Kończyłam właśnie moje śniadanie czyli kanapkę z serem. Konsumując posiłek co chwile uśmiechałam się raz do Angie, raz do taty. Po zakończeniu posiłku podziękowałam Oldze i ucałowałam policzek mojego ojca. Przełożyłam pasek od torebki przez moje ramię i takim oto sposobem byłam gotowa. Zbliżając się do wyjścia usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je pospiesznie, a w progu ustał Leon. Natychmiastowo rzuciłam mu się na szyję.
- Hej, gotowa na kolejny dzień w studio ? - zapytał się
- Gotowa, jak nigdy ! - uśmiechnęłam się
Dzisiaj w naszej szkole muzycznej odbywają się castingi do przedstawienia. Nie liczę może na główną rolę, ale mam nadzieję, że dostanę się do pierwszoplanowej obsady... Oby
Zawiadomiłam domowników o moim wyjściu i ruszyłam razem ze swoim chłopakiem do studia. Droga była nam tak dobrze znana, że nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Był to chyba wynik tego, że z Leonem rozmawia mi się fantastycznie i zawsze jak z nim jestem tracę poczucie czasu. Usiadłam na jednej z ławek, a brunet obok mnie. Czekałam na swoją kolej. Przede mną była już tylko Francesca. Stresowałam się jak nigdy wcześniej. Leon wyczuł mój strach i obtulił mnie swoim ramieniem. Tak bardzo go kocham i cieszę się, że go mam.
- Violetta Castillo, twoja kolej - zawołał mnie na salę dosyć niski mężczyzna z siwizną na głowię
- Pokaż im co umiesz - Leon ścisnął kciuki w ramach dopingu
Posłałam mu szczery uśmiech i popędziłam do pomieszczenia, w którym już byli jurorzy.
- Co nam zaśpiewasz, Violetto ? - zapytał się mnie jeden z nich
- " En mi mundo" - odpowiedziałam i kiwnęłam głową na znak, że jestem w pełni gotowa
Ahora sabes que
Yo no entiendo lo que pasa
Zaczęłam śpiewać pierwsze dwa wersy i wtedy do sali wpadł zdyszany Maxi :
- Ratujcie się ! - wykrzyczał
Spojrzeliśmy się na niego jak na głupka, a to zwykle Andreas wywołuje u wszystkich taki stan.
- Maxi, nie wiem czy widzisz, ale mamy w tej chwili casting do przedstawienia i sądzę, że żarty mogą spokojnie poczekać, jasne - wypraszał go z sali Pablo
- Kiedy ja ... Sami zobaczcie - raper skinieniem ręki wyciągnął nas na dwór
Przed studiem ujrzeliśmy ogromne... ogromne coś. Nie wiem co to było dokładnie. Przymrużyłam oczy i potrzęsłam lekko głową.
- Ja mam jakieś omamy czy naprawdę z tej żelaznej machiny wychodzą zielone stwory ubrane w niebiesko-srebrne kombinezony ? - zapytałam się dodatkowo przecierając moje oczy
- Nie, ja też je widzę - odpowiedział mi zdziwiony Leon - Tylko ... jak to możliwe ? Oni nie istnieją.
- Nie istnieją ? Wolne żarty. - uchyliła się pokrywa od statku bodajże z kosmosu, a z niego wyszedł jeden z stworków przemawiając do nas marsjańskim głosem
- To się nie dzieję naprawdę - zaczęłam się szczypać
- Nędznicy, jam jest król Atopideków*. Przemierzyłem kilka galaktyk by się tu do was dostać i zniszczyć wasz bardzo zepsuty zresztą świat. - przemówił władca tych przedziwnych kosmitów
- Co my ci takiego zrobiliśmy ? - zapytała się Angie
- Milcz, kobieto ! - wrzasnął po czym z jego oczu wystrzeliły czerwone lasery, które omal co nie zabiły mojej ciotki. Trafiły tuż obok niej, a dokładniej w zieloną trawę, która w sumie teraz nie jest już taka zielona lecz czarna.
- Jeszcze coś masz zamiar powiedzieć ? - zapytał się zdenerwowanej nauczycielki
- N..n...nie - wydukała cicho
- Głośniej
- Nie !
- No ja myślę, ale i tak muszę was poinformować, że cała rasa ludzka, poprawka. Obleśna rasa ludzka do północy będzie całkowicie zgładzona. Tylko ty ! - brzydki stwór wskazał na Ludmiłe - Ty mi się podobasz. Oszczędzę cię jeśli zgodzisz się być moją żoną - podszedł do niej po czym ucałował jej dłoń
- Nie - odmówiła
- Nie ? Zmienisz zdanie. Straże zabrać ją na pokład.
- Nie bój się Ludmi ja cię obronię. - stanął tuż przed nią Fede - Ona nigdzie z tobą nie pójdzie
- A skąd ta pewność ? - Atopidek zaśmiał się
- Nie wiesz do czego jestem zdolny stojąc w obronie osoby, którą kocham
- Kochasz mnie ? - zapytała się blondynka spoglądając w jego oczy
- Kochasz ją ? - wszyscy zebrani zapytali się chórem
- Tak, kocham i dlatego nie pozwolę aby taki stwór, jak ty mi ją zabrał
- To takie ... piękne - jeden ze straży uronił łzę, którą natychmiast starł - No co ? To, że chcę zniszczyć Ziemię, to nie znaczy, że nie mam uczuć
- Hej no ! Co wam jest ? Zwykle jak objaśniłem różnym istotą na innych planetach mój plan to zaczynają panicznie uciekać, a wy ? - dowódca złożył ręce w geście niezadowolenia - Nie załapaliście ? Pryskać - syknął
Uczyniliśmy dokładnie tak, jak rozkazał. Cały czas trzymałam się ręki Leona. W pewnym momencie upadłam.
- Violka, wstawaj - pośpieszała mnie Fran
- Nie mogę. Bardzo boli mnie kostka ... - złapałam się za kończynę
- Lećcie, ja się nią zajmę - Leon zgłosił się na ochotnika do pomocy
- Na pewno ? - zapytał się Maxi
- Tak, biegnijcie !!!
- Leon, ratuj siebie - wypowiedziałam zdanie jak z filmu
Chłopak nic nie odpowiedział tylko wziął mnie na ręce. Niósł mnie tak przez kilka przecznic aż ktoś chwycił go w okolicach łokcia.
- Tutaj - usłyszeliśmy cichy szept Federica, który uchylił lekko drzwi od baru Resto
Weszliśmy do środka po czym mój ukochany ułożył mnie na jednym z blatów. Ucałował moje czoło i dołączył do chłopaków, którzy zasłaniali okna przeróżnymi tkaninami tak, by nikt z zewnątrz nie zobaczył tu żywej duszy. Koło mnie na krześle siedziała Ludmiła, która chowała swoją twarz w dłoniach.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Ja to wiem - próbowałam ją pocieszyć
- Nic nie będzie dobrze - odeszła ode mnie z łzami w oczach i gdyby nie ten okropny ból kostki poszłabym do niej i przytuliłabym ją tak mocno, ile tylko moje mięśnie mogłyby z siebie wykrzesać. Na szczęście wyręczył mnie Fede.
Leon wrócił do stolika, na którym musiałam leżeć. Czułam się taka bezradna bo oni nie dość, że muszą martwić się jak zahamować inwazje kosmitów... Jak to śmiesznie brzmi ... to jeszcze ja im przeszkadzam.
- Violu, noga już mniej boli ? - zamartwiał się Leon
- Tak - skłamałam. Cierpiałam, ale to nie był najlepszy moment na użalanie się nad sobą. Są sprawy ważne i ważniejsze, a akurat moja boląca kostka nie wliczała się do żadnej z nich.
- Widzę, że nie mówisz mi prawdy. Violka, nie ukrywaj tego - Leon przytulił mnie do siebie
- Hej, a gdzie Andreas ? - zauważyła słusznie Cami
Wszyscy spojrzeliśmy na rudą przyjaciółkę ze strachem w oczach. Leon przełknął głośno ślinę i skierował swój wzrok na mnie.
- Nie ma go. Przepadł, takie życie. Ja nie chcę umierać ! - mazgaił się Tomas
Ej, ale co on tu z nami robi ? Biegł w stronę swojego domu, który jest spory kawał stąd... Nie ważne
- Fede, gdzie ty idziesz ? - pytała się blondynka
- Jak to gdzie ? Po naszego lekko nieogarniętego przyjaciela, który jak sądzę uważa, że te stwory to jego rodzeństwo.
W normalnych okolicznościach wybuchłabym śmiechem, ale dziś ? Dziś jest najgorszy dzień w moim życiu.
- Fede, ale jak coś ci zrobią ?
Chłopak nic nie mówiąc wpił się w jej usta. Po pocałunku wybiegł z Resto.
- Idę z nim - oświadczył Maxi po czym puścił oczko do Naty i wyszedł
- Leon, nie. Nie możesz mnie zostawić - oparłam się na łokciach
- To mój kumpel ... - po jego słowach mój smutek nabrał wyrazistości
- A co ze mną ? - wydukałam
- Kocham cię - wyznał
- Ja ciebie potrzebuję ! - wyszeptałam mu na ucho
Leon spojrzał na drzwi potem na mnie i potem jeszcze raz na drzwi. Przysunął sobie krzesło obok stolika, które służyło mi jako dość niewygodne łóżko, ale nie mam co narzekać. Sekundy później usłyszeliśmy donośny krzyk dobiegający z zewnątrz. Wszyscy oprócz mnie poderwali się ze swoich miejsc.
- A jeśli to Fede ? - Ludmiła zaczęła panikować
- Nie wypowiadaj tego zdania ponownie - rozkazałam
- Róbcie co chcecie, ja idę sprawdzić czy nic mu nie jest
- Ludmi, nie wychodź - krzyczał Leon lecz za późno. Blondynka zatrzasnęła za sobą drzwi.
- No to pięknie ... Dobra, żadna osoba z tych, którzy zostali nie ma prawa dotknąć klamki, jasne ? - Fran stanęła przy drzwiach jednocześnie zagradzając przejście
- Jednorożec ! - wrzasnął Tomas i odepchnął Fran. Otworzył drzwi i po prostu wybiegł.
- Nie można go tak samego puścić. On zginie. Sama nie wierzę, że to mówię ... - dramatyzowała Fran
- Najwyraźniej ... - zaśmiał się Leon
- To nie śmieszne - Włoszka pociągnęła za klamkę i zatrzasnęła za sobą drzwi
- Fran ! - krzyknęłam i już chciałam wyjść za nią, ale Leon ułożył swoją dłoń na moim ramieniu. Z kostką jest odrobinę lepiej
- Viola, proszę nie rób tego
- To moja przyjaciółka. Nie mogę jej zostawić samej. Jest dla mnie jak siostra. Leon, nie nawet nie próbuj mnie zatrzymywać
- Uspokój się, rozumiem cię w stu procentach, ale ja się o ciebie martwię. Ja pójdę, ty zostań - w tym momencie usłyszeliśmy głośny trzask. Odruchowo spojrzeliśmy się przez okno. To, co zobaczyliśmy było tragiczne. Drzewa straciły wszystkie liście tak, jak podczas jesieni, niebo stało się ciemne, ulice było zepsute, a wraz z powietrzem unosiły się również drobinki pyłu
- Leon, czy to nadal nasze piękne Buenos Aires ? - zapytałam załamana - chłopak patrzył się w przestrzeń, a ja wtuliłam się w jego ciało - Leon ... - widziałam w jego oczach błysk, który zwykle świadczy o tym, że ma plan. Próbowałam z jego spojrzenia wywnioskować co mu chodzi po głowie, ale nie wyszło mi to najlepiej - Czy ty chcesz ich pokonać głupotą Andreasa ? - palnęłam
- Co ?
- Nic ... - zawstydziłam się
- Musimy działać. - powiedział stanowczo
- To co robimy ? Oni mają lasery, statki kosmiczne oraz prawdopodobnie naszych przyjaciół, a my ?
- My mamy siebie - oznajmił Leon
- Zrozum, to nie komedia romantyczna, to jest świat realny. Jeśli teraz będziemy zasypywać się komplementami, poniesiemy klęskę
- Ale ja mówię na serio. Myślisz, że te potwory doświadczyły czegoś takiego jak miłość ?
- Ty coś knujesz, prawda ?
- A byłbym sobą gdybym powiedział "nie"? - uniósł jedną brew do góry. Leon wybiegł na dwór, ja za nim.
- I co geniuszu, co teraz ?
- Nie wiem, przecież to ty jesteś specjalistką od improwizacji - uśmiechnął się cwaniacko, a ja uderzyłam go w ramie
- Wy ! - wskazał na nas zielony ludek i strzelił laserem w naszą stronę. Leon odepchnął mnie. Znalazłam się na ziemi cała w kurzu. Wielka ciemna "mgła" piasku nie pozwoliła mi na zobaczenie mojego chłopaka w całej okazałości.
- Leon ! - krzyknęłam - Leon, gdzie jesteś ? - do oczu napływały mi łzy
- Tutaj - chłopak położył swoją dłoń na moim ramieniu mówiąc bardzo spokojnie jak na tę okoliczność - szybko zmywamy się
- Oszalałeś ? - uniosłam się
- Viola, nie bawmy się teraz w bohaterów, którzy chcą ratować świat. Nie chcę by coś ci się stało
- Stop ! Wszyscy traktujecie mnie jak małe dziecko. Jestem dorosła i sama mogę decydować, więc jeśli chcesz to wracaj do resto, ja idę po przyjaciół - mówiłam stanowczo
- Viola ?
- Co ?
- Kocham cię - przewróciłam oczami.
- Mam pewien plan ... - myślałam głośno
- Słucham
- Może jak dojdziemy do ich statku to dowiemy się czegoś więcej, a skąd wiemy, może nawet to tam więżą naszych przyjaciół
- Jesteś genialna, idziemy ! - Leon chwycił moją chudziutką dłoń i przedzierając się przez chmurę kurzu biegł przed siebie. W połowie drogi zaczęła boleć mnie ponownie kostka. Wprost idealny moment... Nic nie mówiłam. Utykałam lekko, ale starałam się nie odstąpić boku bruneta. - Viola, ty tańczysz ?
- Co ? - dziwiłam się
- A może chcesz iść do toalety ?
- Nie ! Po prostu ...
- Przede mną się nie ukryjecie - zauważyliśmy powiększoną wersję jednego z potworów. Kosmita był wielkości dużego wieżowca. Dłoń jego wyglądała jak samochód osobowy, posiadająca cztery palce, a wiem o tym dlatego ponieważ zbliżała się do mojej twarzy. W mgnieniu oka znalazłam się we władaniach stwora. Próbowałam się wyślizgnąć, wyszarpnąć po prostu uciec. Niestety nic z tego, postać była zbyt silna jak na mnie. Myślałam, że to już koniec, że stanie się ze mną dokładnie to, co stało się z resztą czyli właściwie nie wiem co, ale na pewno coś strasznego. Na szczęście był jeszcze Leon.
- Ładnie to tak mierzyć się ze słabszymi ? - złożył ręce na klatce piersiowej
- Ty to do mnie mówisz ? - skrzywił się kosmita
- Nie, do tego drzewka. Oczywiście, że to ciebie ty cymbale. Postaw ją na ziemie
- A niby czemu miałbym to zrobić ?
- Bo cię o to proszę ? - brunet dalej prowadził twórczą dyskusję z zielonym ludkiem
- Nie - odpowiedział mu równie stanowczo
- Uszczęśliwia cię takie krzywdzenie innych ? - zapytałam
- Szczerze ? Nie ! Nienawidzę tej roboty, ale co ja mam począć ? Jakoś muszę zarabiać na życie. Moja żona kupiła nam zwierzaka i teraz pracuję w kilku branżach. Jestem baletmistrzem, kucharzem oraz wrednym stworem siejącym postrach na ulicach różnych planet. Wiecie co ? Rzucam tą robotę !
- Czyli co ? Wypuścisz Viole ? - zapytał Leon z nadzieją w głosie
- Oczywiście, mało tego. Pomogę wam zgładzić naszą rasę, a sam wrócę do mojego ulubionego zajęcia jakim jest gra w golfa - zielona istota postawiła mnie na ziemie, a ja nie zdążyłam złapać równowagi. Wpadłam wprost w ramiona mojego kochanego chłopaka. - Wyglądamy na strasznych ?
- Troszeczkę - powiedzieliśmy jednocześnie
- Serio ? No w każdym razie... Jesteśmy bardzo prymitywni. Centrum dowodzenia mamy na naszym pokładzie, kto by się tego spodziewał ? Z moją pomocą wyślecie wszystkich Atopideków na Urana albo poza Układ Słoneczny
- Wchodzimy w to ! - odpowiedziałam za naszą dwójkę
Leon w czasie wędrówki zauważył moje utykanie, więc wziął mnie na ręce. Początkowo mówiłam, że nie jest to potrzebne jednak gdy mnie uniósł poczułam się tak bezpiecznie w jego ramionach i nie protestowałam dłużej.
- Jesteśmy na miejscu - wyznał stwór
- Ale przecież to tylko otwarta przestrzeń ... - zauważyłam
- Właśnie o to chodzi, że nie. Kilka kroków w przód jest urwisko. Bądźcie tak mili i sami się zrzućcie z niego. Zrobiłbym to, ale zmęczony już jestem. Jak wrócę tu z królem macie być tam, na dole ... - Spojrzeliśmy na niego lekko zdziwieni. Ja myślałam, że to ludzie są zwariowani ... - No co tak się patrzycie ? Zamknijcie oczy i hop ! Z wami gorzej jak z dziećmi. Patrzcie, idziecie pięć kroków przed siebie i lecicieeeeeeee - postępując z własną instrukcją jeden z kosmitów sam się unicestwił. Nagle stała się jasność. Drzewa znów wróciły do życia, ulice scaliły się, a Słońce wyłoniło się zza chmur.
- Co tu jest grane ? - zwróciłam się do bruneta w koszuli
- Ja mam wiedzieć ? - usiedliśmy na ziemi. Ułożyłam głowę na klatce piersiowej mojego chłopaka.
- A może to był tylko jakiś sen, a ja nadal jestem na jawie ?
- Może ... - przytaknął
- Pocałuj mnie - rozkazałam, a chłopak uczynił to, o co prosiłam.
- I cięcie ! - usłyszeliśmy krzyk za plecami. Odwróciliśmy głowy, ujrzeliśmy postać Marotti'ego, a obok niego całą ekipę z kamerami
- Co to ma być ? - pytał z pretensjami Leoś
- Film pod tytułem "Inwazja", a wy gracie w nim główne role - oznajmił zadowolony producent
- Ciekawe dlaczego my o tym nic nie wiemy ...
- Leon, Leon, Leon ... Jak to nic nie wiecie ? Wysłałem wam scenariusz i to kilkakrotnie.
- Yyy ... - podszedł do nas Andreas - Bo wiecie ... Zabrakło chusteczek i no ten, tego ... - Spiorunowaliśmy głupka wzrokiem, a potem zaczęliśmy się śmiać.... Tego dnia nie zapomnę do końca życia, a premierę filmu obejrzę w kinie z wielkim zaciekawieniem. Oczywiście u boku moich przecudownych przyjaciół, którzy nie byli tak mili i nie powiedzieli nam, że to nie jest na serio.
_________________________________________________________________
Atopidekowie* - kosmici z innej galaktyki, których sobie wymyśliłam xD
A więc to One Shot na konkurs u Viluśki, a tak poza to opowiadanko związane z dzisiejszym dniem - Halloween. Tak, wiem, końcówka słaba, przepraszam ! Nie jest aż tak straszne < wgl nie jest straszne > jak miało być <planowałam by ten stwór tym laserem usmażył Angie xD> No, a więc strasznego Halloween moi mili ^^
Nie mam już czasu by się rozpisać, ale jutro dodam zakładkę byście mogli dawać tam swoje propozycje ap ropo zakładek. Może jakaś sonda, no zobaczę :D
No i może malutki konkursik ? Kto chce wziąć w nim udział niech napisze krótkie, straszne opowiadanie. Może być o postaciach z serialu, nie musi. Wszystkie opublikuję na blogu + zareklamuję waszego bloga ^^
Czas macie do końca tygodnia, opowiadanie nie ma być długie lecz straszne ! Mogą pojawić się motywy z Halloween tzn. wampiry, duchy itp. Wierzę w was !
Miałam się nie rozpisywać ... UHG !
Wysyłajcie na adres : fanki.leonetty@tlen.pl
Genialny One Shot!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńna samum końcu się uśmiałam, zresztą nie tylko na końcu.
Genialny.........
Ola Piórkowska<3
Nie no jest genialnie xD
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwage to, że wysyłalaś mi to po jednym zdaniu bo tak mi się podoba :-)
Jest naprawdę genialnie ^^
Ale ja to się bardziej uśmiałam, niż drżałam ze śmiachu....
Ale no nic, miła odskocznia od Diego z tym O'S
Bardzo, bardao mi się podoba, nawet bardziej niż wtedy gdy go na gg czytałam!
PS. Tutaj twój Potworek
PS. Tutaj twój Potworek
Jezus marja!
OdpowiedzUsuńHaHaHa i CIĘCIE xddd
i lecicieeeeeeeee. xd
Wygrałaś Wygasz Wygrasz !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSupeeeer, zaprasz do mnie http://leonetta-voyporti.blogspot.com/ dziś zalożyłam bloga ;)
OdpowiedzUsuńSuperaśny!!
OdpowiedzUsuńEm, om, em..może napiszę ;p
V.D.<33
Kurde, a już myślałam, że to będzie jakiś sen czy wyobrażnia Andreasa, ale zaskoczyłaś mnie:D
OdpowiedzUsuńAle extra shot !
OdpowiedzUsuńTo jest talent po prostu wygrasz na pewno :)
Pozdrawiam
Kami M - Vederas
Haha, super. Andreas - ma miłość. I jeszcze ten komentarz na dole, ze chciałaś, żeby potwór usmażył Angie :D Super One Shot!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - taki, że aż tyle wykrzykników :D
OdpowiedzUsuńNie kręci mnie Violetta ale dzięki tb troszkę ją polubiłam, świetne opowiadania ;*
OdpowiedzUsuńSuper! Kosmici atakują :D
OdpowiedzUsuńwww.yo-tengo-un-plan-siempre.blogspot.com