sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 48: Niezgoda rujnuje

Zdezorientowana podniosłam głowę. Swoim ciepłym wzrokiem oraz pięknymi dołeczkami uspokoił mnie Verdas. Zdjęłam swoje dłonie z torsu, które przytwierdziłam do niego przy zderzeniu. Zamknęłam za sobą drzwi, nawiązując kontakt wzrokowy z chłopakiem.
- Zabieram cię do kina - oświadczył z wyraźnym uśmiechem. Moja dusza zaczęła tańczyć i wiwatować. Nie jest wielce obrażony, uf.
- Fede, właśnie miałam do ciebie iść - zakomunikowałam, lecz Leon nagle posmutniał. Zerwał nasze połączenie poprzez spojrzenie. Wyglądał jakby zaraz miał eksplodować. Co go tak wyprowadziło z równowagi?
- Nazwałaś mnie... - sylabował przez zęby, a w połowie zdania zamilkł. Zatrzepotałam rzęsami parę razy. - Nie ważne - odrzekł zrezygnowany. Starał się wymusić coś w rodzaju uśmiechu. - Idziemy? - kiwnęłam głową na potwierdzenie. Poruszaliśmy się chodnikiem w bardzo wolnym tempie. Nigdzie nam się nie spieszyło, a w jego towarzystwie droga stąd do Chin byłaby za krótka na rozmowę. Co dziwne, nie objął mnie swoim ramieniem, co starałam się tłumaczyć, że po prostu nie użył antyperspirantu czy coś... A to że nie chwycił mojej ręki wyjaśniałam nadmierną potliwością dłoni, która nasiliła mu się wczoraj wieczorem. Nie byłam w stanie pojąć jedynie tego, że praktycznie nie wypowiadał się.
- Federico dziś dzwonił i mówił, że nie przyjdzie do mnie - podtrzymywałam rozmowę - Ale spokojnie na tą sobotę się wyrobimy - zapewniałam. W tę sobotę bowiem mamy nasz upragniony koncert, który uratuje, bądź nie uratuje sytuacje studia. Jest dla nas bardzo ważny, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - Fede naprawdę panuje nad sytuacją - przyznałam z chichotem, przypominając sobie historię z prób - Bywa tak, że to on odwala całą robotę, a ja tylko zatwierdzam. Jest bardzo profesjonalny. Świetny z niego artysta
- Dość! - warknął rozgniewany Leon. Zaczęłam się go bać. Wykonałam jeden krok w tył. Wszystko się w nim gotowało - Przestań mówić o Federico! - wciąż krzyczał
- Uspokój się - prosiłam
- Ja jestem spokojny! - niezmiennie wrzeszczał - Federico to i tamto. Skończ o nim mówić. - nakazywał - Jak jest taki cudowny to się z nim umów, a nie tracisz czas na mnie - gestykulował dziwne rękoma. Dłońmi starałam się załagodzić sytuacje. Chwyciłam jego nadgarstek, który szybko zabrał z powrotem do siebie
- Leon... - rozpoczęłam rozpaczliwym głosem. Chłopak głośno westchnął i wywrócił oczyma
- Stop, nie... Violetta - przemówił nadal rozdrażnionym, lecz nieco cichszym głosem - To nie ma sensu
- Co chcesz przez to powiedzieć? - modliłam się myślach by nie wypowiedział tych słów i jednoznacznie przekreślił wszystko. - nie - wyprzedziłam go, nim on ogłosił swój wybór - Jeśli rzeczywiście za dużo mówię o Fede to przepraszam. Spędzamy ze sobą dużo czasu, by uratować studio, to prawda. Jest naprawdę bardzo w porządku, lubię go - Leon uniósł błagalnie głowę do góry - ale
- To z nim bądź - krzyknął
- Nie - ścisnęłam jego dłonie - Nie kocham go, kocham ciebie. Z mojej strony nic się nie zmieniło. - uciekał ode mnie wzrokiem - spójrz na mnie - przez kilka sekund był oporny, ale później wykonał posłusznie polecenie - Widzisz to?
- Co? - warknął
- Miłość.
- Nie wiem, Violetta - znów uwolnił się z moich sideł. Zwiększył odległość między nami - Muszę to wszystko przemyśleć
- Co tu do myślenie? - skrzywiłam się - Kochasz mnie, czy nie? - zapytałam wprost. Nastała głucha cisza, która małymi kroczkami doprowadzała mnie do szału. Jak on może się aż tyle zastanawiać? Sądziłam, że to, co nas łączy to jest pewne i oczywiste. Nie wierzę, że ma aż tak długą chwilę zawahania. - Okay - podsumowałam naszą rozmowę - Wszystko mamy wyjaśnione... - ironizowałam. Spuściłam nisko głowę i nie odwracając się w tył powróciłam do domu. "Violetta, poczekaj"... Nie, w jego przypadku to się nie sprawdza. On zawsze musi analizować sytuację, zamiast reagować. Otworzyłam willę. Już z podwórka słyszałam znajome nuty. Weszłam do środka, a przy pianinie osiadali Feder i Fran. Nie przejęci moim przybyciem śpiewali "Luz, camara y accion" jakby nigdy nic. Dołączyłam się do nich, by odkryli moją obecność. Oni tylko głupawo się uśmiechali i śpiewali dalej. Francesca objęła mnie jednym ramieniem. Po zakończeniu ostatniego wersu, Włoch odgrywał kolejne nuty innego utworu. - stop, stop! - poprosiłam, ale oni się już rozkręcili. Usiadłam bezradnie na sofę, słuchając kolejnych piosenek, które znam doskonale na pamięć. Minęło ich chyba z 10.
- Są świetne - podskoczyła radośnie żona Feder'a. Opierałam dłoń o polik. - Ale się zmęczyłam idę po wodę. 3? - spytała, na co Włoch zakołysał twierdząco głową.
- Siadaj koło mnie, Viola - zawołał, lecz ja ani drgnęłam. Po kilku sekundach zagłębił się w partyturach, które przekładał tak długo, dopóki nie znalazł wybranej piosenki.

Non so se va bene. non so se non va.
Non so se tacere o dirtelo ma.

Le cose che sento
Qui dentro di me,
Mi fanno pensar
Che lamore é cosi.

Ogni instante
A un non so ché
D’importante vicino
A te.

E mí sembra che
Tutto sía facile,
Che ogni sogno
Diventi realtá.

E la terra puó
Essere il cielo!
E’ vero!
E’ vero!

Z grzeczności przysiadłam się do niego i włączyłam się jak zwykle w refrenie. Wczuwałam się w słowa, śpiewając i patrząc prosto w oczy Feder'a, nie zwracając uwagi na otaczającą nas rzeczywistość. Gdy skończyliśmy, rozejrzałam się po pokoju. Znów odpłynęłam. Po prostu śpiewanie sprawia, że ląduje w innym wymiarze. To magiczne. Przy wejściu od kuchni dostrzegłam Leona i Francesce, którzy obserwowali nas. Ich wyraz twarzy był przeciwny. Ona wesoła radośnie klaskała w dłonie, on oschły zawinął się natychmiastowo z pomieszczenia. Zaczęłam go gonić. Francesca zdążyła wyściskać swojego męża, a mój chłopak ma do mnie żal.
- Zaczekaj! - krzyczałam, będąc w kuchni. Brunet z łaski swojej wypełnił moją prośbę - co tu robisz? - dopytałam, układając rękę na drewnianym blacie
- Przyszedłem porozmawiać, pogodzić się, ale jak widać popełniłbym błąd - zareagował jak zwykle... Mam już dość jego humorków. Ile razy mogę mu tłumaczyć jedno i to samo? Jestem już tym zmęczona. Z kieszeni wypadło mu czerwone pudełeczko, na którym oboje zawiesiliśmy wzrok. Chłopak szybko je podniósł i usiłował schować w kieszeni bluzy. Powstrzymałam go, dotykając jego śródręcza
- Co to? - spytałam z wielkim uśmiechem na ustach. Leon otworzył pudełko. W jego środku znajdował się pierścionek z malutkim diamencikiem, który mienił się przepięknie. Ze wzruszenia popłynęła mi łza - Chciałeś...
- Chciałem - potwierdził i zamknął wieczko - Miałem zrobić to dziś rano, nie szliśmy do kina - zakomunikował. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Zgadzam się - przygryzłam wargę. Drugie oko napełniło się słoną kroplą, symbolizującą szczęście
- Ale ja już nie - pokręcił przecząco głową i schował niedoszły pierścionek zaręczynowy do bluzy. Opuścił mój dom, pozostawiając mnie w ciężkim szoku.

__________
Następny tytuł rozdziału: Trema, czy też nie

9 komentarzy:

  1. Rozdzial boski
    Musialas skonczyc w takim momencie ? ☺
    Czekam z niecierpliwoscia na nastepny
    Pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ughhh...
    Jak on mógł ją tak chamsko potraktować... -.-
    "Ale ja już nie" ;-;
    W sumie ona też jest dziwna...
    Nazwała go Fede...
    Ale jak jej mógł to powiedzieć ;-;?!
    Fran przynajmniej jest spoko :/
    Boski, ale krótki :/
    Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i tak świetny jak ten :)
    Dalej nie pogodziłam się z myślą, że potem zamykasz bloga :(
    Mam nadzieję, że zmienisz zdanie :<
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <3
    Leoś zaprosił Violę do kina ;]
    A ta cały czas Fede to, Fede tamto... Ugh. Mnie też to już zaczyna wkurzać :D
    O ja... Ale rozśpiewani. Musieli jakieś 11 piosenek zaśpiewać, aby przestać xD
    Leon... Znowu ich zobaczył... W takiej sytuacji, że ja w ogóle nie wkurzyłabym się na miejscu Leona, ale... Leon to Leon xD Zawsze zaślepia go zazdrość ;[
    Chciał się oświadczyć? Wtf? O ja pitole. A już myślałam, że nigdy się do tego nie zabierze. A jednak zebrał się w sobie i gunwo wyszło ;[
    Ona się zgadza, a on już nie ;( To już jest chore :[ Leon, no błagam, ogar.
    Czekam na next i pogodzenie - być może też oświadczyny - Leonetty :D
    ~Katy<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ale tak taki smutny an chciał sie jej oświadczyć :'( A tu takie bum. On ju nie chce 😲😭😭😭 Czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie!!!!! ;( ;( ahhahhah Ta końcówka.... nie no ahhahha
    Ale rozdział jak zwykle boski <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczee
    Fiolka i nie będzie ślubu no nie jest to ciekawe
    Biedni
    Czekam na rozwój akcji i następny
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń