wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 49: Trema czy też nie

*Ludmiła*
Sobota, sobota, sobota. Jak ja kocham soboty. Leżę i nic nie robię. Zazwyczaj... Dziś jest inaczej. Organizujemy koncert w studio, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że to je uratuje przed splajtowaniem do końca. Potrzebujemy mnóstwa pieniędzy. Za bilety wątpię żebyśmy pokryli chociaż jedną setną wydatków. Pozostała jedynie inicjatywa sponsorów i to na nich najbardziej liczymy. Tylko Leon... nie, on na pewno coś schrzanił i żaden się nie zjawi. To będzie istna katastrofa. Mój plan: jeśli ta próba będzie porażką, idę na wykłady z matematyki. Jeszcze nie za późno na zostanie nauczycielką zawodowo.

Kończyłam nakładać makijaż. Ubrałam już zaplanowaną na tę popołudnie kreacje. Wyglądałam jak zawsze perfekcyjnie. Ostatnie poprawki fryzury i upodobniłam się do bogini. Wyszłam z domu pewna siebie. Przed bramką dostrzegłam znajomą mi twarz. 
- Hej! - machała Włoszka. Powtórzyłam jej czynność. Podbiegłam możliwie szybko do furtki i zaprosiłam ją dłonią na swoją posesję. - Gotowa na show?! - uderzyła entuzjazmem w moją stronę. 
- yeah! - uniosłam do góry pięść, co było symbolem pewności w nasz talent. Ni stąd ni zowąd, Fran padła w me ramiona. Dosłownie rzuciła się na mnie. Trochę odchyliło mnie to do tyłu, ale utrzymałam równowagę. Doprowadziłam nas obie do pionu. Zauważyłam, że Fran straciła przytomność. Owinęłam jej rękę wokół mojej szyi. - halo?- klepnęłam ją w policzek, a ona nagle się ocknęła 
- Co się stało? - spytała kompletnie oderwana od rzeczywistości
- Ty się o to pytasz? Chyba ja powinnam zadać to pytanie - starała się utrzymać samodzielnie, ale dla pewności, że znów nie upadnie, trzymałam ją za ramiona - Omdlałaś. Dlaczego?
- Ten stres. - wachlowała się - Ale tu duszno - stwierdziła, więc zaczynałam robić to, co ona. 
- Duszno? Jesteśmy na dworze - to niepokojące. Zwykle nie przejmuję się innymi, ale to Fran...
- Wiem, ale gorąco jest - patrzyła na mnie chaotycznie jakby miała zaraz zejść z tego świata. Martwię się.
- Fran! - objęłam ją w talii i małymi kroczkami prowadziłam na schody przed domem - Dzwonię po lekarza - wyjęłam komórkę z kieszeni. 
- Nie! - wrzasnęła i wytrąciła mi telefon z dłoni. - To stres - zapewniała. Wyglądała już w miarę normalnie. Na pewno lepiej niż 5 minut temu. - zaraz mi przejdzie. Po prostu bardzo chcę, żeby uratować studio. Jutro będzie wszystko w porządku - podniosła się o własnych siłach. Poprawiła sukienkę i uśmiechnęła się, jak zawsze. Uwierzyłam w jej słowa. - Pamiętaj tylko, że każdy koniec jest również początkiem czegoś nowego - spojrzałam na nią jak na wariatkę. Cokolwiek to zdanie oznaczało, nie było czymś, co często powtarzała. Kąciki ust posunęły jej do dołu, spuściła wzrok.
- Ty majaczysz. Dzwonię po lekarza - upierałam się przy swoim, szukając wzrokiem komórki
- Nie! Chcę, żebyś to wiedziała. Jedźmy na ten koncert, bo się spóźnimy - zaoferowała, a ja nieco sceptyczna do jej pomysłu ze złym nastawieniem się zgodziłam. Dziewczyna znów powróciła do dawnego wyrazu twarzy.
- A Fede? - rzuciłam nagle, będąc już w samochodzie 
- Fede przyjedzie z Violettą - znów? Nie powiem jej tego, ale to zaczyna być już dziwne. Francesca całe dnie przesiaduje u mnie i tłumaczy, że jej mąż spędza sobie czas w domu innej dziewczyny. Super wymówkę sobie znalazł, koncert. Mnie się jednak wydaję, że mają romans, ale nie powiem jej tego wprost bo mnie wyrzuci z własnego samochodu. Mogę się mylić i oby tak było. Nie chcę by cierpiała. Z drugiej strony wiem, że jeśli Fede mówi, że kogoś kocha to tak jest, a on zarzeka, że Fran jest jego jedyną. Nie nadużywa słowa "miłość". Szkoda, że wcześniej nie doceniałam tego. Trudno, już za późno. Zaprzepaściłam moją szansę, niech chociaż Francesca będzie szczęśliwa. Najwyżej umrę jako stara panna...

Gdy dotarliśmy na miejsce rzeczywiście wszystko było dopięte na ostatni guzik, a przed naszym studiem zebrały się tłumy, co było dla mnie szokiem. Francesca nie mogła wyjść z podziwu. Chciałbym teraz utwierdzać ją w przekonaniu, że to dla mnie przybyli, ale wyszłabym na idiotkę. Na szyldach widniały napisy "Violetta we love you". Czyżby zagraniczni fani naszej "gwiazdki"? Wyzwaniem było dla nas przedarcie się do szkoły, ale po kilku upadkach i zdartym kolanie dotarliśmy na backstage. Każdy z nas odczuwał tremę. Nie przed występem, ale przed tym czy zdołamy uratować naszą szkołę, czy talentem przekonamy sponsorów. To wielki znak zapytania. Violetta poprawiała makijaż, Leon stroił gitarę, Fede migdalił się do Fran, Fran do niego, Lara rozmawiała z Camilą i Naty, Maxi, Diego oraz paru uczniów, którzy nie są godni mojej uwagi też się czymś wspólnie zajmowali, a ja zostałam sama. Udawałam, że jestem czymś bardzo zajęta, że odpisuję na sms'y... mając wygaszony ekran. 

- Gotowi? - spytał głośno Leon, a my dumnie wiwatowaliśmy. Po chwili podbiegł do drzwi i otworzył je na oścież. Fani oblegli scenę. Światła zgasły. Melodia niosła się po całej sali, a wraz z pierwszym słowem piosenki, reflektory rozbłysły. Violetta rozpoczęła występ "Supercreativa". Wyglądało to mniej więcej tak. Fani prosili "dajcie mięso, dajcie mięso", no to rzuciliśmy panną idealną na pożarcie. Wyczekiwali ją chyba najbardziej i pewnie gdyby nie ona to więcej niż połowa tych ludzi nawet by tu nie zajrzała. Po ostatniej melodii, Maxi puścił następną nutę. Na scenę wszedł Federico wraz z Fran i dołączyli do Violetty w "nel mio mondo". Publika kołysała się i machała rękoma. Wypatrywałam z tłumów ludzi bardziej odstawionych, potencjalnych sponsorów. Znalazło się kilku takich, ale czy chcą zainwestować w tę szkołę? Nie mam pojęcia. Kolejne występy były coraz lepsze i bardziej profesjonalne. Znalazło się nawet dla mnie własne 5 minut. "Quiero" to piękna piosenka, z której byłam dumna. Na sam koniec wyszliśmy grupą do ostatniego występu. "Ser mejor" to mimo wszystko mój ulubiony utwór z całej puli doskonałych. Rozpoczęła Violetta, na którą pierwszą padło światło, każdy następny wykonawca również wyłaniał się spod reflektorów. Przy kwestii Fran byłam zaniepokojona. Stała jakby zaraz miała upaść. Nawrót tremy? Ale tuż po występie? Jej głos ucichł w połowie zwrotki, co poprzedzało ciąg dużo gorszych zdarzeń. Fran upadła na ziemię. Publika aż zawrzała z przerażenia. Wymienialiśmy przez ułamek sekundy spojrzenie. Federico podbiegł do ukochanej. Położył ją na swoje kolana. Wolę nie wiedzieć, co wtedy czuł. Muzyka ucichła, a Violetta i Leon wypraszali publikę na zewnątrz. Jej ciemne włosy swobodnie zwisały z nóg chłopaka. On utulał ją ramionami, głaskał po polikach, uspokajał mimo iż nie kontaktowała. W między czasie dzwoniłam po pogotowie. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej?

_________
1) Czy Fran będzie żyć?

Następny tytuł rozdziału: Przeszkody

8 komentarzy:

  1. Cudowny :)
    Tylko sie boje, po pierwsze:
    Fran umrze.. :<
    Po drugie:
    Wtedy Fede bedzie wolny i zacznie sie zbliżać do Violki lub cos w tym stylu...
    W skrócie, ze to zniszczy Leonette :(
    Czemu dziś tylko z perspektywy Lu?? :/
    Ale i tak super rozdział :)
    Czekam z niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejjo! xD
    Boski rozdział!
    Perspektywa Lu^^^^
    Ja tam bym ją z kimś spiknęła... co ty na to? ;) xD
    OMG! Co się stało Fran? W ciąży jest??? Jest chora??? Oby to pierwsze! xD
    Czekam z niecierpliwością na next!♥
    Buziaki!♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju
    Co się stało Fran ?
    Może jest w ciąży bo omdlenia
    Ale majaczy to raczej nie
    Ale fajnie by było był by mały Federek xD
    I Leonetta nadal pokłócona ?
    I nie będzie ślubu ?
    O jezus smutek i żeby wszystko było dobrze

    Pozdrawiam

    Smutna -.-
    Blanco

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień koncertu. Wiem, że to stres, bo zawsze przed konkursami tego doświadczam :D
    Biedna Francesca. Ludmiła powinna zadzwonić po pogotowie.
    Nie wiem, co mam myśleć o tym rzekomym romansie Vilu i Fede. Federico przecież kocha Fran, a Vilu Leona. Po prostu pary idealne!
    Chciałabym być na takim koncercie. W sumie to będę w sierpniu xD
    I znowu biedna Fran. Zszokowałaś mnie tym pytaniem ,,Czy Fran będzie żyć?" TAK, BĘDZIR, MUSI, BO INACZEJ JĄ ZABIJĘ. Ej, czekaj.....
    Okej, kończę, bo głupawka wdaje się we znaki. Papa!
    http://leonetta-para-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski <3
    Sobota, jak ja chcę soboty! ;c
    Luśka zaczęła rozdzialik ;]
    Francesca zemdlała, majaczyła... Czyżby ciąża? *i tu podniesiona brewka* xD
    Ludmiła jako stara panna... Nie wyobrażam sobie tego :D
    I ogółem to ja już Violetty nie lubię ;], podobnie jak Lu.
    Violcia make-upik, Leoś stroi gitarkę, Fede i Fran się migdalą, hyhy. A reszta osób Ludmiłę nie obchodzi xD
    Kolejne omdlenie...? Tylko ty mi tu jej nie zabieraj ze świata żywych. Nawet się nie waż! No, no, no.
    Czekam na next.
    ~Katy<3

    OdpowiedzUsuń