piątek, 13 marca 2015

Rozdział 37: Wszystkie drogi prowadzą do domu

Rozdział dedykuję wszystkim komentatorom <3333
_______
Już się stęsknił, że chce się spotkać? Przecież od naszego ostatniego widzenia nie minęło sporo czasu. No cóż... I tak pójdę, i tak. Szybko przebrałam się z ubrudzonych od ketchupu pidżam w coś normalnego. Szłam chodnikiem do punktu docelowego. Całe miasto owinięte było osłoną nocy. Usiadłam na ławce pod jedną latarni, wyczekując bruneta. Rzym, jak zawsze był zatłoczony. Nie wiem nawet w jaki sposób, ale wypatrzyłam spośród mnóstwa ludzi właśnie tego jedynego w swoim rodzaju.
- No hej - powitał mnie uśmiechem i przysiadł się obok mnie
- Chciałeś się spotkać - zauważyłam słusznie, a on oparł rękę o brzeg ławki, zwracając swą twarz ku mej twarzy
- Tak - odrzekł krótko, a później milczał. Przerwał jakby w połowie zdania. Sama mam od niego coś wyciągnąć, czy zapomniał, co ma mi do przekazania? Gestykulowałam dłońmi by kontynuował, lecz on dalej uśmiechał się jakby zrobił już wszystko, co miał zrobić.
- Leon - szturchnęłam go - Powiesz?
- Ale co? - wzruszył ramionami
- Dlaczego napisałeś mi sms'a, że chcesz się spotkać... - wyjaśniłam mu odrobinę podirytowana. Chłopak przymrużył oczy i klepał się palcem po skroni. Co mu odbija? Jakieś żarty? Dziwny jest. - Leon! - krzyknęłam
- No co? - zaśmiał się jak gdyby nigdy nic. 1, 2, 3, 4... zaraz wybuchnę
- Leon, Leonie, Leonardzie Verdasie. Naprawdę mam co robić w sobotnie wieczory - jasne, oczywiście... - więc powiesz mi o chodzi, czy mogę sobie już iść? - wstałam z ławki i ułożyłam dłonie na biodrach. Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie, bym usiadła na swoim dawnym miejscu.
- Chcę cię tylko poprosić żebyś zaśpiewała na ślubie moim i Ludmiły - spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczyma. Ua... Trochę bolało. Zaprosić byłą dziewczynę na swój ślub z dawnym wrogiem i to jeszcze nie jako gość tylko jako rozrywka. Ma tupet, nie powiem, że nie.
- Chyba zwariowałeś! - krzyknęłam, wstając z siedliska - Na mózg ci padło - wszystko gestykulowałam rękoma. Sądzisz, że jedynym o czym marzę jest śpiewanie na twoim ślubie?
- To tylko propozycja - szepnął
- Którą odrzuciłam
- Dlaczego? - spytał zszokowany moją odpowiedzią
- Bo to ja powinnam być na miejscu Ludmiły! - nie panowałam nad tym co mówiłam. - Kurde, nie. To nie miało tak zabrzmieć. - żałowałam nieprzemyślanych, lecz prawdziwych słów. - Myślę, że to głupi pomysł
- Viola - chwycił mnie za rękę. Oboje spojrzeliśmy na splecione palce. Dlaczego on mi to robi? - Kocham Ludmiłę. - przygryzł wargę, wypowiadając to jakby z bólem. Może coś źle interpretuję albo może coś uwiera go w bucie i dlatego ma tak skwaszoną minę. - Ciebie też kocham - i nagle jego głos był spokojniejszy, ja również się opanowałam - Ale jak siostrę, przyjaciółkę - rozwiązał nasze dłonie - Dlatego chcę mieć ciebie blisko siebie - spuściłam wzrok. W mojej głowie przybywało za dużo danych, przegrzewam się. Kocha mnie, ale jak siostrę, kocha Ludmiłę, ale mam wrażenie, że to kłamstwo. Powinnam pójść już spać.
- okay - sformułowałam krótko odpowiedź. Kolejna sprawa, którą mogę zapisać na liście "Violetta będzie żałowała przeszłości". Są plusy: spotkam rodziców, rozejrzę się po studio, powspominam stare dobre czasy. Bez lipy. Chłopak mnie uściskał. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Dopiero na miejscu zrozumiałam na co tak właściwie się piszę.

To dziś powinnam przygotowywać się do trasy, ba... ja już powinnam znać cały repertuar, choreografię... W zasadzie to jutro ta trasa się zaczyna. Tak, Violetta uwielbia mieszać w swoim życiu. To jakiś obłęd. Siedzę w samolocie żeby uczestniczyć w ceremonii zaślubin byłego, zamiast podążać odrębną ścieżką by rozwijać karierę. Czytałam pismo, udawałam, że czytam. Przeglądałam tylko obrazki. Za nic na świecie nie miałam ochoty oglądać słodziutkiej pary przed moim fotelem. Ludmiła Verdas. Jak to obrzydliwie brzmi. Gdy ukradkiem ujrzałam zbliżającą się blondynę do twarzy Leosia, kopnęłam jej oparcie od siedzenia bardzo mocno. Dziewczyna najchętniej zabiłaby mnie wzrokiem.
- Przepraszam, taki odruch - uśmiechnęłam się wręcz przesłodzenie słodko. Wzruszyłam ramionami i dalej zagłębiłam się w pisemko.
- Czemu ją zaprosiłeś? - oburzyła się Ludmi
- A kto ciebie zaprosił - szepnęłam kpiąco pod nosem
- To mój ślub - najwidoczniej usłyszała. Wysunęłam twarz spod kartek. Przybliżyłam się do niej.
- I módl się żeby nikt ci go nie zniszczył - nie, spokojnie. Niczego złego nie zamierzam. Niech się trochę dziewczyna podenerwuje. By zaakcentować podstęp, którego w rzeczywistości nie planuję, uśmiechnęłam się szyderczo. O tak, jestem wredna!
- Sugerujesz coś? - warknęła oburzona. Leon postanowił obserwować całą akcję... jak wszyscy pozostali pasażerowie. Jej głos był tak piskliwy i donośny, że chyba nawet załoga sąsiedniego samolotu ją usłyszała.
- Ja? Skądże... - zakryłam się gazetką. Jestem dumna z zastawionej pułapki. Ludmiła będzie doszukiwać się sabotażu, podczas gdy ja będę ją obserwować z przekąsem.

Buenos Aires. Ua... Sporo się zmieniło. Najchętniej przeszłabym na pieszo wszystkie jego uliczki by wspomnienia wróciły, lecz teraz mam najważniejsze miejsce do odwiedzenia, w sumie dwa. Własny dom oraz parcelę, która pełniła dom zastępczy, no.. tak jakby. Zgarnęłam bagaże i jak z procy wystrzelona pognałam do pięknej willi na skraju miasta. Zamówiłam taksówkę. Droga dłużyła się niezmiernie, ale nie mogę narzekać. Czułam jakbym okrążała Buenos Aires kilkanaście razy. Kierowca chyba pomylił ulice, zdarza się. Co chwile mnie przepraszał. Pewnie jakiś nowy. Wjeżdżając w odpowiednią aleję, czułam rozpierającą mnie od środka radość. Coś cudownego. Tęskniłam za tymi drzewami, za budynkami, za własnym domem, moim pokojem, ale najbardziej za rodzicami. Gdy kierowca zatrzymał się przed rezydencją Castillo, oniemiałam.
__________
1) Co było przyczyną takiego stanu Violi?

Tytuł następnego rozdziału "dziwność bywa dziwna"


Dziwność bywa dziwna tak samo, jak tytuł następnego rozdziału. Zła ja!
Myślę, że rozdział nie najgorszy. Taki trochę mniej dramatyczny, jak pozostałe. Ktoś podziela moją teorię? XD Wiem, samochwała w kącie stała itp, itd. Trój... kąt... aaa... Dobra, bo ma trzy kąty. Faktycznie! Ej, nie, dobra, stop, co?!
Rozdział krótki. Coś mniej oczywistego?
Dziękuję czytelnikom i komentatorom za wsparcie. Kocham was <3
Kochani, do następnego. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu.
+ spokojnie, podobno moja choroba uleczalna, ale ja nie wiem.
///Ari <3

6 komentarzy:

  1. Tego sie po Leonie nie spodziewałam
    Jak to czytałam to po prostu tchu mi zabrakło oddychać nie mogłam
    To opowiadanie chyba nie jest na moje nerwy ;) Hahahahaha
    Mam nadzieje że to Viola w końcu stanie sie Violettą Verdas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej nowy rozdział ^^
    Super :*
    No Viola zazdrosna :")
    Leon kurde jak on wlg mg to jej zaproponować??
    Nie już wiem on ma plan żeby ona rozebała ten ślub i w ten sposób bd razem.
    Tak wiem jestem genialna ;")
    Pozdrowionka i do nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piątkowy wieczór - pełnia szczęścia, bo weekend, koniec szkoły... A do tego rozdzialik ♥
    Ja bym się nie zgodziła na propozycję Leona. A te jego słowa, że kocha Vilu jako przyjaciółkę musiały moooocno zaboleć. I myślę, że jej domu już tam nie było.
    Jednym słowem CUDO! Życzę miłego weekendu :)
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Rozdział cudowny :*
      Jestem ciekawa co się stało z domem Violi. Mam nadzieje że nic strasznego mu nie zrobiłaś :( hah xd
      Lece czytac One parta!
      Buziaki :*

      Usuń