sobota, 28 września 2013

Rozdział 80 : Wrotki

Jakoś tak zrobiło mi się ciepło na sercu. Weszłam do swojego pokoju, a ponieważ Fran cały czas okupowała łazienkę postanowiłam wejść na stronę "Pojedynku Mistrzów". Zalogowałam się na swoje konto i miałam zamiar sprawdzić profil najczęściej odwiedzany - Leona. Czytałam różne pozytywne komentarze dotyczące jego osoby, ale jeden zwrócił szczególnie moją uwagę :
Leon jest taki słodki, ale jakoś nie pasuje mi do Violetty. 
Trochę się zmartwiłam... Gdy usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju zamknęłam laptopa i odłożyłam go na pościel.
- Łazienka wolna - poinformowała mnie Francesca

Rano tradycyjnie wstałam później od Fran. Dziewczyna była już ubrana i uczesana, a ja leżałam w moim łóżeczku, w pidżamie.
- Fran, wybierasz się gdzieś ? - zapytałam przecierając me oczęta
- A wybieram
- A gdzie ?
- A tajemnica - Włoszka zabrała ze swojego posłania torebkę. Przełożyła ją przez ramię i wyszła z pokoju domykając drzwi. Miałam zamiar sprawdzić która godzina na mojej komórce, ale ... aktualnie jest w kawałkach. Ubrałam się i zeszłam na dół. Jak na razie codzienna rutyna. Przywitałam się ze wszystkimi domownikami, ale drugi raz z rzędu przy stole zabrakło Matiasa i Jade.
- Tato, gdzie ...
- Jade i Matias ? To nie jest najlepszy moment bym ci tłumaczył teraz wszystko, ale może później nie znajdzie się lepszy. Jade i jej brat ... po prostu nas okradli. Okradli z połowy majątku, który miał być przesłany do Tajlandii. Pieniądze zabrali i zniknęli - opowiedział mi w skrócie całą historie ojciec
- Jak to ? Oni nie są aż na tyle mądrzy... Jade nie jest aż tak mądra by zaplanować kradzież. I co z tymi pieniędzmi ?
- Zniknęły, ale nieważne. Nie zadręczajmy się przeszłością - posłał mi sztuczny uśmiech tata
- Nie możesz tak tego zostawić... Tato ...
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kto się tak rano dobija tu do nas ? - Olga odłożyła ściereczkę na oparcie krzesła i poszła przywitać gościa.
- Dzień dobry - usłyszałam męski głos
- Violetto, ktoś do ciebie - wołała mnie gosposia
Odeszłam od stołu by zobaczyć kto przyszedł się ze mną zobaczyć.
- Leon ? - zapytałam
- Tak - uśmiechnął się
- Co ty tu robisz tak wcześnie ?
- Mogę iść - odwrócił się w stronę drzwi lecz ja chwyciłam go za rękę
- Cieszę się, że przyszedłeś - rzuciłam mu się na szyję
Usłyszeliśmy głośnie chrząkanie mojego ojca.
- Dzień dobry, panie Castillo
- Dzień dobry, Leon. Nie za wcześnie na odwiedziny ?
- Tato ! - zmarszczyłam czoło
- Nic nie szkodzi, Violu. Ja i tak nie przyszedłem tu na długo
- Co masz na myśli ?
- A to, że zabieram cię na spacer - Leon objął mnie swoim umięśnionym ramieniem
Odwróciłam się do taty patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
- Bawcie się dobrze - wydukał i wszedł do swojego gabinetu.

Gdy wyminęliśmy furtkę oddzielającą chodnik od mojej posesji uśmiechnęłam się do bruneta, a on odwzajemnił gest. Po chwili spletliśmy nasze dłonie spoglądając na nie.
- Leon, a my tak właściwie to dokąd idziemy ?
- Jak na razie to przed siebie
- No naprawdę trudno zauważyć ... - zakpiłam przewracając oczyma
Przez okrągłe 5 minut szliśmy w milczeniu, nie wypowiadając ani słowa, a jedynym hałasem jaki można było usłyszeć to stukanie moich szpilek. W końcu przerwałam niezręczną ciszę :
- Mogę mieć do ciebie jedno pytanie ?
- Oczywiście
- Gdybyś miał do wyboru : albo ja, albo motocross to z czego wolałbyś zrezygnować
- Viola ... - Leon przystanął
- Odpowiesz mi ? - pytałam z pretensjami
- Ja coś czuję, że tobie wcale nie chodzi o maszynę. Ty jesteś zazdrosna. - brunet trącił opuszkiem swojego palca o mój nos
- Skąd wiesz ? Znaczy nie, nie ...
- Oj powiedz mi, co cię gryzie ?- Leon ułożył swoje dłonie na moich ramionach spoglądając mi w oczy
- Chodzi mi o Lare. Jest dla ciebie bardzo ważna. Spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną, a mi ciebie brakuje.
- Nie przesadzasz ? Lara to moja koleżanka i powtarzam ci to już kolejny raz. Musisz mi trochę zaufać... Violu, gdzie idziesz ?
- Do domu - powiedziałam to spuszczając wzrok na dół i odwracając się w stronę mojej posesji
- Naprawdę tego chcesz ? Niech będzie. KOCHAM VIOLETTE CASTILLO !!!! - wydarł się na pół miasta
- Leon, bądź ciszej - podbiegłam do niego zasłaniając mu usta
- Nie, niech wszyscy wiedzą, że Leon Verdas ma dziewczynę, za którą szaleje. KOCHAM VIOLETTE CASTILLO !!! - krzyknął ponownie
- Ej wy tam, ciszej ! O tej porze niektórzy jeszcze śpią - wydarł się z okna jakiś starszy pan wygrażając nam palcem
- Przepraszam - uśmiechnął się Leon
- No i ja myślę, że to ostatni raz ! - wykrzyczał sąsiad i zamknął okno
- Violetto, nie chcę ci tego mówić po raz setny, ale chyba muszę. Lara nic dla mnie nie znaczy. Jest moim mechanikiem na torze i tyle. To ty jesteś tą Violettą Castillo, którą kocham i wiedzą o tym chyba wszyscy w Buenos Aires. Teraz mi wierzysz ?
- Przepraszam cię za moje dzisiejsze humorki i dziękuję, że jesteś tym wspaniałym Leonem, którego kocham- zaśmiałam się pod nosem
Leon momentalnie zmniejszył odległość między nami. Zamknęłam oczy, a on uczynił to samo.
- Z drogi śledzie, Andreas jedzie ! - usłyszeliśmy krzyk za naszymi plecami
Odwróciliśmy się w stronę hałasu przymrużając lekko oczy. Zobaczyliśmy naszego kumpla jadącego na rowerze.
- Andreas, zwolnił bo się wywrócisz - dał mu radę Leoniasty. Zabrzmiało to trochę jakby ojciec ostrzegał swojego synka w obawie o jego zdrowie.
- To ta machina ma hamulce ? - zapytał się głupek jadąc slalomem po środku ulicy.
- Uważaj - krzyknęłam widząc jak zbliża się do znaku drogowego
- Jam jest duch, jam to przeniknę
Byliśmy bezradni. Patrzyliśmy tylko jak w ułamku sekundy chłopak zderzył się z wcześniej wspomnianym przedmiotem. Potem Leon podbiegł do przyjaciela, który leżał na asfalcie. Na głowie miał kask, a na łokciach różowe ochraniacze.
- Wszystko dobrze ?  - spytał się brunet podając Andreas'owi rękę
- Nie, boli mnie kask. Idę zrobić sobie okład - głupek nie skorzystał z pomocy Leona. Wstał o własnych siłach. Złapał się za głowę i w nieco przygarbionej postawie udał się do swojego domu.
Gdy Leon dołączył się do mnie ponownie spletliśmy nasze dłonie. Idąc cały czas przed siebie spotkaliśmy Federico'a :
- Cześć, gdzie się tak śpieszysz ? - zapytałam zatrzymując przyjaciela
- Puść mnie, nieznajoma - wyszarpnął się
- Fede, co cię ugryzło ?
- Fede ? - zdziwił się i uciekł
Jejciu, to było jeszcze dziwniejsze niż ... niż Andreas. Zapomniał swojego imienia ? A może się zgrywa ?
- Czy to kolejny wasz głupi kawał ? - zwróciłam się do Leona
- Nie, ja sam nie wiem o co mu chodzi ... - zamyślił się brunet
Przeszliśmy jeszcze parę kroków i Leoniasty się zatrzymał.
- To tutaj - chłopak wskazał tor wrotkowy
- Ja nie umiem jeździć
- Ja też - zaśmiał się - Będzie przynajmniej zabawnie, nie daj się prosić.
Spojrzałam głęboko w jego oczy po czym nie puszczając dłoni chłopaka pociągnęłam go za sobą do wypożyczalni sprzętu. Założyliśmy na swoje stopy rolki i zatrzymaliśmy się przy bramce oddzielającą ludzi jeżdżących od tych, którzy dopiero się przygotowują. Spojrzałam na pewną dziewczynkę. Wyglądała na sześciolatkę. Zrobiło mi się jej żal ponieważ była jedynym dzieckiem w tym miejscu. Bałam się, że ktoś ją popchnie, a ta się przewróci. Tak, nie znałam jej kompletnie, ale ja już taka jestem, po prostu.
- Leon, patrz ! - wskazałam palcem dziewczynkę
Brunet wzruszył ramionami.
- Oni ją tam zabiją - martwiłam się
- Wręcz przeciwnie - odezwała się jakaś kobieta za nami - To moja córka. Jest mistrzynią w tej dziedzinie, proszę przyjrzeć się jej ruchom.
Obejrzałam się za siebie. Siedmiolatka zaczęła kręcić piruety i jeździć tyłem. Zrobiło mi się trochę głupio. Wbiłam wzrok w ziemie i weszłam na tor, a za mną nierozerwalnie Leon. Puściłam mojego chłopaka by nabrać równowagi. Nie udało mi się to i gdy już miałam upaść on mnie złapał za co byłam Leonowi wdzięczna. Siedmiolatka przemknęła obok nas tak szybko, że przytuliłam się do szyby okalającej tor.
- Wiesz co, wrotki to chyba nie był najlepszy pomysł - stwierdziłam
- Czemu ? - pytał się Leon z pretensjami
Odkleiłam się od twardego tworzywa i jedną ręką pchnęłam chłopaka. On się zachwiał i wreszcie upadł. Wyciągnęłam dłoń w geście pomocy lecz sama wylądowałam obok niego.
- Masz rację, wracamy - zarządził Leon wyraźnie zawstydzony
W drodze do domu zaprosiłam mojego chłopaka na obiad do nas. Zbliżając się do bramy zauważyłam dwie osoby, które rozmawiały. Po głosie mogłam wywnioskować, że to ktoś kogo znam.
______________________________________________________________________________
Troszeczkę późno, ale cały dzień mnie dziś w domu nie było.
Macie tu randkę Leonetty.
Kolejny rozdział, który mi się nie podoba. Kurczę, jest ich coraz więcej...
Help !
Dobra, koniec rozczulania. Już dwie osoby zgłosiły się do konkursu na One Shot'a xD
W następnym rozdziale znów będzie ankieta ^^
Aha no i 70 odcinek Violetty2 ...
Mmm Leonetta <3 Wydaję mi się, że niedługo się zejdą. Może na wyjeździe do Hiszpanii. Oj no ciekawa jestem jak to się potoczy, ale niestety musimy czekać do wtorku D:

4 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział .!
    Oh Leon..jaki to on jest romantyczny !
    Stwierdziłyśmy z Viluśką, że to smutne , że Tini nie jest z Jorge.
    No ale cóż wiele dziewczyn chciałoby być panią Blanco ale może być jedna -,-

    C.<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo!!! Leonetta forever <33
    Mam nadzieję, że będzie tych chwil więcej i więcej.
    Hememememe.... Andreas mój guru. Ale Brodaway i jego umbo kumba lepszy xDD

    V.<33

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto tooo...? Andreas twierdzi że jest duchem więc to normalna część rozdziału.. Ale o co chodziło z Fede ? To pytanie mnie straaasznie dręczy.. Ogólnie to ja chcę next tu i teraz ! xD Pozdrawiaaam ;*

    By Vilers ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzialik ^.^
    I ta randka, Leona tak romantyk ...
    Drogi Andresie.. Lecz się....
    A co z tym Fede?

    OdpowiedzUsuń