czwartek, 7 listopada 2013

One Shot z 2 miejsca z konkursu / Autor Kinia Leonetta

 ,,Każdy z nas czegoś żałuje, 
                  każdy z nas w nieodpowiednim momencie
                  powiedział kilka słów za dużo.
                  Każdy z nas powiedział chociaż raz 'nie',
                  wtedy, gdy nasze serce tak cholernie
                  błagało o 'tak'. 
                  Każdemu z nas zdarzyło się wybrać niewłaściwą drogę,
                  Niewłaściwego człowieka u boku i niewłaściwe emocje.
                  To nic złego popełniać błędy, przecież jesteśmy 
                  tylko ludźmi.."
                                                      
                                                                          by unikale.p
Narracja: pierwszoosobowa- Violetta
Typ: Romantyczny


-Nienawidzę cię! To koniec!- maksymalnie zdenerwowana wrzeszczałam prosto w twarz brunetowi, przy okazji rzucając w niego zdjęciem. Chłopak szybko je podniósł i zakłopotany złapał się za głowę.- Warto było się tak bawić? Jesteś dla mnie nikim.- śmiałam się przez łzy, szydząc z jego postawy. Wyrwałam chłopakowi zdjęcie i jednym ruchem ręki podarłam i wyrzuciłam do kosza, znajdującego się obok mnie. Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Do moich uszu dobiegały jeszcze jego krzyki jednak starałam się je ignorować. Jego głos był jedynie motywacją do wytrwalszego, szybszego biegu. Spuchnięte poliki delikatnie uniemożliwiały mi spojrzenie na świat. Zatrzymałam się i otarłam czarne policzki od spływającego makijażu. Zobaczyłam przed sobą jeszcze nie zapaloną latarnię uliczną. Przytuliłam się do niej i bezradna, nadal płacząc, obsunęłam się na chodnik. Płakałam nadal zrozpaczona, a moje policzki stawały się coraz bardziej czarne od tuszu. Spojrzałam na wierzchołek słupa, którego się opierałam. Zapalone światło obudziło we mnie świadomość, iż jest już ciemno. Ta myśl i tak nie zmieniła mojego podejścia do życia i nadal czułam strumienie łez. Poczułam dotyk na moim ramieniu i momentalnie się odwróciłam. Ujrzałam zmartwioną i zatroskaną twarz mojego najlepszego przyjaciela. Zmusiłam usta do utworzenia bladego uśmiechu, który mimo wysiłku szybko zginął z mojej bezradnej twarzy. Spuściłam głowę na dół i znowu poczułam wilgotną łzę. Szatyn objął mnie swoim silnym ramieniem i przycisnął do swojego dobrze zbudowanego ciała.
-Violetto.. Co się stało? Wiesz, że mi możesz powiedzieć.- odgarnął jeden z potarganych kosmyków włosów za moje ucho.- Diego?- kiwnęłam twierdząco głową.
-Znowu mnie zdradził, mam dość. Już nie wytrzymuję z nim. Fajnie by było, gdybym się pocięła..- westchnęłam.
-Fajnie? Raczej nie dla mnie..- spojrzał na mnie poważnie, a ja smutno wpatrywałam się w jego cudowne oczy, które od zawsze mnie pocieszały w najtrudniejszych chwilach, począwszy od trudnego do przeżycia znęcania się nade mną przez moją matkę.- Chodź, trzeba by naprawić to..- uśmiechnął się i pokazał na moją twarz. Roześmiałam się promiennie i złapałam wyciągniętą przez chłopaka rękę. Pociągnął mnie w stronę pobliskiej restauracji. Nie byłam pewna, czy nas tam zechcą po tym, jak chłopak zepsuł im cztery zestawy szklanek.. Mam nadzieję, że właściciel nas nie pozna, co będzie trudne. W końcu akcja była wczoraj... Weszliśmy do pomieszczenia niezauważeni i szybkim krokiem usiedliśmy w rogu knajpki, nadal chichocząc. Wygłupialiśmy się w różne sposoby; słuchaliśmy ludzi występujących na środku lokalu i przyglądaliśmy im się z podziwem. Do naszego stolika podszedł brunet, którego w tej chwili najmniej chciałam widzieć.
-Lubisz słuchać muzyki?- spojrzał w moim kierunku.
-Lubisz oddychać?- syknęłam wkurzona.
-O co ci znowu chodzi?
-Odpierdziel się od niej!- szatyn zerwał się na równe nogi w mojej obronie.
-Bo co mi zrobisz? Niby taki odważny Leon? Odczep się!- Diego popchnął Leona. Ten oddał mu z dwa razy większą mocą. Złapałam go w talii i przycisnęłam moje ciało do jego.
-Leon, proszę cię! Przestań!- błagałam łkając. Chłopak słysząc mój głos i jego ton od razu podniósł mnie na jego wysokość i przytulił.- Chodźmy stąd.- szepnęłam błagalnie. Szatyn pośpiesznie wyszedł, ciągnąc mnie za sobą.- Dziękuję.- przytuliłam go, gdy już znajdowaliśmy się w parku. On przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej i zaczął głaskać moje włosy. W jego objęciach nie bałam się- tak po prostu. Czułam, że gdy jest przy mnie nic mi się nie stanie; że mnie obroni.- Leon..- spojrzał na mnie troskliwie.- Jak mogę Ci się odwdzięczyć?- szatyn zmarszczył brwi i uśmiechnął się promiennie, po czym roztargał moje ułożone w fale przez niego włosy. Na ten gest zaśmiałam się i podskoczyłam do wyższego chłopaka powtarzając jego wcześniejszy błąd. Leon podniósł mnie przekładając sobie moje ciało przez ramię tak, że swobodnie na nim leżałam i pobiegł w nieznanym mi kierunku.
-Hej, Robercie Kubica, zwolnij, co?- szatyn zaśmiał się promiennie i przyśpieszył.- Dzięki Adam*.- wywróciłam oczami i ze sarkazmem malowanym na twarzy opadłam bezsilna na jego plecy.- Gdzie idziemy?
-Niespodzianka...- zaśmiał się pod nosem.
-Ależ satysfakcjonująca odpowiedź..- ponownie przewróciłam oczami, a Leon po raz setny wybuchł śmiechem co mnie powoli irytowało.- Nie boli cię jeszcze morda od tego śmiechu?- co usłyszałam? Śmiech..
-Muszę cię zadowolić i odpowiedzieć..- powiedz ,,tak, boli mnie!".-nie boli mnie.
- NIEEE!- wrzasnęłam zrezygnowana. Będzie się jeszcze bardziej śmiał... Rozejrzałam się po parku, w którym obecnie się znajdowaliśmy.- Jesteśmy już?
-Nie, to dopiero połowa drogi.- westchnęłam jeszcze bardziej zdenerwowana jego zachowaniem.
-Cześć, Leon!- podbiegła do nas Camila, dziewczyna Leona.
-Hej kochanie.- ucałował jej policzek. Rudowłosa dziewczyna spojrzała na mnie pytająco ze zazdrością.- Viola zerwał z Diego i właśnie mam plan na jej pocieszenie.- Camila wytrzeszczyła swoje oczy na wiadomością o naszym rozstaniu.
-Nie jesteście już razem?- obojętnie kiwnęłam twierdząco moją głową.- Ale fajnie! Idę do niego! A z nami Leon koniec!- rudowłosa uśmiechnęła się zwycięsko. Delikatnie zerknęłam na Leona, który miał w tym momencie dość obojętną minę.
-Jasne, wiedziałem, że kochasz tego Diego.. Weź mi lepiej zniknij z oczu...- dziewczyna udała zaskoczoną minę, machnęła włosami i odwróciła się na pięcie. Zdążyła jeszcze krzyknąć mało warte: ,,Camila odchodzi!". Jej, Camila zamieniła się w dawną Ludmiłę.. Przerwałam myśli i zamartwiłam się Leonem, który obojętnie stał w bezruchu. Delikatnie się podniosłam, nie wyrywając z uścisku szatyna, i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. On zauważając mnie uporządkował moje ciało w poprzedniej pozycji, gdzie znowu opadałam na jego plecy. Wybuchłam śmiechem, a on za mną. Rozpromienił się i szedł dalej. Jak gdyby nigdy nic. Cieszyłam się, znowu mogłam zobaczyć jego uśmiech.
-Daleko jeszcze?- z nadzieją na krótką pozytywną odpowiedź spuściłam ręce tak, że swobodnie ,,dryfowały" tam gdzie chciały.
-Daleko..- zrezygnowany szatyn złapał się za głowę.
-Daleko jeszcze?- zaczęłam bawić się paznokciami.
-Daleko..
-Daleko jeszcze?
-Zamknij się!- zaczęliśmy się śmiać jak dzieci. Uwielbiałam chwile, gdy śmialiśmy się razem. To było dla mnie cudowne. Tak po prostu.
-To daleko jeszcze?- wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
-Już jesteśmy.- na jego odpowiedź zamurowało mnie. Myślałam, ze będzie się ze mną droczył.
-Debil..- szepnęłam.
-Dzięki!- mówił pełen sarkazmu.
-Przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnęłam się zwycięsko. Szatyn postawił mnie przed siebie, a ja odwróciłam się, aby zobaczyć gdzie mnie zabrał.- Nie, nie, nie, nie, nie!- krzyknęłam i chciałam uciec. Chłopak uniemożliwił mi realizację tego pomysłu i wziął mnie na ręce zbliżając się do zbocza.
-O tak!- szatyn zaśmiał się zwycięsko.
-Co chcesz zrobić?- przytuliłam się do niego z obawy przed najgorszym pomysłem. On mógł wszystko wymyślić. W końcu to Leon.
-A jak myślisz?- poruszył zabawnie brwiami, jednak w tej chwili nie dałam rady się zaśmiać.
-Skoczyć?- zadrżałam na samą myśl.
-Ekhem..- zrobił kolejny krok zbliżający nas do jego celu.
-Chcesz mnie zabić?
-Nie, skądże. Chcę, abyś się rozweseliła.
-Będąc w niebie?- zdenerwowana spojrzałam na niego z wyrzutami.
-Niekoniecznie... Gotowa?
-Żeby umrzeć? Nie, dzięki..- złapałam się jego koszuli najmocniej jak potrafiłam.
-Rozumiem to jako ,,tak"..
-Leon, pro...- nie dokończyłam. Skoczył. Skoczył ze mną.


Obudziłam się przymulona. Leżąc na plecach spojrzałam na wprost. Ujrzawszy Leona, który siedział nade mną od razu wybuchłam.
-Co ty do cholery zrobiłeś debilu? Żeby skoczyć z takiego zbocza w morze?- popchnęłam chłopaka, który był widocznie przygnębiony.- Ej, co jest?- spojrzałam w jego oczy. 
-Nic.. Po prostu przestraszyłem się, że cię zabiłem. Głupi jestem.- na kolanach przemieściłam się tak, aby znaleźć się obok szatyna. 
-Weź się o mnie aż tak nie martw. To tylko ja.- westchnęłam i przytuliłam chłopaka, który był już weselszy. Po chwili wstałam, a Leon powtórzył mój gest. Było mi dosyć zimno, ponieważ byliśmy w wodzie po pas. Chłopak widocznie to zauważył, ponieważ oddał mi swoją skórzaną kurtkę.
-Tak, to ty.- spojrzał w moje oczy.- Aż ty.. Violetto...- zmniejszył odległość między nami i nachylił się delikatnie. Zaczął padać rzęsisty deszcz, który dodał romantyzmu całemu zdarzeniu. Zbliżyłam się nieśmiało i tym samym złączyłam nas w pocałunku pełnym miłości i czułości. 

-Jej, mamo. To na serio tak było?- nasza córka była ciekawa wszystkich szczegółów. Do mnie i naszych dzieci podszedł Leon.
-Tak Skayler. W ten sposób ja i mama zrozumieliśmy, że obydwoje mocno się kochamy.- uśmiechnął się i pocałował mój policzek. 
-Brayan..- Skayler zwróciła się do brata.- Zapraszam cię na mój ślub z Simonem.- czternastolatek wraz ze mną i Leonem wybuch śmiechem.- No co? Ja go kocham!- dumnie założyła ręce na piersi. 
-Skay, masz osiem lat i sorry bardzo, ale raczej nie wiesz co to miłość.- wyśmiał ją Brayan.- Za to ja zapraszam was na mój ślub z Lucy.
-Żartujesz, nie?- uśmiechnęłam się w jego stronę. Wybuchł śmiechem i kiwnął twierdząco na znak, że to zwykły żart.- Idźcie spać.- dzieciaki posłusznie poszły po schodach do swoich pokoi.
-A my też idziemy spać?- Leon poruszył zabawnie brwiami. Ja szybkim krokiem podeszłam do niego i przytuliłam.
-Kocham cię..- westchnęłam.
-Ja ciebie też...
___________________________________________
*Chodzi o Małysza, który przeszedł na jazdę xD 

Oki, doki ! Przepraszam, że tak późno dodany ten One Shot ...
 Dzisiaj rozdziału nie będzie :P
Zdradzę wam, że pojawi się odrobinę Leonetty, ale Dieletty też i... no zgadujcie. Jaką parę Ally jeszcze wplącze do tego rozdziału ? (chybaaa)
Num i oczywiście komentujcie to opowiadanko napisane przez Kinie, rozdział niżej też możecie ! 

8 komentarzy:

  1. Świetny one shot . Już się nie mogę doczekać Leonetty . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne to było:-)
    Czekam na nowh rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny one shot .
    Kiedy nowy rozdział ??? :**
    Już się nie mogę doczekać <3 .
    Weny życzę .

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to było piękne ;))
    Ale co odbiło Leonowi do tej ślicznej główki?
    żeby skoczyć?? o.O
    Pozdrawiam

    Axi;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny One Shot, ale Cami mnie zdiwiła i końcówka też :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jakie to śliczne

    OdpowiedzUsuń
  7. Super
    One Shot
    hm jaką parę?
    em femiłę ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny one shot. Haha beka z "daleko jeszcze?" a wlasnie ogladam shreka 2.

    OdpowiedzUsuń