wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 51: Ja zostaję

 W oddali ujrzałam jednak coś, co zwróciło moją szczególną uwagę.
- Federico! - wykrzyknęłam mimowolnie. Chłopak zmierzał do studia razem z dawną przyjaciółką zmarłej Francesci. Czyżby chcieli wspomóc Studio? To piękny gest. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek tu wróci. Jest tyle miejsc w tej szkole, które przypomną mu o Włoszce. Każda sala widziała jej radość, w każdym pomieszczeniu słychać było jej śpiew. Nie sądziłam, że Ludmiła zdoła go tu przywołać.  Widać, że ma na niego dobry wpływ. Zostawiłam bruneta samego i zerwałam się w kierunku dwójki. Zupełnie wyleciała mi z głowy uprzednia pogadanka.
- Potrzebne wam wsparcie? - po raz pierwszy od miesiąca zawitał uśmiech na jego twarzy. - Studio bez szefa nie ma szans - schlebiał sam sobie, a ja i Ferro parsknęłyśmy sarkastycznym śmiechem
- Na pewno dasz radę? - upewniałam się. Nie chcę by uczniowie widzieli smutek w miejscu, które będzie symbolem radości i szczęścia
- Będzie ciężko - nie kłamał. Chwilę spojrzał na mury szkoły. - Francesca chciałby tego. Chciałby bym wam pomógł, a ja zawsze się jej słucham - po jego poliku wiła się łza, której długo nie ścierał. Ludmiła również miała przeszklone oczy, a jej wargi wibrowały. Zagarnęłam ich głowy na swoje ramiona, by połączyć całą trójkę w uścisk. W takich chwilach musimy się wspierać. Wszystkie konflikty idą w niepamięć. Zgrabnie się odwróciłam, by obejrzeć studio w całej okazałości. Szpiegowałam wzrokiem Verdasa, ale znikł. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Chciał mi coś przekazać, a ja pod wpływem emocji znów przekonałam go, że Fede nie jest mi obojętny. Ale to błąd. Fede jest mi obojętny jako ukochany i bardzo ważny jako przyjaciel.

Po rekrutacji, której dokonaliśmy z Federico, Maxim i Ludmiłą szłam spokojnie do domu. Wciąż dumałam nad dzisiejszym dniem. Nie spotkałam Leona ani razu od czasu naszej pogawędki. Jest zły - to pewne. Zmieniłam tor swojej wędrówki. Odwiedziłam swojego chłopaka, w sumie to byłego chłopaka... byłego przyszłego narzeczonego? Niedoszłego narzeczonego? UGH! Nigdy nie byłam dobra w tych koligacjach... Po prostu miłość mojego życia. Zapukałam delikatnie do drzwi od jego pokoju.
- Wchodź! - odkrzyknął jakby do swojej mamy
- Hej - rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wręcz tonęło w jego ubraniach. Leon zgarbiony był nad łóżkiem, a dokładniej nad walizką. Gdy rozpoznał mój głos, odwrócił się, zasłaniając ciałem bagaż. Było już za późno. Nie jestem głupia, a na pewno nie ślepa - Wyjeżdżasz gdzieś? - postawiłam hipotezę. Chłopak zwilżył swoją wargę językiem, przygotowując się na spowiedź.
- O tym chciałem ci powiedzieć - usprawiedliwił się pośpiesznie.
- Gdzie i na ile? - przeszłam przez próg i gromiłam go wzrokiem. Może to tylko wakacje, a może chce powtórzyć mój błąd sprzed 5 lat?
- Nie wrócę - wydał wyrok dla naszego związku. Wciąż nie podał powodu.
- Dlaczego? - wydukałam jedynie - Czemu to robisz? - starałam się moim spojrzeniem wywrzeć na nim presję, przez co stanie się wylewny. Nie rozumiem go. Nie jesteśmy już dziećmi. Konfliktów nie powinniśmy rozwiązywać, uciekając od nich. Tak, powiedziała Violetta...
- To długa historia - rozpoczął, głośno wzdychając
- Super, mam czas - byłam zdenerwowana. Przesunęłam dwie pary spodni na koniec łóżka i na wysprzątanym miejscu usiadłam. Chłopak klęknął naprzeciw mnie.
- Pół roku temu wziąłem udział w konkursie tanecznym - rozwijał swoją historię bardzo powoli. Każde słowo stanowiło jednolitą całość. Nie chciał bym źle coś zinterpretowała. Prowadził monolog jakby ćwiczył go kolejny raz - Wtedy nawet nie sądziłem, że mam cień szansy. Główną nagrodą był wyjazd do Hiszpanii by przez rok pracować z profesjonalnym instruktorem. Marzyłem by założyć własną szkołę taneczną. Przysięgam, sądziłem, że mnie nie wybiorą. Zresztą, było to pół roku temu, jak mówiłem, ty siedziałaś we Włoszech... Dwa miesiące temu przysłali mi list, że wygrałem.
- Wtedy byliśmy już parą. - gwałtownie wstałam. Leon powtórzył mą czynność - Czemu mi nic nie powiedziałeś? - podniosłam głos. Chłopak uspokajał mnie, kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
- Przysłali mi bilet i dali dwa miesiące na zakończenie wszelkich projektów w Argentynie, pożegnanie z rodziną i przylot do Europy. Ja chciałem... - zawahał się.
- No co? - prosiłam go o kontynuacje. Miał tyle czasu, a nie szepnął nawet słówka. - Nie, Leon - zastopowałam go, nim on otworzył usta - Nie tłumacz mi się. Nie jesteśmy parą, a ty ciągle mnie ranisz... - wyminęłam go zgrabnie, by nie zetknąć się barkami.
- Zaczekaj! - krzyknął i chwycił mnie za rękę. Skierowałam twarz naprzeciw jego twarzy
- Co? - spytałam, próbując się opanować. - A te zaręczyny? Chciałeś je zerwać przed wyjazdem? A gdybym tu nie przyszła to najprawdopodobniej bym cię więcej nie zobaczyła, tak? - oczy mi się zeszkliły. To wszystko boli. Emocje, miłość, kłótnie, rozstania... Choć raz chciałabym z nim być i nie cierpieć. Zawsze coś z nim nie tak. Ile razy mogę wybaczać? Teraz... to chyba definitywny koniec
- Nie - przytulił mnie. Myślałam nad tym, by mu się wyrwać i uciec, ale potrzebowałam go blisko, choćby to był ostatni raz.
- Jak nie? - mamrotałam, wylewając łzy w jego koszule, która je chłonęła jak gąbka - Ty wyjeżdżasz, a ja zostaję tu
- Zabrałbym cię po prostu ze sobą - odchyliłam delikatnie głowę - i zrobię to teraz. Nic wcześniej nie mówiłem, bo wiedziałem, że ze względu na studio odmówisz. Wyjazd mamy za tydzień... - podsumował.
- Jak mówiłam: ty wyjeżdżasz, ja zostaję tu - oddaliłam się od niego. Nie mogę zostawić znów rodziców, studio, Federico... Oni mnie potrzebują. Ale z drugiej strony moje serce zawsze będzie puste. Nigdy nie znajdzie zamiennika Leon, bo nie, po prostu. Tak trafiło, że Verdas jest moim rozwiązaniem. Mimo kłótni, rozstań i kryzysów, my zawsze do siebie wracamy silniejsi. Teoretycznie powinnam być na niego zła, wściekać się, że nie pisnął nawet słówkiem o tym, że wyjeżdża, ale nie mogę się na niego złościć... Szczerze? Cieszę się, że spełnia swoje marzenia. Boli mnie tylko to, że tak daleko ode mnie. Chłopak złapał mnie kurczowo za rękę
- Zostań, proszę. Daj się przekonać - błagał, lecz ja nie uległam jego prośbą. Zdjęłam jego rękę z mojego nadgarstka.
- Żegnaj - wypowiedziałam cicho. Opuściłam jego pokój, a następnie dom. Dopiero po tych czynnościach zrozumiałam, co właśnie się wydarzyło. Leon wyjeżdża, na zawsze. Nigdy więcej go nie przytulę, nie pocałuję, nie dotknę jego dłoni, nie poczuję bijącego od niego ciepła. Moje ego nie będzie blokadą do jego kariery. Skoro go wybrali, to znaczy, że był najlepszy. Słone krople znów spływały po moich rozgrzanych polikach. Ale chyba właśnie tak miło być. Miłość to trudne uczucie, a niektórzy ludzie są za trudni by poczuć miłość.

_____________
Następny tytuł rozdziału: Zabawa się skończyła



7 komentarzy:

  1. Niesamowity jak każdy inny. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW tego sie nie spidziewałam
    Fede wraca - no nareszcie jakoś sie wziął w garść
    Tak myśle on mógłby być z Lu a co tam
    Ehhhh Leon jak ty tak mogłeś najpierw stwierdzasz że zaręczyny nie ważne teraz wyjeżdżasz i prosisz Vilu żeby z tb jechała no nie mg -_-
    No to bd sie działo do nexta i weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryczę i mi to nie przeszkadza
    A tak pozatym hej :-(
    Rozdział jest genialny jak zawsze ale to pewnie wiesz :*
    Będę teraz komentowac każdy twój rozdział i bardzo się cieszę,że tu jesteś <3
    Jejuniu jaki ty masz talent powiedz mi jak tak można co ?
    Masz wiele talentu w sobie i mogłabyś mi go trochę oddać, zdaje sobie sprawę,że nigdy ci nie dorównam swoimi rozdziałami
    Masz wielki dar dziewczyno i ogółem widać,że kochasz pisać i masz to tego talent
    Jestem chora gorączka 38 także wybacz jeśli będą błędy ale pisze z fona leżąc na łóżku a po co ja to mówię ? No tak cały ja. No to tak jak ci już mówiłam rozdział jest perełeczką i cudem boskim :^^
    Zauważyłam,że z każdego rozdziału na drugi zdobywasz jeszcze więcej tego talentu. To się nazywa pisać idealnie bejbe. Na początek ci powiem,że jak przeczytałam rozdział to prawie się popłakałam. Jest taki mega i wzruszający
    Fede wraca do studia. Ludmi jesteś wielkaa kochanie :*. Może dzięki niej uda mu się choć trochę zapomnąć o Francesce. Bardzo ją lubiłam w tym opowiadaniu uwłaszczeniu r

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi fon no
      A więc dalsza część.
      Bardzo ją lubiłam w tym opowiadaniu i także ubolewam nad jej śmiercią i też mi smutno. Federico jest dzielnym mężczyzną i sobie poradzi z tym wszystkim i będzie Fedemiła. Uwielbiam ich ale Lajonette bardziej. Jezu proszę cię nie rób mi tego nie wysyłaj go nigdzie niech wróci do Fiolki i będą szczęśliwi. No jaa się normalnie załame jak wyjedzie. Kurde a ty Violetta rusz swoje cztery litery i go proś,błagaj żeby się ci oświadczył i będzie znów razem. Jaa rozumiem,że kochasz Fede jak przyjaciela i chcesz mu pomóc ale Lu wie co robi. Jak teraz stchórzysz to wasz zwiazek diabli wzieli. Jak go kochasz to zrób coś no błagam cię. Mam nadzieję,że on na prawdę zostanie i wiem,że to spełnienie marzeń jego ale czy miłość nie jest ważniejsza ?
      No ja myślę że tak zdecydowanie tak

      No to słońce mam nadzieję,że cię ten komentarz zmotywuje. Starałam się uwierz mi . Życzę dużo weny na kolejne cudo i pozdrawiam gorąco
      Buziaki

      Do następnego skarbie

      Blanco

      Usuń
  4. Smutny ;( No ale oczywiście cudownie napisany :))
    Mam nadzieje że zakończysz historię happy'endem

    Zapraszam wszystkich do mnie do odnowionego bloga : leonetaaqq.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze czytam twpje opowiadania ale jakoś nigdy nie komentuje ale os dziś zaczynam! :D A więc po pierwsze to biedny Fede :( tak ją kochał a jej już nie ma :( szkoda bo lubiłam Fran.

    Leon co ty sobie myślałes? Że pójdzie jak po twojej myśli? Violetta cie kocha ale nie może zostawić bliskich!

    Czekam na nexta :3


    DESTINY


















    SUPER

    OdpowiedzUsuń