Rozdział dedykuję Maggie za jeden z najlepszych komentarzy, jakie czytałam. Dziękuję <3
______________
Na spotkaniu mieli uczestniczyć: ja, Leon, Ludmiła, Federico oraz kupiec. Facet niespodziewanie przyprowadził sześcioletnią dziewczynkę, którą przedstawił jako swoją córkę. Maluszek był słodki. Ciemne włosy, ciemna karnacja, ciemne oczy i szeroki uśmiech. Była tak słodka, że nawet na chwilę nie zabierałam z niej wzroku. Ona nieśmiało chowała się za garniturem ojca, ale po jakimś czasie uśmiechała się na moje zaczepki w postaci puszczania oczka. Wyjęłam z szafki cukierki, które schowałam na przyszłość. Miały starczyć na pierwsze dwa dni pracy, by osłodzić nam dzień, ale skoro i tak budynek sprzedajemy to chociaż te dziecko się ucieszy. Poczęstowałam malucha miseczką ze słodyczami. Dziewczynka niewinnie wyciągnęła rączkę po cukierka. Wzięła jednego spośród mnóstwa. Przykucnęłam, by spotkać się z nią twarzą w twarz.
- Weź wszystkie. To dla ciebie - wręczyłam jej słodkości
- Dziękuję - przyjęła podarek. Usiadła na jednym z krzeseł. Jej kończyny były tak krótkie, że nawet nie dosięgały do podłogi. Przez jej urok kompletnie nie słyszałam nic z rozmowy. Na szczęście w sali obecni byli moi przyjaciele i Ludmiła... przyjaciele i koleżanka Ludmiła? Oni panowali nad sytuacją.
- Ale ma pani podejście do dzieci - odbiegł od spraw służbowych nasz kupiec, który był zachwycony budynkiem. - Ana przeważnie boi się obcych - zdradził, a ja jeszcze raz zerknęłam na prześliczne dziecko
Po niespełna godzinie uzgodniliśmy warunki umowy. Pieniądze obiecał, że przeleje nam już jutro. Od razu podpisał kontrakt, by miał pewność, że nikt mu nie zgarnie studia sprzed nosa. Po spotkaniu postanowiłam wrócić do domu. Zrobiłam się głodna. Pożegnałam się z Fede przyjacielskim pocałunkiem w polik, z Ludmiłą uścisnęłam rękę, a gdy nadeszła pora, by zbliżyć się do Leona, ja zamarłam. Bez namysłu przekręciłam głowę w przeciwnym do niego kierunku
- Cześć - rzuciłam na odchodne. Przełożyłam pasek od torebki przez ramię i opuściłam szkołę. Zastanawiałam się co na jej miejscu powstanie. Wytwórnia papieru toaletowego, pasty do butów? Byłabym szczęśliwa, gdyby nowy właściciel poszedł za ciosem i dalej pozwolił uczniom rozwijać się tu muzycznie. My mielibyśmy pracę.
- Violetta - usiłował zatrzymać mnie swoim głosem Verdas. Przyspieszyłam, gdyż nawet cząstka mnie nie marzyła, by z nim dyskutować. I chociaż oboje cierpimy, to nasz związek nie ma sensu. Słyszałam, jak Leon stawiał kroki dużo energiczniej. Nawoływał mnie parę razy aż w końcu dogonił biegiem. Zagrodził mi drogę
- O, Leon. Nie zauważyłam cię - udawałam. Podobno niezła ze mnie aktorka. - ładna pogoda - rzuciłam coś od czapy - Już ta godzina?! - spojrzałam na nadgarstek, na którym brakowało zegarka. - Muszę wracać do domu. - wyminęłam go zgrabnie.
- Wyjeżdżam - ogłosił, a mnie wryło w ziemie. Stanęłam z nim twarzą w twarz
- To chyba najlepsze rozwiązanie - przyznałam. Najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich. Ja zapomnę o nim, a on o mnie. Do tego może nie będą go już ścigać i każdy z nas będzie bezpieczny, a tego najbardziej potrzebujemy - bezpieczeństwa.

- Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Jesteś wyjątkowa i zasługujesz na kogoś wyjątkowego - przytulił mnie. Zawsze gdy się tak zbliżamy, mam złudną nadzieję, że ta historia dalej ma swoją kontynuacje.
- Nie potrafimy być razem, ale i też oddzielnie - wypowiedziałam niechcący na głos zdanie, które ewidentnie miało pozostać jedynie w mojej głowie. - Cholera - zaklęłam pod nosem. Brunet stał się spokojniejszy
- Czyli tobie też zależy? - doskonale zna odpowiedź na pytanie. Gdyby nie zależało to zostawiłabym go samego z problemami. - Myślałem, że jestem jedyny.
- Co mam ci powiedzieć? Tak, Leon, kocham cię, ale boję się, że znów nas zranisz
- Nas? - skrzywił się. Jest bardzo spostrzegawczy. Nie bez przyczyny użyłam liczby mnogiej
- Będziemy rodzicami - uznałam, ze ten moment był najlepszy. Może jakoś ułatwi nam to decyzję, może nas zostawi, a może dziecko będzie motywacją, by walczyć o uczucia? Strasznie się boję. Nie widzę siebie w roli matki. Wprawdzie zrezygnowałam z papierosów, nie piję dużo alkoholu, ale wiem, że samotnie nie stworzę godnych warunków mojemu dziecku. Oczywiście, mam tatę i mamę, którzy by byli wsparciem, ale dzidziuś potrzebuje ojca. Verdas wręcz popłakał się ze szczęścia. Ujął mą twarz w dłonie i brutalnie wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Brakowało mi go, choć jestem świadoma, że życie z nim będzie trudne, ale życie bez niego wręcz niemożliwe. Związek idealny nie zjawia się ot tak. Związek idealny wymaga czasu, cierpliwości i dwojga ludzi, którzy przechodzą przez kryzysowe chwile razem, a mimo to wciąż chcą być ze sobą.
*Ludmiła*

Czuję się samotna. Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Pusty dom i ja jedna jedyna w wielkim pomieszczeniu. Były plany, marzenia. Ale jak zwykle zostałam z niczym. Studio sprzedane, straciłam przyjaciółkę, zapał do muzyki i całą radość z bycia Ludmiłą Ferro. Nie jestem tą samą osobą, co kiedyś. Moje ego nie gra głównych skrzypiec we wszechświecie, jak sądziłam. Jestem Ludmiłą. Nie supernovą, nie gwiazdą, nawet nie księżycem. Jestem po prostu człowiekiem, który najzwyczajniej w świecie osiągnął dno. Dno... Dno osiągnęłam poniżając ludzi. Ja znajduję się w samym Rowie Adriatyckim. Tak głęboko pod wodą nie dochodzi nawet malutki promyczek światła. Nie istnieje tam żadne życie. Wielka pustka, jak w moim sercu. Oto nowa definicja Ludmiły Ferro - Rów Adriatycki. Ludmiła Rów Adriatycki Ferro. Poniedziałkowy wieczór, a ja jak zawsze oglądałam serial. Zajadałam się ciastkami. Będę gruba, trudno. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Może pizza, której nie zamawiałam? Mega! Zawinęłam się w koc i małymi kroczkami zbliżyłam się do wyjścia. Wyjrzałam przez szybkę, by rozpoznać gościa. Federico? Otworzyłam drzwi
- Hej - przywitał się i przeszedł przez moje ramię. Rozgościł się w lodówce, nie pytając o pozwolenie. Wyciągnął chleb i nutellę. Obserwowałam jego czynności, opierając całe ciało oraz głowę o futrynę. Nie przerywałam mu, chociaż pierwszy raz nawiedził mnie o tak późnej porze. - Siadaj - wskazał krzesło naprzeciw niego. Spożywał kanapki bardzo łapczywie. Głodzili go czy jak? Zajęłam miejsce. Oparłam łokcie o blat, a dłońmi podpierałam poliki. - Ale ze mnie kucharz - pochwalił swoje zdolności

- Wow, posmarowanie chleba czekoladą. Ty mistrzu - ironizowałam.
- Obejrzymy jakiś film? - spytał, choć nie wyczekiwał mojej odpowiedzi. Sam siebie oprowadził po domu. Wszedł do łazienki, umył buzię, którą ubrudził nutellą. Ja w międzyczasie usiadłam na kanapie i wczuwałam się w losy bohaterów ulubionego serialu. Fede przeskoczył nad oparciem i usiadł bardzo blisko mnie. Zgarnął pilot i przełączył na swój jakiś tam kanał
- Nie za dobrze się bawisz? - szturchnęłam go ramieniem
- Do pełni szczęścia brak popcornu - zwrócił się do mnie z głupawym uśmieszkiem i oczekiwał, że będę mu usługiwać. Niech sobie oczekuje. Superno... Rów Adriatycki nie usługuje Włochom, ani żadnym innym dziwacznym stworzeniom. Wypadałoby go spytać co jest przyczyną jego wizyty, ale... bardzo potrzebowałam tych odwiedzin. Oboje oglądaliśmy seans. Jednak nie skupiłam się na fabule, ale na fakcie z kim spędzałam czas. Zmęczenie wdawało się we znaki. Głowa mimowolnie opadła mi na jego ramię. Szybko doprowadziłam ją z powrotem do pionu.
- Sorki - szepnęłam, ale on ułożył swoją dłoń na dalszym obojczyku. Przysunął mnie bliżej siebie i znów moja głowa spoczywała na jego ramieniu. To był niezwykle miły gest. Powieki powoli stawały się ciężkie. Czułam, że nie mogę już walczyć z sennością i zaraz odpłynę. A co jak to wszystko okaże się tylko pięknym snem? Fede ocieplał mnie swoją osobą. Czułam się tak cudownie. Niestety, moje zmęczenie wygrało. Rankiem, gdy gwałtownie otworzyłam oczy, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to koc, który okrywał całe moje ciało. Czyli jednak to nie był sen, rzeczywiście Federico mnie odwiedził. Zdjęłam okrycie i rozejrzałam się po pokoju, ale jego już nie było. Rozciągając się, przeszłam do kuchni. Gdy przetarłam oczy, dojrzałam Fede. Gotował dla mnie lub dla siebie... W każdym razie smażył jajka na patelni. Czyż on nie jest słodki? Ej, chwila... dlaczego ja o nim myślę w ten sposób?
____
1) Czy jest szansa na Femiłe?
2) Czy Leonetta stworzy dobry związek?
Następny tytuł rozdziału: Rescata mi corazon(z hiszp. ratuj moje serce)