poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 35: Mój bohater

- Dużo się zmieniło, wiesz... - skrył swój wzrok przed mym spojrzeniem, celowo.
- Właśnie nic o tobie nie wiem, kompletnie nic - mocno chwyciłam jego poliki i z powrotem skierowałam jego twarz równolegle do swojej. Eyes to eyes, tak zwane.
- To dobrze - szepnął pod nosem. Za wszelką cenę unikał moich brązowych tęczówek. - Mam problemy, które nie powinny cię w żaden sposób interesować. - pokręciłam przecząco głową - Kurde, dziewczyno, jesteś niesamowita. Zerwaliśmy, wyjechałaś i nigdy nawet nie zadzwoniłaś, zmieniłaś numer telefonu i totalnie odcięłaś się od wszystkich bliskich. Nagle teraz, gdy układam sobie życie na nowo ty po 5 latach przypominasz sobie, że znasz kogoś o nazwisku Verdas. Wow. Brawo. Gratuluję refleksu. - teraz to ja spuściłam wzrok, ze wstydu. Każde słowo się zgadza, wszystko to prawda. Jestem żałosna.
- Ta rozmowa nie ma sensu - odrzekłam
- Masz rację - przyznał. Odgarnęłam pasmo włosów sprzed twarzy. Jak durna wgapiałam się w nowe buty. Są cudowne i wygodne, ale nie o nich mowa. Ciągle będzie mi to wypominał, przy każdym spotkaniu... o ile takie się nadarzy. Wstyd mi za moją przeszłość. Chciałabym ją naprawić, ale mój czas minął. Teraz nastąpi era Ludmiły. Żałuję wszystkiego. Jestem sławna i bogata, ale czym jest sława bez rodziny, przyjaciół... Wyszłam z supermarketu. Idąc wolnym krokiem, trochę popłakiwałam. Coś we mnie pękło. Wcześniej nie myślałam w ten sposób o przeszłości, której nie przywróce. Wstyd mi, bo gdybym nie wyjechała wszystko potoczyłoby się inaczej. Z mamą nie rozmawiałam od... 5 lat? Usiadłam na ławce w parku i ocierałam z polików pojedyncze łzy. Użalałam się nad swym losem. Zaraz pewnie zbiorą się fotoreporterzy. Trafię na okładkę czasopisma "kolejna gwiazdka, której sodówka uderzyła do głowy". Nagle dostrzegłam cień rzucający się na moje buty. Cień nie poruszał się, a jego sylwetka wskazywała, że to człowiek. Podniosłam wzrok, by odkryć tożsamość.
- Leon - w błyskawicznym tempie przywróciłam swoją twarz do ładu, ścierając chusteczką rozmazaną maskarę z polików. - Coś mi wpadło do oka
- Od kilku lat jeżdżę na motorach. - wyjaśnił brunet. Pokręciłam głową. Chłopak zajął miejsce blisko mnie
- Wiem - szepnęłam
- Jestem w tym całkiem dobry. Potrzebowałem pieniędzy na nowy sprzęt. Szukałem sponsorów. Po roku żaden się nie zgłosił. Przez chwilę zwątpiłem w swoje umiejętności i chciałem rzucić motocross. Obiecałem sobie, że jeśli do końca tygodnia nikt się nie zgłosi to...
- Dobrze, Leon. Po co mi to mówisz? - przerwałam mu. Zignorował moje pytanie i kontynuował.
- No i wtedy na tor przyszli właśnie ci panowie, których widziałaś w szpitalu. - rozejrzał się dla kontroli. Uczyniłam intuicyjnie to samo - Kazali mi zaprezentować jak jeżdżę. Sądziłem, że to sponsorzy, więc zrobiłem to, o co mnie prosili. Zaoferowali mi kontrakt. Niby wszystko pięknie. Obiecali nowy sprzęt oraz miejsce na treningi w znacznie innym miejscu, podobno lepszym. Zgodziłem się i przez pierwszy tydzień naprawdę było okay. Później, poznałem prezesa ich gangu. Zaproponował mi żebym się ścigał w nielegalnych wyścigach, za co on zarobiłby dużo szmalu. Oczywiście odrzuciłem jego propozycje. On odrzekł, że to nawet nie była propozycja, tylko rozkaz. Przez cały ten czas próbuję rozwiązać kontrakt, nieudolnie. Muszę spłacić sprzęt i oderwać się od nich. Powiedzieli, że pieniądze za wywiązanie się z umowy mam załatwić do końca roku, a jeśli nie to zabiją mnie, ale najpierw moich bliskich. Gdziekolwiek ucieknę, oni mnie znajdą. Chcą miliona. Jesteś pierwszą osobą, której opowiedziałem tę historię. - kiwnęłam głową - Nie możesz nikomu jej powtarzać. - to brzmi groźnie.Teraz gdy znam prawdę, wszystko zrozumiałam. Co za bagno.
- Zgłoś to na policję - Leon wstał nerwowo z ławki i chwycił się za głowę. Rozgniewałam go tym.
- Nie mogę! - wrzasnął. - gdybym to zrobił to nawet gdyby trafił do paki, to jego ludzie by nas znaleźli
- Hej, chwila - do głowy wpadł mi cudowny pomysł, który mógłby rozwiązać problemy Leona. Halo, jestem dziana. - Ja mam pieniądze - odrzekłam cicho. Szukałam wzroku bruneta. On niestety dalej siedział z głową spuszczoną. - Leon - ścisnęłam jego dłoń, którą szybko zabrał do siebie. Szybko również zdjął oparte o kolana łokcie i się wyprostował.
- Nie mogę. Nie mogę mieszać w to ciebie ani Ludmiły, ani nikogo innego. To mój problem. Jakoś dam sobie z nim radę. - odrzekł przepełniony dumą. Chyba ogłupiał. On na serio wierzy, że zostawię go z tym samego? To nie w stylu Violetty. Milion to przecież nie dużo. Mam wystarczające środki.
- Ale ja chcę. Dam ci pieniądze i zapłacisz im. Taki przyjacielski gratis - Verdas w błyskawicznym tempie przysunął się bliżej i przytulił mnie jak pluszowego misia. Było to bardzo przyjemne. Poklepałam go po plecach, by trochę zluźnił uścisk bo połamie mi wszystkie żebra. W sumie... Taka śmierć by mi odpowiadała...
- Dziękuję ci - wyszeptał mi na ucho i się odsunął. Oboje usłyszeliśmy dźwięk, wydobywający się z jego kieszeni. Leon wyjął komórkę i chwilę się w nią wpatrywał - Przepraszam - wstał z ławki. Powtórzyłam jego czynność - muszę wracać. Jutro mam wyjazd do Argentyny. Ludmiła się już pakuję, wolę przy tym być, bo później się nie odnajdę w bagażach. - zaśmiał się. - Dzięki ci jeszcze raz. - i znów mnie przytulił, tym razem o wiele krócej i z o wiele mniejszą siłą
- Pieniądze przeleje już dziś wieczorem. - zakomunikowałam. Leon skinął głową i odszedł.

Czasami masz wrażenie, że oprócz ciebie w pustym domu jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto cię obserwuje, śledzi, usiłuje okraść lub zabić. Chcesz przeszukać całe mieszkanie, ale przeszywający strach ci na to nie pozwala, obezwładnia cię. Nie myślisz już racjonalnie. Nagle zaczynasz się martwić, czy na pewno zamknęłaś dobrze dom, czy włączyłaś alarm. Leżysz spokojnie i wsłuchujesz się w głuchą ciszę. Najmniejszy szelest sprawia, że chowasz się pod kołdrę. O wszystko obwiniasz wiatr. Czasami masz rację, to jest wiatr, czasami jednak twoje nieśmielsze obawy się potwierdzają. Sama nie wiem czy to moja paranoja, czy rzeczywiście ktoś łaził po moim mieszkaniu. Bałam się. Straszliwie się bałam. Wciąż słyszałam kroki. Wychylałam głowę spod kołdry, rozglądając się po całym pokoju w poszukiwaniu przedmiotu, którym mogłabym zaatakować potencjalnego włamywacza. Portfel, komórka, sterta ubrać, kwiatki, długopisy, kartki. No, no. Z takimi gadżetami można iść na wojnę. Zadzwonić do Leona? Może... nie, to głupie. Jeśli to moje durne wymysły to wyjdę na idiotkę. Nagle usłyszałam jakby coś się stłukło na dole. Ten incydent rozwiał moje wszelkie wątpliwości.
- Halo, Leon - przywitałam się po wybraniu wciąż nie zmienionego od 5 lat numeru.
- Stało się coś? Masz strasznie dziwny głos. - stwierdził słusznie.
- Tak, ktoś chyba jest u mnie w domu. Słyszałam kroki i jakby coś się stłukło na dole. Boję się. Leon, przyjedź proszę. - szeptałam
- Uspokój się - krzyknął. Przez krótką chwilę się nie odzywał - Okay, czekaj. Zaraz przyjadę. Wyślij mi adres sms-em. Zamknij się w jakimś pokoju i z niego nie wychodź - zalecił. Koniec rozmowy sygnalizował charakterystyczne "pip-pip". Postanowiłam się dostosować do rady Verdasa. Wyciągnęłam kluczyk z szafki i zamknęłam drzwi od sypialni. Zasunęłam rolety i schowałam się pod kołdrę. Usłyszałam szept. No to już nie jest normalne. Chyba zaraz się rozpłaczę. Leon, przyjeżdżaj. Minuta upływała za minutą. A było już ich z 15. Nawet przez ciche wibracje wiadomości prawie dostałam zawału. Dzwoń po policję. Napisał Leon. Tak też zrobiłam. Na dole było coraz głośniej. Słyszałam krzyki. Szybko wyskoczyłam w łóżka i odblokowałam drzwi. Zbiegłam po schodach na parter. Cały salon wyglądał jakby przeszło po nim tornado. Szkło przykrywało panele, okno rozbite. Moją uwagę jednak nie przykuło te felerne okno, lecz trójka facetów ubranych na czarno, okładających pięściami Leona.
- Zostawcie go! - wrzasnęła bardzo głośno. Zbliżyłam się do nich, kalecząc przy tym stopy od odłamków szyby. Ścisnęłam ramię mięśniaka w czerni i odciągałam od bruneta. Na marne. Głupia byłam, bo to oczywiste, że on jest silniejszy. Odruchowo mnie odepchnął. Widać, że to nie sprawiło mu żadnego problemu. Upadłam na ziemię, z której szybko się podniosłam. Ponowiłam próbę odpędzenia włamywacza od mej dawnej miłości. Skończyło się tak, jak poprzednio, lecz tym razem z podwójną siłą. Nagle usłyszeliśmy syreny. Faceci w kominiarkach poderwali się. Odstąpili Leona, chwycili worek, zapewne z jakimś łupem. Biegli w kierunku otworu w oknie. Chcieli uciec. Zbliżyłam się do Verdasa. Chwyciłam jego twarz w dłonie. Był nieprzytomny i do tego cały poobijany. - Leon żyjesz? - spytałam, lecz nie otrzymałam odpowiedzi
_________
1) Czy Leon przeżyje?

Nowa zakładka na blogu: bohaterowie *KLIK*. Ktoś może powiedzieć, że nic wam nie mówi i wgl, ale no... w mojej głowie to ma sens. Chcę stworzyć taką spójną historię "Como quieres" - jak kochać. Historia, którą tworzę opowiada o sposobie na miłość - jak kocha Violetta. Są również podtytuły sezonów.  "Wiesz, że cię kocham" - w pierwszym sezonie Leonetta dopiero się rozkręca i jest szczęśliwa, pomijając koniec sezonu, w którym Ariana postanowiła być zła. Następne "Nie chcę już płakać" - tutaj sezon opowiada raczej o innej, smutnej, rozdzielonej Leonettcie. Cytaty są przytoczone z piosenki "como quieres". Bohaterów oraz ich cytaty jeśli mam opisywać to...Zainteresowanych zapraszam do kliknięcia "czytaj dalej", niezainteresowanych zapraszam już tylko do następnego rozdziału :)

Witam tych bardziej wytrwałych, których pochłonęła historia, bądź są po prostu ciekawi, co ja tu zacznę wymyślać.
Violetta, "marzenia mnie zniszczyły" - Jak wiadomo wyjazd do Włoszech zmienił Violettę. Może nie sam wyjazd, ale jej kariera. Jest teraz inną Violettą, czyli marzenia(śpiew, sława) zniszczyły jej dawną delikatność i wrażliwość.
Leon "nazywasz mnie draniem, ale to ty mnie zostawiłaś" - oczywiście, tutaj chodzi o relacje Leonetty. To akurat chyba proste. 
Ludmiła "ja sama nie wiem kim jestem, więc nie próbuj mnie odkryć" - załamanie tożsamości supernovej, która nie wierzy już w swój blask. Kim więc jest jeśli nie gwiazdą stworzoną do blasku?
Federico, "jeśli mnie kochasz, to jest nas już dwójka" - Włoch po prostu kocha samego siebie
Fran, "Każdy koniec jest również początkiem" - tutaj akurat nie mogę nic zdradzić. 

Dziękuję wytrwałym. Obszerny ten tekst pod kreską. Przepraszam, że zanudziłam was. XD
Ok. Do zoba
/// Ari <3

6 komentarzy:

  1. Boski <3
    Leoś na pewno przeżyje, ty mi tu w notce nie zadawaj nawet takich pytań xD
    Violka go nadal kocha, on pewnie ją też ;)
    Leoś wstawiaj, odezwij się! Wiem, że udajesz.
    Ten cytat o Fran mnie zaciekawił. Każdy koniec jest również początkiem - czy ty tu coś sugerujesz?
    Piszę ten komentarz słuchając Kendji'ego Girac'a :D Więc zasłuchana mogę pisać głupoty :D
    Czekam na next <3
    ~Katy<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny <3
    Zapraszam do mnie Violetta4official.blogspot.ie
    dopiero zaczynam i sie ucze

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne! Jak dobrze, że tutaj weszłam!
    Obiecuję nadrobić wszystkie rozdziały jeszcze w tym tygodniu! :**
    A póki co, zapraszam do siebie na 1 rozdział <3
    http://leon-y-violetta-amor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń