wtorek, 29 kwietnia 2014

One Shot "Blizna"


Prostokątne okienko w sypialni, co noc zmieniało się w wielkie wrota z jednym małym, lśniącym punkcikiem na ciemnym tle. Dopiero, gdy zapadł zmrok błyszczące kółeczko świeciło swą pełnią wspaniałości.
-... i chcę, Panie Boże, być jak ta drobna gwiazdka na granatowym niebie, chcę przysłaniać Słońce i w końcowym etapie stać się supernową. Chcę by ludzie zaczęli mnie szanować i nie lekceważyć mojego nazwiska. Tylko o tyle proszę. - co noc klękała na dwóch kolanach, składając dłonie do modlitwy.
Nastolatka z ogromnymi okularami na nosie, twarzą przykrytą toną makijażu i jasnymi, długimi włosami, lecz poniszczonymi końcówkami od prostownicy raczej nie wzbudza podziwu wśród rówieśników. Ale to pewnie szok, niespodzianka dla wszystkich, którzy ją wyśmiewają. Ona ma uczucia! SURPRISE! Co gdyby za każdą obelgę miała zaznaczać na swojej skórze żyletką małą kreskę? Pewnie jej nadgarstek wyglądałby jak zebra, ale w zupełnie innych barwach. Bo tak jest. Dzień w dzień, noc w noc, zaznacza na całej długości ręki swój ból. - Już i tak niewiele zostało... - szeptała pod nosem, kładąc się do łóżka

Kolejny dzień, kolejne minuty, który wydłużały się nieskończenie. Śmiechy, chichoty i ta świadomość, że to wszystko kierowane jest do ciebie. Nie do pięknej Francesci, Violetty... Do niej. Ludmiły. Ludmiły Ferro. Pośmiewiska szkoły. Ludmiły Pośmiewiska Szkoły Ferro. Zaszyła się w kącie na stołówce. Ułożyła swój posiłek na blacie i usiadła na krześle obok śmietnika. Obtulona ciepłym swetrem, naciągnęła rękawy tak, by zakrywały jej blizny, gromadzone latami. Nasunęła okulary na nos i pociągnęła nosem.
- Ty, Ferro świnio, aport! - usłyszała i podniosła wzrok lekko do góry. Ledwie mrugnęła, a już piłka do rugby odbiła się od jej kości policzkowej - Ha, za trzy! - Łzy jedna za drugą wypływały z jej oczu. Ułożyła głowę na blacie i zakryła ją całą rękoma.
- A może ktoś by tak ciebie rzucił, hę?! - rozległ się głośny, stanowczy głos. Ferro przez myśl nie przeszło, że to ktoś w jej obronie. - Ej, wszystko dobrze? - poczuła czyjąś obecność, ale nadal lękała się zabrać rąk sprzed twarzy, tak jakby nic do niej nie docierało. Ta sytuacja była dla niej tak nierealna, że nie zwątpiła, myśląc o własnej paranoi. Że niby ktoś zainteresował się losem takiej ofiary? W tej szkole nawet nauczyciele mieszają blondynkę z błotem.
- Federico, niezły żart! - wybuchnął śmiechem pewien zawodnik uprawiający sport, tak zwana gwiazda całej placówki, duma szkoły. - Wracaj do nas, bo zarazisz się ofiarozą - chłopak widząc, że Włoch nawet nie zrobił kroku ku niemu, odrobinę się onieśmielił. - Fede... - zająkał po raz ostatni, ale ponownie nie otrzymał przychylnej odpowiedzi.
- Lu... Ludmiła - usłyszała swoje imię, wymówione słowiczym głosem. Powoli przywracała swoje ciało do pozycji prostej, w nadziei, że to nie sen, czy złudzenie, ale faktycznie, po tylu latach znalazła się osoba, która stanęła w jej obronie. Po jej policzkach spływały czarne od maskary łzy, choć połowa tuszu wniknęła w włókna swetra.
- Federico, nie mów, że zrobiło ci się jej żal. To wypłosz, a wypłosze nic nie czują.
- Chodź stąd - zarządził Włoch, wyciągając ku niej dłoń. Ferro zmierzyła go wzrokiem, zaczynając od wysoko postawionej grzywki, przez idealnie wyprasowaną kamizelkę, po jeansowe spodnie, kończąc na markowych butach. Pytanie. Z jakimi interesem przybywa gwiazda szkoły do... jej pośmiewiska?
- Odejdź. - zarządziła Ludmiła. Domyślała się, że jego zamiary wcale nie są pokojowe. Odepchnęła chłopaka jedną ręką. Zerwała się biegiem przed siebie. Nie zważała w tym momencie na nic. Biegła, ile sił posiadała w swoich dolnych kończynach.
- Zaczekaj! - słyszała wołanie, a gdy odwracała głowę do tyłu dla kontroli, dostrzegała postać bruneta, podążającego jej krokiem. Chwila nieuwagi, a wiadro z wodą, które zostawiła na środku korytarza sprzątaczka, stało się przeszkodą nie do pokonania, bądź nie do niezauważenia przez rozpędzoną blondynkę. Dziewczyna się potknęła, a widok upadającej kobiety na twarde podłoże, dodało przyspieszenia Feder'owi, który w ostatniej sekundzie zdążył chwycić Ludmiłę, by ta nie doświadczyła kolejnego bólu. Ich wzrok po raz pierwszy został wymieniony między sobą. Brązowe tęczówki tańczyły walca z równie czekoladowymi tęczówki drugiej osoby. Wreszcie nakrycie powiek na gałki oczne przerwały ten moment.
- Postaw mnie! - wykrzyczała blondynka, a Włoch posłusznie wykonał polecenie. Ferro po raz kolejny już dnia dzisiejszego była skora do zerwania się biegiem, by uniknąć kompromitacji przed dobrze znanym sportowcem. Codziennie przechadza się okrężną drogą do domu, by tylko mogła choć raz rzucić okiem na drużynę, by wypatrzeć w niej zawodnika z numerem 10, bruneta o czekoladowych oczach, bujnej fryzurze i umięśnionym ciele, by choć na chwilę poczuć się jak w niebie. Nim Lu postawiła na podłodze krok, za którym z każdy następny wykonywany byłby w przyspieszeniu, Federico dotknął jej nadgarstka.
- Ludmiła - udowodnił po raz drugi, że również zna jej imię. - Nie musisz się mnie obawiać... Nic ci nie zrobię, nie wyśmieję. Zaczekaj, wysłuchaj mnie... - blondynka została obrócona wokół własnej osi i znalazła się w niewielkiej odległości względem chłopaka
- Czego ode mnie chcesz?
- Porozmawiać - odrzekł krótko
- Nie rozumiem, jak tak fantastyczny i sławny facet chce wymienić kilka słów z taką ofiarą, jak ja...?
- Kto ci powiedział, że ofiarą?
- Wszyscy. Codziennie słyszę to samo. Nie oszukujmy się. Jestem beznadziejna, a szkoła leży u twoich stóp. To chyba wiadome, że chcesz mnie ośmieszyć. Proszę bardzo. Do tego zostałam stworzona. Dalej. Potraktuj mnie z liścia, piłki, czy czego ty tam chcesz. Dla mnie to i tak nie ma już znaczenia, życie nie ma dla mnie znaczenia. - spuściła spojrzenie ku dołowi. Federico zluźnił uścisk ich dłoni. Uniósł jedną z nich jej podbródek. Spojrzał głęboko w oczy, z których wyczytał strach, strach przed gorszym jutrem, strach przed światem, przeszywające całe ciało strach. Drobna osoba, taka niewinna. Włoch w ułamku sekundy szarpnął ją za rękę i naciągnął do góry materiał, okrywający wewnętrzną część przedramienia. Spodziewał się tego widoku. Wbił wzrok w blizny Ferro. Dojrzał tam wyjątkową, odróżniającą się od pozostałych, "Federico".
- Ludmiła, co to jest? - zadał pytanie retoryczne ze złością w głosie. Blondynka w błyskawicznym tempie nasunęła rękaw, by zakryć ślady jej słabości. - Co to jest?! - wykrzyknął
- Domyśl się, Federico. - wypowiedziała cicho i przełożyła pasmo włosów za ucho.
- Dlaczego sama robisz sobie krzywdę?
- Bo cię kocham, idioto! - wybuchła. Za jej placami rozszedł się głośny śmiech, wywołany wyznaniem kobiety. Byli to uczniowie, zawodnicy z drużyny rugby, cheerleaderki... cała szkoła. Ferro odwróciła głowę do tyłu. Ujrzawszy roześmiane buźki przyjaciół Włocha, wykonała obrót o 180 stopni i jednym, płynnym ruchem dłoni spoliczkowała Feder'a. - Ty świnio! - wykrzyczała przez łzy, wpadające do jej ust. Sądziła, że wiedziała już wszystko, choć się myliła. Podejrzewała chłopaka o cały ten spisek by po raz kolejny blondyna stała się głównym obiektem żartów, lecz nie miała racji. Marzyła, by już nigdy w życiu nie spojrzała na niego z miłością, ale czuła, że to zbyt trudne zadanie. Wybiegła z placówki, przez którą nabyła wszelkiego rodzaju kompleksów, przez którą nie była akceptowana, przez którą zadawała sobie ból. Wróciła do domu. Trzasnęła za sobą drewniane drzwi wejściowe i zamknęła się w łazience. Jej matka co dzień musiała obserwować stan w jakim jej córka przekraczała próg domu, lecz dziś było nadzwyczaj tragicznie. Odstąpiła swoich obowiązków i stanęła pod drzwiami pomieszczenia, do którego wtargnęła dziewczyna.
- Co... - próbowała wyciągnąć od niej, lecz nie zdołała dokończyć zdania
- Odejdź, daj mi spokój! - uzyskała w odpowiedzi. Po 10 minutach walenia pięściami w drewnianą powierzchnię, błaganiu by wyszła i porozmawiała, jak przystało matce z córką, wreszcie przyniosło efekty. Hałas ucichł i poza głuchą ciszą, można było dosłyszeć się przekręcania kluczyka od strony wewnętrznej łazienki. Drzwi się otworzyły, a z pomieszczenia wyszła zupełnie inna kobieta. Włosy skrócone do ramion, twarz jaśniejsza, bez podkładu, rzęsy lekko muśnięte tuszem, duże wargi naturalnie zarumienione, ubiór swobodny: luźna bluza oraz nieobcisłe rurki.
- Ludmiła, czy to ty? - spytała, niedowierzająco matka. Blondynka zadowolona z efektu skinęła potwierdzająco głową. W niespełna minucie od metamorfozy Ferro po całym domu rozszedł się dzwonek. Przeważnie to ktoś z interesem do kobiety starszej od Ludmiły. Ten dzień niósł za sobą niespodzianki. I tym razem przed drzwiami stanął gość. Facet o włoskim pochodzeniu, z kwiatami w dłoniach, skruchą na twarzy i błyszczących oczach. Wyczekiwał momentu, w którym wszystko stanie się jasne między nim, a Ludmi. Dostrzegał jej obecność podczas jego treningu. Domyślał się, że to nie przypadek. Dzisiaj chciał sprostować tematy nie do końca wyjaśnione. Wzrok utkwiony w ziemię. W jego czaszce układał swój monolog by dziewczyna zgodziła się z nim porozmawiać. Gdy drzwi się uchyliły, a do domu państwa Ferro zaczęły docierać nieznaczne promienie słoneczne, u Feder'a na twarzy pojawił się szeroki banan. Oczekiwał najgorszego. Że doprowadził Lu do krytycznego stanu, że wyjdzie cała zapłakana bez chęci wychylania głowy na zewnątrz. Niespodzianka nadarzyła się i w tym momencie.
- Ludmiła, to ty? - zapytał dziewczynę, dokładnie przyglądając się jej szczegółowo.
- Tak, to ja. Odejdź. - wydała polecenie zachowując spokój
- To dla ciebie - wyciągnął przed siebie w kierunku blondynki bukiet
- Nienawidzę róż! - wyszarpnęła z rąk Włocha kwiaty i wyrzuciła je za jego ciało
- Ludmi... Ta sytuacja w szkole... To nie miało tak wyglądać. Ja chciałem się cię o coś spytać - wyjawił - Naprawdę ja ci się podobam?
- To już nieaktualne - trzymała przy swoim, choć czuła, że oszukuje nie tylko jego, ale również samą siebie.
Sam fakt, że Federico zna jej imię, miejsce zamieszkania, zamartwił się o nią... Jej to imponowało.
- Bo... - próbował z siebie wydusić coś więcej
- Ha, może jeszcze teraz powiesz, że się niby we mnie zakochałeś? Teraz? Gdy stoję przed tobą bez okularów, zupełnie odmieniona. Teraz? Teraz Federico jest już za późno. - ruchem ręki starała się zamknąć drzwi tuż przed nosem faceta, lecz ten w ostatniej chwili podtrzymał je nogą.
- Nie jestem aż tak płytki by patrzeć na wygląd. Zawsze wyróżniałaś się spośród tłumu. Kiedyś nawet w podstawówce szalałem za tobą. Byłaś taka naturalna, zabawna, piękna, wesoła, miła i śmiała. To dalsze szkoły cię zmieniły. Przestałaś wierzyć w samą siebie, a skoro zwątpiłaś w swój wdzięk, inni również zwątpili w ciebie. W tym momencie, gdy patrzę na ciebie przed oczami znów widzę starą Ferro, naturalną.
- Ty zakochałeś się we mnie? - nie dowierzała kobieta. Na jej twarzy pojawił się wreszcie długo wyczekiwany uśmiech
- Nie bądź taka zdziwiona... Jesteś wspaniała. Posiadasz same zalety i jedną wadę. - wyznał Włoch
- Wadę? Jaką? - dociekała
- Sądzisz, że jesteś kimś gorszym ode mnie, od pozostałych uczniów, a wcale tak nie jest. Ideały nie istnieją.
- Czasem mam wrażenie, że jednak istnieją... Nie boisz się reakcji innych, gdy zobaczą ciebie ze mną?
- Ludmiła... - jęknął zrezygnowanym głosem. W jego głowie narodził się niegłupi pomysł. Zrobił krok ku dziewczynie. Pogładził dłonią jej policzek, zjeżdżając coraz niżej aż do podbródka, który lekko uniósł do góry. Złożył namiętny pocałunek na jej ustach, tym samym przełamał linię popularności, dzielącą tę dwójkę. Czuł, że Ludmiła jest tą odpowiednią, tą na którą czekał całe życie. - Oto moja odpowiedź
_________
Dłuuugaśny wyszedł, ale też bez sensu.
JA NIE UMIEM PISAĆ ONE SHOT'ÓW!
I choćby najlepsza pisarka powiedziałaby mi, że to ujdzie od biedy, ja i tak wiem swoje.
Trochę późno, ale sorry. Taka ładna pogoda, że aż żal na kompa wchodzić ^^
Jeszcze raz dziękować wam szlachetni wy za 300 tys wyświetleń bo to dla mnie ogromne wyróżnienie <3
LOVKI XD
Do... wykreślanki :)

Ally ;>

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ale to już?

Opowiem wam historię, która przydarzyła mi się w zasadzie to wczoraj.



Wchodzę na bloga uśmiechnięta z chęcią pisania nowego rozdziału.














Przyjmuję normalny wyraz twarzy i odpalam komputer.












Wpisałam złe hasło, co mnie rozzłościło trochę.















Wpisuję adres linku i czekam aż załaduje mi się strona startowa.














Jeżdżę wzrokiem po ekranie.












Wtedy chwila, w której nie uwierzyłam, że to już...














300 000 wyświetleń na moim blogu















Oh yeah!














Dziękuję Wam!














Chociaż trochę zaniedbałam to badziewie wy i tak jesteście... Wielkie podziękowania dla was. To chyba pierwsza rzecz (blogowanie), z której nie zrezygnowałam po pierwszych dwóch razach. Poprzednio tak było... Taniec, harcerstwo... byłam na zbiórce 2 razy i koniec. To wasza zasługa, bo gdyby nie wasza pomoc, ten blog usunęłabym po 2 miesiącach? A tu proszę...  dziś mija 9 miesięcy od założenia. Więc obchodzimy na tym blogu podwójne święto.
One Shot jutro...
Dziękuję jeszcze raz.

Ally <3

niedziela, 27 kwietnia 2014

Kolejne pytania

Kilka spraw...

1. Reklamy:
a) 9 rozdział na Entre dos mundos. Główny wątek to Lodoggero, zapraszam! + ankieta
b) Mój tumblr.

2. I teraz coś tyczącego się tego bloga. W komentarzach kilku z czytelników zamiast Leonetty woleliby Leocesce.  Postanowiłam, że zrobię taką ankietę, w której spytam się was o parring w opowiadaniu. Chcę znać wasze zdanie. (ale i tak zapewne zrobię po swojemu) Mogę pisać o Leonettcie, Leocesce, Leomile, Leonarze, Fedecesce, Femile, Fedelettcie itd. (mogę ale nie wiem czy chcę) 
Pytanie - z kim chcecie połączyć:
- Francesce
- Leona
- Ludmiłe
- Federico
- Lare
ew. Violette (o niej nie muszę wgl pisać XDD)
Może nowe postacie?
Mam już pomysł na historię, ale może wolelibyście coś dodatkowego. Jakieś nowe wątki... Ha, a może kompletnie inna historia. Weselsza? Smutniejsza? Romantyczniejsza? Zabawniejsza?

3. Może zmiana nazwy bloga, bo teraz dużo blogów jest o tej (All you need is love) nazwie i no... Ja lubię być oryginalna. Wtedy inny nagłówek będę musiała zrobić...

4. Niedługo 300 000 wyświetleń bloga. Jejejeje ;> Wtedy opublikuję One Shot o Femiłce <3
Przybywa obserwatorów, danke, danke

Myślałam, że mam więcej tych spraw do wyjaśnienia, zapytania... No cóż. Cztery duperele, o których musiałam napisać. XDD

Ally <3

piątek, 25 kwietnia 2014

Niespodzianka

Ludziska wszyscy tu zebrani. 
Oni są słodcy <333
Obiecałam niespodziankę? Może nie, ale załóżmy, że tak. 
Ha, mam fazę na Fedecesce, Lodoggero... LODOVICĘ i RUGGERO, FRAN i FEDE <333333
(Teddy, mówiłam, że ryjesz psychę???)
Na tym blogu możliwa ona jest, lecz... lalalalalal No, Femiłę też kocham. 
(Ja coś jeszcze z Fedecescą odwalę)
Jest sposób bym miała radochę z dwóch par.  
Aktywuję "Entre dos mundos". Pamiętacie jeszcze????
Nie? To wam przypomnę:


Teraz pamiętacie? Bo ja inaczej wam tego nie przedstawię xd
Hah, co z tego, że na tym blogu rozdział pojawia się raz na tydzień??? Pff... Tam będzie jeszcze rzadziej... znaczy... O, jaką dziś mieliśmy ładną pogodę. Piękna pogoda. :D

Komentujcie dalej rodzinkę. 

Ally

Rodzinka

Kolejna część naszej zabawy "rodzinka".
Szczerze, sądziłam, że ktoś inny będzie ojcem, ale to wasz wybór, więc się nie wcinam.
Według was tatą powinien być Federico.
Teraz szukamy dla niego małżonki, mamy ich wspólnych dzieci.
Heh, chyba mam podejrzenia kogo wybierzecie na matkę. :D
Okay, to do dzieła!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 5: Nie zrobiłam niczego złego

***
- Ałć, Leon, uważaj - syknęła Francesca po zderzeniu ze swoim chłopakiem. Ten wciągnął brzuch i stanął tak, by umożliwić Włoszce przejście do sali. Szatynka stąpając cicho po podłodze na swoich nowiuteńkich balerinach, tanecznym krokiem zbliżyła się do keyboardu. Rozłożyła na podstawce kartkę A4 z zapisanymi nutami. Zarzuciła zaciekawione spojrzenie na Verdasa, który do tej pory nie oderwał od szatynki wzroku.
- Leon, możesz wyjść?
- Ale ja chcę posłuchać jak śpiewasz... - wyznał i powrócił do pomieszczenia z instrumentami. Stanął naprzeciw dziewczyny włoskiego pochodzenia i ośmielił ją wzrokiem, by zaczęła grać. Francesca uśmiechnęła się sztucznie i ułożyła palce na klawiszach. Zdążyła wykonać jeden, jedyny ruch i przerwała.
Leon odsunął delikatnie głowę do tyłu i przekręcił ją w prawą stronę w geście zdziwienia. - Tylko tyle? To koniec?
- Ty też odczuwasz, że to i tak za wiele? Że im bardziej ktokolwiek będzie naciskał, ta piosenka na tym straci. Niby chcesz dobrze, ale nie zawsze tak się da. Ona w prawdzie nie jest dopracowana. Niby słowa nie kłócą się z muzyką, bo próbują udawać spójną całość przed odbiorcami, ale tego nie da się ciągnąć w nieskończoność. Przecież kiedyś wielki znawca połapie się, że tekst i muzyka do siebie nie pasują. Gdybym połączyła ten radosny, pozytywny tekst z równie skoczną muzyką, wszystko będzie brzmiało, jak należy, a ta muzyka, którą raczej nie cechuje optymizm zostanie dopasowana do równie smutnych słów, sądzę, że powstaną naprawdę dwa wspaniałe hity, zamiast jednego kiepskiego. - Włoszka zarzuciła aluzją w nadziei, że Verdas nie zrozumie tego dosłownie i odbierze jej słowa tak, jak sobie to wymarzyła.
- Ale... ja nie umiem tego stwierdzić po jednej nucie. Odwagi, Franuś - pogładził jej policzek opuszkami
palców. Szatynka spuściła wzrok na dół i bez zdania na pożegnanie najzwyczajniej w świecie usunęła swoje ciało z sali.

***
Te otoczenie, charakter szkoły, mierzące od góry do dołu spojrzenia raczej nie zadziałały na Violette pozytywnie. Uczniowie przechadzali się korytarzem, jak gdyby ktoś skazał ich na ścięcie. Wzrok wbity w podłogę, ramiona spuszczone, chód leniwy. Zero uśmiechu, zero radości, śmiechu, muzyki. Był wyjątek.
Tak, jak w przypadku pisowni wyrazów występują wyjątki, tak tu również. Niby zwyczajna sala. Ta, jak każda inna. Odróżniła ją jednak w chwili obecnej zawartość pomieszczenia. Przystojny brunet usadzony na stołku, z gitarą podtrzymywaną na kolanie, palce szarpiące delikatnie struny, oczy, którym aż tak dokładnie nie miała okazji się przyjrzeć utkwione w dal, fryzura bujną, melodia piękna, głos anielski, zatracony w słowach i przekazie piosenki. Całe to połączenie dawało miks, przez który Violetta nie mogła wyrzucić
utworu z głowy oraz poniekąd zmieniła swój pogląd na szkołę. Wyznaczyła sobie cel. "Chcę się rozwijać, chcę dążyć do osiągnięcia takiej perfekcji, jaką posiada nieznany chłopak, chcę być równie wspaniała, by ludzie obserwowali mój występ z zapartym tchem w piersiach, by byli pełni podziwu w identyczny sposób, co ja teraz". Nagle usłyszała swoje imię, a brunet w koszuli, który do tej pory znajdował się w innym świecie, zszedł na ziemię. Castillo zdążyła czmychnąć niezauważona. Była już zdecydowana, prawie.
- Violu, co ty odwalasz? - zapytała z szczyptą złości w głosie Lara
- Rozglądałam się po prostu - wytłumaczyła dziewczyna
- Sama?! Byłaś kiedyś na koncercie rockowym?
- Byłam... - odpowiedziała nieco zaskoczona pytaniem
- To pomnóż sobie ten hałas razy 8557 i otrzymasz reakcje któregoś z cymbałów, gdy spojrzysz na nich z nieodpowiedniego profilu, a jeśli to Ludmiła to... wtedy nie żyjesz, dziewczyno.
- Se...
- Tak, serio - podsumowała - Oni cię obserwują, pamiętaj. Ja w międzyczasie załatwiłam ci rozmowę z Gregorio.
- A Gregorio to... - główkowała Castillo
- Nauczyciel, który... jest nauczycielem. Nie przeciągaj tylko chodź! - przyprowadziła ją do gabinetu profesorów. Bez pukania, po prostu, otworzyła drzwi i pchnęła Viole bliżej mężczyzny, który akurat pił herbatę. Niby nic nadzwyczajnego, ale gdy pije się herbatę, wymyślając na szybko choreografię, która powinna w dniu dzisiejszym być opracowana, wtedy... wygląda to co najmniej dziwnie.
- Raz, dwa, trzy, cztery... osiem, sześć, siedem, osiem. I ukłon! I skok, i skok, i.... AAAA! - na pierwszy rzut oka facet wyglądał na roztargnionego. Jego kroki przypominały baletowe. Violetta również zrozumiała, że Gregorio nie najlepiej liczy, co można wywnioskować po tym, co wypowiedział, a może zrobił to specjalnie? Cały "występ" trzymał za uchwyt szklankę z zaparzoną herbatą, starając się by ani kropelka nie spadła na podłogę. W momencie gdy nauczyciel ujrzał Violettę oraz Larę w jego gabinecie z prawdopodobieństwem, że przyglądały się jego ruchom, pisnął jak mała dziewczynka gdy przed jej oczyma, w niewielkiej odległości ukazuje się olbrzymi pająk. Castillo splotła dłonie ze sobą i niewinnym wzrokiem spojrzała na faceta. - Co... co wy tutaj robicie? Nie nauczyli was, że trzeba pukać albo choćby coś powiedzieć jak już weszliście? Przez was zrobiłem z siebie błazna i... herbatę mi wylałyście. Wielkie dzięki. Lara, kto to jest? Sanepid? Mogę przysiąc, że kiedyś tu ktoś sprzątał, a ta warstwa kurzu może to potwierdzić, bo kilka lat temu miała grubość 3 centymetrów, tak więc...
- Nie, to jest Violetta - zaprezentowała dłońmi swoją kuzynkę. Gregorio pogładził się po podbródku - ... i chce się tu uczyć, matole.
- Tak, tak... Czekaj, jak mnie nazwałaś? Wiedziałem, że jestem twoim ulubionym nauczycielem, ale nie że aż tak. Czuję się dumny! - gestykulował otarcie łzy z policzka - Przykro mi, ale jeśli chodzi o Victorię to...
- Violette - poprawiła nauczyciela brunetka
- Nie sądzę. Do niej pasuje Victoria. Jak już mówiłem mamy komplet i Victoria nie może się u nas uczyć, przykro mi. Choć właściwie... - przerwał nauczyciel tańca, a oczy dziewczyn przybrały wielkość monet, w nadziei, że jego werdykt ulegnie zmianie - Nie jest mi przykro bo lubię być wredny
- Ale... Violetta ma bloga, na którym śpiewa i... ponad milion osób ją codziennie słucha. Oni ją kochają, a taka osoba pomoże nam wybić studio! - zasugerowała Lara. Nie podda się tak łatwo, zawsze dostaje wszystko, co chce, więc i tym razem nie będzie inaczej.
- Vi... Vi... Sławna dziewczyno, witaj w Studiu On Beat. - przytulił obie dziewczyny.

***
Następnego dnia znów codzienna rutyna. Pobudka, poranna toaleta, makijaż, dopasowanie ubrania, fryzura i jeszcze raz makijaż. Tak w skrócie wygląda poranek Ferro. Bez śniadania, z myślą, że po raz kolejny wybierze się razem ze swoim chłopakiem i pasożytem, tak pieszczotliwie nazywa Leona na naleśniki, jak to mają w zwyczaju. Federico każdego dnia czeka na Ludmiłę przy światłach, bądź przychodzi po nią osobiście. Dziś blondynka czekała w nieskończoność na chłopaka, lecz ten najzwyczajniej w świecie ją zbył. Czy to ma jakieś powiązanie z wczorajszym incydentem? "Nie zrobiłam niczego złego", usprawiedliwiała się Ferro. Podniosła swoje ciało z ławki i wyjęła z torebki swój telefon. Wybrała numer, któremu przypisana
była nazwa "Feduś <3". Pierwszy sygnał i nic, drugi, trzeci, szósty. "Abonent czasowo niedostępny", usłyszała i rzuciła swoją komórką o chodnik. Urządzenie rozprysło się o twardą powierzchnię. To już 4 telefon w tym tygodniu, który skończył w podobny sposób. Dziewczyna postanowiła, że nie podda się tak łatwo i skoro jej Phone poległ na bitwie, sama osobiście powinna udać się do Włocha. Z wielkimi chęciami przebiegła przez pasy, mimo iż czerwona kontrolka nakazywała stanąć. Przytrzymywała palcami torebkę na ramieniu, by ta nie zsunęła się na ziemię. Przez ostatnie kilka metrów jej tempo biegu zwolniło. Cała zdyszana doszła do celu i biorąc jeden głęboki oddech, nacisnęła na przycisk, po którym w domu rodziny włoskiej zrobiło się głośno. Nie musiała minąć minuta, a Ludmiła i Federico stali naprzeciw siebie i wpatrywali się sobie w oczy. Chwilę później Feder potrząsnął głową, by uwolnić swój umysł spod uroku pięknej blondynki.
- Hej - wyrzekła niewinnie dziewczyna, lecz nie otrzymała choćby jednego wyrazu jako odpowiedź. - Idziemy razem do studia? - i znów głucha cisza. Brunet tylko splótł ręce na klatce piersiowej i dalej obserwował swoją dziewczynę obrażonym wzrokiem - Federico, nie patrz się w ten sposób bo czuję, jakbyś był zły na mnie, a tak nie jest, prawda? - dalsze milczenie chłopaka rozwścieczyło Ferro - Federico, ja do ciebie mówię, a jak Ludmiła przemawia i chce uzyskać odpowiedź, to ją uzyskuje, jasne!? Co ty sobie myślisz, że możesz mnie tak ignorować? I jeszcze ci powiem, że...- wrzeszczała
- Teraz pewnie wiesz jak to jest. - burknął
- Ale co ty masz na myśli?
- Codziennie ignorujesz moje uwagi, prośby, w ogóle całego mnie. Służę ci chyba tylko jako ładna buźka, z którą możesz się pokazać bez wstydu, i nic poza tym. Nie mam zamiaru być tylko twoją marionetką, Ludmiła.
- Jeśli teraz właśnie usiłujesz ze mną zerwać, to przysięgam ci, że ja na to nie pozwolę.
- Nie chcę z tobą zrywać, w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebujesz.
- Ludmiła nikogo nie potrz... - wyczytała zawód w oczach Fede, w chwili gdy wypowiadała zaprzeczające słowa - Dziękuję, Federico. Czasami po prostu traktuję cię jak resztę ludzi i zapominam, że ty nie jesteś "resztą". Jesteś moim Fedusiem... - przełknęła ślinę i zwróciła wzrok ku górze, by łatwiej jej było wyznać
swoje uczucia - Kocham cię i przepraszam. - Włoch obtulił dziewczynę ramieniem i lekko ucałował jej czoło.
- Też cię kocham, Ludmi - szepnął cichutko
______________
Duuuuuużo czasu zajęło mi napisanie tego czegoś. Wynika to z tego chyba, że "Violetta" mnie już nie jara. Uh... sam serial jest okay, ale powoli staje się taki przesycony słodyczą. Ta Violetta. Jejciu, jak ja jej nienawidzę. Wszystko, co najlepsze to Violetta. Tłumaczy dorosłym jak powinni się zachować, wszystkich poucza, taka niewinna, każdy ją musi kochać, jej rozterki... Och, ech, och! Wszystko skupia się na niej i wszystko należy się jej, a co z Ludmiłą i Francescą, i resztą? Przepraszam, jeśli którąś z was uraziłam, możecie mnie hejtować, pozwalam. Wyrażam swoje zdanie i jestem z tego dumna.

Następna będzie wykreślanka, a później On Shot, który już mam napisany o... (wygrała Femiłka <3) Femiłce <3333

Mam też dla was surprise, którym ekscytuję się jak idiotka.

Jak na razie trzeba zorganizować akcję "Teddy, nie odchodź bo nudno na bloggerze bez wariatów" Założę się, że choć raz czytaliście jej opowiadanie lub ewentualnie 57275 jak ta dziewczyna co się szczerzy do monitora, z miną "to nie ja" i nazywa się na bloggerze Ally. Przesyłajcie argumenty dlaczego powinna zostać na fanki.leonetty@tlen.pl potem wybiorę z nich tak, by się nie powtarzały i jak będzie ich masa to opublikuję na blogu. Liczę na waszą pomoc!!! Zacznę pierwsza, a wy podajcie następne. Im więcej tym lepiej:
1. KOCHAMY TEDDY!

... i niech moc będzie z wami!
Ally

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołych świąt!



W te piękne Święta, gdy Pan Zmartwychwstanie.
Życzę smacznych jajek na śniadanie, 
żółtego kurczaczka, białego zająca
i oby te święta trwały bez końca
Tęczowych pisanek, na stole pyszności, 
mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, 
niech to będzie czas uroczy 
Życzę miłej Wielkiej Nocy!!!


niedziela, 13 kwietnia 2014

Rodzinka

Kochani, werbel proszę.
Ruszamy z zabawami bloga.
Z tego, co obliczyłam (matematyczna ja xD) chcecie rodzinkę :D
Bawię się w spełniaczkę życzeń (istnieje takie słowo O.o), więc proszsz...
Zasady chyba są jasne, czy nie bardzo?
Okay, zdradzę wam je. Poznajcie moją hojność xDD
A więc. Przed wami albo raczej pod moimi słowami widnieje pewnego rodzaju kolaż (wow, nie da się nie zauważyć), a w nim są napisane różne koligacje (mama, tata itd.). Chodzi o to byście sami wybrali kto, kim z naszego fioletowego serialu był. (np. wybieram aby tatą był... Pablo. Taki daję przykład).
Wtedy ja wstawiam jego zdjęcie w miejsce odpowiednim. Następnie wy dopasowujecie do niego jego małżonkę, później dzieci, rodziców itd. Głosujcie w komentarzach ponieważ w ankiecie może nie dałabym waszych typów i wtedy... no rozumiecie? Nie chce mi się tłumaczyć. Przyjmuję zasady demokracji. :D Jeśli zabawa okaże się klapą, wtedy ją usuwam i nikt jej nie widział, lalala. W finale, jak już rodzinka będzie gotowa to może coś napiszę z udziałem wszystkich... (o ile moja choroba "leń" przestanie się nasilać, a przerzuty "beztalencie" nie wda się we znaki. To ciężka choroba z przerzutami... To poważne, serio :D to tego ten wirus "czekolada", na który cierpię od 14 lat... Eh. Ciężkie życie) Wszystko zrozumiałe? Mam nadzieję, bo inaczej nie będę tłumaczyła... Tak, tak, jestem leniwa. Ah, tak. Jeśli zauważę, że anonimy zaczną pisać (np.)
Godz. 10.01 "Pablo"
Godz. 10.02 "Pablo"
--,,--  10.03 "pablo" to nie biorę tego pod uwagę.
Zaczynamy od ojca. Kto będzie ojcem???
Dziękuję, skończyłam.


_________________
AAAA! Dziś moja kochana Lodo ma urodzinki! <333333333
Uwielbiam ją. Czas pospamować jej na TT. ^^
_______
____
Rozdział będzie, kiedy będzie.
__
Ally <3

czwartek, 10 kwietnia 2014

Lubię dodawać kompletnie niepotrzebne, zaśmiecające bloga, durne, głupie i krótkie posty, w których piszę o wszystkim, ale o niczym z zaskakująco długim tytułem.

Spróbujcie wymówić tytuł na jednym wdechu. No... powodzenia! Mi się udało. Buahah, miszczunio! *Ally*

Okay, tytuł mówi sam za siebie. Po prostu z rozdziałami całkiem wolno mi idzie, a nie chcę tracić z wami kontaktu. :D I wcale nie chodzi o to, że wyświetlenia idą w dóóóóół... Nie. Nie osądzajcie, mnie tak? Pfff, nie?!
A więc... więc a... węic a... Mam zamiar napisać One Shot'a.
Ta ra ra! Zrobiłabym dla was konkurs, ale w sumie czytelników coraz mniej, a ja nie umiem oceniać i bla, bla, bla.
One Shot. - z kim?
a) Femiłą
b) Federico i Ludmiłą
c) Fedemiłą
d) Fede i Lu
         czy może
e) z FEMIŁKĄ *O*
Wybierajcie <3

Może chcecie jakąś zabawę? Wykreślanka, rodzinka, kolaże, dedyki. Nwm... Cokolwiek?

I to, co sobie obiecuję, ale mi nie wychodzi. Pokomentuję i poczytam wasze blogi. :D
Ally <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 4: Niespodzianka

***
Usłyszała dzwonek i doskonale wiedziała, o czym to świadczy.
- Lara! - wykrzyknęła radośnie, zbiegając po schodach młoda Castillo. Otwartą dłonią sunęła po poręczy, a drobne stopy dreptały po drewnianej powierzchni. - Olga, nie ty otwierasz... Ja! - wskazała na gosposię palcem, co wyglądało jakby w tajemniczy sposób nabrała magicznych mocy i zamroziła na minutę kobietę. Pociągnęła za klamkę i uśmiechnęła się szeroko na widok kuzynki - Witaj, niespodzianko... Laro! - poprawiła swój błąd - Co dla mnie masz... znaczy... heeeej - przeciągnęła samogłoskę - Mówiłaś, że przygotowałaś dla mnie jakąś niespodziankę, czy coś, prawda? - wciąż jedną ręką zagradzała przejście do domu brunetce. Uczennica studio pchnęła dłonią Castillo, by ta umożliwiła dojście jej do kanapy w centrum salonu. Usadowiła się na miejscu przed telewizorem i zadarła nogi na blacie stolika do kawy. Violetta, chcąc się dopasować do kuzynki, przeszła odległość od drzwi do salonu obojętnym, ulicznym krokiem.
- Co tam, ziomal? - zaczęła rozmowę slangiem
- Nie, Viola. - pokiwała przecząco palcem - Nie sil się na luz, błagam - brunetka doprowadziła się do porządku. Odgarnęła włosy i niczym pilna uczennica, usiadła grzeczniutko na sofie, dłonie układając na udach.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytała naturalnie swoim pięknym głosem
- Wodę - zażyczyła sobie Lara - Dzięki - skinęła głową do Olgi, a ta posłała w jej stronę złowrogie spojrzenie, ale po cieplejszym wzroku córki swojego pracodawcy postanowiła przynieść dla dość chamskiej krewnej rodziny napój
- A ta niespodzianka... - gestykulowała dłonią by dokończyła jej wypowiedź
- Niespodzianka? A! No więc... Ta dam! - poderwała się na równe nogi i rozłożyła ręce
- Co? - obserwowała każdy detal na ubraniu kuzynki - Co? - powtórzyła, nie zauważając żadnej różnicy
- Przyszłam do ciebie
- Lara, nie to że coś, ale to nie jest niespodzianka.
- Co? Dlaczego? - skrzywiła się dziewczyna
- Bo mówiłaś, że przyjdziesz do mnie, więc... - przybrała zawiedzioną minę
- Uh... - jęknęła - Dobra! - rzekła pretensjonalnie - Niech będzie. Chodź! - złapała ją za nadgarstek
- Gdzie?
- Niespodzianka! - Castillo uśmiechnęła się szczerze i chwyciła za pasek od swojej torebki. Przełożyła go przez ramię i wstała na równe nogi.
- Wychodzimy! - zakomunikowała córka inżyniera. Olga idąca w kierunku salonu z tacką, na której leżały napoje oraz ciastka, ociekała złością. Po chwili znów zarzuciła wzrok na pyszności, które przyniosła i rozglądając się po salonie, wzięła do ręki przysmak, a następnie wpakowała go do buzi. W ten sposób wszystkie słodkości z talerzyka zniknęły.
Viola nie rozmyślała za bardzo nad celem, do którego zmierza razem z Larą. Ufała dziewczynie i była bardzo zaciekawiona przygotowaną niespodzianką. Nastolatki wymieniły się najnowszymi plotkami o celebrytach. Głównie to Lara bez przerwania nawijała o Messi'm, Iniesta'cie, Pedro, Sanchez'ie, Xavi'm, Neymar'ze, Puyolu, Albie i wielu innych piłkarzach ulubionego klubu piłkarskiego - FC Barcelonie. Violetta tylko kiwała głową, myślami była w innym świecie. Nie orientowała się o kim jej towarzyszka mówi.
- Viola, słuchasz mnie w ogóle?
- Tak, tak... - rzekła cicho - Nie, przepraszam - złożyła błagalnie dłonie
- Okay... - nastolatka przystanęła, jakby ktoś chwycił ją za kostki i nie pozwolił kroczyć naprzód
- Co się stało?
- To tutaj. Twoja niespodzianka. On Beat Studio - wskazała rękoma. Castillo oczy przybrały wielkość monet. Nigdy nie podejrzewała, że te słowa naznaczą jej nowy rozdział w życiu, rozpoczną kolejną przygodę. Przygoda ta ma niemały stopień trudności. Tak jak w grze, są przeszkody, komplikacje, przez co level jest trudniejszy. Lecz życie to nie tylko zmartwienia i chwile melancholii za tym, co zdarzyło się kiedyś i już prawdopodobnie nigdy nie powróci, a bynajmniej nie będzie dokładnie tak, jak poprzednio. Życie to pasmo nieprzewidzianych akcji. Poziom pierwszy zaliczony. Czas wejść na level drugi "Miłość, muzyka, pasja".

***
Pozbył się każdej żywej duszy w pobliżu. W sali został jedynie on sam, instrument, tekst oraz jego umiłowanie do muzyki. Zdecydowanie trzy ostatnie podpunkty wystarczają mu by zerwać plakietkę zarozumiałego, rozkapryszonego i nieczułego chłopaka, na faceta przepełnionego wiarą w swoje możliwości, w swój śpiew, faceta, który w stu procentach jest pewien tego, co czyni. Zdjął gitarę z wieszaka na ścianie, który wcześniej ją podtrzymywał. Usiadł na stołku i palcami trącił delikatnie struny. Uwielbiał ten dźwięk,
rozchodzący się po całym pomieszczeniu. Jednak, mimo wszystko, ten moment, gdy wydobył z siebie pierwszy głos, chwila, w której publiczność ocenia, czy wykonawca potrafi śpiewać, czy tylko planuje przedstawić wszystkim zebranym kabaret jest absolutnie najważniejsza dla każdego muzyka. Teraz był sam i nie odczuwał tego stanu w przesadnej ilości. Leon z pewnością nie boi się występować przed większą publicznością, ale zawsze pozostaje mgiełka niepewności, w jaki sposób zostanie się odebranym przez widzów.

Es por menos que parezco invisible
Y solo yo entiendo lo que me hiciste
Mirame bien, dime quien es el mejor

Cerca de ti, irresistible
Una pasión, poco creible
Mirame bien, dime quien es el mejor

Hablemos de una vez
Yo te veo pero tu no ves
En esta historia todo esta al reves
No me importa esta vez
Voy Por Ti , Voy..
Hablemos de una vez
Siempre cerca tuyo estare
Aunque no me veas mirame,
No me importa esta vez
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti

Zdaniem zwyczajnego przechodnia Verdas utonął wzrokiem po prostu w ścianie, lecz ci, którzy naprawdę z Leonem często pracują, mają tę świadomość, że chłopak całym sobą zatraca się w muzyce. Wtedy nieistotne jest miejsce, godzina, czy nawet instrument. Nie raz przecież zdarzało się, że chłopak wywlekł swoje zwłoki z łóżka tylko po to, by przenieść na papier piosenkę, której słowa zostały podane, jak na tacy w śnie. Albo, gdy nocując u Federico, wytańczył na jego materacu najnowszy układ. Najlepsze było to, że Feder spał. Na materacu. Wtedy, gdy Leon tańczył. Na nim. I Włoch nawet nie zapraszał go do siebie.
- Viola, co robisz? - usłyszał głos Lary i jego oczom ukazała się jednolicie różowa powierzchnia. Przekręcił głową ku wyjściu i dostrzegł, znikające za progiem włosy, upięte w zgrabny kitek. Odłożył gitarę na miejsce i podniósł się ze stołka. Gdy jedną stopą przekroczył linię, oddzielającą salę z instrumentami od korytarza, wpadł na kogoś.
__________
Okay, 4 rozdział, a skoro to blog z linkiem "leoniviolettapl.blogspot.com" wypadałoby... no nie wiem... Napisać coś o Leonie i Violettcie? Ha, bardzo dużo tej dwójki. Nie koniecznie razem, ale... Buahaha! To ja, Ally. Wredna Ally. Będę złoczyńcą. Tam, dam, dam!!!
Ja wredna, wy czytać, komentować, ja się cieszyć, wy się cieszyć, wszyscy się cieszyć razem.
Zmieniłam wygląd bloga. Jeszcze i tak pobawię się z css. Może być? Mi się całkiem podoba, a to jak spełnienie się życzenia po zobaczeniu gwiazdki z nieba, bardzo rzadkie.
Rekolekcje, nadchodzę. Albo to raczej wy nadeszłyście... To logiczne.
Tak czasem bywa, że jak człowiek zje za dużo czekolady to pisze różne takie... te... Gimba tak ma.
Ally ;>

sobota, 5 kwietnia 2014

Tralala

Kooooochani! Odchodzę.
Pewnie to dla was szok, ale no trudno. Tak czasem bywa, że dziś prima aprilis, więc...
Prima aprilis!
 Co... czekaj, już minął? Oł... No nie fajnie. Spóźniłam się, extra.
W takim razie wiadomość dla was: nie odchodzę, ponieważ całkiem fajnie mi się dla was pisze, historia jak na razie mnie nie obciąża. Tylko ten... Tak rzadko daję rozdziały, a tu proszę. Obserwatorów przybywa. JEJEJEJJE!


Następny rozdział powiedzmy, że niedługo. Zaczynają mi się rekolekcje, więc wiecie ^^
Mam już napisaną Violę + Larę w jednym i teraz macie wybór.
a) Leon + Fran
b) Leon
c) Leon + Fede
d) Leon + Ludmiła
e) nauczyciele
f) cały rozdział poświęcony Violettcie
g) Ludmiła i jej niecne plany...
h) Marco + Diego
i) jakieś własne propozycje. (i tutaj wpisujecie kogo chcecie)
Możecie wybrać... 3 opcje, powiedzmy. Piszcie w komentarzach, a jeśli głosów będzie mało zrobię ankietę. (pff, i tak pewnie zaraz zrobię tę ankietę)


Jeszcze jedno. Umie ktoś może zrobić szablon na bloga? Hmm? Ten już jest nudny, powszechny i taki... nie alliowaty. Prosiłabym o pisanie na poczcie (fanki.leonetty@tlen.pl) albo na GG.
Chyba to wszystko, co miałam do przekazania, milordy.
Ally <3