moich uczuciach... Cała trójka, a może nawet czwórka wraz z Federico będzie się czuć niekomfortowo podczas występu, ale trudno. Taki jest show biznes.
- Leoś - szepnęłam mu na ucho - Zgódź się. To jest tego warte. Wyobraź sobie siebie na scenie. Ta chwila, gdy reflektory kierują się tylko na ciebie, publiczność wyczekuje popisu wokalnego, a ty zaspokajasz ich pragnienia. Potem ukłon, chwila magiczna. Te owacje i zapewnienie, że dobrze trafiłeś, a muzyka i ty to jedność. Scena to twoje miejsce. Nie ważne z kim, ważne jak tego dokonasz. Masz szansę zostać gwiazdą. - wygłosiłam monolog z głębi serca z nadzieją, że to go ostatecznie przekona. Jeśli te słowa do niego nie trafią, to nie nazywam się Violetta.
- Ale ja nie chcę, nie z Ludmiłą... - musnął opuszkiem palca moją dłoń
- Wybór należy do ciebie. Czy warto poświęcić karierę na rzecz kłótni? Nie bądź głupi - Chyba już sama sobie przeczę...  Całą sobą marzę by znaleźć się na miejscu Ludmiły.
- Zgoda! - brunet zakomunikował na forum klasy deklarację, że zaśpiewa ze swoim wrogiem. A co z gwiazdą? Ona otrzymała jedynie ultimatum. Występujesz albo spadasz. "Występuję", brzmiała jej odpowiedź

Dzień w Studio minął niezwykle szybko. Pierwsze przygotowania do koncertu, który planowany jest na za dwa tygodnie zostały zorganizowane na wszystkich lekcjach. Niestety, nie dostałam żadnej solówki, co jest odpowiednią motywacją do ciężkiej pracy. Przynajmniej mam okazję wystąpić publicznie w piosenkach grupowych. Kiedyś nie sądziłam, że marzenia są tak... realne. To dla mnie zaszczyt. Po lekcjach czekałam przy szafkach na Leona. Angie przytrzymała go dłużej wraz z Ludmiłą na ostatniej już dzisiaj próbie. Uczcijmy pamięć o Leonie Verdasie minutą ciszy. Zginął śmiercią tragiczną. Nieeee, żartuję tylko. Postanowiłam, że w między czasie zdążę uporządkować swoje przedmioty w szafce. Nie posiadałam bowiem ochoty na oglądanie kolejnej kłótni rozpoczętej przez blondi.
- Ludmiła chce wody - przedrzeźniałam jej głos, topiąc głowę w szafce. - Och, Leon co za fałsz... Tylko ja tu jestem gwiazdą, ja i tylko ja. Dla mnie stworzony jest wszechświat, och! - w rękach trzymałam książki, które przycisnęłam do piersi. W takiej postawie odwróciłam się o 180 stopni, dostrzegając rozbawioną osobę.

***
- Ym, Fede - dotknęłam ramienia przyjaciela, który z słuchawkami na uszach zmierzał właśnie do swojego domu, jak sądzę, po całym dniu nauki w szkole muzycznej. Chłopak orientując się, że go usiłuję zatrzymać, pozbył się sprzętu z okolic uszu. Odwrócił głowę. Wreszcie nadarzyła się szansa na rozmowę. Dziś stwarzaliśmy ich mnóstwo. Przy każdym momencie, gdy podchodził do mnie albo to ja udawała, że jest przezroczysty, bo czułam, że nie jestem gotowa, albo Ludmiła się wtrąciła między nas lub najzwyczajniej nauczyciele zwracali uwagę byśmy nie hałasowali, gdy inni występują.
- Hej! - krzyknął, rozpromieniony na mój widok. A te dziwne łaskotanie w brzuchu? Och, Federico... Dlaczego jesteś tak cudowny? - porozmawiamy? - uprzedził mnie w zadaniu pytania. Kiwnęłam głową. Jego ton głosu dodawał mi pewności, albo teraz, albo nigdy.
- A o czym? - zgrywałam głupią
- O nas -  Powiedział "nas". Gdybym mogła to bym powtarzała ten moment w nieskończoność, jak na kasecie video. "O nas", replay, "O nas", replay, "o nas", replay.
- Nie ma nas - wypowiedziałam z ciężkim bólem serca. Czemu miłość taka jest? Dążysz do osiągnięcia pełni szczęścia, ale zawsze coś stanie ci na drodze. To jest chore. Z jednej strony najlepsza przyjaciółka, z drugiej najwspanialszy chłopak, którego kocham. Kogo wybrać? Dlaczego nie da się tego połączyć?
- Przecież ty chyba chciałaś być ze mną?
- Ale nie kosztem Ludmiły, Federico. To moja przyjaciółka, a... - Włoch przerwał moją wypowiedź
- A ja jestem twoim przyjacielem, tak wiem. Zresztą, ja i tak nie chcę rozmawiać o nas jako parze - znacznie przyciszył ton głosu
- Nadal kochasz Ludmiłę? - rozumieliśmy się bez słów. On zaczął zdanie, ja je kończyłam. Ta przyjaźń ma swoją przyszłość, ale wiązanie się wbrew własnym zasadą byłoby głupotą.
- Ja po prostu muszę... - zawiesił się.
- Musisz? - nakłaniałam go rękoma do kontynuacji
- Muszę ją odzyskać. Pomożesz?
__________
1) Kto podszedł do Violetty?
2) Jak zareaguje Francesca?

Nanananna, rozdział.
Nannanana, Zaraz szkoła....
Testy
Karkówki
FIZYKA!
Oceny
BUUUUUUU!
Narodowy smutek.
Narodowe wagary? Kto chętny? XD
Dziękuję wiernym czytelnikom za komentarze i wyświetlenia, bo tylko dzięki wam jestem tu, gdzie jestem i robię to, co robię, czasem nawet wbrew sobie (lenistwo i te sprawy).
Mam nadzieję, że rozdział przypadł do gustu. Opinie w komentarzach ;)

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle genialny <333
    Niedawno odkryłam bloga i nadrobiłam już wszystkie opowiadania :D
    León i Ludmila razem zaśpiewają? Już Sobie to wyobrażam XD
    Viola zazdrosna^^^^^^^
    Fran no zgódź się... Co Ci szkodzi?
    Dobra kończę, bo i tak nic sensownego nie napiszę już.
    Pozdrawiam <333
    Besos<333

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite <3 czekam na next i przy okazji zapraszam z pomocą o wsparcie na mojego bloga :) http://leoniettax.blogspot.com/ :* Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny :)
    zapraszam do mnie :)
    http://potworekjorge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń