***
Brunetka siedziała skulona w swoim pokoju na łóżku. Jedna decyzja, a tyle konsekwencji. Wydaje się to byc takie łatwe, a jest takie trudne. Jest to decyzja, której nie można zmienić. Oby dwaj są jak dwie strony medalu. Jedna, jest taka bezpieczna, taka jak miś, do którego można się przytulać i wypłakać. Druga, zaś niebezpieczna i pociągająca. Każdą kocha. Poprawka. Każdego kocha. Tylko.. Którego bardziej? Któego jak chłopaka, a którego jak brata? Niektórzy z jej otoczenia sądzą, iż decyzja jest łatwa. Lecz, jeśli poznasz ją bliżej, zrozumiesz jej sytuacje. Bo, jak to jest kochać 2 osoby? Niemożliwe.
Dziewczyna przebrała się i poszła do kuchni. Wyciągnęła z lodówki szklanke wody i usiadła. Ponownie zaczęła rozmyślać, co jakiś czas popijając wodą. Bo tak właściwie, co to jest miłość? Uczucie, które jest tlenem, bez którego nie możesz żyć, coś czego nie da się pisać? A może, coś, co jest denerwujące, dla niektóych ludzi. Tacy ludzie żyją nieodwzajemnioną miłością.
Właśnie miała wychodzić z kuchni, lecz coś ją zatrzymało. Tym czymś, jest pukanie do drzwi kuchennych. Podeszła do nich, lecz nikogo tam nie było. Już chciała odejść, gdy zobaczyła list pod drzwiami. Otworzyła drzwi i się rozejrzała. Gdy zobaczyła, że nikogo nie ma, szybko wzięła list i poszła do pokoju, próbując nie natknąc się na ojca. Udało jej się. Jak była już w pokoju otworzyła koperte i zaczęła czytać.
Droga, Violetto!
Wiem, iż nie wybrałaś, lecz chciałbym a być wiedziała, że kocham Cię najmocniej na świecie. Jakąbyś decyzje podjęła, mnie już nie będzie. Będe na tym lepszym świecie. Choruje. Choruje na raka płuc. Mało mi zostało, więc zostawiłem ten list. Mało oznacza pół roku. Pamiętaj, bądź szczęśliwa!
Twój, León ♥
Argentynka, teraz sobie uświadomiła, że odpowiedź była zamknięta pod kluczem. Kluczem, który uaktywnił się troche za późno. Szybko zbiegła po schodach. Niestety natknęła się na Germana.
- A gdzie to się panienka wybiera? - Spytał zdenerwowany.
- Idę do Leóna! Muszę wykorzystać ten czas! - Wykrzyknęła i wyszła z domu, zostawiając w nim zaciekawionego ojca. Ruszyła w stronę parku. Przeszła przez niego i podeszła do posiadłości Verdas'ów. Zapukała. Otworzyła jej Caroline, mama Leóna.
- Słoneczko! Co ty tu robisz? Wejdź! - Powiedziała na jednym tchu.
- Jest León? - Spytała szatynka gdy już weszła.
- Siedzi w pokoju. Jak chcesz to tam wejdź.
Gdy to powiedziała Violetta szybko wbiegła po schodach i zapukała do drzwi ukochanego. Gdy usłyszała ciche Prosze weszła do pokoju,
- Violetta?! Co ty tu robisz o tej porze?
- Przyszłam do Ciebie. Jak się czujesz?
- Dobrze, ale... dlaczego tu przyszłaś?
- Dostałam Twój list.
- Jaki list?
- Czekaj.. - Dziewczyna wyszła na chwile i spojrzała na pismo. Tomas. Dziewczyna wbiegła z płaczem do pokoju. Gdy szatyn to zobaczył szybko ją przytulił.
- T-tomas - Wychrypiała.
- Co Tomas? - Spytał zdenerwowany.
- On mi napisał list, że chorujesz, a bym wybrała jego! Ale... Ja już zdecydowałam.
- I...? - Spytał.
Dziewczyna w opowiedzi pocałowała go namiętnie. León odwzajemnił pocałunek. Gdy się od siebie oderwali pokazał ten swój piękny uśmiech. ^^
- Czyli jesteśmy razem? - Spytała niepewnie.
Jego odpowiedź była oczywista. Pocałował ją.
- Taka odpowiedź wystarczy? - Zapytał podnosząc jedną brew do góry.
- Jasne! Dobra ja ide. Tata mi zrobi pewnie awanture.
Gdy brunetka doszła do domu zauważyła wściekłego ojca. Gdy ta przeszła obok niego ten szarpnął nią mówiąc
- Pakuj się! O 2.00 may samolot! I bez gadania! - Dziewczyna z płaczem pobiegła na góre do pokoju. Wysłała wszystkim SMS o treśći :
Gdy to powiedziała Violetta szybko wbiegła po schodach i zapukała do drzwi ukochanego. Gdy usłyszała ciche Prosze weszła do pokoju,
- Violetta?! Co ty tu robisz o tej porze?
- Przyszłam do Ciebie. Jak się czujesz?
- Dobrze, ale... dlaczego tu przyszłaś?
- Dostałam Twój list.
- Jaki list?
- Czekaj.. - Dziewczyna wyszła na chwile i spojrzała na pismo. Tomas. Dziewczyna wbiegła z płaczem do pokoju. Gdy szatyn to zobaczył szybko ją przytulił.
- T-tomas - Wychrypiała.
- Co Tomas? - Spytał zdenerwowany.
- On mi napisał list, że chorujesz, a bym wybrała jego! Ale... Ja już zdecydowałam.
- I...? - Spytał.
Dziewczyna w opowiedzi pocałowała go namiętnie. León odwzajemnił pocałunek. Gdy się od siebie oderwali pokazał ten swój piękny uśmiech. ^^
- Czyli jesteśmy razem? - Spytała niepewnie.
Jego odpowiedź była oczywista. Pocałował ją.
- Taka odpowiedź wystarczy? - Zapytał podnosząc jedną brew do góry.
- Jasne! Dobra ja ide. Tata mi zrobi pewnie awanture.
Gdy brunetka doszła do domu zauważyła wściekłego ojca. Gdy ta przeszła obok niego ten szarpnął nią mówiąc
- Pakuj się! O 2.00 may samolot! I bez gadania! - Dziewczyna z płaczem pobiegła na góre do pokoju. Wysłała wszystkim SMS o treśći :
Kochani!
Musze Was zostawić. Teraz gdy mam chłopaka o któym mażyłam ( Dedyk dla Leosia ;** ) musze wyjechać. Ojciec mnie wywozi, dokładniej. Co dalej będzie - niewiem. Prosze... Nie zapominajcie o mnie. Jak tylko skończe 18* Wróce!
Kocham Was, Violetta ;**
Po wysłaniu brunetka spakowała się i wyszła. Ostatni raz spojrzała na dom i wsiadła do taksówki.
*2 lata później*
Życie brunetki bardz się zmieniło. 2 razy zryto jej
psychike. Lecz dzięki temu, wydoroślała. Dziś kończy 18 lat i wraca do BA. Czy ktoś o niej pamięta? Tak. Wszyscy. Lecz tylko dwie chcą o niej pamiętać. Fran i... Cami. León jest podrywaczem. Vilu wraca tylko dla jej BFF. Gdy wreszcie wylądowała. Szybko zabrała wszystko co jej z saolotu i pobiegła do odprawy. Była 1. Gdy odprawa się skończyła i była na lotnisku zauważyła Fran i Cami stojące tyłem. Podbiegła do nich i rzuciła się na szyje mówiąc Siema!
- Violetta! Nareszcie! Jak my tęskniłyśmy! Jak się czujesz po ostatnim? - Wtedy w jej czach pojawiły się łzy, Tak. Dokłądnie 2 dni temu poraz drugi zryto jej psychike.
Trzy przyjaciółki szły teraz przez park. Po drodze mijali znajomych im ludzi, lecz one nie zwracały na nich uwagi. Były zajęte rozmową. Nawet nie zauważyły, iż minęły najbliższych im facetów. Gdy szatyn zobaczył JĄ, nie mógł uwieżyć. Obiecał, że nie zapomni, a zastąpił ją sobie jeszcze Tego samego dnia. Teraz było mu wstyd. Szybko podbiegł do dziewczyn i wziął Vilu na barana. Ta, gdy się zrientowałą zaczęłą krzyczeć i się śmiać.
- León! Idioto! Puść Mnie! - Mówiłam przez śmiech.
- I to tak do siebie wróciliście? - spytała Amelka.
- Tak skarbie. To chyba odpowiedni moment. - Mówiła Vilu.
- Co się stało? - Spytał jej mąż, León.
- Jestem w ciąży! - Powiedziala radosna a León okręcił ją wokół własnej osi. Może i Amelka miała 4 latka, dużo rozumiała.
A potem żyli długo i sczęśliwie z trójką dzieci....
THE END!
---
Ile ja to pisałam? Godzina i pół? Tak, tyle.
Podoba się? Jak się pewnie domyśliliście - o Leonetcie.
No... To tyle.
Pozdro <33