sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 46: Violetta vs Roxy

Rozdział dedykowany Fran Love
______
- Ale co? - spojrzała na mnie z zapytaniem - Ukradłaś sukienkę Violettcie? - roześmiała się
- Tak - przytaknęłam, kiwając głową. Skoro sama uratowała mnie z opresji, to czemu mam wszystkiemu zaprzeczać? I tak od razu po weselu powiem im prawdę. Mam dość przebieranek. Poznałam lepiej dziewczyny i sądzę, że są naprawdę cudowne. Nawet czasami Ludmiła.
- Już cie lubię - krzyknęła entuzjastycznie i przytuliła mnie, w sensie Roxy... Może jednak z Lu nie będziemy przyjaciółkami, ale to tylko takie przypuszczenia...

W pośpiesznym tempie wróciłyśmy do domu Francesci. Dziewczyna pełna nadziei wybiegła na dwór. Camila i Lara się postarała, bowiem wyglądała lepiej niż wcześniej. Wręczyłam jej sukienkę, którą przyjęła z iskierkami w oczach.
- Uratowałaś mi życie! - Rzuciła mi się w ramiona. Dosłownie. Przez krótką chwilę trzymałam ją, jak pan młody swoją żonę, przenosząc ją przez próg domu.
- Ale najpierw prawie je zepsułam - przyznałam ze skruchą
- Tik tak, dziewczyny - klepała palcem po nadgarstku Ludmiła, informując nas, że czas jest niebłagalny, a do ceremonii pozostało mało czasu.

- Czy ty... - ksiądz rozpoczynał przysięgę małżeńską. Francesca była tak podekscytowana, że ciągle mu przerywała i wypowiadała "tak", po czym całowała Fede.
- tak! - oświadczyła. Chwyciła Fede twarz w dłonie i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Chłopak spodziewał się tego, gdyż otrzymał ich takich podczas samej mszy z 6,7...
- Czy ty Francesco bierzesz... - kontynuował dalej duchowny, który miał naprawdę anielską cierpliwość do panny młodej.
- tak! - wykonała stałą czynność przyszła żona Włocha
- Możemy przejść do przysięgi? - zaproponowała Ludmiła, jak druhna, której się najzwyczajniej nudziło. Wszyscy goście zamienili się w widownie, która oklaskuje aktorów w teatrze. Spodobał się im ten pomysł. Mi również. Ferro niczym gwiazda przesłała im całuski oraz machała jak królowa.
- Ja to już chyba przejdę do ostatniej części. - westchnął z ulgą ksiądz - Ogłaszam was mężem i żoną - tym razem Federico zagłębił się w ustach swojej świeżo upieczonej żony. Co chwilę zerkałam na osoby znajdujące się za Włochem. Brakowało kogoś. Nawet nie "kogoś", ale mojego kogoś. Jak to możliwe, że Leon się nie zjawił? Jeszcze w tak ważnym momencie. Jego przyjaciel bierze ślub, prosi go na świadka, a on go po prostu olewa, nie przychodzi. Jeśli nie chce mnie oglądać, okay, ale przyjaciół się nie zawodzi. W ostatniej chwili wspomniany Verdas wparował do kościoła. Goście po kolei jak domino oglądali się do tyłu, na drzwi. Nawet Fran i Fede zaprzestali. Leon poprawił grzywkę, marynarkę od garnituru.
- Spokojnie, to tylko ja - ogłosił. Szybko przebiegł przez główny korytarz i stanął za plecami Federico. Wymieniałam z nim wzrok. Był taki zimny i bez wyrazu. Nienawidzi mnie... Schował ręce za plecy. Gdy para młoda wychodziła z kościoła, ja zbliżyłam się do Verdasa, ale on mnie tylko wyminął. Dopiero na weselu, gdy zabawa trwała w najlepsze udało mi się go doścignąć.
- Cześć - szepnęłam cicho i nieśmiało - dzięki, że mnie nie wydałeś - zbliżyłam do niego się jeszcze bardziej
- To, co teraz robisz, jest nie w porządku - podsumował Roxy
- Przyjście na sam koniec ślubu swojego kumpla też nie do końca jest dobre, wiesz? - odgryzłam się
- Miałem problemy - odrzekł z uśmiechem. Ja również się rozweseliłam. Nawet nie znałam powodu, ale te jego dołeczki... ah! To chyba wystarczający powód.
- Problemy? - śmiałam się. Znając Leona, a znam go dość długo... jego problem to będzie błahostka
- Wiesz... fryzura - westchnął, zagarniając włosy do tyłu
- No tak - przytaknęłam z ironią - Powiem im o wszystkim, ale po weselu
- Idź sobie - spoważniał nagle - Już i tak na mnie się dziwnie patrzą. Jestem z Violettą, potem z Roxy i później znów z Violettą, a ty jako Roxy po raz kolejny stawiasz mnie w złym świetle. Nie jestem taki. Nie zdradzam swojej dziewczyny - tłumaczył mi ze zdenerwowaniem. Ja go doskonale rozumiem. Wiem jak to wygląda i jak na to patrzę z perspektywy czasu to ta cała Roxy to jakiś przypadek, pomyłka i chory pomysł. Nie dziwi mnie jego zachowanie. Sama bym chyba zwariowała.
- Chodź ze mną - chwyciłam uwodzicielsko jego rękę. Chłopak wyrwał się. - Zaufaj mi - szepnęłam mu przez ramię. Kiwnął głową. Oboje szliśmy w kierunku najbliższego hotelu, czyli jakieś 100 metrów od domu weselnego, w którym odbywało się przyjęcie. To tam większość gości ma spędzić noc. Po alkoholu w końcu nie można prowadzić, a znaczna część grupy to Włosi. My również posiadaliśmy swój pokój. Odebraliśmy klucze w recepcji. Biegliśmy schodami na pierwsze piętro. Ciągle trzymałam jego dłoń, by czuć tę bliskość. Przed drzwiami zbliżył się do mnie i zaczął całować mnie po szyi. Oparłam się o drzwi, próbując je w międzyczasie otworzyć. Nie mogłam trafić do dziurki od klucza, więc na sekundę odsunęłam się od Leona. Gdy znaleźliśmy się w pokoju, rzuciłam się na szyję. Oplotłam nogi wokół jego brzucha, a on całował mnie namiętnie. W zupełności się mu oddałam. Drobnymi kroczkami niósł mnie do sypialni. Z nim czuję się jak lekkie piórko. Bardzo go kocham. Nie oderwaliśmy się od siebie nawet na moment. Chłopak ułożył mnie delikatnie na materac. Pogłębialiśmy pocałunek. Było mi z nim dobrze.

Z błogiego snu obudziły mnie przedzierające się przez zasłonki drobne promienie słoneczne. Otwierając oczy, spodziewałam się ujrzeć mojego księcia z bajki. Chłodno przywitały mnie jego stopy, gdyż przystojna twarz wraz z poduszką przeniosła się na drugi koniec łóżka. Wyjęłam spod głowy miękki przedmiot i rzuciłam nim w stronę ukochanego. Chłopak podniósł głowę, która później wtórnie wylądowała na poduszce. Pod kołdrą przemieściłam się na drugi koniec materacu.
- Co jest? - odezwałam się
- Co jest? - wymamrotał z oburzeniem - Strasznie chrapiesz - oskarżył mnie, a ja skwasiłam twarz.
- Ja chrapię? - zakpiłam
- Nie dałaś mi spać - zrzędził. Przysnęłam się do niego. Owinęłam się ręką Leon. Pomiędzy naszymi twarzami była 2 centymetrowa szczelina. Obserwowałam go jak spał. Wyglądał tak słodko. Jak taki dzieciaczek. Oboje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Momentalnie się poderwałam, okrywając swoje ciało kołdrą. Rozejrzałam się po pokoju za ubraniami. Szybko je zgarnęłam. Zauważyłam również perukę Roxy na półce nocnej. Zamknęłam się w łazience, zostawiając Leona samego w sypialni. Błyskawicznie szykowałam się do wyjścia.
- Przeszkadzam? - zza ściany rozpoznałam głos Fede. Co on robi tu tak wcześnie? Rozświetliłam komórkę. 13.., Dobra, może nie aż tak wcześnie.
- Nawaliłem, wiem - chodzi chyba o ten ślub, na którym Leon wparował w ostatniej chwili do kościoła. Nie dziwię się Fede, też bym była zła.
- Nie o to chodzi - zaprzeczał Włoch - Fran gdzieś zniknęła
- Ale jak zniknęła? - przystawiłam ucho do drzwi, by lepiej zrozumieć ich rozmowę. Albo Fran zniknęła, albo coś źle usłyszałam
- No po prostu. Rano wstałem, patrzę, a jej nie ma. Nigdzie - Fede był bardzo przejęty jej zaginięciem.
- Stary - uspokoił go opanowanym głosem Leon - może po prostu wyszła coś zjeść albo do Ludmiły. Wiesz jakie są baby - celowo zakaszlałam. Obraża ród dziewczyn, tak nie wolno.
- Może - zadumał się przystojny kolega mojego chłopaka - Słyszę, że sam nie jesteś - zaśmiał się, na co Leon zareagował tym samym - Jakaś dziewczyna, okay. Ja się zmywam, nie będę wam przeszkadzał. - wyśpiewał. Po chwili słyszałam trzaśniecie drzwiami. Wystawiłam głowę dla kontroli. Nieśmiało opuściłam łazienkę.
- Poszedł już? - upewniałam się. Brunet pokręcił twierdząco głową - Idziemy szukać Fran? - spytałam przejęta, krocząc ku chłopakowi. Wyciągnęłam dłonie, które chwycił. Ułożyłam głowę na jego tors. Zdjęłam perukę, która tak strasznie mi wadziła i trzymając ją w ręce, obtuliłam chłopaka.
- Francesca była przy bufecie - wtargnął nagle Federico do naszego pokoju, bez pukania, bez ostrzeżenia. Ze strachem wymalowanym na oczach wymienialiśmy z nim wzrok. Szybko zrozumiał co jest grane. Nawet debil by zrozumiał tę matematykę. Schowałam różowe włosy za plecy, ale losy Roxy są i tak już policzone
___________
1) Jak zareaguje na Roxy reszta paczki?

Następny tytuł rozdziału: Zazdrość

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Yay! Nareszcie 1!
      Ile ja się na to naczekałam!
      A teraz czas na skomentowanie twojego kolejnego cudeńka...
      Czemu Ludmiła nie skojarzyła faktów, no czemu?!
      Ale był ślub Fedecesci!
      No Leon... Nie ładnie spóźniać się na ślub kolegi i to z powodu włosów :)
      I Fede dowiedział się o sprawie z Roxy!
      Nareszcie ktoś wie!
      No cóż... Życzę weny i czekam na next!

      Carmelle- dawna PaniVerdas

      Usuń
  2. Bosko♥
    Dzisiaj krótko, bo muszę się uczyć na egzaminy -.-
    Buziaki!♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam szybko następny bo jajko zniose! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *,*
    Hahaha Fran jaka niecierpliwa :") Ojeje Leonetta <3 Wgl no po prostu megaaa :* Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo :*
    Leonetta <3 Jakei cudne <33
    Fede.. ach nic nowego hahah Jak zwykle nie ogarniety

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam bloga od około 2 miesięcy ale to mój pierwszy komentarz
    Rozdział wspaniały
    Widać że masz talent :*
    I opowiadanie o Leonetcie rzecz jasna
    Uwielbiam ich <3
    Roxy została już odkryta przez Fede
    No nieźle sie zapowiada
    Czekam na to że może kiedyś w paru rozdziałach będzie moja ulubiona paraa bo raczej jest jej mało
    A kiedy pojawi się następny ?
    Czekam
    ^___^

    OdpowiedzUsuń