piątek, 29 maja 2015

Rozdział 57: Kolacja

Coraz częściej przeglądam w internecie wnętrza. Marzy mi się dwupiętrowy dom z dużym ogrodem gdzieś poza miastem, lecz nie aż tak daleko od Buenos Aires. Dzieciaki muszą przecież odwiedzać dziadków. Oficjalnie ja i Leon nie jesteśmy jeszcze narzeczeństwem. Nie wiem z czym tak długo zwleka. Może czeka na odpowiedni moment, a może chce mnie zostawić? Pierścionek już ma... Pewnie zbyt dramatyzuję. Znam Verdasa nie od dziś i wiem, że zaręczyny będą czymś widowiskowym. Nie poprosi mnie o rękę, oglądając telewizję. A może to ja mu się oświadczę? Leonie Verdas, czy zostaniesz moją żoną... Chwila, co? Nie... Wykładałam talerze dla mnie, taty, mamy oraz Leona i jego rodziców. Dziś powiadomimy ich o dziecku. Ciekawe jak przyjmą taką wiadomość. Na pewno będą zaskoczeni. Pytanie: pozytywnie czy negatywnie? Myślę, że jednak będą szczęśliwi jak my. Dobijała 18. Za sekundę powinni zjawić się goście. Aromat kurczaka pieczonego roznosił się po całym domu. Rodzice uśmiechnięci od ucha do ucha, trzymając się za ręce również zeszli na dół. Wytrzymali ze sobą tyle lat. Życzę mi i Leonowi podobnego bilansu. Usłyszeliśmy dzwonek od drzwi. Poprawiłam sukienkę i pobiegłam by je otworzyć. Pogładziłam swoje włosy. Tata żartował sobie z mamą. Nie bardzo słyszałam dowcipu, ale śmiali się głośno. Spiorunowałam ich wzrokiem, a oni zamilkli. Otworzyłam drzwi. Państwo Verdas przeszli przez próg. Ucałowali mój polik i wręczyli wino.
- Dzień dobry - krzyknęli do oddalonych Castillo. Przywitałam Leona uśmiechem. Wspięłam się na palce i pocałowałam jego polik. Objął mnie ramieniem. We dwójkę zbliżyliśmy się do stołu. Cała szóstka zasiadła. Dużo rozmawialiśmy przez pierwszą godzinę. Głównie o pracy, studio, całym zamieszaniu z gangsterami, w zasadzie o wszystkim, co wiązało się z przeszłością. Żadnej wzmianki o przyszłości. Nie było okazji, a głupio wydawało mi się wciąć o dziecku, gdy temat dotyczył inżynierii lub kuchni.
- Pyszny kurczak, ale chyba lekko niedoprawiony - zasugerowała pani Verdas. Moja mama kaszlnęła. Trafiła w jej piętę achillesową. Nienawidzi, gdy ktoś kwestionuje jej kuchnie. Mamy gosposie, rzadko gotuje matka, ale gdy już to robi to potrawy są wyśmienite. Tylko śmiałkowie krytykują Esmeraldę, a potem tracą życie... Żartuję. Kłótnia jednak wisiała w powietrzu.
- Ja tak nie uważam - broniła się matka - Nam taki kurczak smakuje - powiedziała jakby przez zęby - nie lubię, gdy ktoś ma jakieś zastrzeżenia w moim domu - dopowiedziała ze sztucznie miłym uśmiechem
- W zasadzie to ten kurczak jest suchy i mdły - nastała cisza. Wymieniłam wzrok z ojcem, który już wymyślał jak zmienić temat, a później na Leona, który wcale nie uspokoił mnie spojrzeniem.
- Ty jesteś mdła - odgryzła się matka. Z mojej perspektywy ich rozmowa była całkiem zabawna, ale zapewne ich oczyma to bardzo poważna wymiana poglądów. Pani Verdas odstawiła talerzyk dalej od siebie z gardzącą miną. Nie znałam jej od tej strony. Zawsze wydawało mi się, że jest spokojną i uprzejmą kobietą.Wyobraziłam sobie obie matki jako kickbokserki, a nasza jadalnia na moment przeobraziła się w ring. Nie doszło na szczęście do żadnych rękoczynów, ale swoje wiedziałam. Obie siedziały jak tykające bomby na krzesłach. Dużo nie brakowało by wybuchły. Na szczęście pokazały klasę i nie dały się wytrącić z równowagi. Fakt faktem nie zamieniły ani jednego słowa z nikim, ale przynajmniej było spokojnie.
- Violetta - zwrócił się do mnie ojciec mojego chłopaka. - Kiedy z Leonem planujecie się wyprowadzić od rodziny? - German zakrztusił się posiłkiem. Nastąpiła szybka reakcja. Leon podbiegł do mojego ojca. Objął jego klatkę piersiową od tyłu i zaczął mocno naciskać, by przywrócić oddech tacie. Z przerażeniem spoglądałam na tę akcję, jak w wszyscy w sumie. Gdy wreszcie niechciany kawałek mięsa został wypluty przez ojca, odetchnęliśmy. Wykonał kilka wdechów, a my usiedliśmy
- Myślę, że to za wcześnie by myśleć o tak poważnych krokach - wyraził swoją opinię do narzuconego wcześniej pytania. Leon skinął do mnie głową. Nie wiem, czy to odpowiedni moment, ale lepszy chyba się nie nadarzy.
- Bo w zasadzie - zabrałam głos. Każda par oczów zawisła na mnie. Sekundę odczekałam aż żaden z rodziców nie będzie jadł, ani pił, bo w przeciwnym razie musielibyśmy zamówić ambulans. - To... - przedłużałam. Tak strasznie bałam się ich reakcji. Na dobrą sprawę mam prawie 24 lata. Od dawna mogę podejmować za siebie decyzję. - zostaniecie dziadkami - przekazałam nowinę bardzo radośnie, by może ich trochę uspokoić. Leon ścisnął mocno moją dłoń w oczekiwaniu na kulminację złości Germana. Cała czwórka zamarła. Nastała tak głęboka cisza, że kiedyś niedosłyszalny zegar teraz stał się głośny niczym karabin na wojnie. Co ja mam z tymi wojennymi porównaniami? - Nie cieszycie się? - spytałam. Tata rękoma odepchnął się od stołu, szurając krzesłem o podłogę. Marszem uciekł drzwiami balkonowymi na taras.
- To dla niego szok - usprawiedliwiła go mama i go dogoniła.
- Gratuluję - klepnął syna w ramię pan Verdas. Natomiast jego matka ścisnęła moje dłonie z szerokim uśmiechem
- Bardzo się cieszę - jej słowa były dla mnie ważne. Czułam w niej wsparcie, ale bardzo zawiodłam się na moich rodzicach. Spodziewałam się, że to dla nich szok, ale mimo wszystko powinni zaakceptować fakt, że ich córeczka jest dorosłą kobietą, a niedługo zostanie matką.

Ojciec nawet na sekundę nie chciał wrócić z dworu. Było mi wstyd za niego, bo zachowywał się jak dzieciuch. Rodzice Leona wrócili do siebie około godziny 22. Leon został, ponieważ chciałam mieć go blisko.
- Idę - oznajmiłam, wskazując kciukiem kierunek, czyli taras
- Pójdę z tobą - zaproponował, a ja pokręciłam poziomo głową
- To zły pomysł. Ja muszę z nim pogadać
- Mam pomysł - chwycił mą dłoń i na nią długą chwilę spoglądał - Chodźmy na spacer, a z ojcem porozmawiasz jutro. Lepiej nie naciskać i poczekać aż ochłonie i się z tym prześpi. - zasugerował. Ma racje. Wynikłaby z tego jakaś kłótnia, a to ostatnie na co mam ochotę. - Idziemy? - poprosił.
- Idziemy - potwierdziłam.

______
Następny tytuł rozdziału: Razem

10 komentarzy:

  1. Moje. Teraz wrócę, obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra. Jestem najgorsza, możesz to przyznać. Nie komentowałam dwóch rozdziałów, pod poprzednim zajęłam sobie miejsce ale nie wróciłam. Ale na swoje usprawiedliwienie, miałam wrócić dzisiaj, ale wstawiłaś rozdział więc głupio by było go komentować xD Ale wracając do rozdziału, no jest boski. Ale czemu nie ma Fedmiły, co? Jest świetny ale Fedmiła ma być. Violetta, Leon i dziecko. Rodzinka w komplecie! Nie, nie rodzinka. Gdzie tu oświadczyny, co? Ja chcieć oświadczeń Leosia. Ale matki Leonetty były zajebiste. Kłóciły się o kurczaka. I prawie wybuchły tralala... Ale nie, fajnie by było jakby wybuchły, taki dramat xD. Wiesz, radzę nie czytać ci tego komentarza. Lekko mi odbija, za dużo cuksów miętowych. No i czemu mam wrażenie, że Verdasek oświadczy sie Violce na tym ''spacerze'', co? No wiesz, wszystkie podejrzenia i w ogóle. I czemu German do cholery uciekł. Powiem mu to, co mówię do kolegi ,,Bądź mężczyzną, a nie idiotą.'' Tak, mówię to do swoich kolegów-idiotów. Nie wnikaj, mam dziwną klasę xD No, ale cóż. Jeszcze 3 rozdziały do końca. Nie, ja się nie zgadzam! Protest! Ja nie chcę! Szczerze? Na końcu chcę podwójny ślub Leonetty i Fedmiły. Tak, tak to by było super. Czyż nie jestem genialna? Wiesz, lepiej nie odpowiadaj. Nie chcę się załamać :) Chyba lepiej skończę to coś, co nazywasz komentarzem.

      Czekam na 58 i oświadczyny Verdasa, pamiętaj!

      Kocham, Catalina ♥

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mówiłam że wrócę a wiec jestem
      Witaj słonko :^
      Dziś krótko będzie ale mam mase pracy
      Rozdział cudowny (FENOMEN)
      KAŻDY Z NICH <-----------
      Nie wiem skąd masz aż tak wiele talentu
      Lśnisz po prostu
      Kolacja z rodzicami Leonetty
      Ale ta matka Leona to dziwna -.-
      Nie mówi się kurde takich rzeczy
      Ona się starała a ta ją skrytykowała
      Rodzina się dowiedziała że Violetta jest w ciąży
      (Nadal nie mogę w to uwierzyć)
      German boże niech on się ogarnie
      Jego córka już jest dorosła i sama będzie miała dziecko a on tchórzy
      Ale może potrzebuje czasu jak to powiedział Leloś
      Czekam na następną perełkę
      Dużo weny życzę :^
      Całuje gorąco ;*

      Love
      Maggie

      Usuń
  3. Hejka ❤
    Rozdział cudowny. Mogę śmiało przyznać, że chyba najlepszy, jaki ukazał się na tym blogu!
    To fajne, taka kolacja pary z ich rodzicami. Chociaż oboje pewnie bardzo się stresowali. W końcu mieli powiedzieć o ciąży Violi...
    Leon, ty głupku! Oświadcz się jej wreszcie! Haha, Leonie Verdasie czy zostaniesz moją żoną? OFICJALNIE SKISŁAM. :D Najlepszy tekst xD
    No i przyszli. Ach, jak fajnie! Pewnie panowała tam taka atmosfera, taka typowa dla takich kolacji rodzinnych, ale w sumie pewnie też nerwowa.
    Zwłaszcza, jak matka Verdasa wyjechała z tym tekstem o kurczaku xD Wiedziałam, że rozpęta się wojna. Ha, ,,Ty jesteś mdła" xD Mamy i te ich sprzeczki...
    German się zakrztusił xD Jak dobrze, że Leon udzielił mu pomocy. Pewnie zyskał tym uznanie u Germana.
    Nie no, rozwaliłaś mnie tym tekstem o tym, że Vilu zaczekała aż wszyscy zjedzą i wypiją, bo będą musieli wezwać ambulans :'D
    I w końcu powiedziała. German rzeczywiście zachował się jak dzieciuch, ale czego więcej można po nim oczekiwać? Co nie zmienia faktu, że w tym przypadku mógł się choć trochę pozytywniej nastawić. Przecież Viola i Leon potrzebują teraz wsparcia, również od niego.
    Czekam z niecierpliwością na next!
    A w wolne chwili zapraszam do mnie ;)
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/ ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale cudo :**
    Sytuacja z rodzicami nw czemu ale śmiałam się z tego jak głupia XD
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń