środa, 13 maja 2015

Rozdział 53: Kochać i być kochana

- Dawno spłaciłem dług - powstał z podłogi Verdas.
- Myślisz, że marnym milionem załatwisz wszystko? - dyskutował najbardziej masywny facet. Tak potwornie się bałam. O siebie, o niego, o jego rodziców. Domyślam się do czego są zdolni...
- Zapłacę, ile chcecie, ale zostawcie nas już w spokoju - targował się brunet.
- Uważasz, że dasz nam pieniądze i będziesz żył sobie razem ze swoją niunią w Argentynie, jakby nigdy nic? - zakpił mięśniak. Jego śmiech był tak szyderczy, że ciarki rozeszły się po moim ciele. Moje serce przyspieszyło. - Wiesz czego chce szef - mężczyzna zajął miejsce na fotelu. Reszta jego pomocników wciąż nas mocno trzymała. Leon utrzymywał kontakt wzrokowy z ich podwładnym, czy coś. Facet złożył dłonie w piramidkę. - Masz wrócić na tor
- Pieniądze nie grają roli - jęknął Leon jako ostatnia szansa. Nie wierzył w to, że zdoła ich przekonać. Nie miał zamiaru prowadzić z nimi czarnego interesu...
- 50 milionów - wyśpiewał cicho z niewzruszoną mimiką
- Juan - poznałam jego imię. - 50? - upewniał się brunet - Nie mam tylu
- Pieniądze nie grają roli - przedrzeźniał go wspomniany Juan. Pakerzy jakby zluźnili uścisk. Nie zamierzałam się chybotać, by znów go nie zacieśnili.  - 50 milionów do końca miesiąca. Inaczej znajdziemy te twoją rodzinkę - zagroził facet imieniem Juan.
- Będzie 50 i na zawsze znikniecie z naszego życia? - potwierdzał Leon. Mężczyzna cwaniacko wywrócił oczyma.
- Tak. - wyciągnął rękę. Nie ufam mu. Damy mu pieniądze, a oni będą chcieli więcej. Nigdy go nie zostawią w spokoju. Zawieranie z nim umowy to jak pakt z diabłem. Verdas oficjalnie ścisnął jego rękę. Juan zagarnął głową swoją ekipę. W niecałe 5 minut nie było śladu po ich obecności. Leon pomógł nam się pozbyć lin i taśmy. Matka rzuciła mu się w ramiona. Wszyscy żyjemy. To najważniejsze
- Leon, skarbie, z kim ty się zadajesz? - załkała wystraszona. Strumień łez zsunął się jej z oczu.
- Skąd my weźmiemy tyle pieniędzy? - zapytał ojciec, będąc w ciężkim szoku. Powstrzymywał się od płaczu. No tak, ukochany syn otarł się o śmierć, a do tego ma problemy z mafią... czy kim oni są? - Mogę sprzedać swoje udziały w firmie, ale nie pokryje to nawet połowy
- To już mój problem - zarzekł się chłopak. Usiadłam na fotelu. Schowałam twarz w dłoniach. Wyglądało, jakbym płakała, ale w rzeczywistości myślałam nad wybrnięciem z tego bagna. Ostatnim razem udało się nam, ale wtedy byłam bogata, a ich żądanie w chwili obecnej jest pięćdziesięciokrotnie razy wyższe. To jakaś farsa. Leon bez słów obtulił mnie ramieniem. - Przepraszam cię. - pocałował mnie w czubek głowy - Wiem, że mnie nienawidzisz. Chciałem tego uniknąć. Miałem wyjechać samotnie do Hiszpanii i tam się z nimi rozprawić. - wyznał mi część swojego planu. - Wszystko wyszło nie tak. Mieliście być tu bezpieczni. - wciąż milczałam, nie unosząc do góry głowy. Analizował to, co się właśnie wydarzyło. Jedno było pewne. Leon bez naszej pomocy nie da sobie rady. Oni go znajdą i zamordują...
- Oni by cię zabili - szepnęłam nagle. Nawet nie zaprzeczał. Brak zaprzeczenia w tej sytuacji oznaczał również zgodę, potwierdzenie.
- Byłabyś bezpieczna - powtórzył. Gwałtownie wstałam z siedzenia. Objęłam jego rodziców na znak wsparcia. Potrzebowali go, by nie popaść w jakąś paranoje.
- Pomogę wam, obiecuję - przekazałam cicho wiadomość.

Całą noc główkowałam. Wszystkie pomysły wydawały się wtedy genialne, ale posiadały miliony wad i niezgodności. Nie zmrużyłam nawet oka. Nie zostawię go tak o. Kocham go, on kocha mnie. Przyjaciołom trzeba pomagać, a podobnej sytuacji nawet wrogowi nie życzę. Nasze relacje są dziwne. Nasz związek jest toksyczny. Co chwile kłótnie, zmartwienia, kłopoty. "kochać i być kochanym" - czy to tak wiele? Moje łóżko utonęło pod toną pozgniatanych kartek z pomysłami. Rozpisywałam sobie wszystko w punktach, jak wzbogacić się w tydzień. Najlepsze jest to, że mądrzejsi ode mnie próbują znaleźć receptę na bogactwo, ale przeważnie na niedopracowanym pomyśle się kończy. Dokładnie o 5.06 wymyśliłam plan, który na pierwszy rzut oka był bez pudła.
- Sprzedamy studio - wyjąkałam sama do siebie. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Idea, która wpadła mi nagle do głowy równie szybko została zniszczona. Super. Dostaniemy od ojca Leona 25 milionów, 25 milionów ze sprzedaży studia i niby po sprawie. Ale co z Federico i Ludmiłą oraz resztą naszej paczki, która zaangażowała się w odbudowę szkoły, co z uczniami? Tam każemy im walczyć o marzenia, byli w stresie by dostać się do grona uczniów, pewnie dużo kosztowała ich ta decyzja. Bylibyśmy chyba świniami, jeśli teraz nagle by zostało im to odebrane. Kurde, Leon... zachciało mu się lewych wyścigów to teraz ma... No, ale go nie zostawię. To oczywiste. Nim się obejrzałam wybiła już 8. Za godzinę mam pierwsze zajęcia z grupą przyszłych gwiazd... Wyglądam jak wrak człowieka. Ciekawe, czy Leon się zjawi... Wspomniany chłopak zadzwonił do mnie na telefon. Wyjmując szczoteczkę z buzi, odebrałam połączenie. Nim rozpoczął rozmowę, zdążyłam wypłukać jamę gębową z piany.
- Violetta, spotkamy się? - jego głos się załamywał. Pewnie tak, jak ja nie przespał całej nocy. Z tego, co zrozumiałam chcę mnie widzieć bo ma coś ważnego do przekazania, to nie jest żadne widzimisię lub bo się "stęsknił".
- Może w studio? - zaproponowałam
- Nie. Spotkajmy się w parku za 10 minut - narzucił własną propozycję, na którą ja ostatecznie się zgodziłam
- Ok, to do zobaczenia - schowałam komórkę do kieszeni. Wybiegłam z domu. Mam nadzieję, że dość szybko przekaże mi to, co ma do przekazania i nie spóźnimy się na zajęcia. Oby to była dobra wiadomość. Szef tego całego gangu wpadł pod samochód, zabił go toster... cokolwiek.

Na umówionym miejscu byłam prędko, ale jak widać i tak później niż brunet. Musiało mu bardzo zależeć.
- Hej - przywitałam się, podchodząc bliżej. Wzrokiem wskazał kierunek naszego spaceru. Akompaniując ku jego boku, szliśmy powolnym marszem. - chciałeś pogadać - wypomniałam, a on skinął głową. Przez ułamek sekundy nie zdjął z twarzy powagi
- Chciałbym coś wyjaśnić. - rozpoczął. - Ta cała zazdrość... - westchnął - to wszystko było ustawione. Czepiałem się wszystkiego, żebyś się ode mnie odsunęła, żebym wyjechał do Hiszpanii, wiedząc, że za mną nie tęsknisz. - tłumaczył się bardzo skrupulatnie. Chciał milion słów wypowiedzieć na jednym wdechu. - Miałaś ułożyć sobie życie na nowo i być bezpieczna. Wszystko mi zepsuli. - ostatnie zdanie szepnął, jakby do siebie - musisz stąd uciekać. - kręciłam przecząco głową
- Nie wyjadę, przecież wiesz - zatrzymał się i wbił swój wzrok w moje oczęta. Warga zaczęła mi wibrować. To trudne... - Muszę tu zostać i ci pomóc - znów się popłakałam. Wcale tego nie pragnęłam. Obiecywałam sobie być twarda, ale moje życie jest jak film akcji. Zawsze coś się dzieję. Napływające problemy towarzyszą mi tak samo, jak bohaterom projekcji sensacyjnych. Leon mocno mnie przytulił, masując moje plecy.
- będzie dobrze - szeptał mi do ucha
- Bo ja chcę - rozkleiłam się totalnie - bo ja chcę być szczęśliwa z tobą - gestykulowałam rękoma. Chłopak starał się mnie uspokoić - chcę żyć jak wszyscy. Muszę ci pomóc
- Spokojnie - głaskał mnie po głowie. Objęłam go w obwodzie brzucha. Głowę położyłam na jego torsie. Słyszałam bicie jego serca.
- Sprzedajmy studio - palnęłam nagle. Spojrzał na mnie z góry. jest wyższy, więc nie ma w tym nic dziwnego. Kręcił nosem, co oznaczało, że ma identyczne wątpliwości, co ja. - Oni zrozumieją. Nie ma innego wyjścia - przekonywałam nie tylko Verdasa, ale również samą siebie. Chyba rzeczywiście to jedyna droga.
- Vio... - wymamrotał. Jednak ja byłam swojego pewna
______
Następny tytuł rozdziału: Sprzedajemy studio

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Okej, dobra spoko. Nic już nie kumam. Padłam. 50 milionów?! Gdybym miała, coś bym pożyczyła, ale... xD Nie ale tak szczerze. Niech sprzedadzą to Studio. Niech Leonettka będzie szczęśliwa, niech się chajtną i będą mieli malutkie bobaski. Ale nie, tego nie chciałam napisać. Więc, wracając. jest 20:02 ciekawe ile będę pisać ten kom. Wracając do rozdziału. Powoli zbliża się koniec, więc wszystko może się rozwiązać już w następnym, no albo nie. Ale Leonetta ma być szczęśliwa, zrozumiano?! Trochę dziwny ten komentarz, ale na głowie jeszcze projekt z przyrody, więc nie jestem sobą. Czułam, że ta zazdrość jest ustawiona. No bo, żeby być zazdrosnym o kumpla? O kumpla?! Cholera, cofnęłam się kilka rozdziałów dalej. Mówiłam nie jestem sobą. A tak, teraz kiedy Francesca nie żyje [*] może zrobiłabyś Fedmiłę, co? Tak bardzo cię proszę. Ale wracając (po raz trzeci) głupia, beznadziejna mafia! Czy coś tam, nieważne. Musieli wrócić, żeby się wszystko zepsuło, łagodnie mówiąc. Kurczę, ta druga część naprawdę różni się od tej pierwszej. Diametralnie. Ale podoba mi się. Trochę kryminału. Jest spoczko. Okej 20:10. Damy może jeszcze 10 minut. Jestem ciekawa jak Fede zareaguje na wiadomość, że Vilu i Leon chcą sprzedać Studio? Załamie się biedaczek. Ale Luśka go pocieszy, co? Więc proszę jeszcze raz zrób Fedmiłę. Ale patrząc na ciąg wydarzeń będą razem. JASNOWIDZ JA xD No ale mówię prawdę. O jeny. Zostało już siedem rozdziałów do końca. Ale ja nie chcę. Jestem zbyt przywiązana do tego boskiego opowiadania. Wiesz, chyba skończę już tą gadaninę. Coś długi wyszedł ten kom, a prawie w ogóle nie związany z rozdziałem. No cóż. Life is brutal. Podsumowując: ROZDZIAŁ BOSKI (jak zawsze z resztą :))

      Pozdrawiam
      Lekko zaspana Catalina ♥, która leci oglądać Chcicę Vampiro :)

      Usuń
    2. Jakiś długi ten kom mi wyszedł. Dziwne xD

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. O luju
    Witam serdecznie :^^
    Rozdział jest oczywiście genialny
    Ale jaa cię chyba ukatrupię . Czemu Lajon i Fiolka muszą mieć takie kłopoty ?
    Eh mam nadzieję,że oni jednak wyjdą z tego bagna. Niech ich przyjaciele zrozumią no i
    niech sprzedadzą studio. Aż wkońcu im się uda być razem szczęśliwie
    ALE TY NAPRAWDĘ PISZESZ GENIALNIE
    MASZ WIELKI TALENT KOCHANA :*
    Dużo weny tak wogóle i będę czekać na kolejny
    Buziaki

    Meggiś (dawna Wika Blanco)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i ja!
    Boże... co za idioci. Z tych gangsterów oczywiście. 50 milionów?! Jasne -.-
    Błagam!!! Tylko nie Studio... ja rozumiem, naprawdę rozumiem (no dobra, może nie do końca), ale nie Studio! :((((
    Mam nadzieję, że się uwolnią z tego bagna bez sprzedaży Studio. Czekam na nexta!
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny :**
    Przepraszam że tak późno komentuje ale dopiero wczoraj wieczorem wróciłam z Warszawy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział :))
    DObrze, że VIola dowiedziała się jak to było...
    Zapraszam do sb :* --> http://jeslikochasztomowx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń