środa, 20 maja 2015

Rozdział 56: Rescata mi corazon

*Ludmiła*
Chowałam się za ścianą, by móc go oglądać w kuchni, ale by on mnie nie zauważył i się nie speszył. Śpiewał jakąś nutkę, chyba nowa piosenka. Wsłuchiwałam się w ten anielski głos.

Dziś mogę umrzeć z miłości
Ratuj moje serce
Zostań ze mną

Chodź ze mną
Chodź ze mną

Śpiewał cudnie albo nawet lepiej. Zamknęłam oczy i w rytm muzyki narzucanej przez niego zaczęłam się kołysać. Słowa nagle ucichły, a o ściany obijał się cichy chichot. Zrobiło mi się trochę głupio, gdyż śmiech należał do Włocha. Bałam się otworzyć oczy i utwierdzić w przekonaniu. Niespodziewanie Fede kontynuował refren. Czułam, jak się zbliża. Chwycił mą rękę, którą następnie ucałował. Pociągnął do siebie i zacząć prowadzić mnie w tańcu. Otworzyłam oczęta. Po dwóch zwrotkach zapamiętałam refren, więc ostatnie wersy zaśpiewałam z nim. Chłopak był radosny, spoglądając mi w oczy. Po zakończeniu roześmialiśmy się oboje. Wyszło cudownie. Opadliśmy na kanapę.
- Jak się piosenka podoba? - zapytał się mnie o zdanie
- Beznadziejna - zażartowałam. - Śniadanie gotowe? - podniosłam się z sofy. Czułam wzrok Włocha na moim ciele. Odwróciłam głowę. Chłopak centralnie spoglądał mi na tyłek. Odchrząknęłam.
- Tak, tak - powstał radośnie. Oboje udaliśmy się do kuchni. Rozłożyłam sztućce i talerze na stole, a on podał nam swoje popisowe danie.
- Fede - przypomniało mi się tuż przed jedzeniem. Za to on napchał sobie sporo do buzi. Kiwnął głową, mając wydęte policzki - Czemu przyszedłeś? - wystawił palec wskazujący przed siebie. Kazał czekać. Patrzyłam jak powoli żuł kawałki jajecznicy. Odliczałam w głowie sekundy, które upływały wraz z temperaturą mojego dania. Głośno przełknął ostatek, który siedział mu w gardle.
- Nie chciałem siedzieć sam - wyznał. Znów załadował sobie cały widelec jajek i wpakował do buzi - Bez Fran - trochę mnie opluł. Starłam małe kawałki chusteczką. Fuj. Powtórzył cały rytuał z czekaniem od nowa - Bez Fran czuję się taki samotny - kiwnęłam głową. No tak. To zrozumiałe. Tylko... czemu wybrał mnie? Federico skończył swoje śniadanie w mgnieniu oka. Ja natomiast trochę się guzdrałam. Zostawił brudne naczynia na stole i wstał. - Będę się zbierać do siebie
- Zostań - krzyknęłam. Wcale nie z grzeczności. Jest całkiem sympatyczny. Jak przypomnę sobie, jak nasze relacje wyglądały 6 lat temu to mam ochotę śmiać się wniebogłosy. Kazałam Francesce być dziewczyną Leona, a ja sama traktowałam Federico, wtedy jeszcze mojego chłopaka, jak służącego. Tyle się zmieniło. Fran nie żyje... Bardzo za nią tęsknię. Leon jest lub nie jest z Violettą... A ja... Nie wiem. Chyba nadal Fede nie należy do osób mi obojętnych. Niestety, on żyje wciąż śmiercią Francesci.
- Nieeee. Ktoś musi pozmywać, a tym kimś nie chcę być ja - zabłysnął swoją szczerością. Odprowadziłam go do drzwi.
- Dziękuję - posłałam w jego stronę. Ucałowałam jego policzek i pomachałam na pożegnanie. Zamknęłam za nim drzwi. Wróciłam do kuchni i głośno westchnęłam, analizując stertę naczyń. Wlałam do zlewu wodę oraz płyn do mycia. Pod nosem nuciłam sobie piosenkę, którą dziś usłyszałam po raz pierwszy. Znając mnie, nie wypadnie mi z głowy przez dzień dzisiejszy. Jest taka piękna, radosna, skoczna, a do tego głos Fede... Ah... Co ja mówię? Nie wypadnie mi z głowy przez cały tydzień. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Listonosz? Wytarłam mokre dłonie. W progu dojrzałam Włocha, wgapiającego się w podłogę. Uśmiechnęłam się szeroko. - Ty już z powrotem? - nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, choć po chwili zorientowałam się, że on wpatrywał się w moje pełne usta. Nie zdążyłam mrugnąć, a Federico w międzyczasie chwycił mnie za tył głowy i delikatnie musnął me wargi. Z każdą milisekundą pogłębiał pocałunek, a ja go oddawałam. Stawał się coraz bardziej brutalny. Nogą zamknął za nami drzwi. Przenieśliśmy się na kanapę. Rzuciłam się na nią jako pierwsza, a on opierając się rękoma prawie lewitował nade mną. Rozpinałam jego koszulę, nie odrywając się od jego ust. Rzuciłam górną część jego garderoby na ziemię. Przez ten odstęp czasu myślałam, czy warto wiązać się w jakiś związek. Są plusy i minusy. Jednak ten jeden przeważył nad wszystkimi. Przesunęłam głowę w jedną stronę. - Fede - odpychałam go siłą mięśni w rękach. Chłopak nie planował mnie zgwałcić, czy coś, więc odsunął się. Widział, że chcę usiąść, więc zajął miejsce tuż przy mnie. - To jest nie fair w stosunku do Fran - zauważyłam, a on spuścił wzrok
- Prawda - przytaknął. - Przepraszam
- Nie musisz. Dzieje się to za szybko. - podałam mu koszulę, którą bez zbędnych słów ubrał - Kiedyś może będziemy razem, ale jeszcze nie teraz. Czuję, jakbyśmy zdradzili Fran, a ona na to nie zasługuje - pokiwał głową. Tak się cieszę, że mnie rozumie. Pewnie sam zauważył błąd. Samotność nie powinna aż tak nami zawładnąć.
- Głupio wyszło - przyznał - Przepraszam - powtórzył. - Pójdę - wskazał kciukiem wyjście. W tę stronę też się udał, zostawiając mnie samą. Niczego nie żałowałam. Francesca na to nie zasługuje.


*Violetta*
Leżałam na łóżku obtulona jednym ramieniem mojego chłopaka. Trzymał również mój brzuch, chcąc poczuć kopanie dziecka. Bardzo mnie to rozbawiło, bo płód, który ma dopiero dwa miesiące nie ma wykształconych nóg. Nie chciałam jednak odbierać mu tej radości. Nagle zaburczało mi w brzuchu, bo nie zdążyłam zjeść śniadania
- Ale kopnął - odezwał się rozemocjonowany Leon - Urodzi nam się mały Messi - uśmiechał się jak debil, a ja wręcz powstrzymywałam się od napadu. Kiwałam tylko głową. Verdas dalej masował mój brzuch. To całkiem przyjemne. Niedługo i ja przejmę jego nazwisko. Violetta Verdas, ładnie? A potem nasze dziecko: Dolores Verdas. Tak, to musi być dziewczynka. A może Rebeca Verdas? Nie wiem jeszcze. Mamy czas na wybór imion.
- Leon - przekręciłam się na bok, by spojrzeć mu prosto w oczy - Załatwiłeś już wszystko z tymi kolesiami? Wiesz, bezpieczniej by było wyjechać stąd... - chwilę pomyślałam. To coś dla mnie nowego, wow. - Chyba, że znajdą nas wszędzie. Boję się o ciebie, o mnie i dziecko - przyznałam, a on potwierdził. Pogłaskał mnie po głowie i przycisnął do siebie.
- Coś wymyślę - rozpoczął
- wymyślimy - poprawiłam go. Od teraz stanowimy jedność. Ja polegam na nim, on, mam nadzieję, na mnie. Niedługo stworzymy rodzinę. Z każdą kłótnią i rozstaniem umacniamy nasz związek, bo zawsze do siebie wracamy lub godzimy.
- Będziecie bezpieczni - ucałował moje czoło. Zgrabnie wyjmował swoją rękę spod mojej szyi. Tylko oglądałam jego ruchy. Wstał z łóżka. - Idę po śniadanie - rzucił. Ucieszyłam się w duchu, gdyż naprawdę burczyło mi w brzuchu. Wykonał kilka kroków, które słyszałam. Cała reszta rozniosła się na klatce schodowej, a ja pozostałam w wyciszonym pokoju. W tych warunkach mój żołądek warczał, jak stary motor. Ciekawe co Olgita przygotowała na dzisiaj. Miałabym ochotę na pyszne kanapki z sałatą, pomidorem i ogórkiem. Mniam, mniam, mniam!

________
Następny tytuł rozdziału: Kolacja

10 komentarzy:

  1. Hej ;*
    Taka rada zanim zaczne pisać - zabij mnie albo coś najpierw dałam kom pod wcześniejszym rozdziałem (przed chwilą) odświeżam patrze nowy xD

    No dobra jest moja
    F
    E
    D
    E
    M
    I
    Ł
    A
    Kocham cie za to *.* No troche szkoda że to przerwali ale nie dziwie się. Ja chce ich 100 razy więcej (tak mam na nich faze)

    Ale jest i moja LEONETTA no ich te kocham bardzooo. Hahahaha Leon :") Ale kopnął normalnie Messi. Pozdrawiam z podłogi xD

    Rozdziała genialny jak zawsze. Czekam na next :*
    No to zapraszam cie do siebie ---> viczka-sussy.blogspot.com
    xoxo Wiczka (kiedyś Rebel Lovers)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje

    (Postaram się szybko wrócić)

    OdpowiedzUsuń
  3. A oto i ja przybywam
    Rozdział cudowny jest :^
    Ideał po prostu :^
    Fedemiła by wylądowała w łóżku ale Fran na to nie zasługuje mają rację
    Leon wrócił do Fiolki a ona w ciąży jest :D
    Mały Messi , kolejny przystojny po Leonie
    Chyba że to będzie dziewczynka
    Wybacz że tak krótko
    Do następnego kochana

    Całuje mocno :^

    Love
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski!
    Przepraszam, że tak krótko, ale dopiero, co wróciłam z bierzmowania i jestem padnięta :/
    Buziaki kochana!♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo :*
    Femiła achh bardzo mi się to podobało :**

    Kochani zapraszam do mnie na odnowionego bloga :
    leonetaaqq.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo <3
    Fedemiła szaleje xD
    Verdas myśli, że dzibasek kopie^^
    Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Jestem tu nowa :D przypadkiem odkrylam tego bloga i mogę powiedziec ze jest genialny... Od dłuższego czasu go czytam bo chciałam przeczytać wszystkie historie... Wszystkie byly genialne... Hehehe Leon myśli ze maly Verdasek juz kopie... Oj ten Leon! Zabawny jak zawsze :D Tak wiec rozdział cudo! Czekam na kolejnyyy!!! Pozdrawiam cie i życzę dużo weny żebym nie musiała dlugo czekać :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka :)
    Cudowny rozdział, ale o tym ci już chyba nie muszę pisać xD
    Rescata mi corazon, fajna piosenka. Hehe Ludmiła podsłuchuje xD No ale Fede ją przyłapał :D Super scena, ogólnie nie trawię Fedemiły ale w twoim opowiadaniu ją polubiłam ;) Też mam takie wrażenie, że oni zdradzają Francesce, choć jej już nie ma... :(
    Jejku, moja Leonetka *.* Słodcy! Leon, głupiutki, płód ma dwa miesiące a on już xD Będzie z niego fajny tatuś ❤ Ej no, pomylić burczenie brzucha z kopaniem dziecka to trochę dziwne xD Kurde, mam nadzieję że ci gangsterzy się odczepią i że nie uśmiercisz dziecka czy coś w tym stylu. Ta, ja i te moje wizje...
    To chyba tyle. Czekam na nexta!
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń