poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 36: Wizyta w szpitalu


Rozdział dedykuję Andżelaa. G. Dziękuję za systematyczne komentarze. Jesteś wspaniała <3
_______________

Oddychał, ale został bardzo dotkliwie pobity. Jutro ma wyjechać z powrotem do Argentyny, niedługo jego ślub, a teraz pewnie znów trafi do szpitala, co opóźni jego plany. Wszystko przeze mnie. Klepnęłam go z otwartej ręki w twarz, z nadzieją, że może to go obudzi. Widziałam podobne akcje na filmach, tam działało.
- Leon! - potrzęsłam jego ciałem. Chłopak ślamazarnie otwierał oczy. Mocno go uściskałam - Wiem, to wszystko przeze mnie. Przepraszam, przepraszam, przepraszam - krzyczałam, wciąż go nie puszczając z objęć
- Nie bardzo pamiętam co się stało. - odsunęłam go od siebie na odległość wyprostowanych łokci - Przyszedłem do ciebie, bo mnie o to poprosiłaś. Jakieś włamanie, tak? - pokręciłam twierdząco głową. Uf, chyba nie jest z nim tak źle... W sensie nie ma żadnych zaników pamięci, ale dla pewności i tak zabiorę go do lekarza. - Dobra i co dalej? - podniósł się z ziemi, podpierając się o moje ramiona. Trochę pojękiwał. Upadł na kanapę, ja razem z nim.
- Ci -pstrykałam palcami. Mam to słowo na końcu języka - rabusie - bo tak ich można nazwać - oni cię pobili, a ty straciłeś na chwilę przytomność. Czekaj tu na mnie. Lecę po torebkę i zaraz zawiozę cię do lekarza. - chłopak nie protestował. Wyjrzałam przez okno, by obejrzeć zakończenie całej historii ze złodziejami. Dwóch panów w mundurach pakowali facetów w kominiarce do radiowozu. Szczęście w nieszczęściu.

- I co powiedział lekarz? - zadałam jako pierwsze bardzo istotne pytanie. Trochę kulał na jedną nogę. Co ja mu zrobiłam? Podbiegłam szybko do jego osoby i zaoferowałam pomoc w postaci mojego ramienia, o który się podparł. W ten sposób doprowadziłam go do najbliższego krzesła. Oboje usiedliśmy.
- Nie jest źle. To tylko stłuczenia, ale ślub trzeba przełożył - westchnął z żalem
- Przepraszam - wyjąkałam. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Z drugiej strony wolę nie myśleć, co by się stało gdyby nie jego interwencja...
- Bardzo dobrze, że do mnie zadzwoniłaś - wymusił szczery uśmiech na swojej obitej twarzy. Odwdzięczyłam się tym samym. - Muszę zadzwonić do Lu - klepał się po udach, szukając telefonu
- Już to zrobiłam - poinformowałam go. W tym momencie wspomniana panna Ferro wbiegła do korytarza. Od razu ją rozpoznałam. Słychać ją z odległości kilkudziesięciu metrów. Jej głos, jej krzyk, jej stukot obcasów.
- Kochanie - rzuciła mu się w otwarte ramiona. Całowała jego policzki naprzemiennie. Drobnymi kroczkami wycofywałam się. Starałam się uniknąć kolejnej kłótni z Ludmiłą, tym bardziej w szpitalu. Wszystko przez ciebie, Violetta. Słyszałam jej głos w swojej głowie - Wszystko przez ciebie, Violetta! - jak na wezwanie wykrzyczała słowa, których się spodziewałam.
- Spokojnie, Lu - Leon ułożył swoje dłonie na jej ramionach - Jest dobrze - kiwałam głową - Przywiozła mnie do szpitala. Nic mi nie jest
- Gdyby nie ona to w ogóle, by cię tu nie było - wrzasnęła mu prosto w twarz. - Jesteś beznadziejna, Violetta - zwróciła się do mnie. Dalej kiwałam głową, wciąż wycofując się małymi kroczkami. Mój plan: WIAĆ!
- Dobranoc - pożegnałam dwójkę przyjaciół... znajomych? Mojego ex oraz jego przecudowną... wspaniałą... odrobinę wredną narzeczoną. Chyba dobrze określiłam nasze koligacje.

Sobotni wieczór ludzie w moim wieku spędzają na imprezach. Ja szczerze mówiąc nie mam ochoty na nic. Nawet na papierosa, co w moim wypadku jest co najmniej szokujące. Zwyczajnie leżałam sobie przed telewizorem. Ostatnio robię to coraz częściej, popadam w kolejny nałóg. Jutro, o ile się dobrze orientuję Leon i jego... Ludmiła wylatują z Włoszech do Argentyny. Za tydzień ich ślub. No nieźle się to wszystko potoczyło. Jestem jednak naiwna. I co? Sądziłam, że wyjadę sobie za ocean, zrobię karierę, a jak być może kiedyś wrócę z powrotem do Buenos Aires będzie wszystko w niezmiennym porządku? I że co? Że Leon będzie wyczekiwał mojego powrotu? Przecież to jest śmieszne i niedorzeczne. Tylko jednego nadal za cholerę nie mogę rozwikłać. Czemu ja po tylu latach wciąż o nim myślę? Przy naszych spotkaniach serce mi przyspiesza i... jestem radosna. To w całym mym chorym życiu jest najciekawsze. Spojrzałam na ekran komórki, który rozbłysnął. Wiadomość i to od Leona. Moja twarz rozpromieniała. Przesuwałam wzrok po ekranie, czytając jej treść. Interesująca propozycja z jego strony. Będę - odpisałam.
___________
1) Co Leon zaproponował Violi?

Tytuł następnego rozdziału "wszystkie drogi prowadzą do domu"

Postanowiłam, że będę wam zdradzać tytuły następnych rozdziałów. Może to was bardziej zaciekawi, może nie. Nie wiem. Taki głupio-mądry pomysł od Ari.
Rozdział krótki, co ostatnio jest normą. Postaram się za to dodawać je częściej, a nie jeden na tydzień. Dwa na tydzień starczą, prawda?
Dziś bez gifa Ari, sorry. XD Chora jestem, w sensie przeziębiona, choć w tym drugim słowa znaczeniu też. Nie, nie... Nieważne. Pa!
/// Ari <3

12 komentarzy:

  1. Aaaa kocham a następny rozdział zapowiada sie ciekawie ♡
    Pisz dłuższe bo sie nmg naczytać :*
    Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię twoje opowiadania,rozdziały .. teraz denerwuje mnie tylko jedno.. to że Violka się tak obwinia... wyjazd był jej decyzją i źle zrobiła okej ,ale Leon też nie był święty ... w końcu to jego słowa skrzywdziły Violettę i myślałam ,że na samym początku ich spotkania będzie chciał to wyjaśnić... tymczasem okazało się ,że to Violka ,która wyjechała by uciec od bólu jest tą złą ...
    Oczywiście to nic osobistego.. bardzo lubię to opowiadanie i będę czytała cokolwiek zadecydujesz i opiszesz.
    POZDRAWIAM ;* :)
    Agata :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprosił ją na ślub! ^.^
    Boski :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudnie :) Pewnie zaprosił ją na ślub ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wchodzę sobie na bloggera i patrze czy ktoś nowy dodał rozdział a tu proszę Ari dodała i cieszę się jak małe dziecko które przed chwilą dostało lizaka ( a tak serio to własnie przed chwilą dostałam xDDD) Czytam pierwsze zdanie i ooouu kurde przecież to jaa haha I tak resztę rozdziału z podniesioną do góry głową z dumy i szczęścia czytam rozdział hihi
    A co do rozdziału : Cudo :* Ehh.. szkoda że Lu się pojawiła. Jestem ciekawa jak ich rozdzielisz i połączysz w Leonette. Bo mam nadzieje ze tak będzie. Musi tak być! No chyba że.. nie nie nie! To nie możliwe Leon nie ożeni się z Lu Nie ma takiej możliwości!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej świetny nawet nawet nie wiesz jak się ciesze ze Leoneowi nic się nie stało.
    Lu wkurzona na Viole.
    Violetta wróżka wie co powie Ludmiła ,, Violetta to wszystko twoja wina" xD
    Ta wiem ze ten komentarz jest beznadziejny wiec kończę... Rozdział genialny i wybacz ze nie komentowałam wcześniejszych :/
    No to kończę :)
    Pozdrawiam twoja wierna czytelniczka Sofia :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny ♥
    Nadal nie mogę pojąć LUDMIŁY I LEONA razem. No ale cóż...
    Viola bardzo dobrze zrobiła dzwoniąc po Leona. W sumie te rabusie to jego wina. Muszę to przyznać, choć kocham Leona :/
    Nie podoba mi się zachowanie Violetty w tym sezonie, ale mam nadzieję, że się zmieni.
    A Leon na bank zaproponował Violi ślub! Hahahahaa, taaa, ja i moje przypuszczenia. :D Do następnego ♥
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. hej chciałabym cię zaprosić na mojego bloga o leonettcie byś powiedziała co sądzisz o mojej pracy i mojej współlokatorki
    zapraszam http://leonettaforevernew.blogspot.com
    Jeju zajefajny ludmila i leon :/ ale jestem pewna że bd niedługo leonetta :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu http://ruggcedes.blogspot.com/2015/03/nadrabiam-lba.html
    Kocham, Besos, Mechiś ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. MI na całe szczęście nie zdarzyło się jeszcze nigdy być w szpitalu i szybko się tam nie wyboeram. Dlatego jestem przekonany, że po prostu warto jest odwiedzać specjalistów. Osobiście chodzę do lekarza kardiologa https://cmp.med.pl/cmp-ursynow/kardiolog/ i jestem zdania, że jest to bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń