Sobota, sobota, sobota. Jak ja kocham soboty. Leżę i nic nie robię. Zazwyczaj... Dziś jest inaczej. Organizujemy koncert w studio, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że to je uratuje przed splajtowaniem do końca. Potrzebujemy mnóstwa pieniędzy. Za bilety wątpię żebyśmy pokryli chociaż jedną setną wydatków. Pozostała jedynie inicjatywa sponsorów i to na nich najbardziej liczymy. Tylko Leon... nie, on na pewno coś schrzanił i żaden się nie zjawi. To będzie istna katastrofa. Mój plan: jeśli ta próba będzie porażką, idę na wykłady z matematyki. Jeszcze nie za późno na zostanie nauczycielką zawodowo.
Kończyłam nakładać makijaż. Ubrałam już zaplanowaną na tę popołudnie kreacje. Wyglądałam jak zawsze perfekcyjnie. Ostatnie poprawki fryzury i upodobniłam się do bogini. Wyszłam z domu pewna siebie. Przed bramką dostrzegłam znajomą mi twarz.
Kończyłam nakładać makijaż. Ubrałam już zaplanowaną na tę popołudnie kreacje. Wyglądałam jak zawsze perfekcyjnie. Ostatnie poprawki fryzury i upodobniłam się do bogini. Wyszłam z domu pewna siebie. Przed bramką dostrzegłam znajomą mi twarz.
- Hej! - machała Włoszka. Powtórzyłam jej czynność. Podbiegłam możliwie szybko do furtki i zaprosiłam ją dłonią na swoją posesję. - Gotowa na show?! - uderzyła entuzjazmem w moją stronę.
- yeah! - uniosłam do góry pięść, co było symbolem pewności w nasz talent. Ni stąd ni zowąd, Fran padła w me ramiona. Dosłownie rzuciła się na mnie. Trochę odchyliło mnie to do tyłu, ale utrzymałam równowagę. Doprowadziłam nas obie do pionu. Zauważyłam, że Fran straciła przytomność. Owinęłam jej rękę wokół mojej szyi. - halo?- klepnęłam ją w policzek, a ona nagle się ocknęła
- Co się stało? - spytała kompletnie oderwana od rzeczywistości
- Ty się o to pytasz? Chyba ja powinnam zadać to pytanie - starała się utrzymać samodzielnie, ale dla pewności, że znów nie upadnie, trzymałam ją za ramiona - Omdlałaś. Dlaczego?
- Ten stres. - wachlowała się - Ale tu duszno - stwierdziła, więc zaczynałam robić to, co ona.
- Wiem, ale gorąco jest - patrzyła na mnie chaotycznie jakby miała zaraz zejść z tego świata. Martwię się.
- Fran! - objęłam ją w talii i małymi kroczkami prowadziłam na schody przed domem - Dzwonię po lekarza - wyjęłam komórkę z kieszeni.
- Nie! - wrzasnęła i wytrąciła mi telefon z dłoni. - To stres - zapewniała. Wyglądała już w miarę normalnie. Na pewno lepiej niż 5 minut temu. - zaraz mi przejdzie. Po prostu bardzo chcę, żeby uratować studio. Jutro będzie wszystko w porządku - podniosła się o własnych siłach. Poprawiła sukienkę i uśmiechnęła się, jak zawsze. Uwierzyłam w jej słowa. - Pamiętaj tylko, że każdy koniec jest również początkiem czegoś nowego - spojrzałam na nią jak na wariatkę. Cokolwiek to zdanie oznaczało, nie było czymś, co często powtarzała. Kąciki ust posunęły jej do dołu, spuściła wzrok.
- Nie! Chcę, żebyś to wiedziała. Jedźmy na ten koncert, bo się spóźnimy - zaoferowała, a ja nieco sceptyczna do jej pomysłu ze złym nastawieniem się zgodziłam. Dziewczyna znów powróciła do dawnego wyrazu twarzy.
- A Fede? - rzuciłam nagle, będąc już w samochodzie
- Fede przyjedzie z Violettą - znów? Nie powiem jej tego, ale to zaczyna być już dziwne. Francesca całe dnie przesiaduje u mnie i tłumaczy, że jej mąż spędza sobie czas w domu innej dziewczyny. Super wymówkę sobie znalazł, koncert. Mnie się jednak wydaję, że mają romans, ale nie powiem jej tego wprost bo mnie wyrzuci z własnego samochodu. Mogę się mylić i oby tak było. Nie chcę by cierpiała. Z drugiej strony wiem, że jeśli Fede mówi, że kogoś kocha to tak jest, a on zarzeka, że Fran jest jego jedyną. Nie nadużywa słowa "miłość". Szkoda, że wcześniej nie doceniałam tego. Trudno, już za późno. Zaprzepaściłam moją szansę, niech chociaż Francesca będzie szczęśliwa. Najwyżej umrę jako stara panna...
Gdy dotarliśmy na miejsce rzeczywiście wszystko było dopięte na ostatni guzik, a przed naszym studiem zebrały się tłumy, co było dla mnie szokiem. Francesca nie mogła wyjść z podziwu. Chciałbym teraz utwierdzać ją w przekonaniu, że to dla mnie przybyli, ale wyszłabym na idiotkę. Na szyldach widniały napisy "Violetta we love you". Czyżby zagraniczni fani naszej "gwiazdki"? Wyzwaniem było dla nas przedarcie się do szkoły, ale po kilku upadkach i zdartym kolanie dotarliśmy na backstage. Każdy z nas odczuwał tremę. Nie przed występem, ale przed tym czy zdołamy uratować naszą szkołę, czy talentem przekonamy sponsorów. To wielki znak zapytania. Violetta poprawiała makijaż, Leon stroił gitarę, Fede migdalił się do Fran, Fran do niego, Lara rozmawiała z Camilą i Naty, Maxi, Diego oraz paru uczniów, którzy nie są godni mojej uwagi też się czymś wspólnie zajmowali, a ja zostałam sama. Udawałam, że jestem czymś bardzo zajęta, że odpisuję na sms'y... mając wygaszony ekran.
Gdy dotarliśmy na miejsce rzeczywiście wszystko było dopięte na ostatni guzik, a przed naszym studiem zebrały się tłumy, co było dla mnie szokiem. Francesca nie mogła wyjść z podziwu. Chciałbym teraz utwierdzać ją w przekonaniu, że to dla mnie przybyli, ale wyszłabym na idiotkę. Na szyldach widniały napisy "Violetta we love you". Czyżby zagraniczni fani naszej "gwiazdki"? Wyzwaniem było dla nas przedarcie się do szkoły, ale po kilku upadkach i zdartym kolanie dotarliśmy na backstage. Każdy z nas odczuwał tremę. Nie przed występem, ale przed tym czy zdołamy uratować naszą szkołę, czy talentem przekonamy sponsorów. To wielki znak zapytania. Violetta poprawiała makijaż, Leon stroił gitarę, Fede migdalił się do Fran, Fran do niego, Lara rozmawiała z Camilą i Naty, Maxi, Diego oraz paru uczniów, którzy nie są godni mojej uwagi też się czymś wspólnie zajmowali, a ja zostałam sama. Udawałam, że jestem czymś bardzo zajęta, że odpisuję na sms'y... mając wygaszony ekran.
_________
1) Czy Fran będzie żyć?
Następny tytuł rozdziału: Przeszkody